Niebieskie harmonie na chórze

Jędrzej Rams

publikacja 08.08.2018 05:45

– To niejako cud, że możemy dzisiaj to śpiewać. Ale cóż, w sumie mamy przecież opiekę św. Hildegardy z nieba – śmieje się Marcel Pérès.

Kościół w Lubomierzu to prawdziwa perełka. Jędrzej Rams /FOTO GOŚĆ Kościół w Lubomierzu to prawdziwa perełka.

Na początku lipca ponad 30 osób z Francji, Meksyku, Czech i Polski przyjechało do malutkiego, liczącego zaledwie 1800 mieszkańców Lubomierza, by uczyć się śpiewu pieśni autorstwa św. Hildegardy z Bingen, wielkiej mistyczki i doktora Kościoła. Po czterech dniach artyści zaprezentowali kilkudziesięciu słuchaczom to, czego się nauczyli. Były to Nieszpory ku czci Najświętszej Maryi Panny.

Tylko jeden mężczyzna

Lubomierski klasztor to miejsce wręcz wymarzone do tego typu przedsięwzięć. Przez wieki cała miejscowość, wraz z kościołem i klasztorem, była w posiadaniu majątku sióstr benedyktynek. Do tego samego zakonu należała w XII wieku św. Hildegarda. Po drugiej stronie ołtarza w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP i św. Maternusa znajduje się kaplica klasztorna, klauzurowa, w której codziennie mniszki zbierały się na Eucharystię oraz poszczególne modlitwy liturgii godzin.

– Móc znaleźć się w tamtym miejscu, stanąć w ławach, stallach, w których przed laty siadały mniszki, i modlić się pieśniami skomponowanymi przez ich współsiostrę – to było poruszające. Ogromnie się cieszę, że dzięki Marcelowi Pérèsowi materialna spuścizna „naszych” mniszek i duchowa św. Hildegardy wybrzmią wspólnie, a tym bardziej, że mogłyśmy wziąć udział w tym spotkaniu. I że kaplica klauzurowa znów wypełniła się kobiecym śpiewem na chwałę Bożą – mówi Julia Piwakowska, organizatorka warsztatów.

Warsztaty zostały zorganizowane przez stowarzyszenie Dusza. To nowa forma organizowania się w mieście. Jego głównym celem jest studiowanie i rozpowszechnianie uniwersalnych wartości duchowych, estetycznych, intelektualnych i kulturowych. Jego członkowie są ukierunkowani na sztukę sakralną i muzykę liturgiczną i starają się umożliwiać szerszy dostęp do nich, a lubomierski kościół i klasztor to wymarzone miejsce do takiej pracy.

Pragnęła harmonii

A miejsce jest tego warte, bo obok bazyliki w Krzeszowie i Legnickim Polu trudno znaleźć na tym terenie równie piękny i funkcjonalny obiekt. Sama akustyka kościoła sprawia, że dźwięk wychodzący z kaplicy klauzurowej wspaniale rozchodzi się po całym kościele. Mówił o tym Marcel Pérès, francuski mistrz prowadzący warsztaty, który zapraszając do posłuchania nieszporów, powiedział, że dźwięk początkowo może wydawać się jakby zbyt odległy, nierealny, wypływający znikąd, a na dodatek nieznajomość słów przez słuchaczy może sprawiać, że początkowo muzyka wydaje się nieco trudna w odbiorze. – Jednak proszę pamiętać, że to muzyka zanurzona w chorale gregoriańskim, muzyka kontemplacyjna. Proszę się więc otworzyć na kontemplację, która czasami może zaprowadzić nas tam, dokąd nie spodziewamy się dotrzeć. Ale proszę się nie bać. Święta Hildegarda zawsze chciała i pragnęła harmonii. Z tej przyczyny księgę, w której można znaleźć jej kompozycje, nazwała „Harmonie niebiańskie” – tłumaczył Marcel Pérès.

Francuz jest europejskim mistrzem chorału gregoriańskiego. Od kilkudziesięciu lat zgłębia tradycyjny śpiew Kościoła i uczy go, rekonstruuje też zapomniane już dzieła. Wśród nich znalazły się utwory św. Hildegardy. Warto pamiętać, że czymś innym jest posiadać zapis nutowy z XII wieku, a czymś innym – spróbować go odtworzyć. Gdy bierze się utwór sprzed 800 lat, którego nikt od kilku wieków nie wykonywał, najpierw trzeba spróbować zrozumieć epokę, w której zaistniało dzieło, cel i źródło powstania, dodać do tego kulturę muzyczną danych czasów oraz środowiska – i dopiero wówczas próbować je odtwarzać. – To niejako cud, że możemy dzisiaj to śpiewać. Ale cóż, w sumie mamy przecież opiekę św. Hildegardy z nieba – śmiał się Marcel Pérès.

