Bóg jest przyjaźnią

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 04.06.2018 06:00

„Wy jesteście przyjaciółmi moimi” – mówi Jezus do swoich uczniów. Mówi tak również do nas. Czym właściwie jest przyjaźń? Czy jest jeszcze na nią miejsce w świecie narcyzów wpatrzonych w swoje ekrany i ekraniki?

Tak zwana Ikona Przyjaźni  (Egipt, VI w.) ukazuje Chrystusa i św. Menasa. Ilustruje słowa Jezusa: „Nazwałem was przyjaciółmi”. muzeum luwr Tak zwana Ikona Przyjaźni (Egipt, VI w.) ukazuje Chrystusa i św. Menasa. Ilustruje słowa Jezusa: „Nazwałem was przyjaciółmi”.

Temat zadał sam Jezus w Ewangelii. „Nazwał nas przyjaciółmi, tamtej nocy, przed męką, i odtąd bez niej nie umiemy żyć” (J. Szymik, „Przyjaźń”). Mimo wszechogarniającej promocji egoizmu i konsumpcji wciąż jej szukamy.

Mówiąc o przyjaźni, nie sposób nie łączyć jej z konkretnymi ludźmi, z przyjaciółmi. Niewiele ma do powiedzenia o miłości ten, kto sam nie kocha i nie jest kochany. Ludzkie przyjaźnie prowadzą dalej i głębiej – ku przyjaźni z Bogiem. Z drugiej strony przyjaźń z Bogiem oczyszcza ludzkie relacje, udoskonala je, przemienia. Jak wodę w wino.

Przyjaciel lekarstwem życia

Księgi mądrościowe Starego Testamentu zachwalają ludzką przyjaźń: „Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł. Wierny przyjaciel jest lekarstwem życia” (Syr 6,14.16). „Przyjaciel kocha w każdym czasie, a bratem się staje w nieszczęściu” (Prz 17,17). Pięknym przykładem przyjaźni na kartach Biblii jest więź łącząca Dawida i Jonatana, najstarszego syna króla Saula. Choć Jonatan wiedział, że Dawid może zostać królem zamiast niego, był jego najlepszym przyjacielem, bronił go przed chorym z zazdrości Saulem. Po śmierci Jonatana Dawid pogrążył się w głębokim smutku. Wzorem i źródłem przyjaźni jest ta, którą sam Bóg nawiązuje z człowiekiem. Abraham jest nazwany w Piśmie Świętym przyjacielem Boga (Iz 41,8). O Mojżeszu z kolei napisano, że rozmawiał z Bogiem „twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem” (Wj 33,11).

Ewangelie odnotowują, że Jezus darzył przyjaźnią rodzeństwo: Łazarza, Martę i Marię. Jest w tym coś niezwykle pięknego i ludzkiego. Jezus kochał przecież wszystkich, ale miał ludzi szczególnie bliskich – przyjaciół. Odwiedzał ich, spędzał z nimi czas, wypoczywał po trudach głoszenia Ewangelii. Jan jest uczniem umiłowanym, w jakimś sensie wyróżnionym z Dwunastu. Tylko on pozostał z Jezusem do końca, wytrwał pod krzyżem, gdy inni uczniowie uciekli. To św. Jan przekazał nam najpiękniejsze słowa Jezusa o przyjaźni.

Na temat przyjaźni pisali także starożytni filozofowie. Szukali jej definicji, jej cech. Podkreślali, że jest jedną z najważniejszych cnót i zarazem pragnień człowieka. My jednak wróćmy do Wieczernika i wsłuchajmy się w głos Jezusa, prawdziwego filozofa i pasterza. Jest Wielki Czwartek. Ostatnia Wieczerza, pożegnanie, testament, ustanowienie Eucharystii. Pan umywa uczniom nogi, dając przykład pokornej służby. Za kilkadziesiąt godzin skona na krzyżu. I właśnie w ten ostatni wieczór mówi do uczniów: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15,15). Co to znaczy? Jak to się przekłada na nasze życie?

Duchowość przyjaźni

Ksiądz Krzysztof Grzywocz, ceniony przewodnik duchowy, który zaginął w ubiegłym roku w Alpach, prowadził kiedyś u salwatorianów w Krakowie sesję poświęconą przyjaźni. Powstały z tego książka oraz zbiór konferencji na płycie CD („W duchu i przyjaźni”). Autor uważa, że słowa Jezusa „nazwałem was przyjaciółmi” to centrum chrystologii (nauki o Jezusie Chrystusie). O to ostatecznie chodzi w chrześcijaństwie – by stać się przyjacielem Jezusa, Boga i człowieka. „Duchowość chrześcijańska jest duchowością przyjaźni z Bogiem, z ludźmi i z sobą samym” – zauważa ks. Grzywocz. „Cały złożony, wieloraki i skomplikowany gmach chrześcijaństwa powinien służyć temu celowi”. Może się zdarzyć, że zapominamy o tym. I wtedy Kościół może przypominać winnicę, w której wszystko jest doskonale zorganizowane: ogrodzenie, winorośle, naczynia, urządzenia, butelki, korki itd. Tylko nie ma wina. „Taka winnica traci sens i ulega powolnemu niszczeniu”.

