Jak dziś być świętym?

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 21.05.2018 06:00

„Istnieje tylko jeden smutek, nie być świętym” – przypomina Franciszek w adhortacji „Gaudete et exsultate” (skrót: GE). Papież podkreśla, że „świętość jest najpiękniejszym obliczem Kościoła” oraz że o świętość trzeba się bić. Z diabłem, ze sobą, ze światem.

Jak dziś być świętym? Fra Angelico: "The Forerunners of Christ with Saints and Martyrs" (PD) Papież podkreśla, że każdy z nas powinien odnaleźć swój styl świętości zgodnie ze swoim powołaniem.

Świętość nie ma dziś dobrej prasy. Celebryci często zaczynają swoje wypowiedzi od zastrzeżenia: „Ja tam żadnym świętym nie jestem”. Do dobrego tonu należy zamanifestowanie, że jest się równym gościem, czyli kimś, kto z grzesznym życiem jest za pan brat. Łamanie granic i zasad, korzystanie z wszelkich możliwych przyjemności, ufność we własne siły – to właśnie wydaje się ideałem „mocnego” życia.

Dobrze więc się stało, że Ojciec Święty przypomniał, że ideałem człowieczeństwa, który Kościół głosi i proponuje wszystkim, jest świętość. I że to jest autentycznie „mocne” życie, o które powinno nam chodzić. Bo świętość to przeciwieństwo „życia przeciętnego, rozwodnionego i pustego” (GE 1). Papież zastrzega, że jego celem nie było napisanie wyczerpującego traktatu o świętości, ale po prostu zachęcenie nas, abyśmy byli święci. Zrobił to w stylu znanym z poprzednich dokumentów, posługując się prostymi, obrazowymi, a momentami dosadnymi sformułowaniami, akcentując zdecydowanie sprawy, które uznaje od początku swej papieskiej posługi za priorytety, nie stroniąc od polemiki ze swoimi oponentami.

Warto sięgnąć do całego tekstu. Pozwolę sobie zwrócić uwagę na subiektywnie wybrane fragmenty.

Każdy ma swoją małą drogę

Franciszek przypomina, że świętość nie jest zarezerwowana dla duchowych gigantów. Owszem, bycie świętym oznacza dążenie do doskonałości. Ale ważne jest szukanie świętości w codziennym, zwykłym życiu, zarówno swoim, jak i ludzi, wśród których żyjemy. Każdy z nas ma swoją, niepowtarzalną drogę. Powinniśmy podziwiać świętych wyniesionych na ołtarze (papież przywołuje konkretne przykłady), ale nie chodzi o mechaniczne kopiowanie tych wzorów. „Liczy się to, aby każdy wierny rozpoznał swoją drogę i wydobył z siebie to, co ma najlepszego, to, co najbardziej osobistego Bóg w nim umieścił (…).Wszyscy jesteśmy powołani, aby być świadkami, ale istnieje wiele egzystencjalnych form świadectwa” (GE 11). Świętość jest możliwa zawsze i wszędzie – mocno podkreśla Franciszek. Zwraca też uwagę, że święty nie jest człowiekiem wolnym od błędów czy grzechów. Nie jest to prawda nowa, ale często o niej zapominamy. Święci to grzesznicy, którym Bóg przebaczył. To ludzie otwarci na Bożą łaskę, na Jego miłosierdzie.

„Pozwól, aby wszystko było otwarte na Boga” – apeluje Franciszek. „Wybieraj Boga wciąż na nowo. Nie zniechęcaj się, ponieważ masz moc Ducha Świętego do tego, by świętość była możliwa. Ona w głębi jest owocem Ducha Świętego w twoim życiu (por. Ga 5,22-23). Kiedy odczuwasz pokusę, by zaplątać się w swoją słabość, podnieś oczy ku Ukrzyżowanemu i powiedz: »Panie, jestem biedakiem, ale Ty możesz dokonać cudu uczynienia mnie trochę lepszym«. W świętym i składającym się z grzeszników Kościele znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz, aby wzrastać ku świętości” (GE 15).

Franciszek wielokrotnie zwraca uwagę na znaczenie małych kroków na drodze do świętości. Przywołuje słowa kard. François-Xaviera Nguena Van Thuana (niekanonizowany wietnamski świadek wiary, który spędził wiele lat w komunistycznym więzieniu): „przeżywać chwilę obecną, napełniając ją miłością” oraz „każdego dnia dokonywać zwykłych czynów w niezwykły sposób” (GE 17). Papież chyba celowo nie charakteryzuje poszczególnych rodzajów duchowości, np. małżeńskiej, kapłańskiej, zakonnej itd. Nawiązując do małej Tereski, można streścić myśl papieską tak: każdy ma swoją małą drogę do świętości, musi ją tylko odnaleźć i wiernie, wytrwale nią iść.

Stała koncentracja na Bogu i bliźnim

W jednej z części dokumentu papież wylicza pięć cech świętości, które uznaje za szczególnie aktualne w kontekście współczesnej kultury. Oto one:

1. „Pierwsza z tych wielkich cech, to stała koncentracja na Bogu i mocne trwanie w Tym, który kocha i wspiera” (GE 112). Mocne trwanie w Bogu jest źródłem wytrwałości w życiu. Chodzi o budowanie na Bogu jak na skale. Z Niego płynie siła do znoszenia przeciwności, do cierpliwego zwyciężania zła dobrem. Cenne są upokorzenia, które nas spotykają, podkreśla papież. „Bez nich nie ma ani pokory, ani też świętości” (GE 118).

2. Radość i poczucie humoru. Nie chodzi o „radość konsumpcyjną i indywidualistyczną”, ale o „radość w Duchu Świętym”. Chodzi o radość z miłości, z bliskości Pana, który jest naszym Oblubieńcem. On nie przestaje nas kochać także w chwilach trudnych.

3. Parezja. Tak spolszczone zostało greckie parrhesía. To postawa śmiałości i zapału w ewangelizowaniu świata. Papież akcentuje w tym miejscu to, co jest lejtmotywem całego pontyfikatu – konieczność wyjścia z Ewangelią na peryferia: „Prośmy o odwagę apostolską, byśmy przekazywali Ewangelię innym i zrezygnowali z czynienia naszego życia chrześcijańskim muzeum wspomnień” (GE 139).

4. Niezbędność wspólnoty Kościoła. Nie można dążyć do świętości w pojedynkę. Uświęcenie człowieka jest zawsze drogą, którą pokonuje się z innymi.

5. Nieustanna modlitwa i adoracja. Warto zatrzymać się dłużej przy tym punkcie.

Niewątpliwie dominantą obecnego pontyfikatu jest miłosierdzie. Prymat cnoty miłosierdzia wybrzmiewa też w najnowszej adhortacji. Nie przypadkiem Franciszek analizuje obszernie Osiem Błogosławieństw oraz przypowieść o sądzie ostatecznym z 25. rozdziału Ewangelii wg św. Mateusza, uznając właśnie te dwa fragmenty za najważniejsze drogowskazy do świętości.

Czy to oznacza, że życie oddane modlitwie i kontemplacji ma mniejszą wagę niż życie zaangażowane w czynną miłość wobec ubogich? Można by dojść do takiego wniosku, czytając wyrwany z kontekstu punkt 26: „Nie jest zdrowe miłowanie milczenia i unikanie spotkania z drugim, pragnienie odpoczynku i odrzucanie działalności, szukanie modlitwy i umniejszanie posługi. Wszystko może zostać zaakceptowane i zintegrowane jako część naszego życia w tym świecie i włączone w drogę uświęcenia. Jesteśmy powołani do życia kontemplacją pośród działania i uświęcamy się w odpowiedzialnym i hojnym wypełnianiu naszej misji”.

Aby uniknąć nieporozumień, trzeba ten punkt czytać łącznie z punktami 147–157, w których papież podkreśla z jednej strony konieczność modlitwy i adoracji, a z drugiej wzywa do łączenia modlitwy z codziennością. Franciszek powołuje się na piękne świadectwo bł. Karola de Foucauld, wybitnego kontemplatyka i apostoła modlitwy: „Gdy tylko uwierzyłem, że Bóg istnieje, zrozumiałem, że nie mogę żyć inaczej jak tylko dla Niego”. Sięga też po klasyczną definicję modlitwy św. Teresy z Avila, jednej z największych mistyczek w dziejach Kościoła. Według słynnej karmelitanki, modlitwa „nie jest niczym innym, jak nawiązywaniem przyjaźni, podejmując wielokrotnie nawiązywanie jej sam na sam z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje”.

„Chciałbym podkreślić – komentuje papież – że nie jest ona [modlitwa – T.J.] zarezerwowana tylko dla nielicznych uprzywilejowanych, ale dostępna dla wszystkich, ponieważ »wszyscy potrzebujemy tego milczenia przenikniętego obecnością adorowanego Boga« (św. Jan Paweł). Ufna modlitwa jest odpowiedzią serca, które otwiera się na Boga w relacji sam na sam, kiedy uciszane są wszystkie głosy, aby słuchać łagodnego głosu Pana, rozbrzmiewającego w milczeniu”. Papież w żadnym wypadku nie neguje konieczności modlitwy, ale akcentuje szukanie mądrej równowagi między aktywnością w świecie i życiem duchowym.

Walczący z diabłem

Cały ostatni rozdział adhortacji poświęcony jest tematowi walki duchowej jako istotnemu wymiarowi dążenia do świętości. W tych fragmentach widać bodaj najmocniej wpływ jezuickiej formacji papieża. „Życie chrześcijańskie jest ciągłą walką. Potrzebna jest siła i odwaga, aby oprzeć się pokusom diabła i głosić Ewangelię” – pisze Ojciec Święty. To ważne przypomnienie w czasach, gdy część zachodnich teologów i pasterzy pomija milczeniem prawdę o szatanie.

Franciszek zwraca uwagę, że o świętość trzeba się bić. To zmaganie ma wiele aspektów. Najpierw trzeba zmagać się „ze światem i mentalnością światową, które nas zwodzą, ogłupiają i sprawiają, że jesteśmy mierni, pozbawieni zaangażowania i radości”. Walczyć trzeba też z „naszymi słabościami i skłonnościami (każdy ma własne: do lenistwa, pożądliwości, zazdrości, zawiści itp.)”. I wreszcie świętość to „ciągła walka z diabłem, który jest księciem zła”. W kwestii istnienia osobowego zła papież jest bardzo zdecydowany: „Nie myślmy, jakoby był to jakiś mit, wyobrażenie, symbol, postać czy pojęcie. To oszustwo, które prowadzi nas do osłabienia czujności, do braku troski o siebie i do bycia bardziej narażonymi. On nie musi nas opętać. Zatruwa nas nienawiścią, smutkiem, zazdrością, wadami. I tak, gdy ograniczamy obronę, on to wykorzystuje, aby zniszczyć nasze życie, rodziny i wspólnoty, bo »jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć« (1P 5,8)”. W Modlitwie Pańskiej powtarzamy prośbę: „ale nas zbaw ode Złego”. Ten codzienny mały egzorcyzm jest nam zalecony przez samego Jezusa, przypomina papież.

Franciszek pisze o niebezpieczeństwie duchowego zepsucia, które uznaje za rzecz gorszą niż upadek grzesznika. Takie zepsucie zagraża osobom, które „nie czują, aby dopuszczały się poważnych uchybień przeciwko Prawu Bożemu” i zaczynają popadać „w swego rodzaju ogłuszenie lub odrętwienie” i w końcu letniość. To prowadzi do stanu, gdy „wszystko zdaje się dopuszczalne: oszustwa, oszczerstwa, egoizm i wiele subtelnych form skoncentrowania na sobie samym, »sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości«” (2 Kor 11,14). Jako przykład zepsucia papież wskazuje króla Salomona, który pod koniec życia utonął w rozpuście. Inaczej niż jego ojciec Dawid, który choć ulegał tej samej słabości, to jednak podjął drogę pokuty.

Strategią duchowej walki musi być rozeznawanie. Św. Ignacy z Loyoli i jego „Ćwiczenia duchowe” to nic innego jak właśnie znakomita szkoła odróżniania dobrych i złych natchnień, czyli szkoła wolności. „Bez mądrości rozeznania łatwo możemy stać się marionetkami, będącymi zakładnikami chwilowych tendencji” (GE 167). To ważne, szczególnie wtedy, gdy mamy do czynienia z jakąś nową sytuacją w życiu lub w Kościele.•