Sanktuarium Nowych Męczenników w Rzymie Wyspa męczenników

ks. Andrzej Jerie

publikacja 11.07.2008 17:20

Kaplice wypełnione relikwiami świętych i pamiątkami po chrześcijanach różnych wyznań zamordowanych za wiarę. Bazylika na położonej w centrum Rzymu wyspie Tiberina to nietypowe sanktuarium.

W Sanktuarium Nowych Męczenników przechowywane są pamiątki po chrześcijanach, którzy oddali życie za wiarę w XX i XXI w.

Męczennicy niekanonizowani

W sześciu kaplicach bazyliki św. Bartłomieja zebrano przedmioty przypominające o falach prześladowań chrześcijan, które zamieniły ubiegłe stulecie w wiek męczenników. Kaplice męczenników z Afryki, Meksyku i Hiszpanii, Ameryki Południowej, Azji i Oceanii oraz poświęcone ofiarom nazizmu i komunizmu. W kaplicy męczenników komunizmu nie ma ani jednej pamiątki z Polski. Jak to możliwe?

– Chcielibyśmy mieć jakiś przedmiot, który przypominałby na przykład historię ks. Jerzego Popiełuszki – mówi kustosz sanktuarium, ks. Angelo Romano. – I nie muszą to być relikwie – dodaje. W sanktuarium gromadzi się pamiątki, które mają pomóc odwiedzającym zrozumieć tajemnicę chrześcijańskiego życia i śmierci za wiarę. Wielu wspominanych tu męczenników nie zostało wyniesionych na ołtarze. Jak pochodzący z Konga członek Wspólnoty św. Idziego, Floribert Bwana-Chui. – Biblia, która po nim została, jest mi szczególnie droga – mówi ks. A. Romano. – Ten młody człowiek pracował w urzędzie celnym w Goma – opowiada. – Pewnego dnia przyjechał transport zepsutego ryżu. Kilka ton niebezpiecznego dla ludności produktu. Floribert powiedział zdecydowanie: „Ten ryż nie może wjechać do Konga, bo jest zepsuty”. Proponowano mu pieniądze. Potem grożono. Grozili politycy, gubernator. Kiedy nie ulegał, został porwany. Po kilku dniach znaleziono go martwego ze śladami tortur.

Przykład tego młodego Afrykańczyka pokazuje jak różne oblicza ma współczesne męczeństwo. Obok męczenników zabitych za wiarę, są tacy, którzy zostali pozbawieni życia w imię nienawiści wobec świadectwa ich chrześcijańskiego życia. Zabici, bo nie dali się skorumpować i zrezygnowali z zysku, żeby uratować czyjeś życie.

Skąd w rzymskiej bazylice wzięły się pamiątki po męczennikach z całego świata? W 1993 r. bazylika św. Bartłomieja została oddana w opiekę Wspólnocie św. Idziego. Od 1999 r. pracowała tu, ustanowiona przez Jana Pawła II, Komisja ds. Nowych Męczenników. Przez rok zebrała ponad 13 tys. świadectw męczeństwa chrześcijan. Niektóre z nich zostały wykorzystane podczas ekumenicznej modlitwy, której 7 maja 2000 r. w Koloseum przewodniczył Jan Paweł II. „Jest ich bardzo wielu! – mówił o nowych męczennikach Papież. – Pamięć o nich nie może zaginąć, przeciwnie, należy ją odtworzyć na podstawie dokumentów. Nazwiska wielu z nich są nieznane; imiona niektórych zostały zszargane przez prześladowców, którzy próbowali do męczeństwa dodać niesławę; imiona innych jeszcze zostały wymazane przez zabójców. Chrześcijanie zachowują jednak pamięć o większości z nich”.

Męczennicy jednoczą chrześcijan

Apel Papieża został przyjęty i w 2002 r. bazylika św. Bartłomieja na Isola Tiberina stała się Sanktuarium Męczenników XX w. Miejsce jest szczególne z kilku względów. Kościół zbudowany jest na wyspie, która mostami łączy dzielnicę żydowską z Zatybrzem, uważanym za miejsce powstania pierwszej chrześcijańskiej gminy w Rzymie. Z czasami apostolskimi łączy także ciało św. Bartłomieja, pochowane w głównym ołtarzu. Jest to też bardzo ważne miejsce dla Polaków, gdyż przechowywane są tu relikwie św. Wojciecha, przywiezione do Rzymu przez Ottona III. Dlatego przez wieki polskie pielgrzymki przychodziły właśnie tu, do bazyliki św. Bartłomieja, i stąd dopiero maszerowały w stronę grobu św. Piotra. Dzisiaj na Isola Tiberina przychodzą nie tylko Polacy i nie tylko katolicy.

– Mamy tu paraman (rodzaj szkaplerza) rumuńskiego mnicha prawosławnego Sofiana Boghiu, zrobiony przez niego ręcznie w więzieniu, w którym spędził prawie 15 lat. Wielokrotnie widziałem prawosławnych Rumunów, którzy przychodzili zobaczyć tę pamiątkę – opowiada ks. A. Romano. – O. Boghiu to postać bardzo znana w Rumunii. Można powiedzieć święty… Tak samo ewangelicy. W kaplicy ofiar nazizmu mamy list pastora Paula Schneidera. Bardzo często zdarzają się grupy pielgrzymów, które przychodzą tu ze względu na niego. Przekazanie tego listu było też okazją dla Kościoła ewangelickiego, żeby odkryć na nowo tę postać. „W męczennikach już jesteśmy zjednoczeni” – mówił w 1994 r. Jan Paweł II. To widać w bazylice św. Bartłomieja. List pastora ewangelickiego Paula Schneidera z obozu w Buchenwaldzie leży na ołtarzu obok zdań skreślonych związanymi rękami w celi śmierci przez bł. Franza Jägerstättera kilka dni przed wykonaniem wyroku, w więzieniu w okolicach Berlina. Połączyła ich nie tylko śmierć z rąk tych samych hitlerowskich oprawców, ale ta sama nadzieja złożona w Chrystusie. „Tak mówi Pan: Ja jestem Zmartwychwstanie i życie” – krzyczał w bunkrze śmierci P. Schneider, dodając nadziei współwięźniom. „Ani więzienie, ani kajdany, ani nawet śmierć nie mogą oddzielić człowieka od Bożej miłości i odebrać mu wolnej woli” – pisał przed egzekucją Franz Jägerstätter.

Kościół to nie muzeum

Ta myśl Jana XXIII towarzyszyła twórcom Sanktuarium Nowych Męczenników. To miejsce ma być czymś więcej niż tylko zbiorem pamiątek. To dziedzictwo. Miejsce, w którym nowe pokolenia chrześcijan przejmują od tych, które odeszły, najważniejszą część ich przesłania. – Czy chcemy przyjąć dziedzictwo tych kobiet i mężczyzn, którzy zginęli, by nie wyrzec się wiary, miłości, ludzkiego życia opartego na Ewangelii? – pyta Andrea Riccardi, założyciel Wspólnoty św. Idziego w książce „Bóg się nie boi”. – Nie chodzi o spuściznę pamięci, która uzasadnia zemstę i legitymizuje niektóre działania i żądania. Chodzi o dziedzictwo, które jest dziedzictwem życia, i to życia wielu – wyjaśnia.

– Dla chrześcijan nigdy nie było złotego wieku – mówi kustosz sanktuarium. – Każda epoka miała swoje wyzwania, problemy, dramaty. Męczennicy są dla nas szczególnym świadectwem chrześcijaństwa w chwilach dramatycznych. To nam pomaga lepiej zrozumieć, co znaczy być chrześcijaninem dzisiaj. Tu staramy się, aby to świadectwo było zrozumiałe. Dlatego tak ważne jest pokazanie kontekstu, w którym żyli. Wykładam historię na Uniwersytecie „Urbaniana”. Moi studenci mają 20, 21 lat. Kiedy mówię im o Związku Radzieckim, o komunizmie, kręcą z niedowierzaniem głowami. Nie jest łatwo to wytłumaczyć. Tak samo jak nazizm. Jak im wytłumaczyć, że Niemcy stały się krajem rządzonym przez partię nazistowską. Im więcej się o tym mówi, tym to się wydaje bardziej nieprawdopodobne.

W głównym ołtarzu bazyliki na Isola Tiberina umieszczono ikonę Męczenników XX w. W centrum – katedra otoczona drutem kolczastym. Wokół niej plutony egzekucyjne, więzienia, tortury. A w górze tłum ubranych w białe szaty przy tronie Zbawiciela. Patrząc na tę ikonę, ks. Angelo mówi: Problemem świata, w którym my żyjemy, nie jest chyba doświadczanie przemocy, ale pełne obojętności „posłuchamy cię innym razem”.