Wizja Chiary

Beata Zajączkowska

publikacja 18.06.2018 05:45

W Loppiano można zobaczyć, jak mógłby wyglądać świat, gdyby wszyscy ludzie żyli przykazaniem miłości wzajemnej. Niedawno po raz pierwszy w swojej historii gościło papieża.

Franciszek jest pierwszym papieżem, który spotkał się z mieszkańcami Loppiano w ich mieście. Polaris/CPP/east news Franciszek jest pierwszym papieżem, który spotkał się z mieszkańcami Loppiano w ich mieście.

Kręta droga łagodnie wije się wśród zielonych wzgórz. Jej bieg wyznaczają smukłe cyprysy – wraz z winnicami nieodłączny znak krajobrazu słonecznej Toskanii. Jesteśmy w samym jej sercu, 40 km od Florencji. To tu w 1964 r. grupa pionierów, wraz z założycielką Ruchu Focolari Chiarą Lubich, zaczęła odnawiać zaniedbane domostwa i zabudowania gospodarcze. Chcieli tu stworzyć miasteczko braterstwa i jedności.

Jak na ówczesne czasy była to nowatorska i dalekowzroczna wizja drogi Kościoła. Dobiegał końca Sobór Watykański II. Urzeczywistnianie przykazania miłości i Jezusowych słów: „Ojcze, spraw, aby wszyscy byli jedno” przez grupę ludzi świeckich budziło obawy, a zarazem podziw. Pod lupę wzięto szczególnie ten pomysł, by było to miejsce wielokulturowe i wieloreligijne, łączące ludzi z najodleglejszych zakątków świata, otwarte także dla niewierzących.

Te wizje brzmiały rewolucyjnie. Dziś w Loppiano mieszka 850 osób z 65 narodowości i 5 kontynentów. Co roku miasteczko odwiedza ok. 40 tys. sympatyków Ruchu Focolari. Bo „jest ono słynne w świecie, ponieważ zrodziło się z Ewangelii i cały czas żywi się Ewangelią” – jak stwierdził papież Franciszek. Dlatego wszyscy czują się tam jak w domu.

Ubogi początek

– Loppiano to miejsce pokazujące, jak relacje społeczne mogą bazować na braterstwie i przyjaźni. Chiara tworzyła je na wzór dawnego opactwa benedyktyńskiego, a Loppiano stało się nowoczesnym opactwem: miejscem ducha, ale zupełnie świeckim. Mówi ono światu, że wiara, życie duchowe, Ewangelia mogą wciąż kształtować przemysł, uniwersytety, życie społeczne. Religia ma wymiar społeczny i nie można jej redukować jedynie do modlitwy czy miejsc kultu. Całe Loppiano, będące wzorem dla 24 podobnych miasteczek na świecie, jest na swój sposób świątynią – mówi włoski ekonomista Luigino Bruni, blisko związany z Ruchem Focolari.

Przykryte ceglastymi dachówkami domy z jasnej cegły rozsiane są na kilku wzgórzach, wokół nich rozciągają się pola uprawne, gaje oliwne, sady i bujne winnice. Tak to wygląda dziś, ale początki były bardzo ubogie. Wspólnota nie miała pieniędzy. Na wyblakłych fotografiach widać, jak mężczyźni, idąc za pługiem, mozolnie orzą ziemię, kobiety zbierają kiście soczystych winogron i wspólnie sadzą warzywa w przydomowych ogrodach.

Od razu otwarto zakład rolniczy, a z czasem pojawiły się m.in. spółdzielnia produkująca oliwę i wino, przedsiębiorstwa wytwarzające wyposażenie pokoi dziecięcych, centrum artystyczne wyspecjalizowane w toskańskiej ceramice, szkoły, zatwierdzony przez Stolicę Apostolską uniwersytet Sophia (od 10 lat studia na kierunku podstawy i perspektywy jedności z zagadnieniami teologii, filozofii i ekonomii zaczyna 50 osób rocznie), zespoły muzyczne Gen Rosso i Gen Verde (tu powstał hymn I Światowych Dni Młodzieży „Resta qui con noi”), a także Spółka Lionello Bonfatti zrzeszająca ponad 200 włoskich przedsiębiorstw, które przystąpiły do projektu tzw. ekonomii komunii.

To wizjonerski pomysł Chiary wcielający w życie zasadę braterstwa: jedni dla drugich, a nie tylko bogaci dla bogatych. Zrodził się on z doświadczenia jej podróży do Brazylii, gdy z okien samolotu dostrzegła ogromny kontrast między drapaczami chmur São Paulo i otaczającymi je nędznymi fawelami. Nazwała je „koroną cierniową” tego miasta. Po odwiedzeniu dzielnic biedy ekonomistom związanym z Ruchem rzuciła wyzwanie, by opracowali projekt mogący zaradzić nędzy świata.

Tak powstała ekonomia solidarności. Wypracowane przez swoje firmy zyski właściciele dzielą na trzy części, przeznaczone na: rozwój firmy, pomoc dla ubogich i wspieranie struktur Ruchu. Założycielka mawiała: „Dawajcie, a będzie wam dane”. W swych zapiskach wspomina, że przekonała się o tym, gdy w czasie wojny spotkanej na ulicy głodnej kobiecie oddała jedyne jabłko. Tego samego wieczoru otrzymała ich cały kosz. „Ewangelia jest więc prawdziwa” – notowała ze zadziwieniem.