Jej utwory wyrastały z tradycji chorałowej, ale jedynie fragmenty, jak np. antyfony w odtworzonych nieszporach, miały chorałowe strukturę i melodię. Psalmy były już pod względem melodii autorskim dziełem świętej. Ks. dr Wiesław Hudek z Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego w Katowicach, opisując dzieła św. Hildegardy, podkreślał ich oryginalność: „Cała twórczość muzyczna św. Hildegardy wykazuje wiele cech odróżniających ją od niepodzielnie panującego wówczas chorału gregoriańskiego: tonalność wykraczająca poza system skal kościelnych, niezwykle rozbudowany ambitus melodii sięgający niejednokrotnie dwóch i pół oktawy (co, jeśli zestawi się ze współczesnymi możliwościami wokalnymi obejmującymi niewiele ponad jedną oktawę, jest nieprzeciętne i bardzo niezwykłe). Zdobiła swoje utwory bardzo bogatymi melizmatami, z których najdłuższy w responsorium »O vos angeli« składa się z 83 nut” – pisze ks. Hudek.

Wrota do nieba

To, o czym debatują jedni specjaliści, inni przeżywali na własnej skórze. Na warsztaty bowiem zjechali się pasjonaci muzyki i świętej z Bingen. Wśród nich była Natalia Iwaniuk mieszkająca niedaleko Białej Podlaskiej. Jest ona kantorką w cerkwi prawosławnej i uczy innych śpiewu Kościoła prawosławnego. Z muzyką św. Hildegardy zetknęła się przed kilkoma laty. W zeszłym roku otrzymała w podarunku płytę z jej pieśniami. Jednak interpretacja tamtej muzyki nieco różniła się od tej, którą przez cztery dni ćwiczyła w Lubomierzu. – Pełniąc funkcję kantora, staram się wspomagać śpiewających, aby ci, poprzez używanie własnego głosu oraz rytmów służących utrzymywaniu wewnętrznej równowagi i regulowaniu wewnętrznego taktu, otwierali słuchaczy na to, co niesie ze sobą taka muzyka – mówi Natalia Iwaniuk.

Święta Hildegarda pisała w „Liber divinorum operum”: „Zastępy dobrych aniołów wpatrują się w Boga i poznają Go w całej symfonii chwał. Z przedziwną jednostajnością chwalą Jego tajemnice, które zawsze w Nim były i są, nie mogąc przestać, bo nie są obciążone ziemskim ciałem. Opowiadają także o bóstwie żyjącymi brzmieniami wspaniałych głosów, niezliczonych jak piasek morski, przewyższających liczbę wszystkich owoców ziemi i głosy wszystkich zwierząt, i wszelki blask, którym na wodach jaśnieje słońce, księżyc i gwiazdy, które wznoszą się przez tchnienia wiatrów podnoszących i podtrzymujących cztery elementy ponad wszystkie dźwięki eteru. I we wszystkich tych pieśniach błogosławione duchy nie mogą w żaden sposób objąć bóstwa. Dlatego w śpiewach tych wprowadzają wciąż nowości”.

Według Hildegardy muzyka była czystym wspomnieniem raju, gdzie Adam wraz z aniołami śpiewał psalmy na cześć Stwórcy. Wartość tego daru opisuje w słynnym 23. liście do prałatów mogunckich: „Gdyby Adam pozostał w stanie, w którym został ukształtowany, słabość śmiertelnego człowieka w żaden sposób nie mogłaby znieść mocy i dźwięczności jego głosu. Gdy zaś jego zwodziciel, diabeł, usłyszał, że człowiek z natchnienia Bożego zaczął śpiewać i przez to przypominać sobie słodycz pieśni niebiańskiej ojczyzny, ujrzał, że jego przemyślne knowania idą na marne. Tak się wówczas przestraszył, że niemałego stąd doznał niepokoju i odtąd na wiele sposobów rozwija swoją przemyślność, aby zakłócić albo wyrwać wyznawanie i piękno oraz słodycz Bożej chwały – nie tylko z serca człowieczego przez złowrogie podszepty, nieczyste myśli albo rozliczne zajęcia, ale i Kościoła, gdy tylko może, przez rozłamy, zgorszenie albo przygnębienie”.

Droga do raju

Alfreda Walkowska, Polskie Centrum św. Hildegardy – Muzyka dla Hildegardy była wyjątkowo ważna i szczególna. Jest dla słuchającego przedsionkiem nieba, najpiękniejszą drogą duchową, wręcz drogą do raju, a raczej wyrazem raju, doświadczeniem piękna, jakby przystępem do samego Boga. Jest jednak ikoną, nie jest pięknem sama w sobie, nie jest bałwochwalcza, jest drogą będącą odbiciem świata niestworzonego. Tak rozumiana muzyka staje się drogą ewangelizacyjną.