Maria i Aleksander - św. Maria Goretti

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 16.12.2008 10:57

Na moje zachowanie wpływ miał druk, mass media i złe przykłady, które większość młodych ludzi bezmyślnie naśladuje – wyznał po latach zabójca nastolatki.

Maria i Aleksander - św. Maria Goretti Giuseppe Brovelli-Soffredini (PD) Św. Maria Goretti

Upoluj go (ją) latem! Jak poznać i poderwać superfaceta (superdziewczynę) na wakacjach? – krzyczą tytuły z okładek kolorowych pisemek dla młodzieży. Czym się to kończy? Często tragedią, przetrąconą młodością, złamanym życiem. O tym tego typu pisma milczą.

Aleksander Serenelli wychowywany był tylko przez ojca. Od dłuższego czasu wodził wzrokiem za dziewczyną z sąsiedztwa, Marią Goretti. On miał 20 lat, ona niecałe 12. Chłopak szukał okazji. Kilkakrotnie próbował nakłonić dziewczynę do seksu. Zastraszona nastolatka nie mówiła nic matce, która i tak miała dość na głowie. Ojciec Marii zmarł 3 lata wcześniej. Dramat rozegrał się latem 5 lipca 1902 roku. Matka wyszła do pracy w polu. Maria pozostała w domu, pilnując czwórki młodszego rodzeństwa. Aleksander po raz kolejny próbował namówić Marię do współżycia. Kiedy dziewczyna kategorycznie odmówiła, rozjuszony młodzieniec zakneblował jej usta i zadał 14 ciosów nożem. Sądził, że nie żyje. Było inaczej. Matka zobaczyła konającą córkę w kałuży krwi. Marię przewieziono do szpitala. Rany okazały się jednak tak głębokie, że lekarze rozłożyli bezradnie ręce. Bolesna agonia trwała 24 godziny. Na łożu śmierci mała Goretti przyjęła sakramenty, przebaczyła mordercy. Zbrodnia wstrząsnęła mieszkańcami Nettuno. W pogrzebie dziewczyny uczestniczyły tłumy. Powszechne były dwa uczucia: wściekłość na mordercę i przekonanie o świętości Marii.

Serenelli został skazany na 30 lat więzienia. Pierwsze 6 lat odsiadki to czas wyniszczającej wściekłości, rozpaczy, buntu. Reaguje agresją na księdza, który odwiedza go w celi. Pewnego dnia we śnie ukazuje mu się Maria. To moment przełomu. Aleksander spowiada się i zaczyna nowe życie. Za dobre zachowanie kara zostaje skrócona. Wychodzi na wolność po 27 latach. Pierwsze kroki kieruje do matki Marii, prosząc o wybaczenie. „Ponieważ Maria ci wybaczyła, dlaczego ja nie miałabym tego uczynić?” – słyszy. Uczestniczy we Mszy św. w Nettuno w dzień Bożego Narodzenia. Wyznaje swój grzech przed całą parafią, w której wciąż żywe były bolesne wspomnienia. Zostaje tercjarzem franciszkańskim i do końca życia pracuje jako ogrodnik w klasztorze kapucynów w Macerta. W 1947 roku Pius XII ogłasza Marię Goretti błogosławioną, a 24 czerwca 1950 r. świętą. W kanonizacji na Placu św. Piotra w Rzymie uczestniczy matka Marii oraz Aleksander Serenelli.

Jako 80-latek brat Aleksander pisze list-świadectwo: „Spoglądając wstecz na moją przeszłość, widzę, że w młodości wybrałem złą ścieżkę, która doprowadziła mnie do ruiny. Na moje zachowanie wpływ miał druk, mass media i złe przykłady, które większość młodych ludzi bezmyślnie naśladuje. Ja robiłem tak samo, nie martwiłem się. Wokół mnie było mnóstwo ofiarnych i pobożnych ludzi, ale ja ich nie zauważałem, bo ślepa przemoc zaślepiła mnie i pchnęła na złą drogę. (…) Czuję, że religia ze swoimi przykazaniami jest czymś, bez czego nie da się żyć, jest autentycznym pocieszeniem, prawdziwą siłą w życiu i jedyną bezpieczną drogą w każdych okolicznościach, nawet w najbardziej bolesnym życiu”.

Odwagi, mamusiu! Bóg nas nie opuści!

(brewiarz)

W odległości 64 km na południe od Rzymu nad Morzem Tyrreńskim, na skalnym cyplu, wysuniętym daleko w morze, leży starożytne miasteczko Antium (Anzio), w którym urodził się cesarz Neron. Tuż obok tego miasteczka jest Nettuno, słynne z sanktuarium Matki Bożej Łaskawej. Od roku 1884 nad tym sanktuarium mają pieczę pasjoniści. Obecną świątynię ukończono w roku 1969.

A jednak nie cudowna figura Matki Bożej ściąga do Nettuno rocznie setki tysięcy pielgrzymów, ale kaplica, w której znajdują się śmiertelne szczątki dwunastoletniej dziewczynki, która w obronie swojej niewinności oddała młode życie. Jest nią Maria Goretti. Leży w kryształowej trumnie, jakby co dopiero położyła się do snu. Na ścianach kaplicy mnóstwo wot.

Św. Maria Goretti przyszła na świat w Corinaldo, niedaleko Ankony, dnia 16 października 1890 roku. Rodzice jej: Alojzy i Assunta Carlini przynieśli dziecię do Chrztu świętego w dniu jego urodzin i wybrali dla swojej córki imię Maria. Jako 6-letnie dziecko otrzymała sakrament Bierzmowania z rąk kardynała Juliusza Boschi (1896).

