Ekipa do zadań pasyjnych

Łukasz Sianożęcki

publikacja 12.03.2018 04:45

– Przyszedł do mnie ks. Rafał i powiedział: „Tomeczku, zapuszczaj włosy, bo będziesz grał Jezusa”. I tak to się zaczęło – wspomina Tomasz Kryszkiewicz.

Scena ukrzyżowania wymaga koordynacji całej ekipy. Punkt kulminacyjny misterium zawsze wywołuje  wielkie wzruszenie  wśród wiernych. Łukasz Sianożęcki /Foto Gość Scena ukrzyżowania wymaga koordynacji całej ekipy. Punkt kulminacyjny misterium zawsze wywołuje wielkie wzruszenie wśród wiernych.

W tym roku już po raz piąty członkowie różnych wspólnot z parafii św. Wojciecha w Prabutach przygotowują misterium Męki Pańskiej. – Pamiętam, kiedy cztery lata temu podczas ogłoszeń parafialnych Wojtek wyszedł w stroju arcykapłana i zapowiadał, że będziemy wystawiali misterium. Wtedy już samym przebraniem wywołał spore poruszenie wśród parafian – wspomina Andrzej Słowiński, który w misterium wciela się w rolę Nikodema.

Na pomysł, aby wystawić misterium Męki Pańskiej siłami parafian, wpadł ks. Rafał Giedrojc, były wikariusz. – Mieliśmy wątpliwości, czy w tak krótkim czasie uda się zebrać odpowiednią liczbę ludzi – mówi Waldemar Sulikowski, misteryjny Kajfasz. – Ale okazuje się, że w naszym mieście wystarczy pstryknąć palcem i już zbiera się zaangażowana grupa – dodaje z uśmiechem.

I tak zaczęły się pierwsze próby, kompletowanie scenografii, strojów i obsługi technicznej przedstawienia. – Choć to oznaczało dużo wyrzeczeń niemal każdego z nas – zauważa Wojciech Dołęgowski, który w misterium również wciela się w członka Sanhedrynu, Jochanana. Próby odbywają się dwa, trzy razy w tygodniu. – Trzeba było to pogodzić z pracą, rodziną i jeszcze w tym czasie należy nauczyć się roli – opowiada. Ale udało się. Misterium odbyło się, a wierni szczelnie wypełnili prabucką katedrę. – I tak jest teraz co roku – wspomina W. Sulikowski. – To jest dla nas największą nagrodą, że ludzie chcą oglądać to wyjątkowe przedstawienie, że widzimy łzy wzruszenia na ich twarzach – dzieli się swoimi wrażeniami Tomasz Kryszkiewicz, który co roku wciela się w rolę Pana Jezusa.

Jak przyznaje zgodnie cała ekipa, już po pierwszym przedstawieniu wiedzieli, że będą chcieli to robić nadal. Trzon grupy pozostał ten sam. – Co roku jest tylko problem z obsadzeniem ról Judasza i Piłata – opowiada pan Wojciech. W ubiegłym roku postać namiestnika rzymskiego odgrywał ks. Cezary Ejsymont. – Przyznam szczerze, że nie była to moja wymarzona postać – śmieje się kapłan. – Posługiwałem dopiero pierwszy rok w parafii, więc z uwagą obserwowałem całe misterium. Powierzono mi akurat takie zadanie, więc starałem się je wykonać jak najlepiej. Od początku w ekipie działa również Gracjan Galicki, który jest odpowiedzialny za efekty dźwiękowe. – Gram też Nachuma, członka Sanhedrynu – opowiada.

W przeciwieństwie do tych najbardziej niewdzięcznych postaci główna rola pozostaje niezmienna. – Przyszedł do mnie ks. Rafał i powiedział: – Tomeczku, zapuszczaj włosy, bo będziesz grał Jezusa – wspomina T. Kryszkiewicz. Choć zgodził się bez wahania, przyznaje, że największe problemy sprawiało mu zapamiętanie tekstu. Zawziął się jednak i każdą wolną chwilę przeznaczał na powtórki. – A że jestem kierowcą zawodowym, scenariusz kładłem sobie nad kierownicą, przy każdej chwili postoju zerkałem na niego i powtarzałem.

Wszyscy tworzący misterium przyznają, że są pełni podziwu dla Tomka. – Nie dość, że gra główną rolę, więc wszyscy w kościele skupieni są właśnie na tej postaci, to jeszcze w pewnym momencie Tomek musi się rozebrać niemal do naga i wytrzymać warunki atmosferyczne. A wiadomo, że tuż przed Wielkanocą temperatury nie należą do najwyższych – opowiada Andrzej Słowiński. Ekipa wspomina historię z purpurowym płaszczem, który pewnego roku, zanim nałożono go na barki Jezusa, ktoś wcześniej położył nieopatrznie na chrzcielnicy. Płaszcz przesiąknął wodą święconą, która przez całą drogę krzyżową spływała po ciele aktora. Tymczasem na zewnątrz było niemal zero stopni i padał śnieg z deszczem. Tamto misterium pan Tomasz przypłacił zapaleniem płuc.

Udział w tym wydarzeniu nie polega jedynie na zagraniu swojej roli. – Początkowo myślałem, że będzie tak samo, kiedy w młodości grało się w szkolnych teatrach czy kabaretach – wspomina W. Sulikowski. – Każdy z nas przeżywa swoją rolę osobiście. Ja na przykład staję w miejscu tego, który osądza, wydaje wyrok. Zastanowiłem się, dlaczego tak łatwo przyszło mi wcielić się w tę rolę. To chyba dlatego, że często, czasem nawet kilka razy dziennie, sami osądzamy innych.

Przedstawienie nie odbywałoby się, gdyby nie pomoc wielu ludzi, których na scenie nie widać. Aktorzy jednomyślnie wskazują Agnieszkę Suwińską, reżysera misterium. – Najważniejsze jest to, że są tutaj ludzie, którzy chcą to robić. Bo gdyby nie było zaangażowania z ich strony, to nic by z tego nie wyszło – mówi. – Gdy ma się taką grupę szaleńców, można zrobić wszystko. A to są Boży szaleńcy. Wiem, że większość z nich robi to z wielkiej wiary – przyznaje.

W tym roku prabucka parafia św. Wojciecha także zaprasza na misterium. Tradycyjnie już odbędzie się ono we wtorek w Wielkim Tygodniu (27 marca). Tegoroczne wydarzenie połączone będzie z nabożeństwem Drogi Krzyżowej, która przejdzie ulicami miasta.