Św. Tomasz z Akwinu - Rozum, przyjaciel wiary

Sebastian Musioł

publikacja 28.01.2004 08:10

„Dziękuję Bogu, że rozumiałem każdą stronę, którą kiedykolwiek przeczytałem” - wyznał św. Tomasz z Akwinu.

Św. Tomasz z Akwinu - Rozum, przyjaciel wiary Carlo Crivelli (PD) św. Tomasz z Akwinu

Na św. Tomasza patrzy się dziś nie tylko jako na „twórcę nauki Kościoła”. We współczesnej nauce o administracji i zarządzaniu bardzo wiele odpowiada teoriom Tomasza z Akwinu. Odkrywają go także ekonomiści i socjologowie.

Jest więc Tomasz z Akwinu autorem traktatu politycznego „De regimine principium” (napisanego około 1270 roku). Interesował się sensem istnienia państwa, rolą prawa i własności. Zajmował się problemami życia gospodarczego. Rozwinął teorię ceny sprawiedliwej, kształtującej się w procesie produkcji na podstawie „wewnętrznej” wartości towaru, uzależnionej od ilości i jakości zużytej do jego wytworzenia pracy. Na niej oparł swoje teorie płacy roboczej (wynagrodzenie za sprzedaż pracy, uzależnione od jej ilości oraz godności zawodu i statusu społecznego pracownika), zysku kupieckiego (wynagrodzenie za poniesione nakłady) oraz procentu (krytykując lichwę).

Oswobodziciel umysłu
O. Innocenty Bocheński OP, wybitny logik zmarły w 1995 roku, zwracał uwagę na pewien styl czy też postawę intelektualną Akwinaty. Chodzi o stosunek Tomasza do doświadczenia i rozumu. Angielski pisarz G. K. Chesterton uważał wręcz, iż św. Tomasz był jednym z wielkich oswobodzicieli ludzkiego umysłu. Prawdziwą treścią jego nauki było zaufanie do rozumu. - Doświadczenie, czyli nie wierzyć, ale badać - tłumaczył Bocheński intencje Tomasza.

Z drugiej strony cechą charakterystyczną Tomasza z Akwinu jest niezwykła wiara - zakorzeniona w naturze, wyrozumiała dla ludzkich słabości i przywar, a równocześnie niedopuszczająca półśrodków i stawiająca najwyższe wymagania. Według wyrażenia św. Tomasza, rozum teologiczny jest „rozumem oświeconym przez wiarę” (ratio fides illustrata), gdyż „łaska nie powoduje zaniku natury, lecz ją uzupełnia”. Uważał, że bardzo trudno człowiekowi bez pomocy religijnej być człowiekiem.

Rozróżnia i łączy
- Mało znam myślicieli w dziejach, którzy tak gruntownie myśleli o człowieku jak św. Tomasz - mawiał o. Bocheński. - Tylko że on nie bawi się w historyjki, lecz analizuje. Ale są ludzie, którzy rozumu nie chcą, pragną, żeby im do serca przemówić - dodawał.

Nie chodzi więc o to, by podzielać poglądy Tomasza, które w wielu wypadkach mogą dzisiaj dziwić. Wyobrażenia o świecie, zwłaszcza o biologii, astronomii, fizyce, medycynie, były takie, jakie odziedziczono po starożytnych. Epoka wielkich odkryć dopiero miała nadejść. Warto dostrzec jego zasadniczą postawę filozoficzną.

Teologia Tomaszowa była silnie przesiąknięta rozumem, nikt nie potrafił lepiej niż on równocześnie rozróżnić i złączyć tego, co powinno być rozróżnione i połączone - stwierdza wybitny znawca średniowiecza Jacques le Goff w wydanej niedawno po polsku książce „Apogeum chrześcijaństwa”. Zainteresowania Akwinaty były niemal nieograniczone. Rozważał i analizował problemy z bez mała każdej dziedziny.
 

Więcej na następnej stronie

Katedry scholastyki
Dzieło, które sprawiło, iż św. Tomasz znany jest nawet uczniom gimnazjum, czyli monumentalna, choć niedokończona „Suma teologiczna” (1266-1274), nie było niczym wyjątkowym w czasach, kiedy powstawało. W XIII wieku niemal każdy szanujący się mistrz młodego jeszcze świata uniwersyteckiego tworzył kompendium wiedzy wszelakiej. Powstawały więc encyklopedie i sumy, nazywane katedrami scholastyki. Tomasz jednak postanowił napisać coś łatwego, dla początkujących.

Prawie wszyscy ówcześni uczeni - wielcy i przeciętni - byli zauroczeni Arystotelesem. Wykładowcy uniwersyteccy dostali do rąk nareszcie dokładne tłumaczenia dzieł Filozofa, jak określano zwięźle mędrca ze Stagiry, wolne od zniekształceń komentatorów. Autorem tych świetnych przekładów był Wilhelm z Moerbeke, który pracował przede wszystkim dla św. Tomasza. Jednak dopiero Tomasz dokonał chrześcijańskiego przeobrażenia filozofii Arystotelesowskiej.

Wielu jemu współczesnych zdołało tymczasem zaledwie przenieść do chrześcijaństwa niektóre elementy myśli Arystotelesowskiej lub wpadło w pułapki heretyckie czy pogańskie. Z tego powodu nie ominęły Akwinaty przykre pomyłki - pochopnie uznano go za jednego z tych, którzy - jak grzmiał Robert Grosseteste (ok. 1175-1253) - „powodowani zaślepieniem czy dziwaczną zarozumiałością, usiłują za wszelką cenę zrobić katolika z heretyckiego Arystotelesa”. W roku 1277 biskup paryski Stefan Tempier potępił nawet doktrynę Doktora Anielskiego!

Nieporozumienia te nie przeszkodziły w uznaniu świętości Tomasza z Akwinu. Pierwszym krokiem umacniania się pozycji tomizmu była uchwała kapituły generalnej dominikanów z 1278 roku, uznająca naukę Tomaszową za oficjalną naukę zakonu. W 1323 roku Tomasz został kanonizowany, a w 1567 roku ogłoszono go doktorem Kościoła powszechnego. Znaczenie dzieła św. Tomasza dla formacji kapłańskiej i edukacji chrześcijańskiej przypomniał Sobór Watykański II.

Rozumiał wszystko
Faktycznie, myśl tego wielkiego (również z powodu nadwagi) mnicha dominikańskiego wyrastała nawet nad tak dynamiczną intelektualnie epokę, jaką było rozkwitające średniowiecze. Biograf Świętego, Wilhelm z Tocco, notował: „Brat Tomasz stawiał w swoim wykładzie nowe problemy, odkrywał nowe metody, stosował nową sieć dowodów!”.

Tomasz pragnął stworzyć syntezę doktryny Kościoła. Zapytany, za co najgoręcej Bogu dziękuje, odpowiedział z prostotą: „Za to, że rozumiałem każdą stronę, którą kiedykolwiek przeczytałem”. Był w swoim czasie jednym z najlepszych znawców nauki Ojców Kościoła. Świetnie komentował Pismo Święte. Podobno najlepszą analizę logiczną św. Pawła można znaleźć właśnie u św. Tomasza.

- Jakiż on ogrom pracy wykonał! - zachwycał się o. Bocheński. - W porównaniu z nim jesteśmy bardzo mali ludzie. Może dlatego, że mamy tyle zajęć, a on ciągle chodził po Europie, na piechotę? - zastanawiał się logik z Fryburga.



***

Tomasz z Akwinu (1224-1274) pochodził ze znaczącej w Królestwie Neapolu rodziny szlacheckiej. Przygodę z wiedzą, która była dlań siostrą wiary, rozpoczął na Monte Cassino jako kilkuletni chłopiec. Słuchał wykładów na uniwersytecie w Neapolu, u św. Alberta Wielkiego w Paryżu i w studium kolońskim. Początkowo nie poznano się na jego talentach. Koledzy przezywali go nawet milczącym wołem, co mistrz Albert skwitował podobno: „on przez swoją naukę jeszcze tak zaryczy, że usłyszy go cały świat”. Rzeczywiście był uparty, o czym dobitnie świadczy historia konfliktu z rodziną, sprzeciwiającą się decyzji trzynastolatka o wstąpieniu do zakonu żebrzącego św. Dominika.

Nad Sekwaną uzyskał tytuł „mistrza Pisma Świętego”, w 1257 roku. Tam też początkowo wykładał, by potem przez dekadę (do 1269 r.) nauczać w Kurii papieskiej, znowu na macierzystej Sorbonie, i w ostatnich latach życia powrócić do Neapolu. W 1274 roku papież Grzegorz X wezwał go, by rozstrzygał w trakcie drugiego soboru lyońskiego sporne kwestie. W drodze nagle zachorował i wkrótce zmarł w opactwie Fossa Nuova. Przed śmiercią prosił o przeczytanie mu „Pieśni nad pieśniami”.