Trzeźwy znaczy wolny

Maciej Kalbarczyk

publikacja 30.03.2018 04:45

– Nadużywanie alkoholu to nie tylko problem społeczny, ale także duchowy. Klucze do jego rozwiązania w tym aspekcie ma Kościół katolicki – mówi prof. Krzysztof Wojcieszek, autor projektu Narodowego Programu Trzeźwości.

Trzeźwy znaczy wolny Wojciech Pacewicz /pap

Nad programem pracował Zespół KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości, któremu przewodniczy bp Tadeusz Bronakowski. Wbrew pozorom nie jest to kolejna publikacja przestrzegająca Polaków przed zgubnym wpływem alkoholu na zdrowie. To propozycja głębokich zmian w naszej mentalności, w której zakorzenił się brak szacunku do abstynencji oraz akceptacja upijania się przy każdej możliwej okazji.

Prof. Wojcieszek zwraca uwagę, że do tej pory te aspekty problemów alkoholowych rzadko były brane pod uwagę w opracowaniach ekspertów. – Postanowiliśmy wziąć byka za rogi: stawiamy w centrum cnotę trzeźwości, to ona jest odpowiedzią na nasze problemy. Uważamy także, że trzeba zmienić podejście Polaków do używania alkoholu – tłumaczy wykładowca Pedagogium Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie.

Program trafi do wszystkich polskich parafii, władz samorządowych oraz do specjalistów pracujących z osobami mającymi problemy alkoholowe. Dokument ma być inspiracją do podjęcia konkretnych działań na rzecz zmiany postaw społecznych. Autorzy założyli, że realnie można tego dokonać w ciągu 25 lat. W tym czasie istnieje szansa na ukształtowanie świadomości nowego pokolenia, nieskażonego kulturą gloryfikacji pijaństwa.

Śladem południa

– Dominuje u nas północno-wschodni model spożywania alkoholu. Używamy tej substancji jak narkotyku, zapijając zmartwienia i smutki. Po części to konsekwencja trudnych doświadczeń historycznych – mówi prof. Wojcieszek. Obecnie w naszym kraju jedna osoba wypija ponad 12 litrów czystego alkoholu rocznie (w obliczeniu średniej uwzględniono wszystkie osoby powyżej 15. roku życia). Tymczasem jeszcze w połowie XX w. Polak spożywał zaledwie 3 litry w ciągu 12 miesięcy. Ilość spożywanej substancji zaczęła rosnąć w czasach PRL-u. Z jednej strony była to reakcja obywateli na powszechną apatię, a z drugiej świadoma polityka władz, która z łatwością mogła manipulować społeczeństwem otumanionym alkoholem. Dlatego kiedy w latach 50. ks. Franciszek Blachnicki założył Krucjatę Wstrzemięźliwości, SB zadbało o to, żeby ją szybko rozwiązać.

Po transformacji ustrojowej konsumpcja alkoholu wzrosła i nadal pozostaje przyczyną wielu dramatów społecznych: bezrobocia, przemocy domowej i rozpadu rodzin. Autorzy programu zauważają, że tych problemów nie da się rozwiązać bez trzeźwości. Na początek proponują obniżenie spożycia alkoholu do średniej światowej, czyli 6 litrów na osobę powyżej 15. roku życia. Żeby osiągnąć ten cel, trzeba jednak przekonać społeczeństwo do zmiany modelu spożywania napojów alkoholowych. Zdaniem specjalistów powinniśmy brać przykład z południowej Europy, w której pije się znacznie mniej i ostrożniej.

– Badania RARHA pokazują, że ludzie sięgają tam zwykle po niskoprocentowe trunki. Piją niewiele, dla zabawy i relaksu. My potrafimy upić się do nieprzytomności i w dodatku jest to społecznie akceptowane. Żeby to zmienić, musimy zmniejszyć apetyt na alkohol i ograniczyć dostęp do niego – mówi prof. Wojcieszek.

Ważniejszy od chleba

Samorządy wydają rocznie aż 300 tys. zezwoleń (stałych i okresowych) na sprzedaż alkoholu, czyli cztery razy więcej, niż przewidują normy WHO. Wysokoprocentowe napoje można kupić niemal na każdym rogu, a w dodatku nadal są stosunkowo tanie. – To sprawia wrażenie, jakby alkohol był ważniejszy od chleba. Przecież piekarnie są zamykane wcześniej niż sklepy monopolowe. Wódka czy piwo są traktowane jak produkty pierwszej potrzeby – zwraca uwagę prof. Wojcieszek. Podkreśla, że bez obostrzeń dla branży alkoholowej nie uda się zmienić mentalności Polaków w tej kwestii.

Jeszcze więcej problemów sprawia promowanie alkoholu w mediach. W szkole uczniowie otrzymują wiedzę na temat szkodliwych skutków spożywania alkoholu, ale poza nią są ze wszystkich stron bombardowani przekazami zachęcającymi do picia. Zdaniem autorów Narodowego Programu Trzeźwości Polska powinna wziąć w tej sprawie przykład z Litwy, która 1 stycznia br. wprowadziła całkowity zakaz reklamy alkoholu. – W Polsce taki obowiązujący przez wiele lat przepis upadł jedną decyzją Sejmu. Trzeba włożyć wiele pracy, żeby ponownie przekonać społeczeństwo do takiego rozwiązania – mówi prof. Wojcieszek. Jednym z najważniejszych założeń programu jest bowiem dokonywanie zmian w prawie wyłącznie za aprobatą społeczną.

Podobnie autorzy dokumentu podchodzą do kwestii podniesienia wieku kupujących alkohol. W publikacji zaznaczono, że za pomocą środków wychowawczych trzeba zadbać o realną abstynencję ludzi do 21. roku życia. Prof. Wojcieszek dodaje, że wzorem Stanów Zjednoczonych, Islandii i Litwy można rozważyć także zmiany w przepisach. Nowelizacja nie ma jednak sensu w sytuacji nieprzestrzegania przez sprzedawców obowiązującego prawa.

– W USA sobie z tym radzą, ale w kilku krajach podnoszono wiek do 21 lat i nikt nie potrafił tego wyegzekwować. Taka zmiana musi być przemyślana i przygotowana – mówi naukowiec. Najpierw warto uporać się z aktualnymi trudnościami w postaci częstej sprzedaży alkoholu osobom, które nie ukończyły 18. roku życia.

Milcząca większość

Spożycie alkoholu w przeliczeniu na jedną osobę ciągle rośnie, ale aż 83 proc. dorosłych Polaków praktykuje umiar. Jak to możliwe? Okazuje się, że średnią zawyża kilkunastoprocentowa grupa osób, konsumująca aż 75 proc. sprzedawanego w naszym kraju alkoholu. Rekordziści potrafią wypić nawet 35 litrów rocznie. Niestety, to właśnie ta grupa jest najbardziej widoczna i narzuca wzorce zachowań innym. W ich towarzystwie ludzie wstydzą się przyznać, że piją umiarkowanie lub nie robią tego wcale. Autorzy programu zwracają uwagę na potrzebę zaangażowania wszystkich, którzy nie nadużywają alkoholu, do promowania właściwych postaw społecznych.

– Mądrzy w tym względzie Polacy rzadko dzielą się swoimi osiągnięciami. Milczą, wydaje im się, że są w mniejszości. Tymczasem stanowią miażdżącą większość. Ta grupa powinna pokazywać innym, że pijaństwo to powód do wstydu – mówi prof. Wojcieszek.

Myślą przewodnią Narodowego Programu Trzeźwości jest hasło „Przez abstynencję wielu do trzeźwości wszystkich”. Autorzy dokumentu widzą ogromny potencjał w tych, którzy z zasady nigdy nie sięgają po kieliszek. W Polsce ta grupa stanowi kilkanaście procent ogółu społeczeństwa. Jej rola powinna polegać przede wszystkim na dawaniu dobrego przykładu najmłodszym. Dzieci szybko zauważają, czy dorośli wokół nich piją, czy nie, a później podświadomie realizują w swoim życiu poznany schemat. Dlatego rodzice powinni od początku pokazywać im, czym jest cnota trzeźwości. Mają ogromny wpływ na to, jaki stosunek do alkoholu będzie miało ich potomstwo w dorosłym życiu.

Walka o duszę

Kościół katolicki od lat odgrywa kluczową rolę w rozwiązywaniu problemów alkoholowych. Niemal w każdym mieście powstają duszpasterstwa trzeźwości i grupy wsparcia osób uzależnionych. Prężnie działa także ruch dobrowolnych abstynentów – Krucjata Wyzwolenia Człowieka. Nawet w czasach zaborów, kiedy księżom groziła zsyłka za głoszenie kazań trzeźwościowych, nie rezygnowali z mówienia wiernym prawdy o nałogu. Zdawali sobie sprawę z tego, że pijaństwo jest grzechem ciężkim. W Narodowym Programie Trzeźwości podkreślono, że walka o duchową wolność Polaków toczy się każdego dnia, a Kościół nie może i nie chce się od niej uchylać. Poza zdrowiem chodzi bowiem przede wszystkim o duszę.

– Kiedy upijam się, czynię sam siebie bogiem, tworzę sobie własne niebo. Problemy alkoholowe są jedną z przyczyn odrzucenia Chrystusa. Kościół musi pokazywać ludziom drogę odnowy moralnej, wyprowadzać ich z tego grzechu – mówi prof. Wojcieszek.

Poza zaznaczonym w dokumencie aspektem duchowym autorzy podkreślają potrzebę zbudowania konsensusu w rozwiązywaniu problemów alkoholowych, również w zakresie rozwiązań prawnych i praktyki zarządzania. Państwo musi być bowiem dostatecznie aktywne. W przeszłości już kilka razy udawało nam się stworzyć wspólny front w tej sprawie. W czasach II RP uchwalono tzw. prawo o obrocie alkoholem (1920). Lewica poparła projekt, ponieważ uznała, że picie niszczy robotników, a prawica zrobiła to ze względu na troskę o porządek społeczny. Z kolei w PRL-u władza odpowiedziała na naciski społeczne i uchwaliła obowiązującą do tej pory ustawę o wychowaniu w trzeźwości. Dokument cieszył się poparciem niektórych komunistów (np. gen. Jaruzelskiego), Kościoła i Solidarności.

– Także przykład Islandii, w której w ciągu 20 lat dzięki konsekwentnie realizowanej polityce udało się zmniejszyć odsetek upijających się 15-latków z ponad 42 proc. do 6 proc., pokazuje, że wspólna praca ponad podziałami może przynieść zaskakująco pozytywne efekty – podsumowuje prof. Wojcieszek.