15 wieków z psalmami

publikacja 02.02.2018 04:45

Keep calm and ora et labora – o benedyktyńskiej duchowości mówi o. Stanisław Kyc OSB, kapelan wrocławskich Mniszek Benedyktynek od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu.

O. Stanisław Kyc OSB pochodzi z okolic Biłgoraja. W 1992 r. wstąpił do Zakonu św. Benedykta w opactwie w Tyńcu, gdzie pełnił m.in. funkcję przeora. Posługę kapelana benedyktynek sakramentek sprawuje we Wrocławiu od lipca 2017 r. Agata Combik /Foto Gość O. Stanisław Kyc OSB pochodzi z okolic Biłgoraja. W 1992 r. wstąpił do Zakonu św. Benedykta w opactwie w Tyńcu, gdzie pełnił m.in. funkcję przeora. Posługę kapelana benedyktynek sakramentek sprawuje we Wrocławiu od lipca 2017 r.

Agata Combik: Dlaczego spośród tylu zakonów wybrał Ojciec przed laty właśnie benedyktynów?

O. Stanisław Kyc: Pamiętam zjazd młodzieży maturalnej w Krasnobrodzie i homilię bp. Śrutwy, który mówił, że człowiek musi coś stracić, żeby coś zyskać. Poruszyły mnie te słowa; już wcześniej zresztą myślałem o życiu zakonnym. Zafascynowała mnie postać św. Benedykta i jego reguła. Jest taka mozaika ukazująca go jako zakapturzonego starca z pastorałem. Przebija z niej wielki pokój i szczególne pochylenie nad tajemnicą księgi. To mnie pociągnęło. Od siostry benedyktynki misjonarki z mojej rodzinnej parafii pw. św. Marii Magdaleny w Biłgoraju otrzymałem adres benedyktynów w Tyńcu. Pojechałem. I tak od 1992 r. idę tą drogą.

Zakon powstał niemal półtora tysiąca lat temu… Co dziś może dać Kościołowi?

Kiedyś w podróży miałem ze sobą torbę z takim współcześnie poszerzonym hasłem benedyktyńskim: Keep calm and ora et labora – „Zachowaj spokój oraz módl się i pracuj”. Ludzie zatrzymywali się i robili zdjęcia – nie mnie, ale właśnie tej torbie… To daje do myślenia. Co prawda hasło Ora et labora ukształtowało się dopiero w XVIII w., splotło się jednak z naszym zakonem, najstarszym istniejącym nieprzerwanie na Zachodzie – od VI wieku. Często benedyktyni, choć nie podejmują wielkich przedsięwzięć duszpasterskich, w tajemniczy sposób pociągają ludzi szukających Boga. Nasze klasztory mogą podarować im bezcenny skarb: ciszę, przestrzeń milczenia, modlitwy. W monastycyzmie ona jest na pierwszym miejscu. Reguła św. Benedykta zaczyna się od słów „Słuchaj…”. Dokładnie: „Słuchaj, synu, nauk mistrza…”. Żeby usłyszeć, trzeba zamilknąć, uciszyć się.

Koniecznie w klasztorze?

Owszem, można i w autobusie, na ulicy. Jeśli jednak mówimy o wyciszeniu w dłuższej perspektywie, o nauce pewnego stylu życia, to odpowiednie miejsce jest bardzo ważne. Klasztor służy kulturze ciszy. To jest takie laboratorium słuchania – nie tylko zresztą Pana Boga, także brata czy siostry. Św. Benedykt, by usłyszeć słowo Boże, zamieszkał w grocie. Żył tak 3 lata, dopiero potem zaczął zakładać klasztory. Spotkanie ze słowem Bożym, z Pismem Świętym, w duchowości monastycznej ma kształt lectio divina, „Bożego czytania” – pochylenia się nad Biblią traktowaną jako słowo miłości, jak list od kochającej Osoby. Czytamy Pismo Święte w wielkiej prostocie, bez jakichś specjalnych technik. Po prostu słuchamy. Praktykujemy tzw. lectio continua, czytając Biblię w sposób ciągły codziennie przez minimum pół godziny. Czasem jest to piękne doświadczenie, a czasem trudne. Bywa, że człowieka ogarnia senność. Idzie potem do przełożonego i wyznaje: „śniło mi się, że czytałem…”. U benedyktynek sakramentek można rozważać słowo Boże przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Unosisz wzrok znad Biblii i patrzysz na Niego ukrytego w Hostii. Jakby cię pytał: podejmujesz to słowo, czy nie?

A słuchanie braci?

Jest bardzo ważne. Zresztą ostatnim etapem w metodzie lectio divina, po lekturze, rozważaniu, modlitwie, kontemplacji, jest „actio” – działanie. To się od razu weryfikuje we wspólnocie. Zakon daje doświadczenie rodziny – gdzie są starsi, młodsi, osoby chore, wymagające opieki, gdzie są ludzie o różnych charakterach, gdzie trzeba nieraz wypracowywać kompromisy. Braci się nie wybiera – oni się rodzą. Składamy ślub stabilitas loci – stałości miejsca; pozostajemy więc na zawsze w tej samej wspólnocie. Benedyktyni podejmują pewne przedsięwzięcia duszpasterskie, spotykamy się więc także z ludźmi spoza wspólnoty. Im również oferujemy gotowość słuchania. Nasza reguła nakazuje gościnność. Jest w niej napisane, że opat z braćmi ma wyjść do przybywającego gościa, podać mu miskę do obmycia nóg po podróży; ma zaprowadzić go do kościoła, po modlitwie przekazać znak pokoju, odczytać fragment słowa Bożego i zaprosić do stołu. Gość ma być przyjęty jak Chrystus. Dziś oczywiście praktykujemy to w sposób dostosowany do naszych czasów.

Na ile osoba z zewnątrz może zakosztować benedyktyńskiego życia?

Przykładowo w opactwie w Tyńcu organizowane są rozmaite rekolekcje, warsztaty; mamy dom gości. Mogą włączyć się w naszą modlitwę, wsłuchać w śpiew gregoriański, wejść w liturgię godzin – gdzie też pozostawiamy miejsce na chwile milczenia (pewien ksiądz stwierdził, że pomiędzy jednym a drugim wersetem śpiewanego u nas psalmu zdążyłby pójść na kawę…). Pamiętamy o zasadzie: „Tak żyjesz, jak się modlisz, modlisz się, jak żyjesz”. Zapraszamy także gości do refektarza – gdzie posiłek spożywa się w milczeniu, słuchając między innymi fragmentu Pisma Świętego i Reguły. Każdy może przyjść, porozmawiać, poprosić o spowiedź. Można też włączyć się w życie naszej zakonnej rodziny jako oblat – składając przyrzeczenia, uczestnicząc w regularnej formacji. Każdego chcemy obdarzyć błogosławieństwem, zgodnie z nazwą zakonu (benedictus – błogosławiony) i pokojem – Pax to jedno z naszych haseł.

Zdaje się, że Ojciec jest pierwszym po bardzo długiej przerwie benedyktynem pełniącym posługę we Wrocławiu. Dawno, dawno temu zakonnicy od św. Benedykta mieli swoje opactwo na Ostrowie Tumskim.

Ogromne opactwo znajdowało się też na Ołbinie – na terenie dzisiejszego Wrocławia, a wtedy poza jego murami. Jednak już w XII w. benedyktyni je opuścili, ich miejsce zajęli norbertanie. Obecnie we wrocławskiej archidiecezji mamy dwa benedyktyńskie klasztory: sióstr benedyktynek w Wołowie (Mniszki Zakonu św. Benedykta) oraz mniszek benedyktynek od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu, zwanych benedyktynkami sakramentkami – we Wrocławiu-Pawłowicach przy ul. Przedwiośnie. Osoby z zewnątrz mogą tu przyjść na ado- rację – kościół jest otwarty pół godziny przed Mszą św. (w dni powszednie odprawiana jest o 7.00, w niedziele o 7.30); Najświętszy Sakrament jest wystawiany do 20.00 – z wyjątkiem śród i sobót. O 16.30 siostry odmawiają nieszpory, w które również można się włączyć. Siostry warto odwiedzić choćby 10 lutego, gdy obchodzą uroczystość św. Scholastyki (Msza św. o 7.30). W przyszłym roku będą świętować 300. rocznicę powstania klasztoru benedyktynek sakramentek we Lwowie, z którego wywodzi się wrocławska wspólnota.• agata.combik@gosc.pl

Ludzie św. Benedykta

Mniszki Benedyktynki od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu we Wrocławiu-Pawłowicach, zwane benedyktynkami sakramentkami, to kontemplacyjne zgromadzenie o charakterze wynagradzającym, należące do rodziny monastycznej św. Benedykta. Powstało we Francji w XVII w., założone przez matkę Mechtyldę od Najświętszego Sakramentu (1614–1698). Pierwszy w Polsce klasztor zgromadzenia został ufundowany w Warszawie w 1688 r.; stanowił wotum dziękczynne królowej Marysieńki za zwycięstwo króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Jest to najstarsze w naszym kraju ognisko trwającej dzień i noc adoracji Najświętszego Sakramentu – została przerwana na krótko tylko podczas powstania warszawskiego w 1944 r., gdy klasztor uległ zniszczeniu.

Wrocławska wspólnota wywodzi się ze Lwowa. Klasztor Mniszek Zakonu św. Benedykta w Wołowie również sięga korzeniami klasztoru we Lwowie. Został założony w XVII w. dla katoliczek obrządku ormiańskiego. Z początku wstępowały do niego Ormianki; z czasem przyjmowano także Polki. Po II wojnie światowej zmuszone okolicznościami siostry przybyły do Polski w jej nowych granicach. W latach 50. XX w. przyjęły konstytucje benedyktynek obrządku łacińskiego; wkrótce przyłączyły się do kongregacji Niepokalanego Poczęcia NMP. Obecnie wszystkie są Polkami. Po opuszczeniu Lwowa najpierw trafiły do Lubinia, gdzie swój klasztor do dziś mają benedyktyni. Przyjechały do Wołowa 1 października 1958 r., obejmując klasztor, który niegdyś należał do boromeuszek. Pod Regułą św. Benedykta żyją w naszej archidiecezji także cystersi w Henrykowie.