Wezwania Boga nie da się zagłuszyć

Łukasz Sianożęcki

publikacja 23.05.2018 06:00

– Długo opierałam się temu natchnieniu. Walczyłam, aby ten pomysł odsunąć od siebie. Ale dziś wiem, że to Pan chciał, bym pojechała na misje – mówi Agata Boraczek.

Wezwania Boga nie da się zagłuszyć Łukasz Sianożęcki Klaudia i Alicja Toruckie pomagały Agacie Boraczek prowadzić zbiórkę na jej misyjny wyjazd.

Jeszcze tylko jedno zdjęcie, księże Piotrze! – szczupła dziewczyna w okularach woła kapłana. Ksiądz podchodzi pośpiesznie. Wspólnie ustawiają się, aby zrobić sobie selfie na tle miejscowego kościoła. – Tylko wie ksiądz, to zdjęcie pojedzie ze mną na misje, więc musi być w nim sporo afrykańskiego luzu. – „Afrykański luz” to moje drugie imię – śmieje się kapłan. Zdjęcie zrobione. To było ostatnie tego dnia zadanie, więc można odetchnąć. Ksiądz Piotr zabiera fotografującą oraz dwie wspomagające ją wolontariuszki na obiad.

6 maja w parafii Trójcy Przenajświętszej w Morągu podczas wszystkich Mszy Świętych pochodząca z Zielonki Pasłęckiej Agata Boraczek opowiadała o tym, dlaczego zamierza wyjechać na misje na Czarny Ląd i jak się zrodziło w niej powołanie do tego wyjazdu. Agata bierze udział w projekcie Zambia–Toruń 2018. Już wkrótce wraz z ośmiorgiem innych młodych ludzi wyjedzie do tego afrykańskiego kraju, aby tam pomagać w budowie farmy i wspierać dzieci z miejscowego sierocińca. To był bardzo intensywny dzień dla Agaty, ale takich przed samym wylotem przeżywa się wiele. – Tak naprawdę sam pobyt w Afryce to zaledwie jedna czwarta naszej pracy, którą wykonujemy w ramach tych misji – opowiada.

Przyszli misjonarze już od grudnia regularnie spotykają się na spotkaniach formacyjnych, w grupach dzielenia, prowadzą zbiórki funduszy na wyjazd czy też przygotowują plany innych form pozyskania środków na projekt. – Organizujemy też koncerty, kiermasze świąteczne, kiermasze książek itp. – wylicza. Również podczas dnia spędzonego w Morągu Agata nie tylko głosiła swoje świadectwo, ale wraz z dwiema wieloletnimi przyjaciółkami zbierała ofiary wśród wiernych.

– Agata zawsze miała mnóstwo ciekawych pomysłów, ale z tym wyjazdem do Afryki nieco nas zaskoczyła – mówi Alicja Torucka. Wraz z siostrą Klaudią zna Agatę ze wspólnych zajęć w domu kultury. – Razem przygotowywałyśmy różne przedstawienia i przedsięwzięcia kulturalne, stąd wiedziałyśmy, że ma ona różne szalone koncepcje. Kiedyś w czasie jednej z rozmów wspomniała coś o misjach, ale nie wiedziałyśmy, czy to na poważnie. Dziś okazuje się, że jak najbardziej mówiła serio – wspomina Alicja. Do wyjazdu pozostało już tylko kilka miesięcy. – Celem naszej podróży i pracy jest miejscowość Kasisi, gdzie udamy się w sierpniu bieżącego roku – wyjaśnia A. Boraczek.

Projekt Zambia–Toruń 2018 jest czwartą edycją przedsięwzięcia realizowanego wspólnie przez Jezuickie Centrum Społeczne „W Akcji” w Warszawie wraz z Duszpasterstwem Akademickim Studnia w Toruniu. – Jedziemy tam bardzo zróżnicowaną grupą, każdy z nas bowiem zawodowo zajmuje się czymś innym. Są wśród nas klerycy, nauczyciele, studenci psychologii, ja zaś jestem z zawodu pielęgniarką – opowiada Agata. – Chociaż tak jak wspomniałam, jesteśmy pod wieloma względami różni, to łączy nas wezwanie „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię”.

Przyszła misjonarka mówi, że ten wyjazd nie jest dla niej „sprawdzeniem się” ani chęcią przeżycia czegoś ekstremalnego. – Myślę, że mam w sobie chęć niesienia pomocy innym ludziom, stąd też wybrałam zawód pielęgniarki – wyjaśnia. – Pomyślałam też, że można zrobić coś dobrego w miejscach, gdzie ludzie nie chcą jechać, bo np. się boją. A ja nie mam w sobie strachu. Stwierdziłam więc, że skoro jest we mnie taka chęć i posiadam pewne umiejętności, to dlaczego się tym nie podzielić.

Agata przyznaje jednak, że długo opierała się natchnieniu, by pojechać na misje. – Byłam przede wszystkim przekonana, że nie uda mi się tego pogodzić z pracą zawodową, i wynajdowałam tysiące innych powodów, aby zagłuszyć to wołanie Boga – wspomina. – Kiedy jednak powie się Bogu „tak”, to wszystko układa się samo – przyznaje. Kiedy tylko sama przekonała się do wyjazdu, dostała wolne w pracy i załatwiła inne sprawy.

Chęć wyjazdu na zambijską misję zgłosiło na początku 41 osób. – To, że zostałam wybrana do tej ostatniej dziewiątki, również odczytuję jako Boży plan. Pan chciał, żebym pojechała na te misje – stwierdza. – Myślę, że Agata wykazała się dużą odwagą, decydując się w ogóle na zgłoszenie do wyjazdu – twierdzi Klaudia Torucka. – Ja z kolei podziwiam ją za zaangażowanie. Zwłaszcza gdy widzę, ile pracy musi wkładać już dziś, żeby ten wyjazd się powiódł. Jako jej przyjaciółka mogą ją tylko wspierać w tej decyzji i całym sercem być z nią – dodaje Alicja.

Na miejscu jako pielęgniarka Agata będzie otaczać opieką dzieci z sierocińca w Kasisi. – Jest to grupa ok. 250 dzieci, w bardzo różnym wieku, od noworodków do nastolatków – opowiada. Obecnie jednym z największych problemów tego ośrodka są braki w zaopatrzeniu w kaszki dla najmłodszych podopiecznych. – W Zambii nie jest łatwo o kaszki dobrej jakości, co więcej, często są one sprzedawane po mocno zawyżonej cenie – wyjaśnia. – Dlatego jako wolontariusze poprosiliśmy o pomoc różne szkoły i przedszkola właśnie o przeprowadzenie zbiórek kaszek – mówi. Akcja okazała się dużym sukcesem, gdyż jeszcze przed wyjazdem wolontariuszy do Kasisi poleciało 14 kartonów po 20 kilogramów każdy. Paczki wypełnione są nie tylko kaszkami, ale również produktami do pielęgnacji niemowląt, pieluszkami czy zabawkami edukacyjnymi.

Jak opowiada przyszła misjonarka, czasem spotyka się z pytaniem, a wręcz zarzutem: „Po co w ogóle tam jechać? Przecież w Polsce też jest wielu potrzebujących”. – Ja wiem to bardzo dobrze, gdyż pracuję jako pielęgniarka i codziennie spotykam się z takimi przypadkami – wyjaśnia. – Odpowiadam wówczas, że kiedy słyszy się wezwanie Boga, niczym się go nie da zagłuszyć. Ja próbowałam to robić. Szukałam tysiąca innych zajęć, m.in. uczyłam się śpiewu klasycznego, ale nic nie było w stanie Boskiego wołania przytłumić. Dziś bardzo cieszę się na ten wyjazd.

TAGI: