Teczka biskupa Jana

ks. Władysław Gasidło

publikacja 08.03.2018 04:45

Zmarł 30 lat temu w opinii świętości. Trwa jego proces beatyfikacyjny. Gorliwa działalność duszpasterska, szczególnie wśród młodzieży akademickiej, zwróciła na niego uwagę komunistycznej bezpieki. Nazywała go „wrogiem światopoglądu materialistycznego”.

Kapłana pochowano w krypcie pod ołtarzem kolegiaty akademickiej św. Anny. Bogdan Gancarz /Foto Gość Kapłana pochowano w krypcie pod ołtarzem kolegiaty akademickiej św. Anny.

Sługa Boży Jan Pietraszko urodził się w Buczkowicach – wsi położonej w pobliżu Białej Krakowskiej (dziś Bielsko-Biała) w archidiecezji krakowskiej w 1911 roku. Pochodził z niezamożnej, wielodzietnej rodziny. Po maturze wstąpił do seminarium duchownego w Krakowie. 5 kwietnia 1936 r. został wyświęcony na kapłana przez abp. Adama Stefana Sapiehę.

Pracował potem w różnych środowiskach, w wiejskich parafiach i w miejskich ośrodkach duszpasterskich. Zajmował się katechezą młodzieży, był kapelanem harcerstwa i dwukrotnie sekretarzem metropolity Sapiehy, a także wychowawcą alumnów seminarium duchownego. W 1947 r. został prefektem seminarium i duszpasterzem akademickim przy kolegiacie św. Anny w Krakowie. Wszędzie zwracał na siebie uwagę jako skromny kapłan, roztropny duszpasterz, dobry, staranny kaznodzieja i przyjaciel młodzieży. Jako duszpasterz akademicki bardzo intensywnie angażował się w działalność Iuventus Christiana i Sodalicji Mariańskiej.

O ile wśród wiernych zdobywał sobie sympatię i uznanie, o tyle wśród konfidentów partyjnych i stróżów władzy ludowej budził coraz większy niepokój, co mobilizowało funkcjonariuszy UB–SB do wzmożonej czujności i inwigilacji. Było to wynikiem przyjętej, za wzorem sowieckim, oficjalnej polityki prześladowania religii, Kościoła, kapłanów, biskupów i wiernych.

Ma zaufanie studentów

Pierwsze ślady zainteresowania ks. Pietraszką sięgają 1951 roku. Zaniepokojenie służb budziło to, że „jako kapelan akademicki ma bardzo duże znajomości wśród studentów; którzy często przychodzą do jego prywatnego mieszkania oraz ma wśród nich zaufanie”. Aby udaremnić, a przynajmniej ograniczyć jego działalność duszpasterską, zaplanowano wtedy gromadzenie wszelkich danych o nim. Interesowano się również jego działalnością w Zakopanem, a także jego najbliższą rodziną. Poszukiwano materiałów kompromitujących. Za takie uznano fakt, że „należy do aktywu duszpasterzy krakowskich udzielających indywidualnej pomocy duchowej i materialnej studentkom [Akademii Medycznej]. Bierze czynny udział w naradach poświęconych duszpasterstwu akademickiemu. Osobiście wydaje prace poświęcone kultowi kościoła i jego historycznego znaczenia”.

Chodziło przede wszystkim o materiały duszpasterskie, które przygotowywał – komentarze do Mszy św., okazjonalne modlitwy i cykle konferencji. Były one następnie przepisywane przez studentów i w ten sposób przekazywane innym. W tamtych czasach wszelki kolportaż tekstów religijnych był utrudniony ze względu na zakaz posługiwania się jakąkolwiek techniką poligraficzną bez zgody cenzury. Zapisana kartka papieru rozdawana studentom była już przestępstwem wobec wszechobecnej cenzury.

