publikacja 30.10.2009 10:21
Rwandyjskie przysłowie mówi: „tam, gdzie biją się słonie, cierpi trawa”. Synod Biskupów dla Afryki pokazał, że w wyniku działań przekupnych afrykańskich rządów czy zachłannych na zysk światowych koncernów umiera coraz więcej Afrykanów. Stąd wołanie o postawienie w centrum Czarnego Lądu Chrystusa, który jest pojednaniem, sprawiedliwością i pokojem.
fot. AGENCJA GAZETA/AP PHOTO/GREGORIO BORGIA
Taka chrystocentryczna diagnoza dokonana przez ojców synodalnych może wydawać się mało praktyczną odpowiedzią na bolączki tego schorowanego kontynentu. Kiedy jednak uczestnicy synodu dokonywali dogłębnej analizy problemów Afryki, padały nie słodkie słowa, zawoalowane w kościelną nowomowę, ale konkrety przekładające się na wciąż nowe wojny, pandemie, głód, nędzę i cierpienie milionów Afrykanów. Jak trudna sytuacja panuje na Czarnym Lądzie, dowodzi chociażby to, że w wyniku eskalacji konfliktu w Demokratycznej Republice Konga obrady synodalne musiał opuścić abp François Xavier Maroya Rusengo z Bukavu.
Przed wyjazdem dał on dramatyczne świadectwo o napadach na parafie i porwaniach osób duchownych, do jakich dochodzi w Południowym Kiwu. Jego zdaniem, „Kościół jest tam poddawany presji, by umilkł wobec dokonujących się tam niesprawiedliwości”. Właśnie słowa „niesprawiedliwość”, „rabunek” i „nowa kolonizacja” padały najczęściej, gdy mówiono o cieniach Afryki. A mówiono wiele. W pierwszej części II Synodu Specjalnego dla Afryki przedstawiono realia kontynentu. Obradom codziennie przysłuchiwał się Benedykt XVI. Papież robił notatki i rozmawiał z poszczególnymi grupami roboczymi. Po zakończeniu synodu to właśnie on przygotuje posynodalną adhortację duszpasterską, czyli dokument wyznaczający kierunek pracy Kościoła w Afryce na następne lata.
Biskupi wołają o synod
Pierwsze zgromadzenie synodalne dla Afryki odbyło się w 1994 r. i zostało nazwane „Synodem zmartwychwstania i nadziei”. Afryka przeżywała wtedy trudny czas. Po odzyskaniu niepodległości przez kraje afrykańskie w latach 60. nastąpił zachwyt wolnością i demokracją. Okazała się ona złudna. – Praktycznie wszędzie istniały dyktatury, które nie pozwalały na normalny rozwój tych krajów. Pojawił się też problem korupcji i braku sprawiedliwości. Nastąpił więc moment pewnego rozczarowania, wręcz wydawało się, że pragnienie zbudowania nowego porządku społecznego spełzło w Afryce na niczym – zauważa ks. Tadeusz Wojda SAC z Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Synod ukazał, że Afryka może podjąć analizę swojej sytuacji społecznej i religijnej. Kościół starał się w tym pomóc. Synod ukazał Afrykę jako kontynent, który ma prawo do swojej historii, do rozwoju, a przede wszystkim do stanowienia o swojej przyszłości.
O zwołanie kolejnego synodu biskupi Afryki prosili jeszcze Jana Pawła II. Chodziło im o dostrzeżenie dotychczasowych owoców i zastanowienie się, w którą stronę ma iść Kościół obecnie. Kierunek wyznaczają trzy słowa: pojednanie, sprawiedliwość i pokój. Warto zauważyć, że nie jest to synod afrykański, ale że to Kościół powszechny zgromadził się na synodzie poświęconym swojej obecności w Afryce. Na 244 ojców synodalnych 197 pochodzi z Afryki, a pozostali z Europy, Ameryki, Azji i Oceanii. Wśród uczestników było pięciu Polaków. Trzej z nich kierują watykańskimi dykasteriami, a dwaj przez posługę misyjną związani są z Afryką. Obrady otworzyła uroczysta Eucharystia w Bazylice św. Piotra. Jej afrykańska oprawa była dużo skromniejsza niż za Jana Pawła II. W homilii Benedykt XVI od razu przeszedł do sedna. Wskazał, że Afryka stanowi ogromne duchowe płuco dla ludzkości cierpiącej na kryzys wiary i nadziei. Jednak i to płuco może zachorować. Obecnie atakują je przynajmniej dwa groźne wirusy: materializm praktyczny, połączony z relatywizmem i nihilizmem, oraz fundamentalizm religijny, zmieszany z interesami politycznymi i gospodarczymi. Kolonializm w Afryce jeszcze się nie skończył – stwierdził papież.
