Spisany na straty

Jacek Dziedzina, zdjęcia Henryk Przondziono

publikacja 11.07.2008 15:11

Pod Damaszkiem pobożny i uczony Szaweł stracił wszystko. Świętą rację, cel życia i przekonanie o własnej doskonałości. Tylko pozazdrościć.

W okolicach Damaszku, w trzech różnych punktach, można znaleźć tabliczkę z napisem: „Miejsce nawrócenia św. Pawła”. Mieszkaniec syryjskiej stolicy, zapytany o wskazanie najbardziej autentycznego z nich, odpowie, jak na prawdziwego Semitę przystało, zdziwiony naszą europejską dociekliwością: nieważne jest, gdzie dokładnie to się wydarzyło. Ważne jest to, że Damaszek stał się punktem zwrotnym w życiu najbardziej gorliwego prześladowcy chrześcijan. Zaopatrzony przez arcykapłana w listy do synagog w Damaszku, miał „uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy zwolenników tej drogi”. Co musiał przeżywać człowiek, przekonany o świętości swojej misji i znajomości Prawa, kiedy „olśniła go nagle światłość z nieba” i usłyszał: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz”? Cały światopogląd Pawła w jednej chwili runął. Trzydniowa ślepota była znakiem, że wszystko musi zacząć od zera. Dla dojrzałego mężczyzny, który ma już wszystko w głowie poukładane, to traumatyczne przeżycie. Bez wydarzenia Damaszku Paweł nie napisałby później w Liście do Filipian: „Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci”.

Wolna „syrianka”

– Pan jest dziennikarzem? – urzędnik imigracyjny na lotnisku w Damaszku nie czyta bynajmniej polskich gazet, ale „rozpoznaje” mnie po nazwie hotelu, do którego chcemy dojechać. No tak, ostrzegano mnie, że w Syrii na każdym kroku będziemy mieli „ochronę”. Odpowiednie służby są tutaj zawsze przygotowane na przyjazd ciekawskich pismaków z zagranicy. Dzisiejsza Syria jest mieszanką NRD-owskiego systemu kontroli i tajnych współpracowników bezpieki oraz typowego dla niektórych bliskowschodnich krajów kultu silnej władzy. Portrety prezydenta Bashara Al-Assada towarzyszą nam właściwie już od ambasady syryjskiej w Polsce, gdzie w poczekalni na wizę ze zdumieniem spostrzegłem na ścianie mapę…Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej z lat 80. z sąsiadami: ZSRR, NRD i Czechosłowacją. W samej Syrii rzeczywiście czas jakby stanął: od kilkudziesięciu lat tę arabską odmianę socjalizmu konserwuje wojskowy reżim. Uśmiechnięta twarz wodza pozdrawia nas na lotnisku, na mijanych w drodze do centrum samochodach, na blokach, billboardach, kantorach i spomiędzy słoików z miodem z daktyli w małych kramikach gwarnego souq, handlowego centrum Damaszku. Jednocześnie to chyba jeden z najbezpieczniejszych krajów na świecie. – I co, strzelają tu, mordują na każdym rogu? – śmiał się po kilku dniach nasz syryjski znajomy Hisham. – Z takim obrazem przyjeżdżają tu ludzie z Zachodu i są zdumieni porządkiem i bezpieczeństwem – dodaje. I przyznaję mu rację, choć domyślam się, że ceną tego spokoju jest też pewnie powszechna zgoda na „zamordyzm” władz.

Nie umniejsza to jednak ani trochę nadzwyczajnej życzliwości mieszkańców Damaszku. Nawet jeśli nie każdy z nich mówi w jednym z języków europejskich. Nasz pierwszy kierowca stara się być rozmowny, ale w końcu milknie, widząc, że przyjechali ignoranci języka arabskiego. Ale kiedy na pożegnanie rzucam tradycyjne „Salaam alaykum” – pokój z tobą – uśmiech na jego twarzy świadczy, że gotów jest zapomnieć moje niedokształcenie. Ja też cieszę się, że szczęśliwie dojechaliśmy do centrum, bo jazda podniosła znacznie poziom adrenaliny: dwa pasy na jezdni oznaczają w praktyce pięć różnokierunkowych odcinków. Jedyną zasadą na drodze jest brak jakichkolwiek reguł. Kto pierwszy, ten lepszy. Salaam alaykum.

