Bóg wskaże drogę

Justyna Jarosińska

publikacja 28.02.2018 04:45

Przez rok modlą się razem i rozwijają wiarę. Dzięki stworzonym przez wspólnotę Przyjaciele Oblubieńca warunkom mogą rozeznawać swoje powołanie.

W pallotyńskim domu mieszkają razem księża, klerycy i świeccy. Justyna Jarosińska W pallotyńskim domu mieszkają razem księża, klerycy i świeccy.

Dochodzi godzina 13. W kaplicy domu księży pallotynów na lubelskim Sławinku zbierają się młodzi mężczyźni. Dziś jest ich siedmiu, czterech jest w rozjazdach. Zazwyczaj o tej porze meldują się w komplecie. To czas wspólnej modlitwy południowej. Najpierw jest liturgia godzin, a po niej Litania do św. Józefa. Chwilę później wszyscy schodzą na obiad.

Dom inny niż wszystkie

Od września 2017 r. w pallotyńskim domu funkcjonuje Centrum Formacji Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji. – To pierwszy, trochę eksperymentalny rok, w czasie którego w naszym domu razem z księżmi mieszkają także klerycy z różnych diecezji oraz świeccy – mówi ks. Krzysztof Kralka, dyrektor Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji oraz założyciel wspólnoty Przyjaciele Oblubieńca i jej moderator generalny.

– Każdy sam zdecydował, że chce przez taki czas zamieszkać w tym domu. Dom, jak mówi inicjator jego powstania, funkcjonuje w kilku wymiarach. – Pierwszy to przede wszystkim wymiar modlitewny – podkreśla ks. Krzysztof. – Wspólnie celebrujemy całą liturgię godzin. Spotykamy się o 6.30, odmawiamy jutrznię i godzinę czytań, potem mamy wspólnotową Mszę św., a po niej rozmyślanie. Zaraz po modlitwie razem jemy śniadanie. Jak w każdym domu śniadanie to czas dzielenia się obowiązkami, które w danym dniu trzeba wykonać, poczynając od najbardziej prozaicznych, czyli sprzątania, po pracę w biurze Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji. Praca każdego z mieszkańców domu trwa do godziny 12.45. Kolejnym etapem jest modlitwa południowa, a po niej obiad.

– Po obiedzie zazwyczaj pijemy wspólnie kawę i potem każdy ma czas do własnej dyspozycji – opowiada ks. Krzysztof. – Od godziny 16 jest studium, czyli czas na rozwój osobisty, lekturę czy naukę związaną z ewangelizacją. W czasie studium jest też druga medytacja. O 18.30 spotykamy się na nieszpory i Różaniec. Później jest kolacja, czas wolny i rekreacja wspólnotowa. O godzinie 21 mamy adorację zakończoną kompletą.

W pallotyńskim domu mieszka pięciu świeckich młodych mężczyzn. Przyjechali do Lublina z różnych stron Polski. Wszyscy byli związani wcześniej ze wspólnotą Przyjaciele Oblubieńca. Jest tu też trzech kleryków – jeden z seminarium świdnickiego, drugi z łomżyńskiego i trzeci z warszawskiego. – Od trzech lat nasza szkoła ewangelizacji przyjmuje na roczną praktykę tych alumnów, którzy albo sami poprosili o przerwę, by formować się u nas, albo zostali tu skierowani przez swoich przełożonych – informuje ks. Kralka. Od tego roku wspólnota stworzyła także przestrzeń do formacji i modlitwy dla świeckich młodych chłopaków, którzy chcą poświęcić rok życia na rozeznanie swojego miejsca w Kościele oraz swojego powołania. Wolnych miejsc jednak zabrakło zaraz po tym, jak powstał pomysł zawiązania takiej wspólnoty.

– W ciągu ośmiu lat istnienia grupa bardzo się rozrosła. Aktualnie mamy 7 tysięcy członków i 110 wspólnot w całej Polsce – podkreśla ks. Krzysztof.

Zostawić, co było

Dom szybko się zapełnił, a jednym z pierwszych jego mieszkańców został Kacper, jedyny pochodzący z Lublina.

– Szukałem takiego właśnie miejsca, żeby mieć czas na modlitwę, by móc się na co dzień formować i dzięki temu iść głosić słowo Boże. Zawsze miałem pragnienie, by głosić Dobrą Nowinę – mówi chłopak, który od początku związany jest ze wspólnotą Przyjaciele Oblubieńca. – Rzuciłem studia w Warszawie z myślą o tym, by zamieszkać przez rok w tym domu.

Z dnia na dzień wszystko dla życia formacją porzucił też Damian z Dzierżoniowa na Śląsku.  – Byłem animatorem wspólnoty Przyjaciele Oblubieńca w Dzierżoniowie przez rok – opowiada. – Wcześniej pracowałem w Islandii. Któregoś razu podczas spotkania na kawie u znajomego kapłana poznałem księdza Kralkę – wspomina. – To była niedziela, a w poniedziałek już byłem w Lublinie – śmieje się chłopak. – Tak, to była ciekawa sytuacja, bo Damian siedział i przysłuchiwał się mojej rozmowie z naszym znajomym księdzem, u którego się spotkaliśmy – opowiada ks. Krzysztof. – Tamten wypytywał o nasz dom i o to, co się w nim dzieje. Damian słuchał i w pewnym momencie zapytał, czy może przyjechać. Zaproponowałem, że mogę go zabrać na następny dzień, bo wracam do Lublina. Wieczorem napisał mi esemesa, że jedzie. Dziś Damian na co dzień pracuje w biurze Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji. Co będzie robił po skończeniu rocznej formacji, jeszcze nie wie, podobnie jak i inni jego koledzy.

– Ja w zasadzie nawet o tym nie myślę – stwierdza Bartosz pochodzący z Pruszkowa. – Skończyłem psychologię i pedagogikę. Obroniłem pracę magisterską i „ofertę” pobytu w Lublinie potraktowałem jako osobiste zaproszenie Pana Boga, bym mógł rozeznać, co mam dalej robić w życiu. Bartosz wcześniej był cztery lata we wspólnocie, ale, jak mówi, dopiero tutaj intensywność formacji, możliwość korzystania z jej różnorodnych form pozwoliła mu spojrzeć na swoje życie z zupełnie innej strony. – To dla mnie czas, w którym mogę jednocześnie się formować i mówić innym o Jezusie – podkreśla.

Sebastian z Białegostoku pobyt w domu formacyjnym traktuje jako czas na rozeznanie swojego powołania. – Byłem kucharzem w jednej z knajp – opowiada. – O domu prowadzonym przez ks. Krzysztofa opowiedział mi mój brat. To było coś, czego szukałem. Nie wiem jeszcze, co będzie za kilka miesięcy, czy wrócę do pracy, czy okaże się, że moje powołanie jest zupełnie inne. Pan Bóg na pewno mi pokaże – stwierdza chłopak.

Z piątki świeckich tylko Kacper wie, co będzie robił po zakończeniu rocznej formacji. – Pójdę do klasztoru – stwierdza z mocą. – Jeszcze nie wiem dokładnie gdzie, ale taki mam plan. Choć dla chłopaków mieszkających w domu na Sławinku najważniejsza jest formacja, wszyscy zgodnie podkreślają, że równie ważna jest wspólnota. – Odczuliśmy to chyba najbardziej podczas świąt Bożego Narodzenia, kiedy to wszyscy razem przeżyliśmy je w tym domu – stwierdza Bartosz. – To było naprawę bardzo cenne doświadczenie – dodaje.

Taki sam dla dziewczyn

Aktualnie wspólnota Przyjaciele Oblubieńca prowadzi starania, by stworzyć analogiczny dom dla dziewczyn. – Rozeznaliśmy to bardzo konkretnie – podkreśla ks. Krzysztof. – Chcemy zakupić działkę i wybudować taki dom, który w przyszłości mógłby być rozbudowany, by mógł tam też być dom rekolekcyjny. To byłoby takie Centrum Przyjaciół Oblubieńca – wyjaśnia moderator generalny wspólnoty. – Najpierw jednak chcemy stworzyć właśnie dom dla dziewczyn – dodaje. Jest szansa, jak zaznacza ks. Kralka, że dziewczyny mogą tymczasowo zamieszkać ze sobą już od września. – Jeśli tylko znajdziemy odpowiednie miejsce, w którym mogłyby się one formować do czasu, gdy zbudujemy docelowy dom.

Żeńska wersja formacyjnego domu powstaje przede wszystkim z myślą o instytucie życia konsekrowanego. – We wspólnocie mamy wiele dziewczyn, które wybrały bezżenność ze względu na królestwo niebieskie i chcą swoje powołanie realizować dla wspólnoty Przyjaciele Oblubieńca. Do tych kobiet będą mogły dołączać na rok formacji również te, które chcą rozeznawać swoje powołanie.

Aktualnie zbierane są pieniądze, by taki dom dla dziewcząt w Lublinie mógł powstać. Każdy, kto chciałby wesprzeć inicjatywę, może przekazać darowiznę na ten cel. Dane do wpłaty dostępne są na stronie www.przyjacieleoblubienca.pl.