Trzeba się bronić przed Europą
Nowy kolonializm Czarnego Lądu ma oblicze zarówno materialne, jak i duchowe. Bogactwa Afryki są rozdrapywane przez światowe koncerny w sposób nie mający precedensu w historii kontynentu. Bp Lucius Iwejuru Ugorki z Nigerii ujawnił, że koncerny wykorzystują zasoby, nie dbając o to, czy następne pokolenia będą miały środki do życia. Istnieją już całe regiony Afryki, których zasoby naturalne zostały zniszczone wskutek wyeksploatowania źródeł ropy naftowej oraz z powodu składowania tam toksycznych odpadów. Rabunkowa gospodarka to też główna przyczyna wielu wojen, m.in. trwającego od lat konfliktu w Kongu.
Afryce zagraża jednak także o wiele groźniejsza kolonizacja ducha i wartości. Wielokrotnie zwracano uwagę na to, że – jak mówił papież – „pierwszy” świat nieraz eksportował tu trujące odpadki duchowe. Wiele organizacji humanitarnych wraz z pomocą promuje neopogańską etykę, żądając m.in. wprowadzania aborcji, sterylizacji kobiet, rozdawania prezerwatyw czy przechodzenia do sekt. Biskupi wielokrotnie podkreślali, że Europa musi zrozumieć, że Afryka nie przyjmie wszystkiego, co jej się wciska. – Afryka ocenia naszą cywilizację europejską jako cywilizację, która ulega dekadencji i przed którą trzeba się już bronić – zauważa uczestniczący w synodzie abp Henryk Hoser. Afryka to jednak przede wszystkim kontynent szans. Sekretarz generalny synodu zwraca uwagę na ogromny dynamizm ewangelizacji Afryki. W ciągu ostatnich 30 lat nastąpił trzykrotny wzrost liczby katolików na tym kontynencie, od ok. 55 mln w 1978 r., na początku pontyfikatu Jana Pawła II, do prawie 165 mln w roku 2009. Obecnie stanowią oni 17,5 proc. mieszkańców Czarnego Lądu. Prawie dwukrotnie wzrosła liczba rodzimych księży (ok. 35 tys.). Jest ok. 200 wyższych seminariów duchownych, w których kształci się ok. 20 tys. kleryków. Jednocześnie w ciągu ostatnich 15 lat w Afryce zginęło 521 zaangażowanych w duszpasterstwo księży, osób zakonnych i świeckich.
Prześladowania umacniają naszych chrześcijan. Ludzie mimo strachu wciąż przychodzą do kościoła. Mówimy głośno, że chcemy żyć w pojednaniu i pokoju. Na północy Sudanu w ciągu ośmiu ostatnich stuleci chrześcijaństwo praktycznie zostało wyniszczone, na południu wciąż cierpimy w imię Jezusa. Sudan jest największym krajem Czarnego Lądu, leżącym na styku dwóch światów: afrykańskiego i arabskiego, graniczy z 9 państwami, co nie poprawia sytuacji w kraju. Potrzebujemy wsparcia wspólnoty międzynarodowej.
Przyszłość Afryki zależy od jej mieszkańców
Abp John Olorunfemi Onaiyekan przewodniczący Konferencji Episkopatu Nigerii
– Mam nadzieję, że dokument końcowy obecnego synodu z uwagą przeczytają nie tylko ludzie Kościoła w Afryce, ale także odpowiedzialni za życie publiczne, ponieważ to na nich ciąży odpowiedzialność za przyszłość Czarnego Lądu. Synod chce im powiedzieć: „Popatrzcie, jak dziś wygląda Afryka. Tak dalej być nie może. Z obecnego stanu rzeczy nie możemy być dumni i nie możemy już dłużej za taki stan obwiniać tylko innych”.
Oczywiście w Afryce widoczna jest ingerencja zagranicznych potęg, nie może to być dla nas jednak wymówką, żeby dalej siedzieć z założonymi rękami. Styl pełnienia władzy obecny w Afryce musi ulec zmianie, ponieważ jest to demokracja postawiona na głowie. Wciąż wielu dyktatorów organizuje nibydemokratyczne wybory co cztery lata, a wspólnota międzynarodowa udaje, że nic złego się nie dzieje. Tymi, którzy cierpią najbardziej, są najbiedniejsi. W tych krajach Afryki, gdzie zapanowała prawdziwa demokracja, widać pierwsze oznaki lepszego życia, pokoju i przebudzenia gospodarczego. To jest wyzwanie dla całego kontynentu.
Rwanda: misja pojednanie
S. Geneviève Uwamariya
Ocalała z ludobójstwa w Rwandzie. Od 12 lat działa na rzecz pojednania zbrodniarzy z rodzinami ofiar. Przekazała im ponad 500 listów od oprawców, którzy proszą w nich o przebaczenie. Przyczyniła się do wybudowania przez więźniów osiedla dla wdów i sierot, które z ich winy straciły najbliższych
– Przeżyłam masakrę Tutsich, która w 1994 r. miała miejsce w Rwandzie.
Większość mojej rodziny wymordowano w parafialnym kościele. Już sam widok tego budynku napawał mnie przerażeniem. Widok więźniów skazanych za udział w ludobójstwie napełniał mnie nienawiścią. Mimo tego nastawienia, w 1997 r., wraz z grupą ze Stowarzyszenia Dam Bożego Miłosierdzia dotarłam do mej rodzinnej miejscowości, Kibuye. Przybyliśmy przygotować więźniów na obchody Wielkiego Jubileuszu Odkupienia. W czasie spotkania mówiliśmy: „Jeśli jesteś ofiarą – przebacz, jeśli dokonałeś zbrodni – proś o przebaczenie”.
Nagle poderwał się jeden z więźniów, płacząc, padł na kolana i głośno błagał o miłosierdzie. Skamieniałam, gdy rozpoznałam w nim przyjaciela mojej rodziny, z którym dorastałam. Wyznał, że to on zamordował mego ojca. Ze szczegółami opisał, jak zginęli moi najbliżsi. Podeszłam do niego, pomogłam mu wstać i obejmując z płaczem, powiedziałam: „Byłeś i na zawsze pozostaniesz moim bratem”. Poczułam, jakby ogromny ciężar spadł mi z ramion. Odnalazłam wewnętrzny pokój. Więzień zawołał: „Teraz może dokonać się sprawiedliwość, ja czuję się wolny”. Od tamtej pory zaczęłam pracować na rzecz pojednania. To jest misja Kościoła w moim kraju: głosić Słowo, które leczy, uwalnia i jedna.
Długi duszą Afrykę
kard. Bernard Agré z Wybrzeża Kości Słoniowej
– Wiele krajów afrykańskich ma tak wielkie długi, że nigdy nie będzie w stanie ich spłacić. Często nasi dłużnicy mówią: „Nie macie pieniędzy? Nie ma problemu. Dajcie nam w zamian ropę, złoto, bogactwa naturalne…”. To nie jest sprawiedliwy kontrakt. To forma współczesnego niewolnictwa. Według ekonomistów za każdego pożyczonego dolara musimy oddać osiem! W moim kraju długi pochłaniają prawie połowę budżetu państwa. Nie ma więc pieniędzy na edukację, służbę zdrowia czy rozwój rolnictwa. Bez darowania zadłużenia trudno będzie mówić o przyszłości Afryki.