Również widok księdza wśród grupy studentów był poczytywany za „nielegalne zgromadzenie”. Nic dziwnego, że solą w oku esbeków były narady dotyczące duszpasterstwa akademickiego, szczególnie że ks. Pietraszko był inicjatorem nowego stylu duszpasterstwa akademickiego. Ów styl cenił sobie św. Jan Paweł II. „Dziękuję więc za to, że mi swego czasu pokazałeś, drogi Biskupie Janie, drogę do młodzieży akademickiej” – napisał w liście z 20 listopada 1978 roku.

Nie zepchnie go żadna siła

W 1957 r. ks. Pietraszko został proboszczem parafii św. Anny w Krakowie. Jeden z konfidentów donosił wtedy: „Jeżeli biskup wysunął go na to stanowisko, to ze względu na nieskazitelną przeszłość. Posiada dość poważne przygotowanie teologiczne oraz jest zdecydowanym wrogiem światopoglądu materialistycznego, a z drogi, jaką idzie, nie jest zdolna zepchnąć go żadna siła”.

Inny „opiekun” ks. Pietraszki zauważył słusznie: „Decyzja ta ma na celu ożywienie i przyciągnięcie młodzieży akademickiej, nad którą ks. Pietraszko nie przestawał dotąd pracować”.

Donoszono, że „z chwilą objęcia stanowiska administratora parafii św. Anny w Krakowie rozpoczął aktywną działalność na odcinku duszpasterstwa akademickiego, organizując cykl nielegalnych spotkań z młodzieżą w zakrystii i kancelarii parafialnej. W związku z tym w 1958 r. przeprowadzono rozmowę z ks. Pietraszką, w czasie której wymieniony przyznał się do przedstawionych mu zarzutów”. Wyjaśnił, że „duszpasterstwo akademickie polega na organizowaniu zebrań akademików i osób świeckich w kancelarii parafialnej i w budynku plebanii. Na zebraniach tych wygłaszane są referaty i odbywa się dyskusja. Zebrania te mają na celu zbliżenie kościoła z młodzieżą akademicką i nawiązanie z nimi bliższego kontaktu”.

Podczas tej rozmowy, która odbyła się w Urzędzie do Spraw Wyznań, polecono ks. Pietraszce, by zdjął wywieszone bez zezwolenia władz na budynku plebanii tablice z napisem: „Duszpasterstwo Akademickie przy kościele św. Anny”, naruszające Ustawę o zgromadzeniach publicznych. Ostrzegano, że w przypadku dalszego organizowania zebrań sprawa zostanie skierowana na drogę karno-administracyjną.

Władze komunistyczne, próbując ograniczyć działalność duszpasterską proboszcza jako duszpasterza akademickiego, używały coraz to nowszych sposobów nacisku administracyjnego, nękając go przykrymi rozmowami. Ciągle miano mu za złe, że spotyka się „nielegalnie” z młodzieżą akademicką. On wyjaśniał, że realizuje tylko swoje obowiązki duszpasterskie.

Tryb życia prowadzi skromny

Osaczenie „figuranta”, jak nazywano go w raportach i donosach, nie było łatwe, a raczej niemożliwe z racji jego nieskazitelnej postawy moralnej, jak też z tego względu, że nie zajmował się polityką, a więc nie wchodził w konflikt z władzą. Natomiast zajmował się głoszeniem Ewangelii. To był jego oręż. „Walka jego jest prowadzona na płaszczyźnie ideologicznej, co wyraża się w jego kazaniach czy naukach, lecz w sposób zamaskowany i przeznaczony dla ludzi o pewnym poziomie umysłowym” – oceniali funkcjonariusze SB. Esbecy stwierdzili również, że „potrafił on skupić wokół kościoła [św. Anny] znaczną ilość młodzieży akademickiej, z którą utrzymywał nawet ścisłe kontakty osobiste w celu wpajania im zasad katolickich i zdyskredytowania przed nimi ideologii marksistowskiej”. 23 listopada 1963 r. Jan XXIII ustanowił proboszcza od św. Anny biskupem pomocniczym w Krakowie.

