Męska wiara

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 31.12.2017 04:45

Józef nic nie mówi. Robi. Stacza zwycięską walkę ze sobą, pokonuje ciemność, słucha Boga. Jest w tym wielki, bo mężczyzna chce być wielki. Wiara Józefa to szukanie Bożej woli i wierność drodze.

Męska wiara istockphoto; montaż studio gn

Czy istnieje specyfika męskiej wiary? Tak, istnieje. Choć różni współcześni szarlatani wmawiają nam, że różnica płci to rzecz czysto umowna, nieważna lub wręcz szkodliwa. Wobec genderowych pomysłów proponuję zachować zdrowy rozsądek i wiarę w słowo Boga. A ono mówi, że Bóg „mężczyzną i niewiastą ich stworzył, na swój obraz”. Jesteśmy różni, ale równi. Różni po to, byśmy byli dla siebie pomocą, dopełnieniem. Pomocą w czym? We wszystkim. W byciu (stawaniu się) dojrzałym mężczyzną i dojrzałą kobietą, w miłości, w zmaganiach ze złem, w samotności, w chorobie, w dobrej i złej doli. Także w rozwoju na drodze wiary.

Maryja ma swoje zwiastowanie, Józef ma swoje. Są oczywiste podobieństwa, ale i różnice. Kobieta i mężczyzna wierzą w tego samego Boga, ale swoją relację do Niego przeżywają nieco inaczej. Bóg szanuje tę odrębność, bo sam ją wymyślił. Przypatrzmy się więc męskiej wierze św. Józefa. Jak kształtuje się jego relacja z Bogiem? Czego Józef nas uczy? Nie tylko mężczyzn.

Bogaty z domu

Ewangeliczne fragmenty mówiące o Józefie są skromne. Głównie dlatego, że Ewangelia jest o Jezusie Chrystusie. To On jest postacią pierwszoplanową, On jest Dobrą Nowiną. Inni bohaterowie pojawiają się ze względu na Niego. A poza tym Józef był człowiekiem skromnym. Zgodził się pozostać w cieniu Ojca. Służył Bogu i bliskim w tym miejscu, w którym go Bóg postawił. I w taki sposób, jaki Bóg mu zaproponował.

Najważniejszy tekst biblijny, który ukazuje duchowy profil św. Józefa, to fragment z pierwszego rozdziału Ewangelii według św. Mateusza. Męskie zwiastowanie. Mateusz patrzy na tajemnicę poczęcia i narodzin Jezusa właśnie od strony Józefa, Łukasz od strony Maryi. Obaj ewangeliści podają też rodowód Jezusa, choć każdy w nieco inny sposób. Różne naświetlenia tej samej tajemnicy. Zatrzymajmy się na chwilę przy rodowodzie Jezusa w wersji Mateusza (1,1-16). Ten bowiem fragment jest kontekstem wprowadzającym na scenę postać Józefa. Rodowodu nie należy traktować jako dokładnego historycznego odtworzenia korzeni Jezusa. To jest pewien szyfr. Symboliczne pokazanie, że Zbawiciel wyrasta jako człowiek z historii narodu wybranego. Przychodzi na świat jako Żyd o określonym rodowodzie, wychowany w wierze i tradycji przodków. Jest wypełnieniem obietnicy, którą żyli Izraelici od czasów Abrahama. Mateusz nazywa Jezusa „synem Dawida” i „synem Abrahama”, od którego zaczyna listę przodków, kończąc na Józefie, mężu Maryi.

Mężczyzną, który bezpośrednio przekazuje Jezusowi „synostwo” Abrahamowe i Dawidowe, jest Józef. To on wypełni wobec Jezusa obowiązek ojca: dokona obrzezania i nada Mu imię, będzie z Nim chodził do świątyni.

Co nam to mówi? Czego uczy? Wiara Józefa jest zakorzeniona w tradycji Izraela. Jest on spadkobiercą wiary Abrahama i królewskiej godności Dawida. To pierwsza ważna lekcja. Wiara każdego z nas jest dziedzictwem, spadkiem, ciągiem dalszym historii. Owszem, wiara ma wymiar osobisty (o tym za chwilę), ale ma najpierw wymiar społeczny, kulturowy, historyczny. Nie rodzimy się w jakiejś duchowej pustce, którą musimy wypełnić od zera. W punkcie wyjścia jest nam coś dane. Dana jest wspólnota wiary starsza ode mnie. Wierzyć oznacza zakorzenić się w tym potężnym drzewie, które rośnie od kilkudziesięciu pokoleń. Rośnie dzięki miłości Bożej, mimo ludzkich grzechów. Budowanie Kościoła nie zaczyna się ode mnie – jestem kontynuatorem, dostaję coś, co mam rozwinąć i przekazać dalej.

Józef mógł wprowadzić Jezusa w świat wiary Izraela dlatego, że sam był mocno wrośnięty w dziedzictwo duchowe swojego narodu: czytał Torę, przestrzegał szabatu, celebrował Paschę i inne święta, chodził do świątyni. Wierzącymi stajemy się w znacznej mierze dzięki temu, że nasi dziadkowie i rodzice przekazali nam wiarę: ochrzcili, nauczyli modlitwy. Oczywiście to dziedzictwo można odrzucić, ale przekaz w rodzinie i we wspólnocie wiary, kultury, tradycji jest podstawowym kanałem, przez który Boża miłość i Boża prawda docierają do nas. Józef i Maryja byli ludźmi ubogimi materialnie, ale pochodzili z rodu królewskiego, z rodu Dawida. Najważniejszym ich bogactwem była religia i wiara, w której wzrośli, którą odziedziczyli i przyjęli jako własne dziedzictwo.

