NMP z Lourdes. Uzdrowienie chorych

Wojciech Solosz

publikacja 08.12.2008 09:47

W połowie XIX wieku Lourdes było mało znaczącym miastem Francji, do którego nie dochodziła nawet kolej. Miasteczko liczyło cztery i pół tysiąca mieszkańców. Większość z nich zajmowała się wypasaniem owiec i krów, wielu też znajdowała zatrudnienie w pobliskich kamieniołomach.

NMP z Lourdes. Uzdrowienie chorych Henryk Przondziono /Foto Gość NMP z Lourdes

W rodzinie ubogiego młynarza 7 lutego 1844 roku urodziła się Bernadeta Soubirous. Była najstarsza z czwórki rodzeństwa. Miała wątłe zdrowie, astma powoli wyniszczała jej organizm. Nie umiała czytać ani pisać. Na co dzień posługiwała się gwarą. Mimo iż była żarliwą katoliczką, nie znała prawd wiary, gdyż miała poważne problemy z nauką katechizmu.

Niezwykłe spotkanie
Życie Bernadety całkowicie odmieniło się w czwartek 11 lutego 1858 roku. Tego dnia wczesnym popołudniem po raz pierwszy objawiła się jej Najświętsza Maryja Panna. Bernadeta miała wówczas 14 lat. Jak każdego dnia, razem z siostrą i przyjaciółką, zbierała chrust na opał. W okolicy groty Massabielle, której nazwę tłumaczy się jako „stara skała”, usłyszała dźwięk przypominający szum wiatru. Jednak żadne z drzew się nie poruszyło.

Bernadeta podniosła głowę i w zagłębieniu skalnym dostrzegła Białą Panią o niezwykłej urodzie i ciepłym uśmiechu, która była otoczona światłem. Strój, który miała na sobie Kobieta, był bardzo wymowny, jednak o jego symbolice dziewczyna nie mogła nic wiedzieć. Piękna Pani była ubrana w lśniące białe szaty wskazujące na Jej niepokalaną naturę.

Błękitny pas, którym była przepasana symbolizował dostojeństwo. Głowę okrywał sięgający do stóp welon. Złote róże na stopach oznaczały dziewictwo, wieczność i duchową radość, jakiej dostępują ci, którzy swoją nadzieję pokładają w Bogu. W rękach Dziewica trzymała różaniec, którego paciorki były śnieżnobiałe.

Czy zechcesz mi zrobić przyjemność...
W najbliższą niedzielę Bernadeta znów przyszła do groty Massabielle i znów ujrzała Piękną Panią. Kilka dni później, w czwartek 18 lutego, Dziewica po raz pierwszy przemówiła do niej w języku, którym Bernadeta posługiwała się od dzieciństwa i który doskonale rozumiała: „Czy zechcesz mi zrobić przyjemność i przychodzić tutaj przez piętnaście dni?”.

Dziewczyna była wstrząśnięta, gdyż po raz pierwszy ktoś zwrócił się do niej z tak wielką uprzejmością. Od tej chwili objawienia i przesłania zaczęły następować kolejno po sobie. W przeciwieństwie do późniejszych objawień w portugalskiej Fatimie, gdzie Maryja ukazywała się trojgu spokrewnionym ze sobą pastuszkom, w Lourdes nie wyznaczała daty ani godziny kolejnego spotkania.

W dniu, w którym miało się wydarzyć widzenie, Bernadeta szła do groty pchana jakby wewnętrznym głosem. Podczas osiemnastu spotkań Maryja przekazała jej orędzie, nawołujące do pojednania się z Bogiem, do czynienia pokuty, odmawiania modlitwy różańcowej i nieprzerwanej łączności z Kościołem, w którym prawdziwie obecny jest Zmartwychwstały Jezus składający ofiarę z siebie dla zbawienia każdego człowieka, podczas Eucharystii.

Sanktuarium w miejscu groty
Dziś Lourdes jest celem pielgrzymek z całego świata. Każdego roku sanktuarium odwiedza ponad pięć milionów osób. Maryję przedstawia figura wykonana z białego marmuru. Pielgrzymi przychodzą do groty, aby napić się wody ze źródła, które wytrysnęło podczas dziewiątego objawienia. Umieszczona nad nim w grocie statua przedstawia Najświętszą Maryję Pannę wyjawiającą Bernadecie swoje imię:

Ja jestem Niepokalane Poczęcie. Wydarzenie to miało miejsce podczas szesnastego objawienia, które nastąpiło 25 marca. Tego dnia Kościół wspomina w liturgii tajemnicę Zwiastowania. Dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny został ustanowiony zaledwie cztery lata wcześniej, w 1854 roku. Skromna, niewykształcona dziewczyna z małego miasteczka u stóp Pirenejów nie zrozumiała znaczenia imienia Maryi, dlatego też, idąc do proboszcza Peyramale, ciągle je powtarzała, by nie zapomnieć.

Dłoń w ogniu i opuchnięte kolano

Wielu ludzi odzyskało tu zdrowie. Aż 65 przypadków cudownych uzdrowień uznano za niewytłumaczalne, a później potwierdzono powagą Kościoła jako cuda.

Pierwszy z cudów, którego świadkami byli wszyscy obecni podczas siedemnastego objawienia, dotyczył Bernadety. Dziewczyna modliła się w uniesieniu, a palce jej prawej ręki wyciągniętej w kierunku Niepokalanej dotykały płomienia świecy przez prawie szesnaście minut. Zdarzenie obserwował miejscowy lekarz, doktor Pierre Dozous, który zaświadczył, że na dłoni Bernadety nie znalazł żadnych śladów poparzeń.

W marcu 1976 roku w małej wiosce we wschodniej Sycylii u podnóża Etny prawie dwunastoletnia Delizia Cirolli zaczęła skarżyć się na bóle prawego kolana, które ciągle puchło. Po wykonaniu zdjęć rentgenowskich i przeprowadzeniu biopsji zdiagnozowano złośliwy nowotwór. Mieszkańcy wioski zebrali pieniądze, by matka Delizii mogła ją zabrać do Lourdes. Tam dziewczynka regularnie chodziła do groty, korzystała z kąpieli, uczestniczyła w nabożeństwach, ale jej stan się nie poprawiał.

Po powrocie do domu ból kolana stał się tak silny, że Delizia nie mogła chodzić. Jej matka zaczęła już myśleć o najgorszym. Jednak pobożni mieszkańcy wioski nie przestawali modlić się o uzdrowienie dziewczyny. I oto krótko przed świętami Bożego Narodzenia, gdy wydawało się, że nadeszły ostatnie dni dla Delizii - zdarzył się cud. Pewnego ranka dziewczyna wstała z łóżka. Odtąd z dnia na dzień stan jej zdrowia się poprawiał. W lipcu 1977 roku powróciła z matką do Lourdes, by opowiedzieć o swoim przypadku lekarzom z Biura Medycznego, do którego zgłaszają się wszyscy uzdrowieni.

Ojciec święty Jan Paweł II przybył do Lourdes jako pielgrzym w sierpniu 1983 roku. Nazwał to miejsce niewymownym dowodem Bożej miłości. Rocznicę pierwszego objawienia w grocie lurdzkiej ustanowił Światowym Dniem Chorego, który obchodzony jest od 1993 roku.

Zacznijmy jej słuchać!

ks. Tomasz Jaklewicz

Bardzo Wam jestem bliski i solidarny z Wami – mówił do chorych chory Papież..

To była ostatnia zagraniczna podróż Jana Pawła II. W Lourdes był 14 i 15 sierpnia 2004 roku. Cierpienie znaczyło jego twarz, ciało, głos. „Klękając tutaj, przy grocie Massabielskiej, ze wzruszeniem odczuwam, że dotarłem do kresu mej pielgrzymki” – padły przejmujące słowa. Jak każdy pielgrzym Ojciec Święty zapalił świecę i napił się wody ze źródła. Słaby Papież skierował do chorych mocne słowa: „Jestem tutaj razem z Wami jako pielgrzym do Najświętszej Dziewicy. Czynię moimi wasze modlitwy i nadzieje, dzielę z Wami ten czas naznaczony fizycznym cierpieniem, ale niemniej płodny w cudownym zamyśle Boga. Chciałbym Was wszystkich objąć, jednego po drugim, w sposób serdeczny moimi ramionami i zapewnić Was, jak bardzo Wam jestem bliski i solidarny z Wami”.

Papież zamieszkał w zwykłym pokoju ośrodka, w którym zatrzymują się osoby najbardziej chore i niepełnosprawne. Podczas procesji różańcowej ze świecami, schorowany Jan Paweł II jechał w papamobile, za nim podążali chorzy i niepełnosprawni na wózkach lub specjalnych łóżkach pchanych przez wolontariuszy. „Dobra Matko, miej litość dla mnie; całkowicie oddaję się Tobie po to, abyś dała Mnie swojemu drogiemu Synowi, którego pragnę miłować całym sercem. Dobra Matko, obdarz mnie sercem rozpalonym dla Jezusa” – wypowiedział Papież drżącym głosem. Nazajutrz podczas Mszy św. mówił: „Z Groty Massabielskiej Panna Niepokalana mówi także do nas, chrześcijan trzeciego tysiąclecia. Zacznijmy Jej słuchać!”.

Maryja objawiała się w tym miejscu prostej dziewczynie Bernadetcie Soubirous w 1856 r. Ukazała się jako piękna, młoda pani w białej sukni przepasana niebieską wstążką z różańcem w ręce. „Jestem Niepokalane Poczęcie” – przedstawiła się. Wezwała do modlitwy, pokuty i nawrócenia grzeszników. Po uznaniu objawień przez Kościół Lourdes stało się sanktuarium. Odwiedza je rocznie 5 mln pielgrzymów. Jest miejscem modlitwy ludzi chorych, przybywających tam z nadzieją na uzdrowienie. To dlatego Jan Paweł II ustanowił święto Maryi z Lourdes Światowym Dniem Chorych. Pielgrzymując do Lourdes trzeba przebić się przez nieco odpustowy zgiełk. Komu się to udaje, dociera do sedna. Bezbronność, prostota, zaufanie – jednym słowem – dziecięctwo Boże. To źródło duchowego uzdrowienia w obliczu cierpienia.