publikacja 11.08.2009 11:50
- Najlepszym logo obozu Fundacji "Dzieło Nowego Tysiąclecia" byłoby zdjęcie dwójki uczestników na tle żagli - uważa Krysia Jędrysiak. - To spotkanie dodaje nam wiatru w żagle.
Damian Jeżewski przyzwyczaił się do firmowej koszulki stypendystów fot. Krzysztof Kusz
Na ten pomysł wpadła na zajęciach kółka fotograficznego. Jednego z wielu, w którego zajęciach mogli brać udział chętni spośród 1400 uczestników obozu. Krysia przyjechała do Łodzi z liczącej 15 domów wioski Okrzeszyce pod Wrocławiem. Chodzi do liceum o profilu ekonomiczno-administracyjnym i od trzech lat jest stypendystką Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. – Poznałam tu sporo osób – mówi. – Czuję, że nie jestem sama, w naszej wspólnocie jest siła. Uczestniczący w obozie nie mają kompleksów, że pochodzą z małych wiosek. Nawet dla żartów licytują się, w której jest mniej domów.
Bo nie jest ważne, skąd pochodzą, ale jacy są. Mają pasje, bardzo dobrze się uczą i emanują pozytywną energią. – Ta młodzież się wyróżnia nie tylko przez swoje żółte koszulki – mówi ks. Grzegorz Kozioł z diecezji tarnowskiej, po raz pierwszy na obozie, opiekun jednej z grup. – W tramwaju ustępują innym miejsca, troszczą się o siebie, pozdrawiają się, potrafią dojrzale rozmawiać i słuchać innych. A na regenerację wystarczy im pięć minut – śmieje się. – Tutaj spotkałam dużo pięknych ludzi – chwali się Anastazja Bajanowa – Polka mieszkająca na Białorusi, przyszłoroczna maturzystka. Dzięki wsparciu Senatu RP i „Wspólnoty Polskiej” razem z grupą 20 kolegów z Grodna i Mińska przyjechała na papieski obóz.
5-tysięczna elita
Kiedy ks. Jan Drob, przewodniczący zarządu fundacji, zaczął zajmować się uzdolnioną, ale ubogą młodzieżą z małych miast i wsi, niektórzy się krzywili: – Tak się angażujesz, a co z nich wyrośnie? – A co wyrośnie z dzieci rodzonych? Kochający rodzice zawsze na nie stawiają – myślał. I to jego zaufanie dało efekty. Dziś młodych, którzy przeszli przez „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, jest prawie 5 tysięcy. – To żywy pomnik Jana Pawła II, realizacja jego przesłania – mówi ks. Drob. – Stypendia to tylko 50 proc. tego, co dajemy, reszta to sprawy niematerialne. Większość zaczyna otrzymywać wsparcie w gimnazjum. Potem są wspierani w szkole średniej i na studiach. Od nowego roku szkolnego dostaną 370 zł miesięcznie i dwa razy do roku kwotę przeznaczoną na ubrania. – Dziękujemy wszystkim, którzy wrzucają kilka złotych do puszek w Dniu Papieskim – ks. Drob prosi, żeby to koniecznie napisać. Oprócz tego kilka tysięcy darczyńców przez cały rok regularnie wpłaca kilkadziesiąt złotych, finansując stypendia. Kiedy Ola Pyrz z Siewierza, redaktorka obozowej gazetki, wychodziła z miasteczka akademickiego zwanego „Lumumbowem”, żeby przeprowadzić ankietę na temat „Co łodzianie sądzą o obozowiczach?”, jakaś 60-letnia pani sama ją zatrzymała: – Jestem z was dumna – powiedziała.
28 autokarów pojechało w teren na 15 wycieczek. A pieszo młodzi wybrali się śladami świętych związanych z miastem – s. Faustyny Kowalskiej, s. Urszuli Ledóchowskiej i o. Maksymiliana Kolbego. Metropolita łódzki abp Władysław Ziółek podczas spotkań z młodymi powtarzał, że zaprosił ich na połów wiary. Bo podczas każdego obozu bardzo ważne są sprawy duchowe. – Kiedy mówiłem na kazaniu o tym, że kłamiemy ze strachu i tylko człowiek wolny nie musi tego robić, po Mszy przyszedł do mnie chłopak z prośbą o spowiedź – opowiada ks. Grzegorz Kozioł.
Deszcz przez siedem minut
Kiedy Marta Winiarczyk z Brzeźnicy, wioski niedaleko Zielonej Góry, liczącej 500 mieszkańców, po raz pierwszy zaśpiewała w scholi na Mszy inauguracyjnej w katedrze, poczuła, że zapiera jej dech. – Przede mną rozciągało się morze ludzi w żółtych koszulkach – opowiada. Bo wszystko odbywało się tu na wielką skalę. Tylko deszcz padał krótko – siedem minut podczas nabożeństwa ekumenicznego na łódzkim rynku. Sprawowano je w intencji wszystkich, którzy budowali miasto Łódź, i z prośbami o pokój. W tym wielokulturowym mieście wzięli w nim udział reprezentanci różnych wyznań. – Ekumenizm to nasza przyszłość, dopiero tu zdałem sobie z tego sprawę – opowiada Damian Jeżewski ze wsi Lipa pod Bydgoszczą, liczącej 200 mieszkańców.