Uzdrawia nienarodzone dzieci

Beata Zajączkowska

publikacja 30.04.2018 06:00

Nie ma żadnych szans, by dziecko się urodziło – diagnoza lekarska brzmiała dla rodziców jak wyrok. Dziś Amanda ma prawie 4 lata i jest cudem, który zdecydował o kanonizacji Pawła VI.

Amanda przyszła na świat w Boże Narodzenie 2014 r. www.larena.it Amanda przyszła na świat w Boże Narodzenie 2014 r.

Odkryliśmy, że całe życie Pawła VI było wytrwałą walką o ochronę życia, każdego życia. My też nie chcieliśmy wybrać śmierci naszej córeczki. Stoczyliśmy wiele batalii, by mogła przyjść na świat – mówi Alberto Tagliaferro, wspominając dramatyczne chwile. I dodaje: – Kilka razy mówiono nam wprost, że powinniśmy zdecydować się na aborcję, bo jeśli nawet dziecko się urodzi, będzie bardzo poważnie upośledzone. Moja żona zawsze odpowiadała ze spokojem: nie pozwolę zabić naszego dziecka. A ja ją w tej decyzji wspierałem.

Wiele osób widzi w osobie Pawła VI patrona trudnych ciąż.   Archivio Felici /east news Wiele osób widzi w osobie Pawła VI patrona trudnych ciąż.
Płód, nie dziecko

Alberto i Vanna wiedli spokojne życie. Od kilku lat byli małżeństwem. Mieli 6-letniego syna Riccarda. Mieszkali w uroczym miasteczku Villa Bartolomea tuż pod Weroną. Ona pracowała jako pielęgniarka, on był przedsiębiorcą. Wspominają, że kiedy byli narzeczonymi, marzyli o domu pełnym dzieci, dlatego bardzo się ucieszyli na wieść, że kolejny raz zostaną rodzicami. Ciąża przebiegała prawidłowo do 13. tygodnia i 3. dnia. Wtedy rozegrał się dramat. Pękły membrany pęcherza płodowego. Dziecku groziła śmierć.

– Poczułam się gorzej tuż po badaniach prenatalnych. Doradzono mi biopsję kosmówki. Dziś bym tego nie zrobiła, co nie znaczy, że potępiam kobiety, które korzystają z tych inwazyjnych badań – mówi Vanna. Kilka tygodni wcześniej od znajomej przyjaciół kupiła kołyskę dla swej córeczki. Potem ktoś opowiedział Vannie, że dziecko tej kobiety zmarło kilka dni po urodzeniu. Wtedy zaczęła myśleć o tym, że powinna przebadać noszone pod sercem dziecko.

– Zaprzyjaźniony lekarz potwierdził mi, że wszystko zaczęło się właśnie wtedy. Skutkiem powikłań po przeprowadzonym badaniu było odklejenie łożyska, pęknięcie pęcherza płodowego i utrata wód płodowych. Powiedziano mi, że jedynym wyjściem jest aborcja, bo i tak nie donoszę ciąży – wspomina ze łzami w oczach Vanna.

O dramacie mąż dowiedział się podczas podróży służbowej. Od razu wsiadł w samochód i pognał do szpitala, w którym leżała żona. – Całą drogę się modliłem – wyznaje.

– Nie poddawałam się, skonsultowałam się z wieloma ginekologami z całych Włoch. Wciąż słyszałam tę samą odpowiedź: płód jest stracony, nie przeżyje – mówi Vanna. – Tak właśnie do nas mówili: płód, a nie dziecko.

Proś Pawła VI

Jeden lekarz potraktował ich inaczej. Doktor Paolo Martineli, ginekolog ze szpitala Mater Salutis w Legnago, w którym pracowała Vanna, poradził, by pojechali do sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Brescii, miejscu związanym z Pawłem VI. – Kiedy od człowieka nauki, jakim jest lekarz, jako jedyną radę słyszysz, by pójść do kościoła i się modlić, zaczynasz rozumieć, że człowiek nic więcej nie może zrobić – zauważa Vanna.

Wcześniej niewiele wiedzieli o tym papieżu. Zaczęli dociekać, dlaczego właśnie jego wstawiennictwa powinni wzywać. Wtedy natrafili na informację o beatyfikacji Pawła VI, która miała miejsce kilka dni wcześniej, i o cudzie, który otworzył papieżowi drogę na ołtarze. Z wypiekami na twarzy czytali o tym, że w amerykańskim stanie Kalifornia doszło do niewytłumaczalnego naukowo uleczenia dziecka w łonie matki. Miało to miejsce w latach 90. XX w., a trudna ciąża bardzo przypominała przypadek Vanny i podobnie jak Vannie lekarze proponowali aborcję. Matka jednak nie chciała się na to zgodzić i za radą włoskiej zakonnicy modliła się do papieża, który napisał „Humanae vitae”. Dziecko urodziło się zdrowe.

Vanna i Alberto nie mieli już żadnych wątpliwości. Wsiedli w samochód i pomknęli do Brescii, gdzie w 1897 r. urodził się Giovanni Battista Montini. – Dla nas Paweł VI to papież, który uzdrawia nienarodzone dzieci. A tym samym jakby z nieba potwierdza to, o czym nauczał za swego pontyfikatu – mówi Alberto.

– Kiedy weszłam do kościoła w Brescii, zobaczyłam figurę Pawła VI wykonaną z brązu. Papież ma wyciągnięte ręce, tak jakby chciał wziąć w objęcia przychodzących ludzi. Powiedziałam głośno: „a więc to ty” i uklękłam u jego stóp. Zaczęłam przez łzy prosić, by zechciał nam pomóc – wspomina Vanna. Jej mąż dodaje, że na stojącej obok ławce leżał obrazek z modlitwą. Małżonkowie chwycili się za ręce i zaczęli ją wspólnie głośno odmawiać. – Kiedy doszliśmy do słów: „prosimy o łaskę dla…”, głos nam się załamał. Wyszeptaliśmy: „dla naszej maleńkiej Amandy…” – mówi Alberto, a głos drży mu tak samo jak wtedy.

Ciąża rozwija się wśród wielu kolejnych trudności, aż nadchodzi moment porodu. Wbrew wszelkim oczekiwaniom Amanda rodzi się zupełnie zdrowa i w pełni sił. „Stracony płód, który nie miał żadnych szans, by się urodzić” okazał się pełną werwy, śliczną dziewczynką, która swe przyjście na świat oznajmiła donośnym płaczem. Tego lekarze kompletnie się nie spodziewali. Niespełna 3 miesiące po beatyfikacji Pawła VI w szpitalu Borgo Roma w Weronie zdarzył się cud.

Patron trudnych ciąż

Amanda przyszła na świat 25 grudnia 2014 r. Ważyła zaledwie 865 gramów. Urodziła się w 26. tygodniu ciąży. – Trudno mi było uwierzyć, że dziecko może być aż tak maleńkie – wspomina Vanna. I dodaje: – Gdy powiedziano mi, że wprawdzie córeczka musi zostać w inkubatorze, ponieważ jest wcześniakiem, ale poza tym jest zdrowa, wiedziałam, że nasze modlitwy za wstawiennictwem papieża zostały wysłuchane.

Amanda została poddana całej serii różnorakich badań, by potwierdzić prawdziwość i trwałość uzdrowienia. Lekarze zaświadczają, że jest okazem zdrowia. Wraz z całą rodziną przygotowuje się do wyjazdu do Rzymu na kanonizację bł. Pawła VI. Zdjęcie błogosławionego papieża od bożonarodzeniowego cudu wisi na honorowym miejscu w rodzinnym salonie.

– Cuda, które dokonały się za przyczyną Pawła VI, pokazują, jak ważna jest troska o każde życie jeszcze przed narodzeniem – wskazuje ks. Antonio Marrazzo, włoski redemptorysta, postulator w procesie kanonizacyjnym papieża Montiniego i jego wielki czciciel. Zauważa, że to, co się dokonało, łączy się z treścią encykliki „Humanae vitae”. Vanna i Albert odkryli dla siebie słowa wypowiedziane przez tego papieża w Niedzielę Palmową 1975 r. Mówił on wtedy, że współczesny świat otwiera nowe ścieżki i wzywa nie tylko do tego, by stać się nosicielami wiary i radości, ale także nową wiosną łaski, piękna, poezji, dobroci i pokoju. Przypomniał, że żadne wysiłki w tym kierunku nie pójdą na marne, jeśli zawsze z nimi będzie Chrystus. – Dziś świat nie docenia życia i rodziny, odrzuca też Boga i chrześcijańskie wartości. Przypomnienie nauczania papieża Montiniego jest nam bardzo potrzebne – mówią małżonkowie.

Watykaniści zapowiadają, że Paweł VI zostanie ogłoszony świętym na zakończenie październikowego synodu biskupów poświęconego młodzieży. Ten kontekst czyniłby jeszcze czytelniejszym przykład papieża Pawła VI, kojarzonego głównie z troską o rodzinę i z promującą życie encykliką „Humanae vitae”. – Po kanonizacji ten święty papież mógłby się stać szczególnym patronem nienarodzonego życia – podkreśla ks. Marrazzo. Wielu już dziś widzi w nim patrona trudnych ciąż.