Rycerze Kolumba

Tomasz Gołąb

publikacja 12.03.2009 12:34

Nie noszą zbroi, nie dźwigają tarcz. Nie toczą pojedynków i nie trawią czasu na ostrzeniu mieczy. Jedyne co łączy ich ze średniowiecznym rycerstwem, to ideały: jedność, braterstwo oraz patriotyzm. I najważniejsze: miłosierdzie.

Rycerze Kolumba Foto: Tomasz Gołąb

Podziemie kościoła św. Augustyna na Nowolipkach. Ceglane łukowe sklepienie z łatwością odbija głos żwawej dyskusji kilkunastu mężczyzn w garniturach. Jest poseł, prokurator, kilku prawników, informatyk, kleryk, kilku kapłanów i studentów.

68 milionów godzin
Minęło dwa lata od chwili, gdy na Nowolipkach odbyła się jedna z pierwszych warszawskich ceremonii inicjacyjnych. Do grona Rycerzy Kolumba przyjętych zostało kilku nowych „zacnych braci”. Wśród nich – abp Kazimierz Nycz, który właśnie otrzymał dożywotnią legitymację honorowego członka Zakonu – numer 4210720.

Do Warszawy zaprosił ich kard. Józef Glemp. Polska była zresztą pierwszym krajem w Europie, do którego Rycerze Kolumba przeszczepili liczący na całym świecie ponad dwa miliony członków Zakon. I jednocześnie największą na świecie organizację katolików. Wystarczająco dużą, by Jan Paweł II uważał jej założyciela, ks. Michaela J. McGivneya za osobę świętą, mimo braku cudu, potrzebnego do zakończenia jego procesu beatyfikacyjnego.

Bo czy nie jest niezwykłe, że w zagonionym świecie prawie dwa miliony mężczyzn codziennie spędza tysiące godzin na pomocy w szpitalach, renowacji kościołów i budowie katolickich szkół? Najwyższy Rycerz, Carl Anderson właśnie ogłosił, że w 2007 r. Zakon pobił kolejny rekord działalności. Liczba przepracowanych w formie wolontariatu godzin w skali świata przekroczyła 68,5 mln godzin! Rycerze 5,5 miliona razy odwiedzali chorych i osoby pogrążone w żałobie, a prawie 400 tysięcy z nich oddało krew.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat ci sami Rycerze zebrali na cele charytatywne blisko 1,3 mld dolarów. Ich darowizny wsparły m.in. remont frontonu Bazyliki św. Piotra, Kaplicy Sykstyńskiej, działalność Radia Watykańskiego. Ale przede wszystkim setki tysięcy lokalnych inicjatyw przyparafialnych.

Średniowiecze jest trendy
Wszystko zaczęło się wczesną wiosną 1882 r. Wówczas wikary niewielkiego kościoła Najświętszej Maryi Panny w New Haven, niedaleko Nowego Jorku, zebrał w podziemiach świątyni 30 mężczyzn, którzy utworzyli pierwszą radę Zakonu (dziś jest ponad 14 tysięcy rad w kilkunastu krajach). Chodziło mu o to, by katolicy, głównie imigranci z Irlandii, świadczyli sobie wzajemnie pomoc i zacieśniali więzi rodzinne w uprzedzonym rasowo i wyznaniowo ówczesnym społeczeństwie amerykańskim.

Odwołanie do Krzysztofa Kolumba miało przypominać, że katolicy byli podstawą rozkwitu Ameryki, zaś nawiązanie do ideałów rycerskich – zachęcać do ofiarności i służby. Utworzone wraz z zakonem towarzystwo ubezpieczeniowe, które miało wspierać członków rodzin zmarłych rycerzy lub tych, którzy utracili pracę, szybko stało się jednym z największych na świecie. Dziś jego aktywne polisy ubezpieczeniowe grubo przekraczają 70 mld dolarów.

W Polsce Rycerze nie prowadzą działalności ubezpieczeniowej. Na razie nie pozwala im na to prawo. Czym się zatem zajmują?

Bo potrzebowali wózków
7 marca w kościele św. Augustyna na Nowolipkach Rycerze Kolumba po raz kolejny przekazali wózki inwalidzkie osobom potrzebującym. Wśród obdarowanych była m.in. Maria Stypułkowska-Chojecka „Kama” – legendarna łączniczka batalionu „Parasol” Armii Krajowej i ks. infułat Edward Majcher, jeden z organizatorów pierwszej pielgrzymki papieża do Polski i spotkania z młodzieżą przy kościele św. Anny.

Do tej pory w Warszawie przekazano około stu wózków inwalidzkich. Każdy wart kilka tysięcy złotych. Wózkiem z logo Rycerzy Kolumba z Nowolipek odjechał także cierpiący z powodu rozszczepu kręgosłupa 14-letni Igor Buczkowski z parafii Zesłania Ducha Świętego i Renata Królak-Gumowska z Sulejówka, która cztery lata temu przeszła niełatwą operację tętniaka głowy.

– Nowy wózek dla Igora to wydatek kilku tysięcy złotych. Jak mielibyśmy mu go zapewnić, skoro oboje nie mamy pracy? – pyta mama, Irena Buczkowska. – Jesteśmy bardzo wdzięczni Rycerzom, choć tak naprawdę bardzo mało o nich wiemy…
Podobna uroczystość odbyła się 15 lutego w katedrze praskiej. Tutejsza rada, której członkiem jest m.in. inny poseł Jan Dziedziczak, były rzecznik premiera Kaczyńskiego wyrosła z rady św. Wojciecha z Nowolipek.

