Rzadki ptak z Włoch – św. Alojzy Orione

Piotr Blachowski

publikacja 05.01.2009 09:42

Jeszcze jako kleryk założył oratorium dla młodzieży i kolegium dla biednych chłopców. Jak to zrobił nie zaniedbując studiów, pozostanie tajemnicą. Wiadomo jednak, że zarabiał na życie posługując w katedrze, dzielił się ze swoimi wychowankami swymi skromnymi dochodami.

Rzadki ptak z Włoch – św. Alojzy Orione CudPotwórca (PD) Portret św. Alojzego Orione - zewnętrzna ściana Domu Pomocy sióstr orionistek w Kole

Urodził się w Pontecurone (diecezja tortońska) 23 czerwca 1872 r. Będąc jeszcze dzieckiem odkrył swoje powołanie i w wieku trzynastu lat pragnął zostać franciszkaninem. Jak to bywa w życiu, zdrowie często utrudnia nam realizację powołania i pragnień. Stan zdrowia nie pozwolił mu przyjąć habitu. Gdy tylko stan zdrowia poprawił się na tyle, że mógł decydować o swoim losie, wstąpił do salezjańskiego Oratorium Valdocco w Turynie.

Tutaj spotkał swojego patrona, ojca duchowego i wzór do naśladowania – ks. Bosko, który stał się jego spowiednikiem, wychowawcą, powiernikiem. Bóg miał jednak inne plany względem Alojzego Orione. Niespokojna dusza Alojzego, jego nieprzemożona siła ducha i dążenie do stanu duchownego – przydałby się i dzisiaj taki mody człowiek, i to nie jeden – zaowocowały tym, że niespełna siedemnastoletni student wstąpił 16 października 1889 roku do seminarium diecezjalnego w Tortonie.

Młody, co nie znaczy niedoświadczony, ponieważ miał już doświadczenie dwóch wspólnot zakonnych. Prawdopodobnie pod wpływem św. ks. Bosko – i to miało największy wpływ na jego życie – odkrył w sobie miłość do biednych i porzuconych dzieci i młodzieży. Dlatego jeszcze jako kleryk założył oratorium dla młodzieży i kolegium dla biednych chłopców. Jak to zrobił nie zaniedbując studiów, pozostanie tajemnicą. Wiadomo jednak, że zarabiał na życie posługując w katedrze, dzielił się ze swoimi wychowankami swymi skromnymi dochodami, a poza tym liczył na Bożą Opatrzność. I nigdy się nie zawiódł!

Po przyjęciu święceń kapłańskich (13 kwietnia 1895 r.) rozwinął duszpasterstwo wśród młodzieży, zakładając nowe domy w różnych miejscach Włoch, łącznie z Sycylią. Jednocześnie gromadził wokół siebie kleryków i księży, również zaangażowanych w działalność na rzecz ubogich, a nieraz i porzuconych dzieci oraz młodzieży. Tak powstała pierwsza gałąź nowej rodziny zakonnej: "Małe Dzieło Boskiej Opatrzności". Zakonnicy wierni benedyktyńskiej zasadzie "módl się i pracuj" pracowali głównie na wsiach, apostołując wśród chłopów. Święty Alojzy wyróżniał się wielką miłością do Kościoła i następcy Piotra oraz troską o zbawienie dusz.

