Papież dał lajka ich chiasso

ks. Zbigniew Niemirski; Gość radomski 51-52/2017

publikacja 10.01.2018 04:45

W istocie chodziło im o Nowennę Pompejańską. – Modlitwa trwa 54 dni. Pierwsze 27 prosisz, a drugie 27 dziękujesz, i to nie dlatego, że zmusiłeś Pana Boga do czegoś, ale że zrozumiałeś i przyjąłeś Jego wolę – mówią członkowie radomskiego Duszpasterstwa Akademickiego.

Papież dał lajka ich chiasso ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość Młodzi z Radomia z transparentem na placu św. Piotra. Wśród nich nowożeńcy – Katarzyna i Damian Wojdatowie. Ślub wzięli 7 października, w dniu Matki Bożej Różańcowej. Z lewej ks. Mariusz Wilk.

Rok temu, jesienią, gdy kaplica Duszpasterstwa Akademickiego w Radomiu wypełniała się młodymi, którzy kończyli odmawiać Nowennę Pompejańską, pojawił się pomysł, by wybrać się z pielgrzymką do Papieskiego Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach koło Neapolu. Teraz, w Boże Narodzenie, kończy się kolejna nowenna młodych i zapewne rozpocznie się następna. Pielgrzymka doszła do skutku, a na drodze do Pompejów znalazł się Rzym i niezapomniana audiencja z papieżem Franciszkiem.

Zanim wybrali się do Wiecznego Miasta

Aleksandra Płowiec i Kasper Wójcik jeszcze studiują, Joanna Kłosowska i Adrian Mędra mają ten etap za sobą. Wszyscy czynnie angażują się w działalność Duszpasterstwa Akademickiego w Radomiu. – Jedna z koleżanek wyszła na Facebooku z inicjatywą Nowenny Pompejańskiej. To bardzo trudna modlitwa – przez 54 dni trzy części Różańca. Ale oddźwięk zaskoczył. Kaplica duszpasterstwa wypełniała się młodymi. I to wtedy, u końca tej nowenny, pojawiła się inicjatywa, by z ks. Mariuszem Wilkiem, duszpasterzem akademickim, wybrać się do Pompejów, do sanktuarium, gdzie ta modlitwa powstała – mówi Kasper. – Aby całość naszego wyjazdu nabrała pełnego znaczenia, trzeba jeszcze wspomnieć, że ks. Wilk był w tym roku w Rzymie na rekolekcjach, w których uczestniczyli księża koordynatorzy przygotowań i przebiegu Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Wtedy na audiencji papież Franciszek zapytał ich, czy już umieją robić raban – dodaje Joanna.

Papieska dłoń z wyciągniętym kciukiem

Do Pompejów przez Rzym wybrało się z ks. Mariuszem 14 osób. – Niektórzy z nas byli w Wiecznym Mieście po raz pierwszy. Inni znali już Rzym. Wśród nich i ja. Byłem tam w 2014 r., w kwietniu, na kanonizacji Jana Pawła II. Dla każdego z nas zwiedzanie stolicy chrześcijaństwa było czymś wyjątkowym. Jednego dnia Rzym antyczny, drugiego – barokowy. Dzięki pomocy ks. prał. Alberta Warso, kapłana z naszej diecezji, który pracuje w Kongregacji Nauki Wiary, mogliśmy zwiedzić ogrody watykańskie. Coś niezapomnianego! – opowiada Adrian.

Ale istotnym punktem była audiencja z papieżem Franciszkiem. – Chcieliśmy na to spotkanie przygotować coś wyjątkowego, żeby Ojciec Święty nas zauważył. Pomocą było wspomnienie ks. Mariusza dotyczące pytania o raban. Przygotowaliśmy transparent z napisem: „Benedici il nostro chiasso? I giovani polacchi. DA Radom” (Czy pobłogosławisz nasz raban? Młodzi Polacy. DA Radom) – wspomina Aleksandra.

– I wreszcie przyszedł dzień audiencji. Zgodnie z zaleceniem ks. Mariusza, wstaliśmy możliwie wcześnie, a dokładnie o 4.00 rano. Na placu św. Piotra byliśmy o 7.00. Pół godziny później otwarto barierki i weszliśmy na plac, zajmując możliwie dobre miejsce – w pobliżu wejścia papieża na miejsce audiencji. Ta rozpoczęła się o 10.00 – opowiada Joanna.

W tym miejscu trudno powiedzieć, kto z młodych co powiedział, bo na samo wspomnienie tych chwil emocje sięgają zenitu i wszyscy mówią chórem. – Papież wjechał na plac św. Piotra, bardzo blisko nas. Dostrzegł nasz transparent rozwinięty na barierce. Chyba go przeczytał, bo nam pobłogosławił. Objechał sektory i na koniec znów pojawił się blisko, bo właśnie tam wchodził na miejsce, z którego prowadził audiencję. I wtedy, jeszcze w samochodzie, papież Franciszek spojrzał w naszą stronę, uśmiechnął się, podniósł do góry dłoń z wyciągniętym kciukiem – dał nam lajka! – wspominają młodzi.

– A w czasie audiencji stało się coś niesamowitego. Podczas pozdrowienia Polaków papież pokazał na nas ręką i powiedział: „Ci młodzi Polacy poprosili, abym pobłogosławił ich raban. Zobaczcie, jacy są odważni!” – opowiada Kasper, a Adrian dodaje: – Po pozdrowieniach podszedł do nas watykański reporter, Polak, i powiedział, że 20 lat pracuje w Watykanie i dopiero trzeci raz był świadkiem, jak Ojciec Święty odniósł się podczas audiencji do napisów na banerach, a pierwszy raz do transparentu, który przynieśli Polacy. Byliśmy bardzo dumni.

Autobus, który cudownie poczekał

Pod koniec pielgrzymki przyszedł dzień wyprawy do Pompejów. Miasto liczy dziś 25 tys. mieszkańców. Znane jest przede wszystkim z wybuchu Wezuwiusza, który 25 sierpnia 79 r. zniszczył je, zasypał wulkanicznym pyłem i zachował dla potomnych obrazy codziennego życie tych, których z nagła zabił. Ale obok wulkanu w mieście istnieje sanktuarium, gdzie czczona jest Matka Boża Różańcowa, a cześć i sława tego miejsca zatacza coraz szersze kręgi.

– Z Rzymu do Pompejów mieliśmy pojechać zwykłym autobusem kursowym. Odjazd z dworca o 8.00. I tu kłopot. Opóźniła się szybka kolej, potem spóźnienie metra – wspomina Joanna. – W efekcie w pobliżu dworca stawiliśmy się kwadrans po 8.00. Biegliśmy z płonną nadzieją, że autobus będzie jeszcze czekał. I tu totalne zaskoczenie: autobus stoi. Wsiedliśmy w pośpiechu. Ks. Mariusz kupił bilety, rozmawiał z kierowcą. Powiedział nam, że w autobusie zacięły się drzwi i nie możemy ruszyć. Ale o 8.25 drzwi zamknęły się. Ruszyliśmy do Pompejów. To jakiś cud – opowiada Adrian. W Pompejach radomscy pielgrzymi modlili się w sanktuarium. Uczestniczyli w Mszy św. i dziękowali za nowennę, która tak wiele wnosi w ich życie.

Nowenna Pompejańska

– Odmówiłem ją już 5 razy. Jest to wymagająca modlitwa. Codziennie trzy części Różańca. Przychodzą trudne chwile i pokusy, zniechęcenie. Ale modlitwa jest niezwykła. Pamiętam, że podczas jednej z nich, gdy polecałem konkretną intencję, spełnienie prośby przyszło w połowie, a więc wtedy, gdy kończy się prosić. Potem mogłem tylko dziękować. Ale trzeba pamiętać, że Nowenna Pompejańska to nie jest jakaś maszynka do spełniania życzeń. To modlitwa, podczas której dziękujesz, że zrozumiałeś wolę Pana Boga – mówi Adrian.

Nazwa nieco myli, bo nowenna trwa 9 dni, a tutaj jest ich 54. Dlaczego? Modlitwa łączy się z objawieniami Matki Bożej w Gietrzwałdzie z 1877 r., gdzie Maryja prosiła polskie dziewczęta o ustawiczną i gorliwą modlitwę różańcową, oraz z historią śmiertelnie chorej Włoszki, a także z budową kościoła w Pompejach. Siedem lat po objawieniach w Gietrzwałdzie we Włoszech, w Neapolu (a Pompeje leżą bardzo blisko tego miasta) Fortunatina Agrelli, cierpiąca na uciążliwą i nieuleczalną chorobę, gorliwie modliła się o zdrowie. W tym czasie Bartłomiej Longo, świecki tercjarz dominikański, sprowadził do Pompejów obraz Matki Bożej Różańcowej i rozpoczął zbiórkę pieniędzy na wybudowanie kościoła poświęconego Matce Bożej. Fortunatina dała ofiarę na budowę świątyni, ale poprawa zdrowia nie następowała. I oto pewnego dnia chora ujrzała Matkę Bożą, która zachęciła ją do odmówienia trzech błagalnych nowenn. U ich końca przyszło uzdrowienie i stąd naturalną konsekwencją były trzy nowenny dziękczynne.

W swojej formie Nowenna Pompejańska jest prosta: każdego dnia odmawia się cały Różaniec, choć tu jest mały kłopot, bo Maryja, objawiając się Fortuntinie, powiedziała: „Ktokolwiek pragnie otrzymać łaski, niech odprawi na Moją cześć trzy nowenny, odmawiając piętnaście tajemnic Różańca, a potem niech odmówi znowu trzy nowenny dziękczynne”. Wtedy cały Różaniec to były 3 części – radosna, bolesna i chwalebna. Jan Paweł II dodał czwartą część, zwaną tajemnicami światła. Nowenna Pompejańska to jednak nadal 3 części i to wystarczy, ale nic nie przeszkadza, by odmawiać także część czwartą.