Trzy objawienia

Do 2 w nocy nie można zasnąć z powodu ulicznego ruchu i nieustających dźwięków klaksonów, używanych nawet bez powodu. Od 2 nie można zasnąć z powodu nieustającego upału (w marcu!). O 4.32 można zapomnieć o śnie, bo po całym mieście rozchodzi się przenikliwe nawoływanie muezinów z meczetów: „Modlitwa jest lepsza niż sen”. Z okna obserwuję pogrążone jeszcze w ciemności miasto, na zboczu góry Kasjun, gdzie według tradycji Kain miał zabić Abla. W laickiej oficjalnie Syrii nikt nie protestuje przeciwko porannym hałasom religijnych muzułmanów. Sam prezydent uznawany jest za heretyka, bo należy do alawitów (grupa religijna powstała na łonie islamu, uznająca m.in. reinkarnację), ale w Syrii nikt nikogo nie pyta o wyznanie. Obowiązuje tolerancja religijna, a wszelkie radykalne ruchy są dławione w zarodku. Dzięki temu też chrześcijanie mogą czuć się w miarę bezpieczni, bo nie grożą im prześladowania ze strony islamskich ekstremistów. Ze społecznością muzułmańską żyją w zgodzie. Sami też są silną mniejszością, stanowiącą ok. 10 proc. społeczeństwa. Tak licznej grupy nie da się po prostu ignorować. Hisham należy do Kościoła melchickiego. To jedna ze wschodnich wspólnot, wywodząca się z prawosławia, ale dziś zachowująca jedność z Rzymem (grupa tzw. Katolickich Kościołów wschodnich). Oprowadzał już niejedną wycieczkę, więc trochę irytuje go, gdy mówimy o jakichś trzech prawdopodobnych miejscach nawrócenia św. Pawła. – Każdy z Kościołów mówi, że to w innym miejscu. My wierzymy, że to w Tabbalé, tuż za murami Damaszku – przyznaje w końcu, że są rozbieżności, ale nie spodziewa się nawet, jak bardzo namieszamy mu w głowie naszymi pytaniami. Po kilku godzinach i konsultacjach ze znajomymi oświadcza nam radośnie: – Już wszystko jasne – objawienie Paweł miał w Kaukab, na południowy zachód od Damaszku, a w Tabbalé spędził 3 dni po ucieczce w koszu przez mury miasta – mówi zadowolony. Jednak kiedy dochodzimy do katolickiego kościoła – Memoriału św. Pawła w Tabbalé, przy ołtarzu na zewnątrz wyryte w murze napisy mówią: „W tym miejscu nawrócił się św. Paweł”. Nasz poczciwy Hisham drapie się zakłopotany po głowie. Stracił już trochę orientację.

Kiedy nazajutrz jedziemy do Kaukab, przyznaje: – Zajrzałem do Dziejów Apostolskich i rzeczywiście, nie ma tam mowy o żadnych trzech dniach po ucieczce przez mur – i zaczyna już mniej pewnie opowiadać o „drugim” miejscu nawrócenia. Kościół w Kaukab należy do prawosławnych. Z daleka widać już kontury góry Hermon, za którą ciągną się Wzgórza Golan, okupowane przez Izrael. W Syrii, zresztą, najlepiej widać, jak bezsensowny jest termin „antysemityzm” oznaczający wrogość wobec Żydów. Przecież ludy arabskie, w tym Syryjczycy, to także Semici, a ich niechęć wobec Żydów jest większa niż u niejednego „antysemity”.

– Damasceński pisarz średniowieczny, Asaker, właśnie w Kaukab umieścił miejsce wizji św. Pawła – widać, że nasz przewodnik przygotował się lepiej. – Ciekawe jest to, że przez setki lat ludzie nie budowali tutaj domów, wierząc, że jest to miejsce poświęcone właśnie św. Pawłowi – Hisham jest coraz bardziej przekonujący. Nie wie jeszcze, że kilka dni później sami odkryjemy…”trzecie” miejsce nawrócenia Pawła, w pobliskim Daraya. Ciekawe, czy po naszej wizycie zmienił program swoich wycieczek…

Tygiel

Ciasne uliczki dzielnicy Tabbalé zabudowane są mieszkaniami „na wariata”. Domy stawiane są tu często bez zezwoleń. Mieszkają w nich głównie chrześcijanie. Dreszczyk emocji nieunikniony, bo to przecież potomkowie „uczniów Pańskich”, do których 2000 lat temu jechał „dyszący żądzą zabijania” Szaweł (właściwie Saul Paweł). Gościna u znajomych Hishama zamienia się w opowieści o życiu chrześcijan w Syrii. Diana Kassis jest najmłodszą córką. Właśnie szykuje się do wyjazdu na wycieczkę do monastyru w Marmaritta. Uczy się na przewodnika po kościołach, śpiewa w kościelnym zespole, w języku syryjskim. Normalnie w kraju Syryjczycy mówią po arabsku. Jednak syryjski, wykształcony z j. aramejskiego, używany jest nadal w liturgii niektórych Kościołów na Bliskim Wschodzie, np. w Syriackim Kościele Prawosławnym, do którego należy rodzina. Na kilka minut wszyscy milkną, bo Diana śpiewa pieśń na Niedzielę Palmową o Synu Dawidowym.

Siostra Hishama, także chrześcijanka, pracuje w ministerstwie kultury. Uważa, że chrześcijanie w Syrii mają swobodę kultu. Dniem wolnym od pracy w kraju muzułmańskim jest piątek. W niedzielę wszystkie urzędy normalnie pracują. – Ale chrześcijanie, pracujący w rządowych instytucjach, mają w prawie zagwarantowane 2 godziny wolnego w niedzielę, żeby mogli uczestniczyć w liturgii – mówi. Z kolei sklepy w dzielnicy chrześcijańskiej są okupowane przez muzułmanów w piątek, kiedy „u nich” wszystko jest pozamykane. W tym czasie chrześcijańscy właściciele normalnie pracują.

Chrześcijańska dzielnica wyrosła także w obrębie murów tego prawdopodobnie najstarszego miasta świata (a przynajmniej najdłużej zamieszkiwanego bez przerwy), wzdłuż znanej z Dziejów Apostolskich ulicy Prostej. Dzisiaj całkowicie rozkopana, pełna jest sklepików, gustownych knajpek przerobionych z tradycyjnych damasceńskich domów. Oryginalna ulica z czasów rzymskich znajduje się ok. 4 metrów pod powierzchnią. Sąsiaduje bezpośrednio z najbardziej gwarnym miejscem Damaszku, fascynującym przybyszów bliskowschodnim klimatem souq. Stragany, sklepy, warsztaty rzemieślnicze, łaźnie i madrasy. Kafejki okupują przesiadujący godzinami mężczyźni, pociągający z wniebowziętymi minami wielkie, stojące fajki wodne. Nigdzie ani śladu alkoholu, tylko ciągłe „pykanie”. – Skąd jesteś, przyjacielu, z Polski? – kupcy czuwają i szerokim gestem wprowadzają do swojego sklepu. – Sprzedam panu tę chustę za 1000 funtów syryjskich, to jak dla pana – prawie wkłada mi ją do rąk. – A innym, za ile pan sprzedaje? – dopytuję. – To zależy, skąd inni są. Amerykanom sprzedaję za 2 tys. – uśmiecha się. – Oni kradną naszą ropę, więc niech oddają pieniądze przy zakupach – tłumaczy. Muezin wzywa na modlitwę do Meczetu Umajjadów. I tutaj był św. Paweł? Na Prostej

Przy ulicy Prostej miał znajdować się dom Judy, w którym zatrzymał się oślepiony pod Damaszkiem Paweł. Kilka dni zajęło nam ustalanie miejsca, gdzie mogło znajdować się to mieszkanie. W końcu udało się nam stanąć przed drzwiami, za którymi trwa remont prawdopodobnego miejsca pobytu do niedawna prześladowcy chrześcijan. Jedyne pewne miejsce, to dom Ananiasza, który usłyszał we śnie nakaz od Chrystusa, aby udał się na ulicę Prostą i odnalazł Szawła. To musiało być trudne przeżycie dla obu stron. Chrześcijanie bali się, że to podstęp ich prześladowcy. Szaweł natomiast znalazł się w rękach tych, których miał pojmać i zaprowadzić w kajdanach do Jerozolimy. Zamiast tego, w okolicznych synagogach zaczął głosić, że Jezus jest obiecanym Mesjaszem. Do Domu Ananiasza, dzisiaj kaplicy, którą opiekują się franciszkanie, schodzi się po schodach, na poziom dawnego miasta. Trafiliśmy na Różaniec i Mszę po arabsku. Po liturgii wołają nas na agapę. Takie wspólne ucztowanie to już tradycja tej małej wspólnoty, świętującej niedzielę w sobotę wieczorem.

Po drugiej stronie ulicy Prostej w patriarchacie melchickim zaczyna się wesele. Szukamy właściwie polskiego księdza, o którym nikt tu nie słyszał, a przypadkowo trafiamy do patriarchy Grzegorza III. – Tylko św. Paweł wie, gdzie było jego nawrócenie – uśmiecha się wyrozumiale. – Dla mnie najważniejsze jest to, że jestem następcą tych, którzy wierzyli tu w tamtym czasie, że jestem członkiem jednej z najstarszych wspólnot chrześcijańskich – dodaje. Dziwi się trochę, że pytamy, ilu chrześcijan tu żyje. To typowa mentalność semicka – nie liczą się statystyki, tylko istota. – Może 2 mln w całej Syrii, a w Damaszku…ok. 300 tys.? – nie jest pewien i zaraz dodaje – Ja się po prostu cieszę, że mogę dawać świadectwo wiary w mieście, gdzie nawrócił się św. Paweł.

Gdzie ta pustynia?

Patriarcha jest też jedyną osobą, która potrafi wskazać nam prawdopodobne miejsce „w Arabii”, gdzie Paweł spędził jakiś czas po swoim nawróceniu. Do Mismyeh na południe od Damaszku trafiamy z Muhhamadem, kierowcą, który potrafi się uśmiechać, ale za nic nie rozumie po angielsku. Kiedy myli drogę na autostradzie, tylko obecność policji powstrzymuje go przed nawrotem „pod prąd”. Mismyeh sprawia wrażenie, jakby wioskę zbudowano z samych tylko kamieni. Jest kościół, ale mieszkańcy nie rozumieją, o co nam chodzi. Na szczęście okazuje się, że jedną z parafianek jest nauczycielka francuskiego. Jej dom zbudowany jest na miejscu… starożytnej katedry z pierwszych wieków chrześcijaństwa. W ogrodzie porozrzucane kawałki ołtarza i kolumn ze świątyni. – Pokaże wam miejsce, gdzie z całą pewnością św. Paweł spędził czas na pustyni – Nisri powołuje się na badania francuskich archeologów, ale mam wątpliwości, bo znane mi dotychczas źródła „domyślają się”, że to musiało być jeszcze bardziej na południe. Pewne natomiast jest, że oglądamy prawdziwe ruiny kościołów z I wieku. – Jeden z nich zbudowano właśnie na miejscu, gdzie Paweł mieszkał przez jakiś czas – Nisri wierzy, że to właśnie tutaj.

Znajomi nauczycielki przyjmują nas w swoim domu, do wielkiej izby wchodzi nawet pilnujący każdego naszego kroku „tajniak”. Spisał dane z paszportu, swoje zanotował i nagadał Muhhamedowi, a tu jeszcze ekipa zaczyna śpiewać chrześcijańskie pieśni wielkanocne: „Zmartwychwstał Pan, przez swoją śmierć i zmartwychwstanie dał nam życie” – arabskie słowa tłumaczy nam Nisri. Dziwi się, że ludzie na Zachodzie mają wyobrażenie Syrii, jako kraju prześladowań chrześcijan. – W całej Syrii ok. 70 proc. chrześcijan praktykuje regularnie, ale w naszej wsi zaledwie 10 proc. chodzi do kościoła – mówi. I ma świadomość, że swoją wiarę zawdzięcza doświadczeniu św. Pawła pod Damaszkiem.

„Bez Damaszku nie ma misji”, pisze José Prado Flores. Bez Damaszku nie ma też nowego człowieka, jakim stał się Paweł. Prześladowca staje się jednym z prześladowanych. Przecież mógł robić karierę: wykształcony faryzeusz, obywatel rzymski. To zostało spisane na straty. Najbardziej zaniedbaną modlitwą współczesnych chrześcijan jest chyba prośba: „Panie, pozwól mi stracić wszystko, by zyskać jeszcze więcej”. Pewien dominikanin zastanawiał się niedawno, dlaczego Paweł nie nawrócił się pod wpływem świadectwa uczniów Jezusa. – Może już wtedy to świadectwo nie było wystarczająco przekonujące? – pytał. Może bez oślepienia pod Damaszkiem Paweł nigdy nie przejrzałby tak wyraźnie, jak na ulicy Prostej.