Interesował się żywo problemami swoich czasów, dotyczącymi wolności i jedności Kościoła oraz potrzeby ewangelizacji środowisk robotniczych. Jego działalnością zainteresował się papież Leon XIII. Po spotkaniu z nim (1902 r.) księża orioniści przenieśli się do Rzymu. Orione przyjął hasło "Odnowić wszystko w Chrystusie" – jakże aktualne do dzisiaj i towarzyszące Dziełu Boskiej Opatrzności. Alojzy widząc powodzenie swojej misji zdecydował się na kolejny krok: członkowie jego zgromadzenia składają czwarty ślub – całkowitego oddania papieżowi. Z wielkim poświęceniem niósł pomoc ofiarom trzęsienia ziemi w Reggio Calabria i w Mesynie (1908 r.) oraz w Abruzji (1915 r.). Niespokojny charakter ducha i widoczne efekty w posłudze spowodowały, że w 20 lat po stworzeniu gałęzi męskiej, 29 czerwca 1915, Orione założył zgromadzenie Małych Sióstr Misjonarek Miłosierdzia, których charyzmatem miało być dostrzeganie Opatrzności i macierzyństwa Kościoła poprzez miłosierdzie wobec ubogich i chorych. Z tego zgromadzenia w 1927 powstała gałąź kontemplacyjna – Siostry Sakramentki Niewidome i Siostry Klauzurowe od Jezusa Ukrzyżowanego. Z kolei dla większego zaangażowania świeckich ks. Alojzy Orione powołał Instytut Świeckich i Ruch Laikatu.

Zdobył duże zaufanie papieży, jak również najwyższych władz Watykanu, dlatego też ciągle mu powierzano wiele delikatnych zadań związanych zarówno z wewnętrznymi sprawami Kościoła, jak i relacją ze świeckimi. Wielkim nabożeństwem otaczał Matkę Bożą, o czym świadczą wybudowane przez niego sanktuaria w Tortonie oraz w Fumo. Zmarł w 1940 r. w domu swego zgromadzenia w San Remo, a jego ostatnimi słowami były: "Jezu, Jezu! Idę!". Jego ciało spoczywa w Tortonie, w kościele orionistów. Papież Pius XII, na wieść o jego śmierci, nazwał ks. Orione "ojcem ubogich i dobroczyńcą cierpiących i opuszczonych".

W 1963 roku papież Jan XXIII rozpoczął proces beatyfikacyjny księdza Alojzego Orione, a Jan Paweł II, 26 października 1980 roku, ogłosił go błogosławionym, mówiąc o nim: "cudowny i genialny wyraz miłosierdzia chrześcijańskiego", dodając: "z pewnością był on jedną z świetlanych postaci tego wieku, poprzez swoją otwarcie przeżywaną wiarę chrześcijańską", "miał hart i serce Apostoła Pawła, a zarazem delikatny i wrażliwy, aż do łez, niestrudzony i odważny, aż do śmiałości, wytrwały i dynamiczny, aż do heroizmu", „w jego osobie, jego postaci wyniesionej na ołtarze Kościół ma nowy wzór świętości, i to świętości współczesnej, zrodzonej w naszych czasach, w naszym stuleciu i przeznaczonej dla naszych czasów.”

Święty Alojzy Orione – wybitny kaznodzieja, spowiednik i niestrudzony organizator pielgrzymek, misji, procesji – jest "rzadkim ptakiem", który wzniósł się ponad wyżyny przeciętności i pociąga nas ku sobie, a tym samym ku Chrystusowi. Papież Jan Paweł II kanonizował Alojzego 16 maja 2004 r. w Rzymie.

Tortona, 6 I 1908 (Trzech Króli)
(Od stóp naszej Najświętszej Matki niebieskiej)

Do wszystkich członków Zgromadzenia

"Instaurare omnia in Christo
Odnowić wszystka w Chrystusie" (Ef 1, 10 wg Wulgaty)
Moi drodzy Synowie w Panu,

Tak jak spodobało się dobroci Bożej dać nam pewnego razu znak przygotowujący nas na bolesne próby, tak wydaje mi się, o drodzy synowie, że bieżący rok, w który za łaską Bożą wkroczyliśmy, będzie dla mnie i może dla całego naszego małego Zgromadzenia rokiem bardzo wielu utrapień.

Nie boję się jednak, o moi drodzy synowie, bólów i prób, które spodoba się miłosierdziu Bożemu zesłać na nas; to czego się boję, to słaby duch, jaki się obecnie pojawia u niektórych naszych braci.

Widzę, że nie miłuje się ubóstwa w chwili, gdy cudem Boskiej Opatrzności jest to, że przy stole każdy ma wystarczająco chleba i zupy do zaspokojenia głodu; ale nawet gdy jest jeszcze więcej, z dobroci Pana, są tacy, którzy nigdy nie są zadowoleni, ponieważ nie troszczą się o ducha umartwienia i nie biorą pod uwagę tego, że przebywają w domach Opatrzności i ubóstwa zakonnego.