Czym jest przyjaźń? Jest odmianą miłości, jej specyficzną formą. Samo pojęcie miłości jest znacznie szersze. Wszak mamy kochać wszystkich, nawet nieprzyjaciół. Ale to nie znaczy, że ze wszystkimi mamy się przyjaźnić. To niemożliwe. Co więc wyróżnia przyjaźń od innych form miłości? Przyjaźń zakłada równość osób, bazuje na partnerstwie. Rodzi się z wolnego wyboru, cechuje ją wzajemność, równowaga między dawaniem i braniem. Oczywiście nie da się tej równowagi odmierzyć jakąś aptekarską wagą. Są momenty, gdy ktoś jest słabszy, a ktoś mocniejszy. Ktoś w danym momencie daje więcej lub więcej bierze. Nigdy nie ma idealnego „pół na pół”. Niemniej jednak specyfiką przyjaźni jest wzajemność. „Miłujcie się wzajemnie” – mówi Pan.

Ksiądz Grzywocz zwraca uwagę, że istnieją dwa modele miłości: miłość skośna i równa. Inaczej mówiąc: są relacje pionowe i poziome. Miłość skośna (relacja pionowa) dotyczy sytuacji, gdy nie ma równości w dawaniu i braniu, np. rodzice–dziecko, nauczyciel–uczeń, lekarz–pacjent itd. „W Kościele dużo jest relacji skośnych, często więcej dajemy, niż bierzemy – zauważa ks. Grzywocz. – Ta forma miłości jest ważna, ale nie jedyna i nie jest najważniejsza. Kiedy brakuje relacji równych, w których się daje i bierze, wtedy łatwo o nadużycie w relacji skośnej. Na przykład terapeuta opowiada pacjentowi o swoich problemach, lekarz wchodzi w za bliskie relacje z chorym, spowiednik z penitentem. W relacji skośnej uwaga jest skoncentrowana na osobie, której służymy. To nie pacjent opiekuje się lekarzem albo uczeń swoim wychowawcą. Relacje skośne są ważne i konieczne w społeczeństwie, lecz nie są jedyne i centralne. Bardzo często utożsamiamy i ograniczamy miłość chrześcijańską do relacji skośnej”.

Od dziecka do przyjaciela

Powyższa uwaga wydaje mi się bardzo cenna i aktualna. Zarówno z punktu widzenia psychologicznego, jak i duchowego. Nieraz bowiem rzeczywiście w Kościele zawężamy pojęcie miłości tylko do agape (miłość ofiarna, dająca) albo do miłości miłosiernej (ta z definicji zakłada relację pionową, silniejszy pomaga słabszemu). Czy nie powinniśmy dowartościować tych form miłości, które bazują na partnerstwie? Chodzi już nie tylko o przyjaźń, ale również o miłość oblubieńczą, małżeńską (w niej mieści się także przyjaźń). Papież Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est” stwierdził wręcz, że w miłości małżeńskiej niezbędna jest równowaga między erosem (miłość, która bierze) a agape (miłość, która daje). „Im bardziej obydwie, niewątpliwie w różnych wymiarach, znajdują właściwą jedność w jedynej rzeczywistości miłości, tym bardziej spełnia się prawdziwa natura miłości w ogóle” – pisze papież emeryt.

Wróćmy jednak do przyjaźni i słów Jezusa z Wieczernika. W miłości Boga do człowieka wybrzmiewają wszystkie rodzaje miłości, które znamy z ludzkiego doświadczenia. Jezus, przemawiając do uczniów w ten ostatni wieczór, pokazuje całe to bogactwo. Mówi o miłości Ojca do Niego i do nas (to miłość rodzicielska), umywając uczniom nogi, uczy ich miłości miłosiernej (agape, służba), ale zwieńczeniem Jego nauczania jest wyznanie miłości przyjacielskiej. W Wielki Piątek Jezus wyda swoje ciało, przeleje krew – co będzie najwyższym aktem miłości nie tylko miłosiernej, ale także (a może przede wszystkim) przyjacielsko-oblubieńczej.

Powie ktoś słusznie, że między Bogiem i człowiekiem nie ma równości. Jest to zawsze miłość skośna (relacja pionowa). Tak, to prawda. I właśnie to jest najbardziej przejmujące, że Bóg chce budować z nami nie tylko więź bazującą na dziecięcej zależności i posłuszeństwie. On chce, byśmy, że tak powiem, stali się dorośli w tej miłości, byśmy byli przyjaciółmi Boga. On chce nas traktować partnersko. Jasne, że zawsze zostaniemy dziećmi Boga, Jego stworzeniami, ale kierunek rozwoju tej relacji zmierza w stronę przyjaźni, czyli miłości z wyboru. Nie przypadkiem Jezus nazywa uczniów przyjaciółmi dopiero w przedostatnim dniu swojego doczesnego życia. Jest tu jakaś analogia do relacji między rodzicami a dziećmi. W pewnym momencie rodzice stają się przyjaciółmi swoich rozwijających się dzieci. Oczywiście dziecko musi zostać wcześniej „wykarmione” miłością rodziców i zawsze pozostanie ich dzieckiem, ale charakter więzi łączącej rodziców z potomstwem ulega zmianie. Bez „wykarmienia” miłością rodziców w dzieciństwie dorosły człowiek może pozostać „wygłodzonym” dzieckiem. I trudniej mu będzie budować więzi przyjacielskie czy oblubieńcze.

Wyznałem im wszystko

„Oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” – mówi Pan. W tym zdaniu kryje się coś, co dotyka istoty przyjaźni. Można je sparafrazować tak: „To, co Ojciec, mój największy Przyjaciel, Mnie przekazał, mówię teraz wam, dlatego że chcę, byście stali się Moimi i Jego przyjaciółmi”.

Przyjacielem jest ten, przed kim możesz się odsłonić, komu możesz powierzyć swoje tajemnice. Przed kim możesz się wygadać, wypłakać, wyżalić lub z kim zwyczajnie możesz się podzielić radością, zachwytem. Przed kim odsłaniasz swoje serce, zdejmujesz ochronne maski, komu pokazujesz swoje najgłębsze „ja”. Warunkiem takiej szczerości jest pełne zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, wierność.

Całą historię objawienia Bożego można odczytać w kluczu przyjacielskiej rozmowy Boga z człowiekiem. Bóg objawia nam siebie nie po to, aby dać nam zestaw dogmatów i przykazań. Chodzi Mu najpierw o bliskość, o miłość, o przyjaźń. Przez objawienie – naucza sobór – „Bóg niewidzialny w nadmiarze swej miłości zwraca się do ludzi jak do przyjaciół i obcuje z nimi, aby ich zaprosić do wspólnoty z sobą i przyjąć ich do niej” (Konstytucja o Objawieniu Bożym, 2). Można to ująć tak: Jezus siada obok nas, tak jak usiadł obok Samarytanki przy studni, i opowiada o sobie. Kiedy ktoś ci się zwierza, czujesz się zaproszony, by otworzyć przed nim także swoje serce i odsłonić swoje sekrety. Kiedy dwa serca są otwarte na siebie, stają się sobie bliskie, powstaje komunia, jedność. Znasz jego tajemnice, on zna twoje. Zawiązuje się wspólnota losu, drogi. To jest właśnie Kościół – wspólnota przyjaciół Boga. Zbyt idealistycznie? Jeśli tak myślimy, to niedobrze. Jak jest opisany młody Kościół w Dziejach Apostolskich? „Jedno serce i jeden duch ożywiały wszystkich wierzących” (4,32). Oczywiście nie da się przyjaźnić ze wszystkimi, nawet w małej parafii. Jezus wybrał i pielęgnował przyjaźń z Dwunastoma. Nauczył nas w ten sposób, że Kościół to „duża wspólnota małych wspólnot”.

Bóg nie chce, byśmy byli Jego niewolnikami, urzędnikami lub dobrze zorganizowaną armią. On chce, byśmy w wolności stali się Jego przyjaciółmi. Wiernymi. Bo jak powiadał św. Hieronim: „Przyjaźń, która może przestać istnieć, nigdy nie była prawdziwa”.

A co z naszymi „zwykłymi” ludzkimi przyjaźniami? Są bardzo ważne. Dzięki nim wzrastamy, potrafimy przetrwać kryzysy, zwątpienia. Ludzkie przyjaźnie są szkołą, w której uczymy się przyjaźni z Bogiem. Oczywiście jak każda ludzka rzeczywistość, także przyjaźń wymaga Bożej łaski. Ludzkie przyjaźnie muszą być zanurzone w Chrystusie, aby nas nie zwiodły na manowce, ale prowadziły do nieba.

Elred z Rievaulx, średniowieczny opat cysterski, napisał przepiękny traktat pt. „Przyjaźń duchowa”. To dialog przyjaciół, którzy zastanawiają się, czym jest przyjaźń. Jeden z nich pyta Elreda: „Czy mógłbyś powiedzieć o przyjaźni to, co Jan, przyjaciel Jezusa, mówi na temat miłości: Bóg jest przyjaźnią?” Elred: „Z pewnością wyrażenie to jest niezwykłe i nie znajdziesz go w Piśmie Świętym. Jednak nie waham się przypisać tego, co zostało powiedziane o miłości : Kto trwa w przyjaźni, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim”.

Nagrodą przyjaźni jest sama przyjaźń, jej radość, słodycz. W niebie nie będziemy już czynili miłosierdzia, bo będziemy sobie równi. Nie będzie już miłości małżeńskiej, bo zostaniemy „poślubieni” przez Boga. Ale będzie na pewno przyjaźń. Łącząca nas z Bogiem i z Jego przyjaciółmi.

TAGI: