Wróg latyfundystów

Jakub Jałowiczor; GN 43/2017

publikacja 27.11.2017 04:45

– Przebaczył nam – twierdził jeden z zabójców o. Tullia Maruzza OFM i Luisa Obdulia Arroya Navarra. Sprawca nigdy nie został ukarany. Jego ofiary niedługo trafią na ołtarze.

Panorama Morale, gdzie o. Tullio Maruzzo był proboszczem parafii św. Józefa. www.yourplaceabroad.com/guatemala/izabal/playitas/ Panorama Morale, gdzie o. Tullio Maruzzo był proboszczem parafii św. Józefa.

Był cichy, wspominają go nawet jako nieśmiałego. Początkowo niezbyt dobrze szły mu przedsięwzięcia duszpasterskie – opowiada ks. Lorenzo Broggian z Lapio na północy Włoch, rodzinnego miasta o. Tullia.

Przed wstąpieniem do zakonu przyszły męczennik nosił imię Marcello. Miał siedmioro rodzeństwa, w tym brata bliźniaka Daniele. Chłopcy mieli 11 lat, kiedy zmarła ich matka. W tym samym roku obaj wstąpili do franciszkańskiego nowicjatu. 13 lat później przyjęli święcenia kapłańskie z rąk patriarchy Wenecji Angela Giuseppe Roncallego, przyszłego papieża Jana XXIII. Obaj też trafili na misję do Gwatemali, ale nie w tym samym czasie.

Z królikarni do Gwatemali

Misje w tym środkowoamerykańskim kraju nie mogły się rozwinąć, dopóki rządził nim sympatyzujący z komunistami prezydent Jacobo Arbenz. W 1954 r. został obalony. Dla księży i zakonnic oznaczało to możliwość wyruszenia z posługą duszpasterską na tereny zamieszkane przez biednych, z reguły niepiśmiennych rolników. Indiańscy chłopi praktykowali pogańskie wierzenia, nieraz łącząc je z chrześcijaństwem. W dodatku na prowincji silne były ruchy komunistyczne. Niektórzy księża ulegali pokusie mieszającej Ewangelię z marksizmem teologii wyzwolenia.

Wśród misjonarzy, którzy trafili do Gwatemali, znalazł się o. Lucio (czyli Daniele Maruzzo). Pojechał tam w 1956 r. Po pewnym czasie napisał do brata list, w którym zachęcał, by i on przyjechał na misję. Ojciec Tullio przebywał w klasztorze na wyspie Lido di Venezia. Pracował w prowadzonym przez braci sierocińcu, zajmował się też klasztornym kurnikiem, warzywniakiem i królikarnią. Poprosił jednak przełożonych o zgodę na wyjazd. 16 grudnia 1960 r. wysiadł z samolotu na lotnisku w mieście Gwatemala.

Kurs chrześcijaństwa

O. Tullio Maruzzo zanim pojechał do Gwatemali, pracował w prowadzonym przez franciszkanów sierocińcu.   RYSUNKI CALENDARIOFRANCESCANOSECOLARE.BLOGSPOT.FR O. Tullio Maruzzo zanim pojechał do Gwatemali, pracował w prowadzonym przez franciszkanów sierocińcu.
Ojciec Tullio został skierowany do parafii Chrystusa Króla w Puerto Barrios, stolicy departamentu Izabal. To kilkudziesięciotysięczne miasto jest największym gwatemalskim portem. Tamtejsze bogactwo – banany i kawa – przypływa do Europy właśnie z Puerto Barrios. Do miasta prowadziły droga asfaltowa i tory kolejowe, ale poza tym departament Izabal był słabo zaludniony, porośnięty tropikalnym lasem, któremu służy gorący i wilgotny klimat. Włoski kapłan dopiero na miejscu zaczął się uczyć hiszpańskiego (który nie dla wszystkich mieszkańców Izabal był pierwszym językiem, część z nich mówi w indiańskich narzeczach garífuna i quekchí). Mimo to uczył religii w szkole i posługiwał chorym w szpitalu. Nie należał do kapłanów przyciągających do siebie tłumy. Zetknął się za to z Cursillos de Cristianidad, powstałym w Hiszpanii w latach 40. kościelnym ruchem. Związał się ze wspólnotami działającymi w ramach Cursillos i pozostał z nimi do końca życia.

Przypłynąłem po kolędzie

Sytuacja w Gwatemali stawała się coraz bardziej niespokojna. Na początku lat 60. ub. wieku komunistyczna partyzantka rozpoczęła akcje zbrojne. Jednym z jej mateczników był departament Izabal. Z Puerto Barrios korzystali znienawidzeni przez guerrilleros amerykańscy plantatorzy, dlatego trasy wiodące do portu stały się celem ataków. W 1963 r. doszło do zamachu stanu, w którego wyniku do władzy doszedł płk Enrique Peralta. W skład rządu weszli wyłącznie wojskowi. Peralta walczył z komunistami, ale o sprzyjanie im oskarżał wszystkich swoich oponentów.

W tym samym roku o. Tullio Maruzzo został pierwszym proboszczem nowo powstałej parafii pw. Matki Boskiej Fatimskiej w Entre Ríos. Aby zebrać środki na utrzymanie, uruchomił w swojej miejscowości kino. Po filmy trzeba było jeździć aż do stolicy. Włoski franciszkanin spędził w Entre Ríos 5 lat. Później powierzono mu organizację kolejnej parafii – św. Józefa w miejscowości Morales. Obejmowała ona ok. 20 wsi oddzielonych od siebie połaciami lasu. Ojciec Tullio odwiedzał każdą z miejscowości kilka razy w roku. Samochód rzadko się przydawał. Zakonnik jeździł konno, czasem płynął łodzią. Poznawał ludzi, starając się nawiązać z nimi więź, zapamiętywał ich imiona.

To wtedy zetknął się z procederem usuwania rolników z ziemi. Gwatemalskie prawo zezwalało na przejęcie na własność niczyich gruntów. Rolnik zyskiwał takie prawo, jeśli użytkował ziemię przez 12 lat. Jednak chłopi z indiańskich rodzin, którzy byli analfabetami, nie znali swoich praw. Bez skrupułów wykorzystywali to wielcy właściciele ziemscy, którzy rugowali ich z zajmowanych pól, żeby powiększać własne majątki. Widząc tę sytuację, o. Tullio pomagał rolnikom, wyszukując notariuszy, którzy udzielali im pomocy prawnej. Z tego powodu stał się wrogiem latyfundystów. Mimo to nadal pomagał biednym. Także wtedy, gdy w 1976 r. Izabal nawiedziły trzęsienia ziemi. W dolinie uchodzącej do morza niedaleko Puerto Barrios rzeki Motagui wstrząsy powracały z różną siłą przez pół roku. Wiele osób straciło dach nad głową. Proboszcz z Morales dzięki wsparciu Caritas pomógł zbudować ok. 100 domów dla poszkodowanych.

Zabić księdza

Konflikt z bogatymi posiadaczami ziemi stawał się coraz bardziej niebezpieczny. Ojciec Tullio zaczął dostawać pogróżki. Rozpowszechniano też o nim plotki, jakoby wysyłał jedzenie marksistowskim partyzantom, choć w rzeczywistości włoski zakonnik rozdawał żywność dostarczaną przez Caritas biednym chłopom. Do proboszcza z Morales przylgnęła łatka księdza komunisty, co oznaczało poważne zagrożenie. Mógł stać się celem ataku paramilitarnych grup, które zwalczały guerrilleros, ale same były równie brutalne. Rząd po cichu zezwalał na ich działalność, a w skład organizacji wchodzili byli żołnierze. W latach 1980–1981 z ich rąk zginęło kilku duchownych, także cudzoziemców. Dlatego kiedy obok plebanii i domu zakonnic w Morales wybuchły bomby, przełożeni o. Maruzza zdecydowali się przenieść go do odległego o 50 km Quiriguá.

Gwatemalczyk Luis Obdulio Arroy Nawarro był świeckim franciszkaninem.   RYSUNKI CALENDARIOFRANCESCANOSECOLARE.BLOGSPOT.FR Gwatemalczyk Luis Obdulio Arroy Nawarro był świeckim franciszkaninem.
Tam o. Tullio poznał Luisa Obdulia Arroya Navarra, związanego z ruchem Cursillos. 30-letni Gwatemalczyk był franciszkaninem świeckim. Urodził się w Quiriguá jako ósmy z dziewięciorga rodzeństwa. Jego bliscy wspominają, że już od 7. roku życia zaangażował się w życie Kościoła, zbierając pieniądze na utrzymanie parafii i przygotowując świąteczne szopki. Później działał jako świecki katecheta. Był prostym człowiekiem. Przez pewien czas pracował na plantacji bananów w Morales. Pomimo ryzyka, jakie z tym się wiązało, nie odstępował o. Tullia na krok.

Zdążył przebaczyć

Przeniesienie o 50 km nie zapewniło o. Tulliowi bezpieczeństwa. Nadal docierały do niego groźby. Zwłaszcza że włoski misjonarz nie przestał bronić niepiśmiennych Indian. W Quiriguá zdarzało się, że żołnierze chwytali młodych mężczyzn na ulicy i siłą wcielali ich do armii. Dochodziło też do usuwania rolników z ich ziemi. Ojciec Maruzzo napisał do prezydenta Gwatemali list z prośbą o interwencję w sprawie pozbawienia całego majątku 60 rodzin. Prawdopodobnie to wtedy zapadł ostateczny wyrok na niego. 1 lipca 1981 r., kiedy o. Maruzzo razem z Luisem Obduliem wracali samochodem ze spotkania członków Cursillos, zostali zatrzymani przez trzech uzbrojonych ludzi. Napastnicy kazali im wysiąść i zastrzelili ich na miejscu.

Mieszkańcy Quiriguá nie mieli wątpliwości, że obaj zamordowani zginęli za wiarę. Pochowali ich w swoim kościele i otoczyli kultem. Proces beatyfikacyjny o. Maruzza i Luisa Obdulia ruszył w 2006 r. 9 października 2017 r. papież Franciszek zezwolił na opublikowanie dekretu o ich męczeństwie.

Sprawcy mordu nigdy nie zostali ukarani, choć nie trudno byłoby ich znaleźć. Kilka miesięcy po zabójstwie jeden z nich sam przyznał się po pijanemu do zbrodni. Wyznał też, że o. Maruzzo zdążył przed śmiercią powiedzieć, że mu przebacza. 

***

Beatyfikacja odbędzie się w 2018 r. w Gwatemali.