Wy, o moi synowie, dobrze znacie zadłużenia wszystkich domów. Mało się miłuje posłuszeństwo, a więcej się myśli o wspinaniu wzwyż i o szybkim otrzymaniu święceń, niż o zaparciu się siebie; mało się poważa cnotę miłości - szemrze się i mówi źle o tamtym i owym.
Wiem, że niejeden z łatwością sobie łazikuje, że z łatwością niektórzy wychodzą i idą na napitki do barów lub zgoła zajmują się czymś innym niż dbaniem o życie wewnętrzne - zajmują się wszystkimi, interesują się wszystkim z wyjątkiem poważnej troski o siebie, o poprawienie się, oddanie się naprawdę miłości Pana. To nie jest dobre.

Na miłość boską, nie pozwólcie, żebym jeszcze miał słyszeć takie rzeczy!

Na miłość boską, zjednoczmy się z Bogiem; nie wyrządzajmy Mu przykrości, ponieważ nie powinniśmy mieć nikogo poza Bogiem! Bóg, jeżeli ktoś tak będzie nadal postępować, opuści go, a nadto Pan nie będzie błogosławił Zgromadzeniu. Bardzo boję się tego, jeżeli nie poprawimy się.

Niech każdy pomyśli o sobie i stara się poprawić. Komu zaś nie podoba się Zgromadzenie, zachowanie wspólnego życia, niech sobie idzie z Bogiem. Jestem bardzo zadowolony z tych braci, którzy wystąpili, jako że owce zarażone zarażają inne.
Nie ma znaczenia to, że pozostanie nas mało; Bóg nie chce, żeby nas było dużo, ale żebyśmy byli dobrzy i święci.

Powtarzam: być może bóle będą wielkie, ale niech nikt nie będzie ich przyczyną. Niech każdy się modli, czuwa nad sobą i dąży z pokora i determinacją woli, żeby stać się świętym.
Potrzeba nam modlitwy, i jedynie Matka Najświętsza może nam pomóc, o moi synowie, ale i modlitwy nie na wiele się przydadzą, jeżeli nie zwalczymy wad i ducha lekkomyślności - tak, ducha lekkomyślności i nie ukochamy dla miłości Jezusa ukrzyżowanego umartwienia, posłuszeństwa i miłości.

Jeśli chodzi o mnie, czuję, że może wkrótce odejdę. Waszym zadaniem będzie, o moi synowie, zachowanie Zgromadzenia i niedopuszczenie do tego, żeby zatracono ducha życia pokornego, ubogiego, umartwionego, gorejącego miłością i poświęceniem - poświęceniem, które ma je ożywiać i sprawiać, że będzie bogate w dobre czyny na chwałę Bożą i świętego Kościoła. Jeżeli niech wam błogosławią ze Zgromadzenia będziemy postępować dobrze, Bóg zawsze będzie nam pomagał - bądźcie tego pewni; o ile będziemy bardziej ubodzy, wzgardzeni, utrudzeni i prześladowani, o tyle więcej dokonamy dobra i o tyle większa będzie nagroda, jakiej Jezus Chrystus udzieli nam w niebie.wszystkim - każdemu z osobna i modlę się, żeby Pan napełnił każdego swoją świętą miłością. Każdy niech się co dzień modli za mnie, dlatego że ja więcej razy na dzień to czynię za każdego z was, o moi najdrożsi synowie. Jezus i Matka Najświętsza "Boskiej Opatrzności".

PS. Nigdy nie wychodźcie z domu na przechadzkę inaczej jak tylko we trzech; podobnie, dla załatwienia innych spraw - jeżeli to możliwe - nie wychodźcie samotnie. Zbierzcie się wszyscy - kapłani, klerycy - w kaplicy i po odmówieniu cząstki różańca odczytajcie ten mój list dwa razy.