W tym czasie rodzina przeniosła się znad Morza Adriatyckiego nad Morze Tyrreńskie. Najpierw zatrzymała się w Colle Gianturo, a potem w Ferriere di Conca, wsi odległej 10 km od Nettuno. W roku 1900 umarł ojciec i cały ciężar utrzymania rodziny spadł na matkę. Dziesięcioletnia Marysia pocieszała mamę: "Odwagi, mamusiu! Bóg nas nie opuści!" Pobożne dziewczę brało często różaniec do rąk, modląc się o spokój duszy ojca.

Kiedy starsi bracia musieli zarabiać na utrzymanie pracą u sąsiadów, w polu lub w winnicy, Maria pomagała mamie przy sprzątaniu i w zajęciach domowych. Kiedy pewnego dnia Maria usłyszała, jak zepsuci chłopcy powtarzali nieskromne żarty, zawołała: "Wolałabym raczej umrzeć, niż takie słowa powtarzać". Nie spodziewała się, że tak rychło jej przyjdzie krwią i życiem przypieczętować te słowa. Dom Gorettich zajmowała także rodzina Serenellich - ojciec z synem. Chłopiec Aleksander Serenelli miał 18 lat, kiedy zapłonął ku Marii przewrotną żądzą. Zaczął też napastować coraz nachalniej Goretti, grożąc jej nawet śmiercią. Dziewczę umiało się zawsze skutecznie od napastnika uwolnić, ratując się ucieczką i omijając go. Nie mówiła jednak o tym nikomu w rodzinie, by nie pogłębiać przepaści niechęci Serenellich do Gorettich.

Dnia 5 lipca 1902 roku rodzina Gorettich i Serenellich była zajęta zbieraniem bobu. Dziewczę zostało w domu i tylko ze schodków obserwowało pracowników. Zauważył ją Aleksander i pod pretekstem, że musi wyjść na chwilę, udał się do domu i siłą wciągnął dziewczę do kuchni, która była przy drzwiach, i usiłował ją zmusić do grzechu. Kiedy zaś Maria stawiła mu gwałtowny opór, rozjuszony wyrostek chwycił nóż i zaczął nim żgać dziewczę. Maria wołała tylko: "Co robisz, Aleksandrze? Pójdziesz do piekła!". Szczegóły te podał sam morderca przed sądem. Powracająca z pracy rodzina znalazła Marię już w stanie agonii. Natychmiast odwieziono ją do szpitala, gdzie zaopatrzona świętymi Sakramentami zmarła 6 lipca. Przed śmiercią darowała winę swojemu zabójcy. Lekarze stwierdzili, że miała na ciele 14 ran.

Zbrodnią poruszona została cała okolica. Dziewczę miało iście królewski pogrzeb. Wzięło w nim udział wiele tysięcy ludzi, setki kapłanów i biskup. Z balkonów i z okien na białą trumienkę padał deszcz róż i innych kwiatów. Zaczęto ją nazywać "Św. Agnieszką XX wieku".

Dzięki staraniom pasjonistów w 1935 roku, rozpoczął się proces kanoniczny Marii Goretti. 27 kwietnia 1947 roku papież Pius XII zaliczył uroczyście Marię Goretti w poczet błogosławionych, a 24 czerwca 1950 roku tenże papież w roku świętym jubileuszowym zaliczył ją do chwały świętych. Tak w czasie beatyfikacji, jak i kanonizacji własnej córki miała szczęście uczestniczyć matka.

Aleksander po odbyciu wielu lat więzienia wstąpił do kapucynów w Macerata, gdzie jako brat zakonny prowadził życie pokutnicze. W taki to sposób Święta wyjednała swojemu zabójcy nawrócenie. Aleksander Serenelli rozstał się z ziemią, by spotkać się w chwale niebieskiej z Marią Goretti, 6 maja 1970 roku w wieku 88 lat. Przy jego śmierci znaleziono testament duchowy brata, który napisał 5 maja 1961 roku. Oto jego fragmenty: "Jestem już stary, prawie 80-letni, u schyłku życia. Spoglądając na moją przeszłość muszę stwierdzić, że w mojej młodości wszedłem na złą drogę (...). Miałem obok siebie osoby wierzące, żyjące zgodnie z wiarą, ale nie doceniałem ich rad ani przykładu. Mając 20 lat, w przypływie namiętności dopuściłem się zbrodni. Obecnie wzdrygam się na samą myśl o niej. Maria Goretti teraz jest Świętą, była jakby dobrym aniołem dla mnie, przysłanym przez Opatrzność Bożą, aby mnie ratować. Jeszcze teraz słyszę w sercu moim słowa jej przebaczenia. Modliła się za mnie, orędowała za swoim zabójcą. Skazano mnie na 30 lat więzienia. Gdybym nie był tak młody, skazano by mnie na dożywocie (...). Za jej pomocą przeżyłem 26 lat więzienia (...). Kapucyni z Macerata, synowie św. Franciszka, przyjęli mnie do siebie nie jako sługę, ale jako brata (...) Ci, którzy będą czytać ten list, niech z niego zaczerpną tę zbawczą naukę, że trzeba strzec się zła, a zawsze szukać dobra, i to już od dzieciństwa" (...).

Doroczne wspomnienie Marii Goretti przypada 6 lipca, w dniu jej śmierci.