Brązowi mnisi z królami i powstańcami

ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 12.07.2018 10:35

Bernardyni, czyli Zakon Braci Mniejszych Obserwantów, przybyli do Radomia 550 lat temu.

Radomski zespół architektoniczny należy do najlepiej zachowanych średniowiecznych klasztorów bernardyńskich w Polsce ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość Radomski zespół architektoniczny należy do najlepiej zachowanych średniowiecznych klasztorów bernardyńskich w Polsce

Elżbieta Rakuszanka, żona króla Kazimierza Jagiellończyka, urodziła 13 dzieci. 4 jej synów zasiadło na królewskich tronach, stąd nazywa się ją „matką królów”. Jej wianem były dobra Radomia, stąd zapewne to za jej przyczyną właśnie tutaj 550 lat temu sprowadzono bernardynów. Posiadanie klasztoru nobilitowało gród, choć zakonnicy dostali grunty za murami miejskimi, przy tzw. Trakcie Jedlińskim. Czas sprowadzenia brązowych zakonników był wyjątkowy. Musiało być w tej decyzji coś z dziękczynienia. Dwa lata wcześniej król Kazimierz Jagiellończyk podpisał z Zakonem Krzyżackim II pokój toruński, który kończył 13-letnią wojnę.

W zakonnym kościele św. Katarzyny znajduje się sarkofag z doczesnymi szczątkami Dionizego Czachowskiego, bohaterskiego dowódcy z okresu powstania styczniowego. Spoczął tu nieprzypadkowo. Bernardyni wpisali się wyjątkowo dobrze w czas tego powstania. Głosili patriotyczne kazania, otwierali podwoje klasztoru na dowódcze narady powstańców i podnosili ducha narodu. Zapłacili za to kasatą zakonu po 1864 r. i zsyłką niektórych zakonników na Sybir. Wrócili do Radomia dopiero w 1936 roku.

Te fakty są dość dobrze znane w Radomiu, ale bernardyni mieli w swojej przeszłości inne ważne momenty, gdy służyli Bogu, ale także ojczyźnie. - Zakonnicy żyli skromnie i bez rozgłosu, stąd niełatwo wysupłać z przeszłości wiele faktów. Ale wiemy, że podczas insurekcji kościuszkowskiej, tuż przed upadkiem I Rzeczypospolitej, bernardyni wspierali powstańców. Byli w ich obozie pod Jedlińskiem i sprawowali tam Mszę św. - mówi prof. Dariusz Kupisz, historyk z UMCS. Przypomina szereg innych momentów z życia klasztoru, kiedy w ciche klasztorne życie wdzierała się historia. - Gdy w zamku królewskim w Radomiu przebywali polscy królowie, a tych wizyt było naprawdę dużo za czasów Jagiellonów, klasztor bernardynów stawał się miejscem, gdzie gościnę znajdowali dworzanie. A po potopie szwedzkim, gdy zamek został zniszczony, zabudowania klasztorne były miejscem, w którym zatrzymywali się władcy - opowiada historyk.


Pełny tekst o radomskich bernardynach w wydaniu papierowym "AVE Gościa Radomskiego" nr 29 na 22 lipca.