Męczennica z ludu Czango

Jakub Jałowiczor

publikacja 14.03.2018 04:45

Mieszkała w jednym z najbiedniejszych miejsc Europy. Należała do mniejszości etnicznej, której nie pozwalano na pielęgnowanie własnej kultury. Dziś do jej grobu pielgrzymują tłumy.

Weronika Antal (pierwsza z lewej) z siostrami. www.a1.ro Weronika Antal (pierwsza z lewej) z siostrami.

Urodziła się w wigilię uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Zginęła z różańcem w ręku. Natychmiast po śmierci w okolicy zaczęto nazywać ją świętą, zresztą już za życia była znana z pobożności. Na fotografiach widzimy ją w prostej sukience i chuście na głowie. Wygląda na więcej niż 23 lata. Może to skutek skromnych warunków życia i ciężkiej pracy.

Gorsza nacja

Weronika Antal urodziła się 7 grudnia 1935 r. we wsi Boteşti w gminie Nisiporeşti znajdującej się w Mołdawii, regionie leżącym w granicach Rumunii. To okolica zamieszkana przez Czangów (Csángó), mniejszość etniczną węgierskiego pochodzenia. Czangowie, którzy przybyli na tereny historycznej Mołdawii na przełomie XIII i XIV w., mówią dialektem języka węgierskiego, mającym jednak coraz więcej naleciałości z rumuńskiego i własnych neologizmów. W przeciwieństwie do prawosławnej większości Rumunów są katolikami. Słyną z urządzanych przy okazji świąt czy pogrzebów procesji z chorągwiami, a w domach umieszczają wizerunki świętych i figury Matki Boskiej. Jak podkreśla Joanna Kozakiewicz, filolog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, katolicyzm jest jedynym elementem łączącym ubogich rolników z rumuńskiej Mołdawii. „Od czasu osiedlenia się Czangów w Mołdawii odgrywał on ważną i spajającą rolę” – pisze autorka w opracowaniu „Polityka językowa Rumunii a dialekt csángó”. „Podczas gdy ludność węgierska zamieszkująca mołdawskie miasta szybko się zasymilowała, silne przywiązanie do wyznania rzymskokatolickiego w środowisku wiejskim sprawiło, iż romanizacja zaczęła nabierać większego tempa dopiero w XX wieku”.

Władze Rumunii podejrzliwie traktowały Czangów. Od XIX w. pojawiały się naciski w kwestii ich asymilacji, a od 1928 r. Czangowie musieli używać rumuńskich imion. Dzieci chodzące do prawosławnych szkół miały obowiązek uczestniczenia w ortodoksyjnych nabożeństwach. Po wojnie i wprowadzeniu komunizmu Czangowie nie dostawali ziemi z nacjonalizowanych majątków kościelnych. Słowo „csángó” było używane przez pozostałych Rumunów jako obelga. Wielu członków mniejszości migrowało do miast, zatracając kulturową odrębność. Z tego powodu na przestrzeni lat liczba osób identyfikujących się z węgierskojęzyczną mniejszością spadała. Wykonane już w XXI w. badania wykazały, że dialekt csángó rozumie ok. 60 tys. osób, a za członków tej grupy uważa się mniej niż 2 tys. z nich. Jednak nawet asymilujący się Czangowie nie porzucali wiary. 250 tys. katolików żyjących dziś w rumuńskiej Mołdawii to prawdopodobnie ich potomkowie. Tak też musiało być w przypadku Weroniki Antal. Niewiele wiemy o tym, co sama uważała na temat swojej tożsamości, ale katolicyzm, a także węgierskie nazwisko nie pozostawiają wątpliwości. Dziś do męczennicy z Boteşti chętnie przyznają się zarówno Rumuni, jak i Węgrzy.

Jestem Jezusa

Ochrzczona dzień po narodzinach, dostała imię po zmarłej w młodości siostrze ojca. Była najstarsza z czworga rodzeństwa. Nie miała większych problemów ze zdrowiem. Od dzieciństwa była towarzyska. Matka i babcia uczyły ją prostych modlitw. Pracowała w polu, uczyła się też haftowania strojów ludowych. Jako dziecko nie wyróżniała się niczym szczególnym, choć dawała się zauważyć jej cześć wobec Matki Boskiej i Eucharystii.