Człowiek sprawiedliwy

Mateusz pisze o Józefie, że był mężem sprawiedliwym [gr. dikaios]. W Biblii idea sprawiedliwości ma znacznie szerszy zakres niż we współczesnym świeckim języku. W języku biblijnym określenie „sprawiedliwy” ma przede wszystkim znaczenie religijne. Opisuje ono właściwą relację człowieka do Boga, a dopiero wtórnie relacje międzyludzkie. Być sprawiedliwym oznacza postępować zgodnie z prawem Bożym, zachowywać Jego przykazania. To starotestamentalny ideał doskonałości, najwyższa moralna cnota. Sprawiedliwy to człowiek pobożny, sługa nienaganny, przyjaciel Boga. To ktoś pełen Bożej bojaźni, żyjący mądrze i dobrze. On nie tylko formalnie zachowuje przepisy prawa, ale jego serce jest zestrojone z Bożą wolą. Żydzi nazywali takich ludzi cadykami (określenie pochodzi od hebrajskiego słowa „sprawiedliwy”). Wierzyli, że cadykowie są jak kolumny, które podtrzymują całą ludzkość w miłosierdziu Boga. Bez nich świat upada. Kimś takim był właśnie św. Józef. W nim Jezus spotkał wiernego świadka wielkiej tradycji Izraela.

Pan Bóg namieszał Józefowi dość poważnie w jego uporządkowanym religijnym świecie, w jego świętej rutynie wyznaczonej przez Torę (prawo). Byli już po słowie z Maryją, ale jeszcze nie mieszkali razem. I wtedy jego przyszła żona zachodzi w ciążę. Ewangelista pisze: „Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: »Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło.(…)« Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie” (Mt 1,19-20.24).

Czy Józef wiedział o boskim pochodzeniu Syna Maryi? Jeśli wiedział (bo Maryja mu powiedziała), znaczyłoby to, że powziął myśl o oddaleniu, gdyż czuł się niegodny udziału w tajemnicy przekraczającej ramy znanej mu „sprawiedliwości”, zamierzał usunąć się w cień. Jan Paweł II tak to właśnie widzi: „Józef nie wiedział, jak ma się zachować wobec »cudownego« macierzyństwa Maryi. Szukał zapewne odpowiedzi na to dręczące go pytanie, ale nade wszystko szukał wyjścia z tej trudnej dla siebie sytuacji”. Jeśli zaś Józef nie znał prawdziwej przyczyny brzemienności Maryi (co sugeruje z kolei Benedykt XVI), to zamiar jego pozostawienia Maryi również świadczy o jego szlachetności. Zgodnie z prawem Mojżeszowym Józef mógł bowiem zażądać procesu, który by wyjaśnił, czy Maryja była winna cudzołóstwa, czy padła ofiarą przemocy. Józef wolał odejść po cichu, by nie narażać kochanej osoby na takie upokorzenie.

Jakkolwiek było, Józef przeżywał bardzo ciężkie chwile. Szukał rozwiązania zgodnego z Bożą wolą, ale nie od razu je dostrzegł. To kolejna ważna lekcja wiary dla nas. Starając się iść dobrą drogą przez życie, napotkamy momenty ciemności, niepewności, walki, pokusy. Są chwile, w których wydaje się nam, że nie ma dobrego (Bożego) rozwiązania. I nie wiemy, co robić. Trzeba wtedy zdać się na Boga, nawet jeśli wyda się to skokiem w przepaść bez asekuracji. Bóg jest zabezpieczeniem. I tylko On.

Zrobił tak, jak powiedział anioł

Józefowi pomaga inter­wencja z nieba. „Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki” – podpowiada anioł. Bóg rozjaśnia mrok, podpowiada rozwiązanie. Ale decyzję musi podjąć Józef. I podejmuje. „Uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański”. Mężczyzna potrzebuje jasnych komunikatów, zwłaszcza gdy jest w jakichś kleszczach, gdy mocuje się z ciemnością (to ważna podpowiedź dla kobiet!). „Wziął swoją Małżonkę do siebie”. Ten pierwszy czyn wyznaczy kierunek drogi wiary Józefa. Jeszcze trzy razy u Mateusza powtórzy się ten sam schemat. Józef w nocy słyszy polecenie z Góry i wypełnia je. Gdy Herod zagrozi życiu małego Jezusa, anioł powie mu: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu”. I odpowiedź Józefa: „wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu” (Mt 2,13-14). Dokładnie wypełnia polecenie. W tej samej kolejności: bierze najpierw Dziecię, a potem Jego Matkę.

W tej historii interesuje nas wiara Józefa. Jej cechą jest czyn, działanie. Mężczyzna lubi wyzwania. Może się bać i normalne, że się boi. Ale stać go naprawdę na wiele, gdy wie, że zostaje mu powierzona jakaś konkretna odpowiedzialność, misja, nie bójmy się i tego słowa – władza (ojcowska). Józef okazuje Bogu zaufanie i posłuszeństwo wiary. „Boże, Ty wiesz lepiej, co dla mnie dobre. OK, idę”. Czy wszystko rozumiał? Na pewno nie. Ufał przekazanej mu woli Boga, i to dawało mu siłę do pokonania ciemności serca. Usłyszał Boga, bo sam milczał. Milczenie jest warunkiem tego, by słowo Boga dotarło do nas. Niewątpliwie pomogła mu w tym tradycja, w której wyrósł. Jeśli od dziecka słuchał Boga w synagodze, wodził palcem po zwojach Pisma, był przygotowany na bardziej osobiste spotkanie.

TAGI: