Ucz się, Jasiu! - św. Jan Chrzciciel de la Salle

Marcin Jakimowicz

publikacja 09.12.2008 09:13

Krewni byli przerażeni. Jan oszalał. A oni widzieli w nim już samego kardynała!

Ucz się, Jasiu! - św. Jan Chrzciciel de la Salle Pierre Leger (PD) św. Jan Chrzciciel de la Salle

Piął się w górę. Wielu zazdrościło mu takiej kariery. Jan Chrzciciel de la Salle pochodził ze starej książęcej rodziny. Jego ojciec Ludwik był radcą Reims, a matka Nicoletta jedną z najznakomitszych dam miasta. Młodziutki Jan wyjechał do Paryża. Zaczął studiować teologię, chciał zostać księdzem. W 1678 roku dwudziestosiedmiolatek otrzymał święcenia kapłańskie. Już w trzy lata później obronił doktorat z teologii. Błyskawicznie został proboszczem. Lada chwila, a będzie kardynałem – zacierali ręce krewni. Nie mogło być inaczej. Gdy się jest synem samego radcy Reims?

I wtedy Jan wykonał ruch, którego kompletnie nie rozumieli. Wykształcony, świetnie zapowiadający się kapłan zaczął otaczać się ludźmi, których bogate społeczeństwo zepchnęło na margines. Nie mogło być inaczej. Skoro jest się synem samego Boga? – śmiał się młodziutki proboszcz.

Na plebanię przychodziło coraz więcej sierot z najuboższych rodzin miasta. Nie chodzili do żadnej szkoły – te zarezerwowane były tylko dla bogatych. W 1679 r. Jan de la Salle wykonał pionierski gest: założył szkołę dla chłopców (wcześniej pomagał w utworzeniu podobnej dla dziewcząt). Nauczycieli, którzy zdecydowali się uczyć sieroty, gościł i żywił w swoim domu. Gdy zobaczył, że zabiegają o własne utrzymanie, sam zrezygnował z godności kanonika. Oznaczało to też rezygnację z całkiem sporych dochodów. W czasie klęski głodu zimą 1684/85 r. rozdał cały swój majątek ubogim.

Krewni byli przerażeni. Jan oszalał. A oni widzieli w nim już samego kardynała!

Tymczasem plebania pękała w szwach. Zmieniła się w szkolę dla bezdomnych i ubogich dzieci. Gdy budynek okazał się zbyt mały, Jan oddał na ten cel swój dom rodzinny. Czy można się dziwić, że tego ogołacającego się księdza otaczał wianuszek ludzi, którzy zafascynowani jego stylem życia postanowili jak on poświęcić się kształceniu dzieci? Niebawem znaleźli się nauczyciele, a gospodynie domowe zgłaszały się, by gotować sierotom obiady. Z tych pomocników wyłoniło się z czasem nowe zgromadzenie zakonne Braci Szkół Chrześcijańskich. Gdy powstało w 1684 roku, Jan miał 31 lat.

Ruszyła szkoła z prawdziwego zdarzenia. Prawdziwą nowością (na skalę światową!) było to, że nauka była bezpłatna. Były to początki szkoły podstawowej we Francji. Nauczano w języku narodowym (nie jak dotąd po łacinie). W celu kształcenia braci – przyszłych nauczycieli – Jan tworzył seminaria nauczycielskie. W samej Francji do czasu wybuchu rewolucji działało aż 126 szkół i ponad 1000 braci szkolnych.
Swoje dzieło św. Jan okupił wielkim cierpieniem. Pomysł darmowych szkół dla najuboższych nie podobał się wyraźnie tym, którzy czerpali z edukacji dzieci spore zyski. Dzieło braci szkolnych o mało nie legło w gruzach. Było jednak dziełem Bożym. Dlatego przetrwało.

A oto, co o świętym na dziś mówi ks. Zbigniew Kapłański: