Droga przez mękę

Marcin Jakimowicz

publikacja 22.03.2010 08:02

Dyrygentka podawała dźwięki poszczególnym głosom. Ciszę wielkopiątkowej celebracji przerwał jej śpiew: „Męka, męka, męka, męka”. Wierni ukryli twarze w dłoniach. Jak wyśpiewać Triduum, by ludzie nie siedzieli podczas liturgii jak na mękach?

Droga przez mękę Na warsztaty liturgiczne przyjeżdżają coraz większe tłumy fot. H. Przondziono

W ogrodzie był nowy grób. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu – usłyszymy w czasie Triduum. Jak przygotować się na dzień Przygotowania? Jak długo musi ćwiczyć schola, by wierni słysząc „Gorzkie Żale” czy pieśń o „słodkim drzewie i słodkich gwoździach”, nie mieli kwaśnych min?

To nie teatr!
Do „Gościa” dołączyliśmy płytę „Pieśń Baranka”. To wybór 13 hymnów, które od kilkunastu lat śpiewane są w czasie Triduum Paschalnego w krakowskiej bazylice Świętej Trójcy. To właśnie kościół dominikanów stał się papierkiem lakmusowym i punktem odniesienia tego, co dzieje się w liturgii nad Wisłą. Schola duszpasterstwa ćwiczy przez wiele tygodni, a młodzi doskonale wiedzą, że nie przygotowują występu czy spektaklu. Porywająca liturgia od lat przyciąga do klasztoru tłumy ludzi. Gdy znajomi wybrali się na nią przed dwoma laty, długo przed Mszą nie znaleźli miejsca w świątyni. Kościół pękał w szwach. – Rzeczywiście nie można wcisnąć szpilki. Ale nie boisz się przynajmniej, że jeśli zemdlejesz, to upadniesz – bo wylądujesz na plecach sąsiada – wybucha śmiechem Sławomir Witkowski.

Sam od lat jest odpowiedzialny za muzyczne przygotowanie liturgii w otoczonej szarymi familokami chorzowskiej parafii św. Jadwigi. – Jeśli schola nie śpiewa przez cały rok, to przygotowanie Triduum raczej się nie uda – opowiada kantor chorzowskiej parafii, który śpiewem liturgicznym zajmuje się od 18 lat. – Najlepiej jeśli Triduum przygotowuje zespół ludzi, którzy śpiewają przez okrągły rok. Nie wyobrażam sobie, by te pieśni mogła wykonać pospiesznie sklecona schola. Uwielbiam powtarzalność tych hymnów. Czekam na nie przez cały rok. Przez cały Wielki Post przygotowuję ludzi do tego, by włączyli się w śpiew.

Oswajamy się z tymi utworami, bo wierni nie mogą przyjść na Triduum jako widzowie, by podziwiać śpiew scholi. To nie teatr! Trzeba koniecznie włączyć w śpiew cały kościół. Ważny jest jednak sposób śpiewania. Akcja liturgiczna powinna stać na takim poziomie, by ludzie szli do kościoła na duchową ucztę, zamiast maszerować na przykład na festiwal Misteria Paschalia (kto w Polsce organizuje koncerty w wielkoczwartkowe i piątkowe wieczory?). Triduum nie jest koncertem. Do dziś pamiętam, jak prowadząca pewien parafialny chór dyrygentka podawała dźwięki poszczególnym głosom. Zdumieni wierni usłyszeli nagle: Męka, męka, męka, męka.

Do utraty tchu
– Bardzo podoba mi się wzmianka, że w dawnej Polsce, w czasie czuwań śpiewano kilka pobożnych pieśni – opowiada Witkowski, – Czyli co? Pół godzinki i do domu? Nie! Śpiewano wszystkie zwrotki! Kiedyś zaśpiewaliśmy podczas adoracji… 39 zwrotek pieśni „Ogrodzie oliwny”. Niesamowite wrażenie. To cała historia Męki Pańskiej ze szczegółami, których próżno szukać w Ewangeliach. Na pierwszej stronie śpiewnika było 10 zwrotek, ludzie dojechali do ostatniej, przewrócili kartkę i… zdębieli: czekało ich jeszcze 29 dodatkowych! To był moment kryzysowy tej liturgii. Po 20 zwrotce człowiek czuje ogromne zmęczenie.

I wtedy widać siłę wspólnoty. Tej pieśni nie da się zaśpiewać samemu. Niesie cię śpiew innych. Po 30 zwrotce nabierasz nowej energii. Stajesz się innym człowiekiem. Stadion chorzowskiego Ruchu. Na murawie zwaśniony tłum kibiców śląskich drużyn, zgromadzony na wspólnej Mszy tuż po śmierci Jana Pawła II. Gdy prowadzona przez Witkowskiego męska schola wyśpiewała potężnymi głosami na bizantyjską melodię psalm, na stadionie chorzowskiego Ruchu zapadła cisza jak makiem zasiał. Kibice stali porażeni pięknem liturgii.

Podobny efekt można było zaobserwować w szkołach, w których śpiewała chorzowska schola. Chorał w gimnazjum? Delikatna sytuacja, grożąca „śmiercią lub trwałym kalectwem”. Tymczasem gdy muzycy wyszli przed tłum uczniów spędzonych do auli ze wszystkich szkolnych klas i zaśpiewali hymn „Hagios o Theos” młodzi słuchali ich w całkowitym milczeniu. Bez cienia ironii czy chamskich docinek. Dostojewski miał rację. Piękno zbawi świat. – A piękno śpiewu połączone z pięknem Ducha Świętego to nieprawdopodobna mieszanka wybuchowa – uśmiecha się ceniony kompozytor muzyki liturgicznej Paweł Bębenek.

Wielki boom
Ogromnym wzięciem cieszą się od dwóch lat warsztaty liturgiczne. Na krakowskie spotkanie dotyczące przygotowania Triduum Paschalnego przyjechało do dominikanów 200 osób (większa liczba uczestników przerosłaby możliwości organizacyjnie braci kaznodziejów). Na warsztaty do Chorzowa zapisało się ponad 150 osób. A jeszcze kilka lat temu na podobne imprezy przyjeżdżała garstka zapaleńców. Na warsztaty ściąga też z roku na rok coraz więcej kleryków. Ludzie wracają z warsztatów do swych parafii zarażani bakcylem liturgicznego śpiewu. Co dalej? Czeka ich trudne zadanie. – Trzeba przekonać księży.

Przekona się księży, przekona się resztę – uśmiecha się dominikanin, liturgista, o. Tomasz Kwiecień. – Na warsztatach nie opowiadamy jedynie o samej muzyce. Nie da się jej oderwać od istoty Ewangelii, stanięcia na Golgocie pod krzyżem – opowiada Paweł Bębenek. – Wszyscy cytują św. Augustyna: „Kto śpiewa, ten dwa razy się modli”, ale niewielu wie, że powiedział on inną genialną rzecz: „Chcesz wyśpiewać chwałę Boga? Sam bądź tym, co chcesz wyśpiewać”. Znam mnóstwo świetnych, zawodowych muzyków. Są profesjonalistami. Ale jeśli nie staną w czasie śpiewania czy grania pod krzyżem, „rozminą się z tematem”.

Ich muzyka dotknie emocji, ale nie trafi do serca. Jestem pewien, że bez relacji z Jezusem nie można wyśpiewać Triduum. Muzyczne przygotowanie Triduum to wysiłek kilku miesięcy ciężkiej pracy. Jeśli ktoś bierze się za przygotowanie śpiewów na trzy tygodnie przed świętami, to jest to bardzo nieodpowiedzialne – uważa Bębenek. – Krakowscy dominikanie zaczynają ostro ćwiczyć tuż po Środzie Popielcowej. W Popielec celebrans zaprasza wszystkich wiernych, którzy chcą włączyć się w pracę scholi na cotygodniowe spotkania. O dziwo, chętnych nigdy nie brakuje. W scholi studenckiej przy dominikańskiej „Beczce” śpiewa prawie 60 osób. Pamiętam do dziś wielkopiątkową „Pasję” u dominikanów, gdy chór niesamowicie emocjonalnie krzyczał: „Ukrzyżuj Go!”. Po plecach chodziły ciarki…

Proboszczowie nad Wisłą od lat obserwują dziwne zjawisko: im liturgia Triduum jest dłuższa… tym więcej ludzi przychodzi do kościoła. – Nasz proboszcz co roku dokupuje 200 dodatkowych krzeseł – śmieje się Sławek Witkowski.

Ludzie nie przychodzą na spektakl. Przychodzą wyśpiewać pieśni „na śmierć i życie”, uczestniczyć w wydarzeniach, które cudem ocalały w komercyjnym szaleństwie. Boże Narodzenie w supermarketach zaczyna się już po 1 listopada. Nie udało się na szczęście „sprzedać” Wielkiego Czwartku czy Piątku. Tłum przychodzący na celebracje Trzech Dni nie czeka na nowe wyzwania. Z tęsknotą wraca do starych, odkurzonych pieśni. Jak to mawiał Tewje Mleczarz ze „Skrzypka na dachu”? Tradition! Tradition!