W esebeckim „Kwestionariuszu Personalnym Biskupa” znalazła się następująca charakterystyka: „Spokojny, zrównoważony, nawet flegmatyk. Tryb życia prowadzi skromny, ascetyczny. W stosunku do innych wymagający, sam również pracowity. Dobry kaznodzieja, mówi pięknie, zwłaszcza, jeśli chodzi o styl (...). Określa się go jako biskupa – duszpasterza”. Funkcjonariuszom SB bp Pietraszko przysparzał wielu trudności w zabiegach o to, by go pozyskać do współpracy. Nie mogli się dopatrzyć niczego, co mogłoby być podstawą do szantażu. Natomiast, jak sami esbecy donosili: „Jako sufragan posiada należny autorytet. Jest lubiany przez kler parafialny za skromność, pracowitość i umiejętne podejście do określonych problemów. Utrzymuje kontakt z księżmi chorymi, prowadził z nimi przyjacielskie rozmowy, organizował im pomoc materialną i w ten sposób zyskiwał ich sympatię. W sprawach trudniejszych do rozwiązania konsultował się z księżmi, wysłuchiwał ich rad, opinii i wniosków. Zyskał u nich opinię doświadczonego duszpasterza, dobrego współgospodarza i człowieka czułego na krzywdę konfratrów”.

W 1969 r. zaktywizowano działanie operacyjne wobec biskupa za pośrednictwem wszystkich możliwych środków. Jednak bezskutecznie. Fiaskiem zakończyły się również próby inwigilacji podejmowane w 1974 r. Nie udało się wprowadzić do jego otoczenia tajnych współpracowników, gdyż nie prowadził życia towarzyskiego. Nie powiodły się próby zainstalowania podsłuchu w mieszkaniu, ponieważ nikogo u siebie nie przyjmował. Korzystano jedynie z podsłuchu telefonicznego na plebanii i w kurii. Nie przynosiły również żadnego efektu rozmowy z nim w Urzędzie do Spraw Wyznań.

Biskup Pietraszko był poddawany inwigilacji od 1951 r. aż do śmierci. Do tego zadania przeznaczono kilkunastu funkcjonariuszy UB–SB. Czasem posuwano się do niewybrednych metod, jak kontrolowanie korespondencji czy przeszukiwanie biurka kurialnego, przy którym pracował. Stwierdzono, że „nie przechowuje on żadnych dokumentów mających wartość operacyjną. Dokumenty nosi także z sobą w teczce i zabiera do domu”. Najprawdopodobniej teczka, którą nosił z sobą biskup, zawierała o wiele ciekawsze dokumenty niż ta, którą esbecy tak skrupulatnie kompletowali przez tyle lat...

Oczekiwanie na cud

Sługa Boży zmarł w opinii świętości 2 marca 1988 r. i został pochowany w krypcie kolegiaty św. Anny. Od 1994 do 2001 r. w Krakowie na szczeblu diecezjalnym odbywał się proces beatyfikacyjny tego kapłana, którego charakteryzowały pokora, świętość osobista, wrażliwość na sprawy Boże i ludzkie. Paradoksalnie wśród materiałów procesowych świadczących o niezłomności i gorliwości duszpasterskiej bp. Pietraszki znalazły się także kopie dokumentów bezpieki przechowywanych obecnie w archiwum IPN w Wieliczce. Do pomyślnego zakończenia procesu, który toczy się dalej w Rzymie, potrzebny jest cud za przyczyną sługi Bożego. Z naszej strony nieodzowna jest modlitwa o ten znak z nieba. O łaskach doznanych za przyczyną sługi Bożego należy powiadomić Kurię Metropolitalną w Krakowie (31-004 Kraków, ul. Franciszkańska 3).

Korzystałem m.in. z opracowań: ks. Jacek Urban „Teczka bp. Jana Pietraszki”, Filip Musiał „Ksiądz Jan Pietraszko – biskup niezłomny. Przez 37 lat nie dał się złamać” oraz ks. Józef Marecki i Filip Musiał „Ksiądz Jan Pietraszko. Świadectwo świętości w aktach SB”. * Autor jest wicepostulatorem procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego bp. Jana Pietraszki.

TAGI: