Zwiastowanie Pańskie

Uroczystość obchodzona 21 marca

publikacja 25.03.2003 05:27

Ks. Roman Kempny

Tajemnicę Wcielenia Syna Bożego czci Kościół osobną uroczystością Zwiastowania Pańskiego, obchodzoną dziewięć miesięcy przed Bożym Narodzeniem. Data to oczywiście umowna, podobnie jak data narodzin Zbawiciela. Lud chrześcijański nadał celebrowaniu tej tajemnicy charakter przede wszystkim maryjny. Reforma posoborowa przywróciła tej uroczystości charakter chrystologiczny: pierwszoplanową postacią w zwiastowanym i celebrowanym misterium jest Jezus Chrystus. Świętujemy moment, w którym Słowo w łonie Maryi ciałem się stało. Tekst Łukasza (1,26—38) jest medytacją, która w wydarzeniach związanych z przyjściem Jezusa na świat widzi spełnienie nadziei Izraela.

Jubileusz Wcielenia

W roku 2000 świętowaliśmy Wielki Jubileusz Wcielenia. Rzeczywistość i wieczność Boga osiągają w sposób paradoksalny swój szczyt w tej tajemnicy, człowieczeństwo zaś — przez fakt, iż Syn Boży „stał się człowiekiem” — otrzymuje wymiar Boski. Czas wypełnił się przez to, że sam Bóg wszedł w dzieje człowieka i związał się z nim raz na zawsze. Wieczność wkroczyła w czas. Historia Boga stała się równocześnie historią ludzi; historia ludzi zaś, od tego momentu stała się także historią Boga.

Od momentu Wcielenia także czas otrzymuje szczególne znamię zbawcze. Odtąd każda chwila, każdy moment jest równocześnie czasem zbawienia. W każdej chwili i w każdym miejscu można stać się uczestnikiem wszystkich darów zbawczych i dostąpić pełni zbawienia. Czas ten na równi ze zbawieniem jest darem samego Boga. Wpatrzony w tę tajemnicę Kościół przekracza próg trzeciego tysiąclecia.

Rok 2000, naznaczony obchodami dwutysięcznej rocznicy narodzenia Mesjasza Zbawiciela, był tym „rokiem łaski” i „rokiem miłosierdzia”, który jest zawsze aktualny, w którym człowiek powołany jest do przyjęcia radosnej nowiny i do nawrócenia się do Boga. Jeśli nie zostanie przyjęte Słowo i nie nastąpi nawrócenie, nie będzie to prawdziwy rok łaski ani rok miłosierdzia, ani rok jubileuszowy.

W tajemnicy Wcielenia cicho i niepostrzeżenie Bóg wchodzi w dzieje człowieka i świata. Niczego nie burzy. Wszystkiemu proponuje wielkość wykraczającą daleko poza wymiary doczesności. Czeka tylko na nasze przyzwolenie, chce bowiem, abyśmy byli współtwórcami Jego dzieła i naszej, ludzkiej wielkości. To jedno z wielkich zadań Kościoła. Kościół powinien nieustannie utrwalać dzieło Zwiastowania, czyli kształtować życie na wzór Chrystusa, bo tylko wtedy świat dojrzy, kim Chrystus jest w całej swej prawdzie i jak wielka jest godność człowieka.

Bóg upodobał sobie w człowieku

Przez wieki w narodzie wybranym rozbrzmiewał głos proroka Izajasza i innych posłańców Bożych, którzy budzili nadzieję: Pan przyjdzie i nie będzie zwlekał. Bóg dochowuje wierności przymierzu z człowiekiem. Więc „gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał Syna swego zrodzonego z niewiasty” (Ga 4,4) i „w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1,1). Kościół wyznaje: „On (Jezus Chrystus) dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”. Stał się podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu. Jest Emanuelem, czyli Bogiem z nami. Dlatego słyszymy pieśń nieba: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie” (Łk 2,14).

Tajemnica Wcielenia stanowi szczególne świadectwo Bożego upodobania w człowieku. Tę prawdę Jan Paweł II wyraził w pierwszej encyklice: „W tym zbawczym wydarzeniu dzieje człowieka w Bożym planie miłości osiągnęły swój zenit. Bóg wszedł w te dzieje, stał się — jako człowiek — ich podmiotem, jednym z miliardów, a równocześnie Jedynym! Ukształtował przez swe Wcielenie ten wymiar ludzkiego bytowania, jaki zamierzył nadać człowiekowi od początku” (Redemptor hominis, 1).

Dochodzimy tu do szczytu upodobania Boga w człowieku. Syn Boży, przez swoje Wcielenie, zjednoczył się z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękami pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał. Urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu. Spotykając Chrystusa, każdy człowiek odkrywa tajemnicę własnego życia. Przyjąć więc tajemnicę Wcielenia, znaczy przyznać się do całego swojego człowieczeństwa, zobaczyć jego piękno zamierzone przez Stwórcę, zobaczyć prawdę wszystkich ludzkich słabości w świetle mocy Boga samego: Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga! (por. Łk 18,27).



Papież Leon Wielki wobec tej tajemnicy wołał: „Dziś narodził się nam Zbawiciel, radujmy się umiłowani! Nie miejsce na smutek, gdy rodzi się życie, pierzchnął lęk przed zagładą śmierci, nastaje radość z obietnicy niekończącego się życia (...). Poznaj swoją godność, chrześcijaninie! Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc dawne obyczaje twego poniżenia i już do nich nie wracaj”.

W tajemnicy Wcielenia sam Bóg przemawia do człowieka. Dotykamy tutaj istotnego punktu, odróżniającego chrześcijaństwo od innych religii, w których wyraża się od samego początku poszukiwanie Boga ze strony człowieka. W chrześcijaństwie ten początek dało Wcielenie Syna Bożego. Odtąd już nie tylko człowiek szuka Boga, ale Bóg sam przychodzi, aby mówić o sobie do człowieka i wskazać mu drogę, którą może do Niego dojść. Religia przestaje być szukaniem Boga „niejako po omacku” (Dz 17,27), a staje się odpowiedzią wiary daną Bogu, który się objawia. Bóg więc szuka człowieka z potrzeby swego ojcowskiego, miłującego serca. Jeżeli Bóg szuka człowieka przez swojego Syna, to dlatego, żeby go wyprowadzić z manowców, na które coraz bardziej schodził. „Wyprowadzić” to znaczy wytłumaczyć człowiekowi, że znajduje się na błędnych drogach, ale to znaczy także przezwyciężyć zło, które rozpanoszyło się w dziejach człowieka. To przezwyciężenie zła nazywa się Odkupieniem. Dokonuje się ono za cenę Ofiary Chrystusa, dzięki której człowiek dostępuje darowania długu zaciągniętego przez grzech i łaski pojednania z Bogiem. Z radości pojednania rodzi się pokój serca.

Pokonać lęk

Czyż jeden z największych paradoksów naszej epoki nie polega na tym, że w sercu człowieka zagościł lęk, strach, obawa, niepewność? Człowiek, który szczyci się wielkimi osiągnięciami umysłu, wolnością, żyje dziś z uczuciem lęku o przyszłość. Lęk paraliżuje wolność. Aby nadchodzące trzecie tysiąclecie mogło być świadkiem nowego rozkwitu ludzkiego ducha, wspomaganego przez autentyczną kulturę wolności, musimy nauczyć się przezwyciężać lęk, odzyskując ducha nadziei i ufności. Zalęknionemu człowiekowi Kościół nade wszystko zwiastuje ewangeliczną nadzieję, by pokonał lęk przed sobą samym, przed światem, przed innymi ludźmi, przed potęgami tego świata, przed systemami, przed tym wszystkim, co jest symptomem zniewolenia.

Ewangeliczna nadzieja nie jest próżnym optymizmem, podyktowanym przez naiwne przekonanie, że przyszłość będzie na pewno lepsza niż przeszłość. Nadzieja i ufność są przesłankami odpowiedzialnego działania. Siłę czerpią z doświadczenia, iż człowiek nie jest samotny wobec zagadek istnienia, gdyż towarzyszy mu miłość Ojca, który tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (por. J 3,16). Z Nim, Odkupicielem człowieka, możemy pokonać lęk przed przyszłością. On jest światłem, które „w ciemnościach świeci i żadne ciemności nie potrafią go ogarnąć” (por. J 1,5).

Potęga Chrystusowej miłości jest większa od wszelkiego zła, którego człowiek może i powinien się lękać! Wobec Syna Bożego wypowiadamy pewność, że jest Ktoś, kto dzierży losy przemijającego świata; kto ma klucze śmierci i otchłani (por. Ap 1,18); kto jest Początkiem i Końcem dziejów człowieka (por. Ap 22,13). Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Książę Pokoju (por. Iz 9,5). Jest On Miłością uczłowieczoną, ukrzyżowaną i zmartwychwstałą; Miłością stale obecną wśród ludzi w darze Eucharystii. On jeden, Jezus Chrystus, Wcielony Syn Boży, ma pełne pokrycie dla słów: „Nie lękajcie się!”. Z Nim przekonamy się, że łzy poprzedniego stulecia przygotowały ziemię na nową wiosnę ludzkiego ducha.

Napełniona Chrystusem


ks. Wacław Depo

W postawie Maryi ukazana jest wielkość stworzenia, które współdziała z Bogiem, a odwraca się od postaw buntu i niezależności pierwszych ludzi wobec Stwórcy.

W liturgiczną uroczystość Zwiastowania Pańskiego w roku Jubileuszu Wcielenia Jan Paweł II, powracając do korzeni wiary i Kościoła, przyklęknął w Grocie Zwiastowania w Nazarecie, gdzie w łonie Maryi „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1,14). Wypowiedział wówczas bardzo znamienne słowa: „W modlitewnym milczeniu można tam usłyszeć »fiat« Maryi, które jest jakby echem Bożego »tak«, pełnego miłości do człowieka, oraz »amen« odwiecznego Syna, które otwiera każdemu człowiekowi drogę zbawienia. Właśnie tam, w tym wzajemnym dawaniu się Chrystusa i Maryi, osadzone są wszystkie »drzwi święte«. Tam, gdzie Bóg stał się człowiekiem, człowiek odnajduje swoją godność i swoje wzniosłe powołanie”.

Niezwykłość tego wydarzenia potwierdza pewien szczegół w kulcie wiary Kościoła. Otóż, dwa razy w roku - w uroczystość Zwiastowania i Bożego Narodzenia - podczas wypowiadania Credo, po słowach: „Za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”, przyklękamy, aby przez ten znak uwielbić Boga, który w darze Jednorodzonego Syna przekroczył granice ludzkiego pojmowania i dał dowód uprzedzającej, wprost „dotykalnej” miłości. Maryja „napełniona Chrystusem”

zwiastuje Boga

który jest „większy niż nasze, ludzkie serce” (1 J 3,20) i którego łaska większa jest niż nasza słabość, wyprzedza ją i przezwycięża.

Ewangeliczny przekaz św. Łukasza dowodzi prawdy, że ów ziemski początek Syna Bożego dokonał się nie z zamysłu czy pragnienia ludzkiego, lecz pełnej miłości inicjatywy Boga Stwórcy i Twórcy planu odkupienia ludzkości. Opis posłania anioła Gabriela do Nazaretu, do wybranej przez Boga Dziewicy Maryi, poślubionej mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida, nawiązuje do motywu proroka Izajasza (Iz 7,10n), gdzie ma miejsce tajemnicze zestawienie Dziewicy i Matki. Z kolei w Ewangelii św. Mateusza, w pozdrowieniu anielskim skierowanym do Józefa, powróci owa „ciemność wiary”, która każe „przyjąć Maryję do siebie”. Józef słyszy, że „z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy »Bóg z nami«” (1,20-23).

