Spróbuj wstać z wózka

Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 20.02.2018 04:45

O wdzięczności za to, czego jeszcze nie otrzymaliśmy, mówi o. Józef Witko, franciszkanin, rekolekcjonista i charyzmatyk, który prowadzi Msze św. z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie duchowe.

Ojciec Józef Witko odprawia Msze św. z modlitwą o uzdrowienie w parafiach Ofiarowania Pańskiego na Natolinie i Matki Bożej Anielskiej na Wierzbnie. Sławomir Komuda Ojciec Józef Witko odprawia Msze św. z modlitwą o uzdrowienie w parafiach Ofiarowania Pańskiego na Natolinie i Matki Bożej Anielskiej na Wierzbnie.

Joanna Jureczko-Wilk: Kiedy Jezus chodził po Galilei, nie uzdrawiał wszystkich chorych i cierpiących, ale tych, którzy do Niego przyszli. To klucz do otrzymania łaski uzdrowienia?

O. Józef Witko OFM: W Ewangelii św. Mateusza Jezus obiecuje pokrzepienie każdemu „utrudzonemu i obciążonemu”, który do Niego przyjdzie. Nie stawia przy tym żadnych warunków. Z drugiej strony ewangelista Jan notuje słowa: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec”. Z tych zdawałoby się sprzecznych wypowiedzi wynika, że przede wszystkim powinniśmy się modlić o zbliżenie się do Jezusa sercem. O większą, żywą wiarę. Pamiętamy tę ewangeliczną scenę, gdy w napierającym tłumie uzdrowiona została cierpiąca na upływ krwi kobieta, która dotknęła szat Jezusa. Dlaczego tylko ona? Z pewnością było tam wielu chorych, ale tylko ona jedyna podeszła do Jezusa z wiarą, dotknęła go inaczej niż tylko fizycznie. Można więc uznawać się za wierzącego, spełniać niedzielny obowiązek, modlić się o uzdrowienie, a jednak nie mieć z Nim bliskiej relacji, nie postrzegać Go jako Boga, działającego tu i teraz z taką samą mocą, jak czytamy o tym na kartach Biblii.

Podobnie było w Nazarecie, gdzie Jezus nie mógł zdziałać wielu cudów, bo mieszkańcy wątpili w Jego boskość. Znali go od dziecka, przyzwyczaili się do Niego… Nam też to grozi?

Tak, my też wiemy, kim jest Jezus, chodzimy na Eucharystię, adorację i nic szczególnego się nie dzieje. Często, jak mieszkańcy Nazaretu, niczego nadzwyczajnego po Nim się nie spodziewamy. Ażeby doświadczyć jakiejś łaski, trzeba jej pragnąć, oczekiwać… Czy zamawiając Mszę św. z prośbą o zdrowie dla kogoś bliskiego, czy o życie wieczne dla zmarłej babci albo dziadka, wierzymy, że dzięki modlitwie i wstawiennictwu oni te łaski otrzymają? „Bądź dobrej myśli, bo cię woła” – mówili posłani do niewidomego żebraka Bartymeusza. I te słowa powinny nam towarzyszyć zawsze, kiedy przychodzimy do Jezusa, czy to na Eucharystię, adoracje, czy modlitwę o uzdrowienie. Bo możliwość przyjścia do Niego jest łaską, zaproszeniem, wołaniem. A jak zapewnia autor Listu do Hebrajczyków, „Bóg jest i wynagradza tych, którzy się do Niego zbliżają”.

Jak modlić się w cierpieniu i utrapieniu?

Kiedy patrzę na Boga przez pryzmat choroby, braku pracy, męża alkoholika, problemów z dziećmi, On jawi się jako ktoś, Kto nie wszystko mi daje. Co więcej, mogę dojść do wniosku, że innym błogosławi obficiej. Rodzi się żal, zazdrość, narzekanie, zgorzknienie… To bariera, która nie pozwala w pełni przyjąć Bożych darów. A gdy mam otwarte serce, widzę, że mimo choroby mam kochającą rodzinę albo dobrych sąsiadów, którzy mi pomagają, mam pracę lub emeryturę, odwiedzają mnie wnuki, mogę samodzielnie się poruszać… Mam tysiące powodów do dziękowania Bogu. Moja wdzięczność, radość, uwielbienie wyprzedzają otrzymanie od Niego daru. Bo mam pewność, że go otrzymam. Wiara, do której zachęca Jezus, każe nam spodziewać się dobra. Lęk natomiast przyciąga zło.

Wiele trudnych spraw, które nie wyprostowały się, gdy o to prosiliśmy, rozwiązuje się, kiedy uwielbiamy Boga. Uwielbienie ma ogromną moc! W duchu pełnego zaufania oddawajmy więc Bogu chwałę za to, co dobre w naszym życiu, ale też za doświadczenia trudne i bolesne. Nic przecież nie dzieje się bez Jego wiedzy. On dopuszcza cierpienie, chorobę, by doprowadzić nas do nawrócenia, żeby wyprowadzić z niej większe dobro.

A jeśli pomimo modlitw uzdrowienie nie przychodzi?

Oprócz czystego, otwartego serca oraz wiary w moc Jezusa, potrzebne są nam cierpliwość i wytrwałość. Uzdrowienie dotyczy serca i Bóg zawsze odpowiada na taką modlitwę. Natomiast nie wszystkich leczy z chorób, nie zawsze to uleczenie jest natychmiastowe, czasami trzeba na nie zaczekać. W czasie uzdrawiania serca możemy przypomnieć sobie grzechy, które powinniśmy wyznać w sakramencie pokuty, możemy zdać sobie sprawę ze swoich niedobrych przywiązań, zniewoleń, nieprzebaczenia, możemy też uzmysłowić sobie prawdziwą przyczynę naszych chorób, czyli na przykład niezdrowy tryb życia. Uzdrowienie serca jest potrzebne, żeby być otwartym na uleczenie ciała. To drugie może następować powoli, wraz z porzuceniem złych nawyków albo dzięki pomocy medycyny. Bóg działa też przecież przez lekarzy. Choroba może być również spowodowana przez złego ducha, który w ten sposób chce nas wpędzić w smutek, zwątpienie, depresję. W takim przypadku, kiedy w imię Jezusa Chrystusa nakazuję duchowi choroby odejście, zazwyczaj następuje nagłe ozdrowienie.

Czy zawsze jest ono trwałe?

Choroba może wrócić, gdy człowiek powraca do złych nawyków, popełnia dawne błędy albo zwątpi w moc Bożego uzdrowienia. Ktoś mu powie: „To autosugestia, granie na emocjach” i zasieje w nim wątpliwości. A tam, gdzie są wątpliwości, nie ma zaufania i wiary.

Po modlitwie mówi Ojciec słowo poznania. Skąd wiadomo, że Bóg w danej chwili uzdrawia prawe kolano, guza w nerce czy leczy niepłodność małżonków?

Poprzez impuls, natchnienie, obraz, niekiedy w swoim ciele czuję ból lub ciepło i wtedy wiem, że Bóg dotyka właśnie tych części ciała. Słowa poznania nie muszą być wypowiadane, ale są zachętą do tego, żeby człowiek w danej chwili całkowicie skupił się na Bogu i przyjął Jego uzdrowienie. Spróbował wstać z wózka, zrobić krok bez kul, sprawdził, czy biodro przestało boleć przy ruchu. Kiedy się wstydzi, myśli, że słowa poznania jego nie dotyczą, sam zamyka drogę działaniu Bożej łaski. Kiedy Jezus uzdrawiał leżących, kazał im potem wstać, paralityk miał wziąć swoje łoże i iść do domu, człowiekowi z uschniętą ręką kazał tę rękę wyciągnąć i dopiero wtedy ją uzdrowił. Do cudu potrzebował współpracy człowieka.

Zdarzają się też uzdrowienia na odległość, nawet osób, które same o to nie prosiły.

Często docierają do mnie takie świadectwa. Kiedyś odprawiałem Mszę św. w Nowym Targu, na którą przyszli rodzice opętanego chłopca. On w tym czasie był w swoim domu. Gdy w kościele modliliśmy się o uzdrowienie, chłopak miał manifestację złego ducha, potem spoczynek w Duchu Świętym, a kiedy rodzice wrócili do domu, był już uwolniony. Inni rodzice przynieśli mi zdjęcie swojej córki, która miała problemy skórne i była leczona maściami homeopatycznymi. Kiedy modliłem się nad osobą na zdjęciu, ona w tym samym czasie poczuła olbrzymie pieczenie skóry rąk i głowy, czyli miejsc, gdzie była używana maść. Po modlitwie została uzdrowiona. Całkowitego, nagłego uzdrowienia doznała też kobieta przykuta do łóżka, mieszkająca w Chicago, za którą znajoma modliła się na Mszy św. w Krakowie. Bóg uzdrawia ze względu na wiarę tych, którzy się modlą, przynoszą przed Jego oblicze sprawy innych. Takie uzdrowienie jest często początkiem nawrócenia.

Co Ksiądz myśli o używaniu soli egzorcyzmowanej, wody z Lourdes, oleju św. Charbela? Czy one mogą przynieść uzdrowienie?

Uzdrawia zawsze Pan Bóg. Sakramentalia niosą Jego błogosławieństwo, dają nam pożytki duchowe, uzdrawiające. Są skuteczne przeciwko złemu duchowi, natrętnym, dręczącym myślom, rozdrażnieniu wewnętrznemu, złości, której nie potrafimy opanować oraz przy różnych schorzeniach. Warunkiem jest używanie ich z wiarą. Bez modlitwy nawrócenia serca, stają się magią.