Bezdomny Jezus w Watykanie

Beata Zajączkowska

Rokrocznie Watykan przeznacza ok. 300 mln euro na dzieła dobroczynne na całym świecie. To kwota wyższa niż budżet na funkcjonowanie Państwa Watykańskiego, czy działalność Stolicy Apostolskiej.

Bezdomny Jezus w Watykanie

Z wielu stron napływają entuzjastyczne wieści o różnorodnych inicjatywach organizowanych z okazji I Światowego Dnia Ubogiego. Dobrze że papież Franciszek go ustanowił w całym Kościele przypominając niby oczywistą prawdę, że chrześcijańskim obowiązkiem jest otoczenie pomocą ludzi potrzebujących i że trzeba tu nie tyle pięknych deklaracji, ile konkretnych działań. Przy okazji zróbmy jednak rachunek sumienia i przypatrzmy się innym światowym, międzynarodowym, czy krajowym dniom (świeckim i kościelnym), które jakby dobrze poszukać obchodzimy praktycznie każdego dnia. Jak chociażby dzień walki z malarią, wykluczeniem społecznym, handlem dziećmi; dzień chorych na AIDS i ludzi starszych; dzień pokoju czy chociażby przypadający tydzień temu dzień solidarności z Kościołem prześladowanym...

Co one wnoszą w moje życie i szarą codzienność, jak ją kształtują i zmieniają? Nie twierdzę, że są niepotrzebne czy wręcz bezużyteczne bo każdy może znaleźć w tym kalendarzu bliski sobie temat i po swojemu go ogarnąć. Wszystko jednak zależy od nas samych. Od tego, jak każdy z nas indywidualnie zareaguje lub nie. Możemy się entuzjazmować akcjami Franciszka, powzruszać losem bezdomnych, zachwycić biskupami lepiącymi dla nich pierogi, a za kilka dni rzucić „jałmużnę” jak ochłap, nie patrząc nawet komu tak naprawdę ją dajemy, albo wręcz odwrócić głowę, by nie zobaczyć kogoś, kto może potrząsnąć naszym sercem i sumieniem i nie daj Boże popchnąć do jakiegoś zaangażowania. Jeśli będzie to kolejny rutynowy światowy dzień, to niczemu nie posłuży. On musi zacząć zmieniać nasze myślenie, działanie, postępowanie rozkładając się na 365 dni w roku…

Światowy Dzień Ubogiego to nie populistyczna akcja Franciszka potrzebna dla medialnej narracji, tylko przypomnienie nam, że chrześcijaństwo to konkret życia a nie pozory. Konkret szyty na miarę każdego z nas. W Watykanie papież przypomniał o tym w sposób obrazowy. Przed wejściem do biura papieskiego jałmużnika, niosącego w jego imieniu pomoc potrzebującym, kazał ustawić wyjątkową rzeźbę. Przedstawia ona Jezusa, jako bezdomnego śpiącego na ławce. Naturalnej wielkości postać przykryta jest kocem, spod którego widać jedynie stopy naznaczone ranami po gwoździach. Te rany leczą nasze płynące z serca dzieła miłosierdzia…

Na marginesie warto odnotować, że Watykan nie od dziś realizuje na całym świecie wiele dzieł dobroczynnych. I co najważniejsze nigdy nie pyta, jaką religię wyznają ludzie potrzebujący pomocy, tylko każdemu bez wyjątku niesie wsparcie. Rokrocznie przeznacza na ten cel ok. 300 mln euro. To kwota wyższa niż budżet na funkcjonowanie Państwa Watykańskiego, czy działalność  Stolicy Apostolskiej. Franciszek nie odkrył tutaj Ameryki tylko w charakterystycznym dla siebie stylu kontynuuje to, co robili jego poprzednicy. I tak jak oni potrzebuje do tego naszych rąk. Bez tego Światowy Dzień Ubogich tylko zagęści nam kalendarz o kolejne rutynowe wydarzenie.