Pasja zapisana w sztuce

ks. Tomasz Lis

publikacja 25.03.2018 04:45

Pamiątki związane z męką Pańską należą do najstarszych i najcenniejszych w naszym regionie. To świadectwo wiary i tradycji przetwarzanej w duszach artystów.

Obraz „Pięciu ran Chrystusa” w Kurozwękach.   ks. Tomasz Lis /Foto Gość Obraz „Pięciu ran Chrystusa” w Kurozwękach.
Nie tylko Droga Krzyżowa i Gorzkie Żale są wyrazem polskiej pobożności związanej z Wielkim Postem. Przez wieki artyści szukali sposobu wyrażenia swojej wiary w sztuce pasyjnej. Zabytkowe malowidła, krucyfiksy, obrazy pasyjne obecne w naszych kościołach, czy nawet przydrożne krzyże, to wyraz nie artystycznego trendu, ale duchowości związanej z najważniejszym wydarzeniem zbawczym dla świata i człowieka – męką Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Torcular – znaczy tłocznia

Przez wieki leżący na skrzyżowaniu średniowiecznych szlaków komunikacyjnych Opatów należał do ważnych ośrodków miejskich regionu Sandomierszczyzny. Znajdująca się w bernardyńskim klasztorze rzeźba jest unikatowym wyrażeniem pasji Jezusa. – Przedstawiona na nim postać Chrystusa, cierpiącego w mistycznej tłoczni, „wyciskanego” za pomocą śruby przez Boga Ojca, jest metaforą męki na krzyżu. Wyobraża Boga, który wyciska ze swojego Syna krew, jak z dojrzałych kiści winogron wyciska się w tłoczni sok. Ta figura nawiązuje do teologii mówiącej o dobrowolnej ofierze Jezusa Chrystusa podyktowanej miłością do Boga Ojca i do człowieka. Mamy tu do czynienia z dość rzadkim przedstawieniem Syna, który posłuszny Ojcu aż do śmierci przyjmuje cierpienie. Tego typu zestawienie, o wyjątkowej wymowie, wydaje się zjawiskiem bezprecedensowym w ikonografii tłoczni mistycznej – podkreśla ks. Bartłomiej Krzos.

Jak można wyczytać w przekazach historycznych, tłocznia opatowska znajdowała się na początku w pierwotnym kościółku pod wezwaniem Maryi Panny z roku 1040. W 1077 roku, „jak niesie podanie Stanisław, biskup krakowski, miał tu odprawić Mszę św. przed ołtarzem torcular zwanym”. Ołtarz jest dziełem rzeźbiarza ludowego, przed którym postawiono zadanie skopiowania dawnej, zapewne zniszczonej rzeźby. Obecna rzeźba opatowska mogła więc powstać w drugiej połowie XV wieku dzięki inspiracji kardynała Zbigniewa Oleśnickiego. – Opatowska tłocznia jest bardzo czytelna dla wierzących, dlatego przeznaczona była od początku do publicznego kultu – dodaje ks. B. Krzos.

Arma Christi z Rytwian

Jeden z wymowniejszych obrazów przedstawiających biczowanego Jezusa jest umieszczony z tyłu ołtarza w pokamedulskim kościele w Rytwianach. – W tej części kościoła kilka razy dziennie zbierali się kameduli na wspólną modlitwę. Obraz towarzyszył ich modlitwom i na pewno pomagał w medytacji pasji Chrystusa. W ołtarzu głównym jest obraz ze sceną zwiastowania, czyli początkiem dzieła zbawienia. Obraz „Chrystus u słupa” przedstawia zaś finał tego dzieła – podjętą przez Chrystusa mękę – podkreśla ks. Wiesław Kowalewski, dyrektor Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach. Obraz prawdopodobnie powstał w Rytwianach podczas ozdabiania kościoła, możliwe że w czasach, kiedy przeorem był włoski malarz o. Venante da Subiaco. Według konserwatorów sztuki obraz początkowo był przeznaczony do innego miejsca, gdyż oryginał naklejono na płótno, by w ten sposób rozmiary dopasować do ramy ołtarza. Na domalowanej części obrazu, w tle głównej postaci Chrystusa, umieszczono wizerunek krzyża jako zapowiedź odkupieńczej męki Zbawiciela oraz tzw. arma Christi, czyli narzędzia męki. – Krzyż, narzędzie odkupienia, o niego oparte włócznie żołnierzy, drabina używana przy krzyżowaniu, młotek i gwoździe, narzędzia samego krzyżowania, bicze, korona cierniowa, a nawet gąbka, którą nasączono octem i podano Jezusowi do picia. Warto jednak zwrócić uwagę także na inne elementy niezwiązane bezpośrednio z męką Jezusa, które artysta umieścił na obrazie. Są to misa i dzban do obmywania rąk, odnoszące się do gestu Piłata, i kogut, który przypomina o zdradzie Piotra. Bardzo oryginalnym elementem jest szabla szlachecka umieszczona blisko słupa. Możemy domyślać się, że miał to być miecz, którym Piotr odciął ucho słudze arcykapłana w ogrodzie oliwnym – wyjaśnia ks. Kowalewski.

Obraz „Pięciu ran Chrystusa” w Kurozwękach.   ks. Tomasz Lis /Foto Gość Obraz „Pięciu ran Chrystusa” w Kurozwękach.
Obraz pięciu ran Chrystusa

Kurozwęki znane są dziś z hodowli bizonów, przy odzyskanym przez rodzinę Popielów majątku, oraz szeregu atrakcji turystycznych. Tymczasem unikaty sztuki sakralnej znajdują się w trochę zapomnianym kościele parafialnym. W XV w. rodzina Kurozwęckich, będąca właścicielem okolicznych dóbr, rozbudowała kościół, fundując nawę główną. Sprowadzono tutaj także kanoników regularnych, którzy podjęli pracę duszpasterską. Było to za życia św. Stanisława Kazimierczyka, który prawdopodobnie przebywał w konwencie kurozwęckim. Ciemnym okresem dla parafii była końcówka XVI w., kiedy ówcześni właściciele Kurozwęk, Lanckorońscy, przeszli na protestantyzm. Wnukowie apostatów, chcąc zmazać winę przodków, ufundowali boczną renesansową kaplicę pw. Pięciu Ran Chrystusa, z unikatowym obrazem przedstawiającym mękę Zbawiciela. Chrystus stoi na zamkniętym sarkofagu między Maryją a św. Janem Ewangelistą. Na ramiona ma narzucony czerwony płaszcz, spięty na piersiach. Lekko pochylona na prawe ramię głowa w koronie cierniowej jest okolona nimbem. Chrystus unosi do rany w barku prawą rękę i ukazuje ranę w otwartej lewej dłoni, wystającej spod płaszcza. Obraz jest opisywany jako sacra conversazione, czyli święta rozmowa, podczas której Chrystus pokazuje swoje rany Matce i św. Janowi, ukazując wielkość dzieła odkupienia. Chrystus przedstawiony jest jako vir dolorum i przyodziany w szkarłatny płaszcz cierpienia i chwały. Jest to unikatowe przedstawienie Chrystusa, który już po męce ukazuje swoje rany Maryi i św. Janowi.

Krzyż – narzędzie chwały

– Krucyfiks to symbol wybitnie katolicki, krzyż wraz z przedstawieniem postaci konającego bądź umarłego Chrystusa – podkreśla ks. Bartłomiej Krzos, profesor seminarium sandomierskiego. Na terenie diecezji możemy znaleźć kilka bardzo starych i cennych przedstawień Chrystusa na krzyżu. Najbardziej rozpoznawalny jest krucyfiks z sandomierskiej katedry, przeniesiony z belki tęczowej na jeden z filarów świątyni. – Rzeźba przedstawia Chrystusa w momencie śmierci lub zaraz po niej, na co wskazuje krew wypływająca z przebitego włócznią żołnierza boku Jezusa. Strumień krwi jest nie tylko namalowany, ale dodatkowo wyrzeźbiony, co dodaje dynamiki przedstawieniu. Rzeźba ukazuje także inne szczegóły ukrzyżowania: półotwarte usta i powieki, spieczone wargi, napięcie mięśniowe. To zadziwiające, że pochodząca z czasów średniowiecza rzeźba aż tak dokładnie przedstawia umęczone ciało Jezusa. Wyraz Jego twarzy jest piękny. Można dostrzec nie tylko ból, ale wypełnienie misji – „Wykonało się” – wyjaśnia ks. B. Krzos. O istnieniu tego krucyfiksu wspomina w 1448 r. Jan Długosz, pisząc, że wiszący w środku kościoła krzyż męki Zbawiciela roztrzaskał piorun, który wpadł do środka kościoła. Ostatnie badania konserwatorskie potwierdziły zapiski Jana Długosza. W 1934 r., podczas renowacji fresków w prezbiterium, krucyfiks umieszczono na filarze katedry, gdzie znajduje się do dziś. Cieszy się dużą czcią wśród odwiedzających świątynię wiernych. Jeszcze do niedawna mało kto wiedział o istnieniu gotyckiego krzyża w opatowskiej kolegiacie, który według podań pamięta czasy króla Władysława Jagiełły. Kilkanaście lat temu został odnaleziony w jednym z bocznych pomieszczeń świątyni i poddany badaniom i konserwacji. Okazało się, że to cenny zabytek z XIV w. i jeden z najstarszych zachowanych krzyży w Polsce. Nieznane są również źródła pochodzenia krzyża z franciszkańskiego klasztoru w Opatowie. Ukazany jest on tam jako kwitnące i owocujące drzewo życia. Na tej idei opierały się w sztuce wyobrażenia krzyża – ulistnionego pnia zwanego crux florida, drzewa ożywiającego.

TAGI: