Człowiek według Pawła

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 06.11.2008 17:38

Szukamy wciąż klucza do zrozumienia Listów św. Pawła. Dzisiejszy odcinek poświęcony jest antropologii, czyli nauce o człowieku. Wiele zależy od odpowiedzi na pytanie, kim jest człowiek.

Człowiek według Pawła

Wydaje się, że ludzie nieraz uciekają od tego pytania. Może boją się konsekwencji. Paweł jest cały czas wpatrzony w Chrystusa. Dzięki Niemu rozumie lepiej nie tylko, czym jest łaska bycia człowiekiem, ale też dostrzega wyraźniej, czym jest mrok, w którym pogrążony bywa ludzki świat. Dziś pierwsza część katechezy poświęconej człowiekowi, za tydzień dokończenie.

Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. To słynne zdanie można uznać za sedno Pawłowej nauki o człowieku, czyli jego antropologii. Dla Apostoła najważniejszym wydarzeniem historii jest Chrystus zabity i zmartwychwstały. Paweł z tej perspektywy patrzy na człowieka, a więc także na całą wiedzę o człowieku, którą przyniósł Stary Testament. To prawda o zbawieniu rozjaśnia mroczną kwestię grzechu. Adam i Chrystus – to ulubione zestawienie, którym posługuje się Apostoł. Pierwszy przypomina prawdę o tym, że człowiek od samego początku zbuntował się przeciw Stwórcy i zamieszkał z własnej woli w krainie grzechu. Drogę wyjścia z tej krainy wskazywały przykazania (Prawo), ale człowiek nie miał mocy, by nią pójść. Wyzwolił nas Chrystus – Nowy Adam. On pokazał drogę do odnowionego, wolnego, pełnego człowieka i zarazem dał moc, by tą drogą iść.

Potomkowie Adama

Dla Pawła człowiek jest potomkiem Adama. Oznacza to, że każdy człowiek – tak jak ów pierwszy – jest stworzeniem Boga. Zarazem jednak jako potomkowie Adama, utworzonego z prochu ziemi, jesteśmy słabi, przemijający, grzeszni, śmiertelni. Adam jako wolna osoba pierwszy „wpuścił” na świat grzech i śmierć. Konsekwencje tego wyboru dosięgają każdego z nas. Jedno z najważniejszych zdań antropologii Pawła brzmi: „Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli...” (Rz 5,12). Apostoł nie dokończył tego zdania. Śmierć jest konsekwencją grzechu. Dosięgnęła człowieka, ponieważ popełnił grzech. Istnieje złe dziedzictwo Adama, które dosięga każdego człowieka przychodzącego na świat. Teologia nazywa je grzechem pierworodnym.

Jak rozumieć Rz 7,7–25?
Św. Paweł pisze o wewnętrznym pęknięciu w człowieku: „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę” (7,19). Pytanie brzmi: czy Apostoł pisze tu o sobie, czy o chrześcijanach, czy raczej o człowieku przed spotkaniem z Chrystusem? Bibliści twierdzą, że forma „ja” została użyta jako wprowadzenie czytelnika w opisywane doświadczenie. Tekst ten nie dotyczy ochrzczonych, ale opisuje sytuację ludzi, którzy jeszcze nie poznali Chrystusa!

Takie są w każdym razie intencje Pawła, który przekonuje, że Chrystus wyzwala skutecznie człowieka z jego duchowej schizofrenii. Oczywiście Paweł jest świadomy, że chrześcijanin może upaść i zawsze grozi mu niebezpieczeństwo powrotu do „życia według ciała” (zob. Ga 5,16). Tym niemniej interpretowanie 7. rozdziału Listu do Rzymian jako sytuacji stałego napięcia, którym żyją chrześcijanie, jest niezgodne z intencją autora. To, że my, dzisiejsi chrześcijanie, interpretujemy ten fragment w taki sposób, to już inna para kaloszy.



Słowo „grzech” jest tu nieco mylące, ponieważ nie chodzi tu o osobistą winę człowieka, ale o jakiś rodzaj ciążenia ku złu, który jest wpisany w ludzką wolność. Zło jawi się człowiekowi jako łatwiejszy, atrakcyjniejszy wybór. Apostoł pisze jednak „wszyscy zgrzeszyli”. Nie jest więc tak, że nieposłuszeństwo Adama decyduje w stu procentach o naszych wyborach. Obok grzechu Adama są także nasze grzechy, jest nasza wina. Biblista Joachim Gnilka tłumaczy: „Los i wina splatają się ze sobą i nie da się ich do końca od siebie odłączyć. Popełniając grzech, każdy człowiek okazuje się potomkiem Adama. Przychodząc na obecny świat, każdy wchodzi w jego uwikłania. Nie usuwa to wolności popełniania grzechów. Wina pozostaje. Ale los odgrywa rolę pierwszorzędną. Świat jest tak ukształtowany, że przywodzi ludzi do grzeszenia. Ale te struktury pochodzą od człowieka, on jest ich autorem. Grzech nie króluje gdzieś poza człowiekiem. Świat, w który weszły grzech i śmierć, to świat ludzi”. Czyż to uwikłanie wszystkich ludzi w zło, w grzech, śmierć nie jest bliskie naszemu doświadczeniu? Paweł sam boleśnie to przeżył w swoim życiu.