Pomysł dosyć niezwykły

Chiara Lubich jako młoda dziewczyna modliła się w Domku Nazaretańskim w Loreto i tam zrozumiała, że Bóg przygotował dla niej specjalną drogę. Z czasem odkryła, że ma powstać wspólnota osób świeckich, konsekrowanych, kapłanów oraz małżeństw (focolare – z wł. ognisko domowe). W tym pomyśle wspierały ją serdeczne przyjaciółki. Był rok 1943, gdy złożyła ślub czystości. Rok później w schronie, w którym z Ewangelią w dłoni z przyjaciółkami ukryły się przed bombardowaniami, płomyk świecy rzucił światło na modlitwę Jezusa: „Aby byli jedno”. „Narodziliśmy się dla tej jednej strony Ewangelii” – pisała w dzienniku. Dziewczęta, choć nie wszystko rozumiały, zaangażowały się w pomoc potrzebującym, opatrywały rannych na ulicach, dokarmiały głodujących. Z czasem niektóre towarzyszki Chiary wybrały inną drogę: jedna wyszła za mąż, druga wstąpiła do zakonu. Pierwsze doświadczenia zaczęły jednak nadawać konkretny kształt rodzącemu się Ruchowi. W 1962 r. został on zatwierdzony przez Jana XXIII pod nazwą Dzieła Maryi. – Maryja jest naszą matką, mistrzynią i przewodniczką – powtarzała Chiara.

Powszechne zdziwienie budził wtedy fakt, że Ewangelię głosiła świecka kobieta. Był to jednocześnie magnes przyciągający setki osób, które wraz z nią zaczęły budować Mariapoli, czyli pierwsze Miasto Maryi, którym jest Loppiano. Ciekawostką jest to, że ostatnią wielką inwestycją, jaka tam powstała, był kościół stworzony przez same kobiety – architektki, rzeźbiarki i malarki. Nosi on wezwanie Maryi Theotokos – Bożej Rodzicielki, która swym płaszczem symbolicznie okrywa całe Loppiano (a szerzej – świat).

Braterstwo i wiele więcej

W miasteczku mieszkają wspólnie świeckie osoby konsekrowane, siostry zakonne, księża focolarini, rodziny z dziećmi, młodzież szukająca drogi i poznająca Ruch. W miejscowych archiwach można znaleźć wspomnienia protestantów, którzy zdumieli się w tym miejscu faktem, że chrześcijanie żyją Ewangelią, czy buddyjskich mnichów z Tajlandii, zdziwionych tym, że w imię braterstwa ktoś im wyczyścił buty czy przyniósł ciepłą kołdrę, gdy marzli zimą. Na uliczkach miasteczka można spotkać nie tylko katolików, ale i baptystów, anglikanów, prawosławnych, buddystów, muzułmanów, żydów, sikhów czy hinduistów. Nie bez przyczyny miasteczko popularnie nazywane jest „laboratorium braterstwa”, ale i „bastionem chrześcijańskiej formacji”. Bo jedność nie oznacza uniformizmu. O tej prawdzie świadczy dziś 120 tys. ścisłych członków ruchu i 1,5 mln sympatyków, obecnych w 194 krajach świata, w tym również w Polsce.

Enrique Paredas ma 22 lata i pochodzi z Paragwaju. W Loppiano uczestniczy w kilkumiesięcznej szkole życia dla młodzieży razem z rówieśnikami z 7 krajów. – Loppiano zmienia moje życie. Wcześniej byłem zanurzony w egoistycznym świecie, który skupia się tylko na sobie. Tu zacząłem budować relację z Bogiem i drugim różniącym się ode mnie człowiekiem – opowiada Enrique. W szkole poznał 36 studentów z 22 krajów. – Odmienne kultury otworzyły mi oczy na to, jak kochać innych. Codzienne trudności przeżywane w braterstwie pomagają budować jedność, co nie znaczy, że jest łatwo – dodaje. Donatella Donato di Paola jest jedną ze współodpowiedzialnych za miasteczko. Wskazuje na znaczenie wielokulturowości. – Doświadczenie wchodzenia w kulturę innych jest niesamowite. Padają bariery, niknie strach i obawy wobec tego, co inne, czego nie znamy. Loppiano to nie jest, jak się czasem słyszy, chrześcijańska utopia czy ucieczka od świata. Jesteśmy przecież normalnymi ludźmi, którzy postawili na wielki ideał i starają się go trzymać. To właśnie jest bogactwo, które możemy dać światu – podkreśla. Przypomina, że nikt, kto przyjeżdża do Loppiano, nie podpisuje żadnych umów. – Jedyne, czego wymagamy, to przestrzeganie naszego „paktu”, czyli zachowania przykazania miłości wzajemnej. Nasze miasto formuje przez pracę, naukę, modlitwę, śpiew, zabawę i międzyludzkie relacje – zauważa Donatella.

Maria Scotto, należąca do rodzinnej gałęzi Ruchu, wskazuje, że w Loppiano wciąż żywe jest wezwanie założycielki, by objąć troską zagrożone rodziny. Tej troski doświadczyli Violet i Issa z Syrii. Razem z czwórką dzieci znaleźli tu schronienie po tym, jak uciekli ze swojej ogarniętej wojną ojczyzny, gdy tuż przed nimi wybuchła bomba, zabijając wielu znajomych. – Przyjęli nas tu jak w rodzinie – podkreślają.

Miesiąc temu po raz pierwszy Loppiano odwiedził papież. Franciszek spędził tu tylko dwie godziny, ale dla mieszkańców to było wydarzenie historyczne. Ojciec Święty zachęcił mieszkańców do kreatywnej wierności charyzmatowi Ruchu Focolari. Wezwał, by go odważnie wprowadzać w życie i dzięki wspólnotowemu rozeznaniu otworzyć przed Ruchem nowe drogi.