Miała około 16 lat, gdy zaczęła poważnie myśleć o swojej przyszłości. Gdy zapisała się do chóru w rodzinnej parafii, związała się też z Rycerstwem Niepokalanej, założonym przez św. Maksymiliana Kolbego. Zamierzała wstąpić do zakonu franciszkanek misjonarek mających klasztor w Hălăuceşti. Jednak po objęciu w Rumunii władzy przez komunistów zgromadzenia zakonne zostały zdelegalizowane. Weronika za radą ojca duchowego, ks. Aloisa Donei, została franciszkańską tercjarką. Pozostała zatem osobą świecką, ale żyła według reguły stworzonej przez Biedaczynę z Asyżu. Złożyła też prywatny ślub czystości. W pobliżu domu urządziła pustelnię, gdzie spędzała tyle czasu, ile była w stanie. Oprócz tego codziennie uczestniczyła w Mszy św., nawet jeśli z tego powodu musiała wstawać o czwartej nad ranem. Kiedy nabożeństwo nie było odprawiane w rodzinnej wsi, Weronika szła 8 km do Hălăuceşti. Co czwartek pojawiała się tam na adoracji. Pomagała w przygotowaniu dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Często odmawiała Różaniec i czytała książki poświęcone życiu duchowemu, w tym żywot św. Marii Goretti, która zginęła, broniąc się przed gwałtem. „Jezus jest mój, a ja – Jezusa” – to jedna z niewielu notatek, jakie pozostawiła po sobie Weronika.

42 ciosy

Znajomi wspominali, że tego dnia była „blada i jakby nieobecna”. 23 sierpnia 1958 r. uczestniczyła w Hălăuceşti w Mszy św., podczas której grupie młodzieży udzielono sakramentu bierzmowania. Weronika pomogła uporządkować zakrystię i poszła do koleżanki. Miała wracać do domu razem z przyjaciółkami, ale puściła je przodem i chwilę później poszła sama. Możliwe, że podczas 8-kilometrowej drogi chciała odmówić Różaniec. W połowie drogi spotkała Pawła Mocanu. 24-letni mężczyzna zaczął jej składać nieprzyzwoite propozycje. Gdy odmówiła, stał się natarczywy. W końcu zaciągnął ją na pole kukurydzy. Nie mogąc zrealizować swego zamiaru, zadał dziewczynie 42 ciosy nożem. Weronika umierała w męczarniach przez całą noc. Jej ciało znaleźli rano rolnicy. Dziewczyna leżała twarzą do ziemi, ściskając w ręce różaniec. Na plecach miała ułożony z łodyg kukurydzy krzyż. „Szczęśliwa matka, która cię urodziła! Byłaś dziewicą i umarłaś jako dziewica!” – powiedział jeden z lekarzy przeprowadzających sekcję zwłok.

Paweł Mocanu mógł czuć się bezkarny, bo jego wujek był kapitanem milicji. Dlatego początkowo aresztowano innego mieszkańca okolicy, także imieniem Paweł, oraz jego narzeczoną Annę. Kobieta wyszła z aresztu po 2 tygodniach, a Pawła śledczy brutalnie bili, usiłując wymusić na nim przyznanie się do winy. Prokurator zażądał dla niego 25 lat więzienia. Mężczyzna został uniewinniony, ale w wyniku obrażeń przedwcześnie zmarł. Ostatecznie skazany za zabójstwo został Paweł Mocanu.

Tymczasem opinia o świętości Weroniki stawała się coraz powszechniejsza. Podczas pogrzebu wierni nie mieścili się w kościele w Nisiporeşti. Zarówno grób Weroniki, jak i pole, na którym została zamordowana, stały się miejscem modlitw mieszkańców okolicy. Wiele osób twierdziło, że za jej pośrednictwem wyprosiło u Boga łaski. Ks. Anton Demeter zbierał te świadectwa od lat 80. zeszłego wieku. W 2003 r. wszczęto proces beatyfikacyjny. Jego etap diecezjalny zakończył się po 3 latach. 27 stycznia 2018 r. papież Franciszek podpisał dekret o heroiczności cnót Weroniki Antal, uznając ją za męczennicę. „Ofiara życia sługi Bożej Weroniki Antal nie może być zapomniana, zwłaszcza w obecnym czasie, kiedy młodzi mężczyźni i kobiety nie potrafią docenić daru czystości” – napisał bp Petru Gherghel w liście skierowanym do mołdawskich katolików.