Męczennik, który zabierał pieniądze mafii

Jakub Jałowiczor

publikacja 07.12.2017 04:45

Niewysoki, uśmiechnięty, o twarzy grzecznego chłopca – Rosario Livatino doskonale nadawał się na świętego z obrazka. Zupełnie nie wyglądał na prokuratora walczącego z sycylijską mafią.

Proces beatyfikacyjny prokuratora i sędziego Rosario Livatino zaczął się w 2011 roku. francescobivona.wordpress.com Proces beatyfikacyjny prokuratora i sędziego Rosario Livatino zaczął się w 2011 roku.

Rosario Livatino zginął, gdy jak co dzień jechał swoim fordem fiestą do sądu w Agrigento, gdzie pracował. Był sam. Na drodze biegnącej między polami jego samochód zaczęły ścigać dwa inne pojazdy – motocykl i auto osobowe. Napastnicy ostrzelali pojazd ofiary. Livatino porzucił go i próbował uciec przez pola. Napastnicy trafili go sześciokrotnie. Ostatni strzał był podpisem mafii. Oddano go ze strzelby, ulubionej broni sycylijskich gangsterów.

Specjalista od konfiskaty

Urodził się w 1952 r. w Canicattì na Sycylii. Nie miał rodzeństwa. Jego ojciec był adwokatem. Rosario był dość nieśmiały, za to świetnie się uczył. Znajomi zapamiętali, że nieraz pomagał im w nauce. Podobnie jak ojciec, poszedł na studia prawnicze. Ukończył je z wyróżnieniem w 1975 r., a zaraz potem uzyskał dyplom z nauk politycznych. W 1978 r. rozpoczął pracę w wymiarze sprawiedliwości w Agrigento. Został zastępcą prokuratora i pełnił swoją funkcję przez ponad 10 lat.

Kształcił się w czasie, który we Włoszech nazywano wiekiem ołowiu. Lewicowe Czerwone Brygady dokonywały zamachów, z których najsłynniejszym było porwanie i zamordowanie w 1978 r. byłego premiera Aldo Moro. „Jedyne, co mnie naprawdę przejęło, to tragedia człowieka” – zapisał wtedy młody Livatino.

Rozwijała się także sycylijska mafia. Grupy działające dotychczas na wsi przenosiły się do miast. W 1976 r. śledczy zdobyli nagrania pokazujące związki między klanami z Agrigento oraz tymi z USA i Kanady. Przez kilka lat nikt nie zrobił praktycznego użytku z tej wiedzy. Nie oznacza to, że ze zorganizowaną przestępczością nie walczono. Od 1962 r. w parlamencie istniała komisja antymafijna, która powoli opracowywała przepisy uderzające w działalność gangsterów. Nie brakowało też sędziów i prokuratorów, którzy dokładali starań, by dopaść członków zorganizowanej przestępczości. Wielu z nich zapłaciło za to najwyższą cenę. W 1969 r. zginął sędzia Agostino Pianta, w 1971 r. – Pietro Scaglione, a w ciągu następnych 20 lat przynajmniej 10 kolejnych.

Rosario Livatino wyróżniał się zdolnościami, dlatego powierzano mu najbardziej skomplikowane sprawy dotyczące związków mafii z biznesem. On sam uważał, że najskuteczniejsza jest prewencja. Dlatego korzystał z wprowadzonego w 1982 r. prawa dotyczącego konfiskaty mienia. Pozwala ono odebrać człowiekowi majątek, który pochodzi z przestępstwa albo niejasnego źródła. Obowiązujące do dziś przepisy pozwalały pozbawiać mafiosów środków i motywacji do prowadzenia przestępczej działalności.

Sprawiedliwość i miłosierdzie

Choć pracował w wymiarze sprawiedliwości, miał świadomość, że ludzkie prawo to nie wszystko. „Sprawiedliwość jest konieczna, ale nie jest wystarczająca; powinno nad nią górować prawo miłosierdzia” – notował w swoim dzienniku.

– Był chrześcijaninem wyjątkowym ze względu na głęboką relację z Ewangelią – mówił o nim ks. Giuseppe Livatino (kuzyn kandydata na ołtarze), który zbiera dokumentację potrzebną do procesu beatyfikacyjnego. Na biurku w gabinecie prokuratora Livatino znajdował się krucyfiks oraz Biblia pełna adnotacji świadczących o tym, że właściciel często do niej zaglądał. Livatino zaczynał dzień od modlitwy przed Najświętszym Sakramentem. Chodził wtedy, podobnie jak w niedzielę, do małego kościoła, w którym mógł modlić się nierozpoznany. Współpracował z Akcją Katolicką, choć nigdy nie wstąpił do żadnej organizacji.

Nie lubił publicznych wystąpień, ale wygłosił referat podczas konferencji zorganizowanej w domu sióstr wokacjonistek. Bronił w nim prawa do życia i klauzuli sumienia, krytykując przy tym sztuczne zapłodnienie. W tym samym wystąpieniu podkreślał, że akt prawdziwej sprawiedliwości jest aktem miłości. – Chrystus nigdy nie powiedział, że mamy być przede wszystkim sprawiedliwi, nawet jeśli wiele razy pochwalał cnotę sprawiedliwości. Wyniósł natomiast przykazanie miłości jako obowiązkową normę postępowania – tłumaczył młody prokurator.

Skorumpowani

W 1989 r. Rosario Livatino został sędzią. Nie pobłażał przestępcom, nie wchodził w układy i nie brał łapówek. Blisko współpracował z Giuliano Guazzellim, komendantem policji doskonale znającym Stiddę. Tę mafijną organizację założyli w połowie lat 80. ludzie usunięci z Cosa Nostry. Działająca w kilku sycylijskich prowincjach Stidda zaczęła werbować młodzież i – podobnie jak inne zorganizowane grupy – ściągać haracze. Nigdy nie osiągnęła rozmiarów Camorry czy ‘ndranghety, ale ma kontakty za granicą. Prawdopodobnie to ze Stiddą związani byli zabójcy Rosario Livatino.

Młody sędzia od dawna zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Kiedy jechał z kimś na wieś, wsiadał do innego samochodu, żeby nie narażać swojego towarzysza. Nie korzystał z ochrony, bo nie chciał, żeby ktoś z jego powodu ryzykował. Nigdy też się nie ożenił, aby – jak tłumaczył – nie zostawiać po sobie wdowy i sierot.

Do zamachu doszło 21 września 1990 r. Czterej dwudziestoparoletni zabójcy uderzyli w biały dzień, pewni swojej bezkarności. Przeliczyli się. Świadek zdarzenia, agent handlowy Pietro Nava pomimo ryzyka, z jakim wiązało się składanie zeznań przeciw mafii, zgłosił się na policję. Podejrzanych zatrzymano w Niemczech. Z powodu komplikacji prawnych włoscy śledczy mieli tylko 5 godzin na dokonanie ich identyfikacji. W tym czasie trzeba było przewieźć Navę do Niemiec wojskowym samolotem, a potem na sygnale pędzić z nim do aresztu. Udało się. Świadek rozpoznał dwóch zabójców.

Choć ochrona ze strony państwa była bardzo słaba, Pietro Nava nigdy nie wycofał się ze swoich zeznań, wskutek czego mafijni egzekutorzy szybko zostali skazani na dożywocie. Dwóch kolejnych członków komanda aresztowano w 1993 r. Śledczy nie mieli wątpliwości, że morderstwo przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości musieli planować bossowie wysokiego szczebla. Pojawiały się podejrzenia, że Livatino wpadł na trop powiązań między mafią a politykami, które wyszły na jaw kilka lat później i zostały nazwane aferą tangentopoli. Skończyło się jednak na skazaniu bezpośrednich sprawców.

Męczennik sprawiedliwości

– Chcieli zgasić światło, a tymczasem je zapalili – powiedział o zabójcach sędziego ks. Giuseppe Livatino. Po swojej śmierci młody pogromca mafii stał się bohaterem Włoch. Wygłoszoną niegdyś przez niego konferencję o roli sędziego w społeczeństwie zaczęli czytać inni prawnicy, traktując ją jako wzór postępowania. W różnych miejscowościach organizowano pochody przeciwko mafii. Rosario Livatino poświęcono film fabularny. Inny nakręcono o Pietro Navie. Grupa „Przyjaciele Rosario Livatino” zbiera świadectwa, które posłużą w jego procesie beatyfikacyjnym. Niektóre listy docierają aż z Filipin.

Wojna z mafią nie zakończyła się. Jej głośnym akordem było zamordowanie w 1992 r. sędziów Giovanniego Falcone (obecnego na pogrzebie Livatino) i Paolo Borsellino. W 1993 r. papież Jan Paweł II udał się z wizytą apostolską na Sycylię i w ostrych słowach wezwał bandytów do nawrócenia. – Nie zabijaj! Żaden człowiek, żadna ludzka organizacja, mafia, nie może zmieniać i przekraczać tego najświętszego Bożego prawa! – grzmiał Ojciec Święty podczas nabożeństwa w Agrigento. – Odpowiedzialnym mówię: nawróćcie się, pewnego dnia staniecie przed sądem Boga!

Podczas wizyty na Sycylii papież nazwał Rosario Livatino „męczennikiem za sprawiedliwość, a pośrednio również za wiarę”. Proces beatyfikacyjny zamordowanego sędziego ruszył oficjalnie w archidiecezji Agrigento w 2011 roku.