Apostoł, odwołując się do postaci Adama, najczęściej kontrastuje go z Chrystusem. Grzech Adama naruszył obraz Boga, który jest wpisany w naturę człowieka, ale całkowicie go nie wymazał. Chrystus jest dla Pawła tym, kto definitywnie odnowił obraz Boga w człowieku i ustanowił wzorzec pełnego człowieczeństwa. W Chrystusie zobaczyliśmy „obraz Boga” (2 Kor 4,4) i tym samym idealny obraz tego, czym powinien być człowiek. Dlatego człowiek ma przemieniać się w „obraz Chrystusa”. Bóg pragnie, byśmy „się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8,29). „My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu” (2 Kor 3,18). Ten proces przemiany w Chrystusa to zadanie na całe życie, jego finałem jest niebo.

Człowiek – istota cielesna

Słownictwo, którym posługuje się Paweł, opisując człowieka, jest bogate. Nie ma w nim jednak systematyki i konsekwencji. Dzięki żmudnej pracy biblistów można pokusić się o uporządkowanie podstawowych pojęć. Jednym z najważniejszych słów odnoszących się do ludzkiej kondycji jest „ciało”. Przy czym polskie słowo jest tłumaczeniem greckich soma i sarks, różniących się znaczeniem. To zwiększa dodatkowo trudność, ponieważ polski czytelnik nie wie, z którym pojęciem ma do czynienia. Zacznijmy od „ciała – soma”. Zgodnie z semicką mentalnością, ciało nie oznacza u Pawła jednej części człowieka. Człowiek nie tyle ma ciało, co jest ciałem. Jest to zawsze cały człowiek, ale pod określonym kątem widzenia.

Ciało to obecność człowieka w czasie i przestrzeni. Jako soma człowiek jest częścią przyrody, historii, świata. Kiedyś staniemy przed trybunałem Chrystusa i będziemy musieli odpowiadać za wszystko co uczyniliśmy „w ciele”, to znaczy w życiu ziemskim (2 Kor 5,10). Człowiek może rozporządzać swoim ciałem. Może je poskramiać, może je wydać na spalenie, może za jego pomocą komunikować się z otoczeniem. Apostoł zwraca uwagę, że wiara powinna manifestować się w ciele. „Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć” (Flp 1,20) – pisze. Termin soma pojawia się też wtedy, gdy mowa jest o cielesnym zjednoczeniu mężczyzny z kobietą. Paweł ostrzega przed rozpustą, która niszczy człowieka.

Ciało – soma jest przeznaczone do zmartwychwstania, jest częścią Ciała Chrystusa, czyli Kościoła. Dlatego „ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana (…) Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!” (1 Kor 6,13.19–20). W podobnym duchu Apostoł zachęca: „Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej” (Rz 12,1). Zasadniczo termin soma oddaje prawdę o ludzkiej cielesności, która jest neutralna moralnie. Tylko w Liście do Rzymian pojawiają pewne sformułowania zabarwione negatywnie, na przykład „Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci?” (7,24). Paweł, jak wspomniałem, nie jest konsekwentny w swojej terminologii.

Walka z ciałem czy walka o ciało?

Negatywną stronę ludzkiej cielesności wyraża bowiem zasadniczo termin sarks. To jeden z czynników działających wręcz na szkodę człowieka i utrudniających mu zbawienie. Takie znaczenie pojawia się wszędzie tam, gdzie człowiek pokłada nadzieję tylko w ziemskiej, materialnej rzeczywistości. To jest myślenie „według ciała”, to „życie cielesne”. Takie postępowanie zmierza do śmierci i jest przeciwstawione duchowi. „Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody” (Ga 5,17). Z ciała rodzą się grzeszne uczynki, które Paweł nazywa po imieniu w Liście do Galatów: „nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne” (Ga 5,19 i n.) Apostoł spodziewa się po należących do Chrystusa, że „ukrzyżowali swoje ciało z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5,24).

Podsumujmy. Ilekroć słyszymy w Listach św. Pawła o „ciele”, musimy zdawać sobie sprawę, że nie chodzi mu o jakąś część człowieka. Dosadnie rzecz ujmując, nie chodzi o skórę, mięśnie, żyły czy kości. „Ciało” jest pojęciem teologicznym! Oznacza całego człowieka w aspekcie jego cielesności, jego związków z materialnym światem. Według Pawła, istnieją dwa sposoby przeżywania cielesności: według Boga albo według siebie samego. Ciało (soma) jest przeznaczone dla zmartwychwstania, dla zbawienia, i już na ziemi może, a nawet powinno być włączone w służbę Bogu. Jest jednak także negatywna, mroczna strona cielesności (sarks), która zasłania człowiekowi Boga. Ta musi zostać opanowana czy wręcz pokonana przez ludzkiego ducha dzięki Duchowi Bożemu. Paweł nie walczy z ciałem, ale raczej o ciało, to znaczy chce, by cały człowiek, także w aspekcie swej cielesności był święty.

Korzystałem z książek Joachima Gnilki „Paweł z Tarsu” i „Teologia Nowego Testamentu”.