Jest tutaj wyraźne wskazanie, że o zaistnieniu Mesjasza - Emmanuela na ziemi nie mógł zadecydować człowiek, lecz sam Bóg. Dlatego Jego ziemska Matka,

Dziewica z woli Boga,

będzie wybranym i niepowtarzalnym Arcydziełem Stwórcy: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami” (Łk 1,28). Tytuł „napełniona łaską” trzeba przetłumaczyć jako „napełniona Chrystusem”. Tego dzieła miłości, „napełnienia łaską”, dokonał Duch Święty od Jej poczęcia. A to oznacza wolność Maryi od grzechu pierworodnego na mocy przyszłych zasług Jej Syna Odkupiciela, wolność od grzechów uczynkowych, osobistą świętość, a także wstawiennictwo łask dla innych. Maryja jako Dawczyni człowieczeństwa Synowi Bożemu jest

„pełna” wszelkiej łaski zbawczej.

Jest - jak pięknie zaznaczy Sobór Watykański II - „Matką w porządku łaski” (KK nr 61). Warto w tym miejscu odwołać się do wypowiedzi kard. J. Ratzingera: „Świadectwo o narodzeniu Syna Bożego z Maryi Dziewicy nie jest bowiem jakimś idyllicznym »ołtarzykiem« w strukturze naszej wiary opartej na Nowym Testamencie. Nie jest również rodzajem »prywatnych kapliczek« dwóch Ewangelistów: Mateusza i Łukasza. Prawda o tym, że Syn Boży »począł się za sprawą Ducha Świętego i narodził się z Maryi Dziewicy« jest w swej istocie Faktem zbawczym i ścisłą wypowiedzią wiary Kościoła. Prawda ta świadczy o Bogu, który nie wypuszcza stworzenia ze swoich rąk. I na tym właśnie opiera się nadzieja, wolność, pokój serca i odpowiedzialność chrześcijanina”.

Aby wniknąć w głębię tej tajemnicy, trzeba powracać do Nazaretu, „gdzie Maryja bardziej niż ktokolwiek inny może nas nauczyć, co to znaczy żyć wiarą, a jednocześnie - krocząc w »ciemnościach wiary« - ufać bezgranicznie Temu, który Ją wezwał i powołał...” (Jan Paweł II, 25 marca 2000 r.)
W postawie Maryi ukazana jest wielkość stworzenia, które współdziała z Bogiem, a odwraca się od postaw buntu i niezależności pierwszych ludzi wobec Stwórcy. Jeśli sam Bóg wybrał Maryję i przygotował Ją do roli Bogurodzicy - Theotokos - to tym bardziej wypada to czynić człowiekowi, każdemu i każdej z nas:

wybrać Maryję za Matkę

w drodze ku Bogu. I my zatem winniśmy Jej szacunek i miłość. Czcząc Maryję, jesteśmy również napełnieni Duchem Świętym, nie chcąc w niczym umniejszyć roli Jej Syna, Jedynego Odkupiciela człowieka. Maryjna wielkość i wybranie nie mają charakteru czysto indywidualnego. Maryja jest pierwszą Uczennicą Chrystusa dla innych, wybraną Cząstką Kościoła Chrystusowego, który posłany jest do wszystkich. Ona jest na wzór Syna Bożego wspólnym Dobrem wszystkich ludzi. Maryja nie jest dla siebie samej, ale dla Chrystusa Zbawiciela i dla nas wszystkich. Ona jest zwrócona całym swym życiem i całą swoją osobowością do Syna. Dlatego jest i będzie niedościgłym wzorem naszego zwracania się ku Chrystusowi, a przez Niego ku Ojcu i Duchowi Świętemu.

Trzeba zatem wsłuchiwać się w Jej słowa zawierzenia Bogu: „Niech mi się stanie według słowa i woli Twojej”, abyśmy to słowo Boże kontemplowali w swoim sercu, aby ono mogło przez nas działać!
Trzeba wpatrywać się w Jej oblicze „napełnione Chrystusem”, aby każdy z nas mógł otrzymać i pomnożyć „własny promień Jego łaski”!

Trzeba ukazywać Maryję jako Matkę Jezusa Chrystusa, Matkę Kościoła, naszą Matkę - Matkę lepszej nadziei i ewangelicznego przygotowania się na zjednoczenie z Bogiem w wieczności.