Artysta miłosierdzia - św. Albert Chmielowski

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 15.12.2008 10:47

Św. Brat Albert porzucił malarstwo, ale pozostał artystą. Artystą miłosierdzia...

Artysta miłosierdzia - św. Albert Chmielowski Roman Koszowski /Foto Gość Figurka brata Alberta wykonana przez artystę Alfreda Tobiasza i jego córkę.

Św. Bratem Albertem fascynował się Jan Paweł II. Obaj byli uzdolnionymi artystami, obaj poszli radykalnie za głosem Bożego wezwania za cenę pozostawienia sztuki. W „Darze i Tajemnicy” Papież z Polski wyznaje: „Dla mnie jego postać miała znaczenie decydujące, ponieważ w okresie mojego własnego odchodzenia od sztuki, od literatury i od teatru, znalazłem w nim szczególne duchowe oparcie i wzór radykalnego wyboru drogi powołania”.

Adam Chmielowski pochodził ze zubożałej rodziny ziemiańskiej. Urodził się 20 sierpnia 1845 r. w Igołomi pod Krakowem. Kiedy wybucha powstanie styczniowe, ma 18 lat, studiuje w Instytucie Rolniczo-Leśnym w Puławach. Bierze udział w walkach, 30 września 1863 roku zostaje ciężko ranny. Amputują mu nogę. Aby uniknąć represji, wyjeżdża studiować na Zachodzie. Kończy Akademię Sztuk Pięknych w Monachium. Przyjaźni się z wieloma sławnymi artystami. Wiele maluje i wysyła swoje obrazy na wystawy do Polski. Kiedy pracuje nad obrazem Ecce Homo, w jego życiu następuje duchowy przełom. Zrywa ze sztuką. Wstępuje do jezuitów w Starej Wsi.

Po roku przeżywa jednak silne załamanie nerwowe. W roku 1884 osiada w Krakowie. Znowu maluje, angażując się jednak coraz bardziej w opiekę nad bezdomnymi. W końcu całkowicie zamienia świat sztuki na świat ludzkiej nędzy. Zamieszkuje w ogrzewalni miejskiej razem z bezdomnymi, alkoholikami i nędzarzami, aby pomagać im wydobywać się z nędzy . Nie chce być filantropem, chce być jednym z ubogich. W 1987 roku przywdziewa habit III Zakonu św. Franciszka i od tej pory znany jest jako brat Albert.

Rok później powstaje Zgromadzenie Braci Albertynów, a w 1891 roku Zgromadzenie Sióstr Albertynek. Do śmierci Brat Albert tworzy dzieła miłosierdzia: zakłada nowe przytuliska, sierocińce dla dzieci i młodzieży, domy dla starców i nieuleczalnie chorych oraz tzw. kuchnie ludowe. Umiera w opinii świętości w dzień Bożego Narodzenia 1916 roku. Jego pogrzeb staje się manifestacją. Cały Kraków żegna „najpiękniejszego człowieka pokolenia”, za trumną idą tłumy biedaków.

Jako młody ksiądz Karol Wojtyła poświęcił Chmielowskiemu dramat „Brat naszego Boga”, jako papież beatyfikował go w 1983 r. na Błoniach krakowskich, a kanonizował w 1989 r. w Watykanie. W ostatniej scenie dramatu Karola Wojtyły brat Albert wypowiada słowa, które są jakby streszczeniem jego życia: „wybrałem większą wolność”.

Artysta miłosierdzia - św. Albert Chmielowski   Autor nieznany (PD) Św. Albert Chmielowski

Mało obstawiony święty

Barbara Gruszka-Zych

Jan Paweł II był jedynym w historii świata dramaturgiem, który ogłosił swojego bohatera świętym.

Kim był Brat Albert? Za studenckich czasów podkładał swoją protezę (stracił nogę w powstaniu styczniowym) pod koła powozów, wymuszając zapłatę, potrzebną mu, żeby zabawić się z kolegami. Razem z innymi artystami bywał w salonach. Malował i wystawiał obrazy. Kiedy nie mógł sobie poradzić z intensywnym bólem istnienia, trafił w ręce psychiatrów. I nagle całkowicie zmienił swoje życie. Rzucił sztukę i zamieszkał z bezdomnymi w krakowskiej ogrzewalni. Został zakonnikiem.

Zaczęłam się do niego modlić dzięki zmarłej w zeszłym roku Wandzie Zanussi, matce znakomitego reżysera. „On jest mało obstawiony, dlatego mnie wysłuchuje” – mówiła. Uważała, że to nie przypadek, że jej syn Krzysztof urodził się we wspomnienie świętego. Nie zdziwiło jej też, że na plan jego filmu o Adamie Chmielowskim, kręconego na podstawie dramatu Karola Wojtyły, trafiła Barbara Szułczyńska, matka cudownie uzdrowionego chłopca, który był „dowodem” w procesie kanonizacyjnym zakonnika. To były znaki, że Brat Albert chce się „przypomnieć”.

Mnie też „przypomniał się” trzy lata temu, kiedy pisałam książkę „Mało obstawiony święty”. Spotkałam wtedy ludzi, którzy żyją jego przesłaniem. S. Lidię Pawełczak, albertynkę, która przerwała studia na Akademii Sztuk Pięknych i wstąpiła do zakonu. Jej dziełem był obraz kanonizacyjny świętego. Zaraz potem prawie straciła wzrok. Dziś maluje, rzeźbi i chce uczyć młodzież ze swojej Opalenicy wytwarzania ceramiki artystycznej.

Ks. Mirka Toszę, który w Jaworznie w zrujnowanym budynku szkoły zamieszkał razem z bezdomnymi i stworzył wspólnotę „Betlejem”. I kilku innych. Z moją książką pojechałam do Jana Pawła II. Był on, jak powiedział Krzysztof Zanussi, „jedynym w historii świata dramaturgiem, który ogłosił swojego bohatera świętym”. Po powrocie otrzymałam list z Watykanu: „Jego Świątobliwość życzy, by przypominający się w pani książce św. Brat Albert wypraszał dla wszystkich wrażliwość na drugiego człowieka, zwłaszcza najbiedniejszego, i przypominał, że każde chrześcijańskie »pochylenie się« nad drugim jest aktem miłości wobec samego Chrystusa, który z nim się utożsamia, że wszystko, co czynimy jednemu z tych najmniejszych, czynimy samemu Chrystusowi”.