Trzecia warszawska rada, choć pierwsza w kolejności powstania, działa w Łomiankach, przy Instytucie Studiów nad Rodziną. Łącznie wszystkie warszawskie rady liczą około 150 rycerzy. Wśród nich jest już kilkunastu członków trzeciego, przedostatniego stopnia.

Tajemnicze obrzędy
Każdy z czterech stopni rycerskich ma swoje, chronione pod sankcją poważnych kar, tajemne obrzędy inicjacyjne. Każdy ze stopni stawia też nacisk na kolejną zakonną doktrynę: miłosierdzie, jedność, braterstwo i patriotyzm. Właśnie rycerze czwartego stopnia, ubrani w charakterystyczne stroje z pióropuszami, stanowią rozpoznawalną reprezentację zakonu. Mają w szczególny sposób być świadkami oddania Bogu i opoką umiłowania ojczyzny.

Michał Czaykowski, zastępca Wielkiego Rycerza Rady św. Wojciecha przeszedł inicjację dwa lata temu. Nienagannie ubranego trzydziestolatka z wykształceniem prawniczym i poważnym stanowiskiem trudno sobie wyobrazić realizującego pierwszą doktrynę zakonu, na przykład przy malowaniu płotu staruszki-sąsiadki. Ale on sam nie ma z tym problemu.

– Nie chodzi o hańbienie pracą, ale konkretną pomoc bliźnim – przekonuje.
Śmieje się, że wśród Rycerzy przy kościele św. Augustyna jest chyba seniorem. To bliskie prawdy: bo najstarszy członek ledwie przekroczył czterdziestkę, a większość braci nie przekroczyła jeszcze trzeciej dziesiątki. Dzięki temu Rada numer 14271 jest w tej chwili najmłodszą spośród wszystkich na świecie.

Być może wkrótce powstaną nowe rady Rycerzy Kolumba: w parafii Stanisława BM na Woli oraz przy parafii św. Barbary, której proboszcz, ks. Maciej Szymański jest już Rycerzem przy radzie praskiej.

***

Warszawscy Rycerze Kolumba

Michał Czaykowski, prawnik
Zawsze, jeśli mogę tak powiedzieć, byłem blisko Kościoła. Miałem szczęście religijnie dorastać pod okiem ks. Leona Kantorskiego w Podkowie Leśnej – zresztą ta przyjaźń trwa do dziś. Ale szukałem także jakiejś drogi formacji i w dorosłym życiu. Znalazłem ją u Rycerzy Kolumba. Urzekła mnie bowiem idea budowania w Kościele świeckich struktur ludzi zaangażowanych w bezinteresowną pomoc innym. Zwłaszcza w tak zatomizowanym społeczeństwie.

Jakub Kubica, dziennikarz
Prowadziłem kilka lat temu w dominikańskiej „Beczce” w Krakowie cykl otwartych spotkań, tzw. Wieczory Open. Zapraszaliśmy różnych gości: aktorów, polityków, celebrytów. Kiedy zrobiliśmy wieczór z Rycerzami Kolumba, rozmawialiśmy z pracownikiem amerykańskiej ambasady. Muszę przyznać, że początkowo informacje o tak uroczo nazywającej się grupie mężczyzn wzbudzała mój uśmiech. Ale kiedy w listopadzie 2005 r. zaproponowano mi wstąpienie do Zakonu, wiedziałem już wystarczająco wiele, by się przestać śmiać. Początkowo należałem do Rady w Łagiewnikach, pierwszej w Polsce. Teraz przeniosłem się do Warszawy i należę do Rady św. Wojciecha.

Radzym Wójcik, student prawa UW
Miałem radość przechodzić rytuał inicjacyjny razem z abp. Kazimierzem Nyczem. Pochodzę z Bydgoszczy. Tam kończyłem Liceum Katolickie im. Jana III Sobieskiego, więc może do Rycerzy nie było mi daleko (śmiech)? W każdym razie nie były mi obce rozmowy o wartościach, o walce z samym sobą, o kształceniu charakteru. I wiedziałem, że rycerstwo dzisiaj nie musi kojarzyć się wyłącznie z odtwarzaniem scen z bitwy pod Grunwaldem. Dla mnie przede wszystkim jest oparciem. To ważne, że można być kiedyś dobrym prawnikiem, czy funkcjonować w biznesie nie musząc zrywać z dekalogiem. Bo masz wokół siebie ludzi, którzy wierzą w to co ty. I podobnie postępują.

Michał Szczerba, poseł
Byłem jednym z założycieli rady św. Wojciecha i z wyboru jej braci pełnię funkcję Wielkiego Rycerza. Wcześniej przez siedem lat byłem radnym na Woli, a przez rok – przewodniczącym Rady Dzielnicy. Na miejsce naszych spotkań wybraliśmy kościół św. Augustyna. Nie tylko dlatego, że jego podziemia przypominają nieco atmosferę pierwszej siedziby Rycerzy Kolumba sprzed 125 lat. Wcześniej pomagaliśmy przy iluminacji tego kościoła. Pomaganie proboszczom w zdobywaniu środków na konserwację świątyń stało się jednym z głównych zadań tutejszych Rycerzy.