Szkoła dojrzałej miłości

Anna Kwaśnicka

publikacja 18.11.2017 04:45

Formacja w Ruchu Czystych Serc leczy zranienia, uwalnia od zniewoleń, kształtuje dobre cechy charakteru, pozwala wyzbywać się egoizmu i przede wszystkim uczy kochać.

Z relikwiami bł. Karoliny Kózkówny. Od lewej: Marcin Szmul, Adam Kasperski, Patrycja Kazuch i Tomasz Kazuch Anna Kwaśnicka /Foto Gość Z relikwiami bł. Karoliny Kózkówny. Od lewej: Marcin Szmul, Adam Kasperski, Patrycja Kazuch i Tomasz Kazuch

Marcin, Adam, Patrycja i Tomek to czworo młodych ludzi, których połączyła wspólnota RCS-u, działająca przy Duszpasterstwie Akademickim „Resurrexit”. Dziś znają swoje powołanie, otwarcie mówią o wartości czystości, z radością jeżdżą na ewangelizacje. Ale nie zawsze tak było.

Miłość sensem życia

– Od dzieciństwa chodziłem do kościoła, byłem ministrantem, potem lektorem, ale moja wiara była wiarą dziecka. Z wiekiem miałem coraz więcej pytań, aż przyszedł taki czas, że zatracił mi się sens życia. Miałem wtedy 17 lat i ten depresyjny stan, w którym nie wiedziałem, po co w ogóle wstaję, trwał kilka tygodni. Po czasie przyjaciel powiedział mi, że ta depresja mogła wziąć się z nieczystości, w której wtedy tkwiłem – opowiada Marcin Szmul, animator w Ruchu Czystych Serc.

– Pan Jezus poprzez sakrament pokuty i pojednania powoli wyprowadził mnie z tego stanu depresji. Pojawiła się w mojej głowie myśl, że sensem mojego życia jest miłość i za tą myślą poszedłem, starając się pogłębiać wiarę, żyć w relacji z Panem Bogiem. Niestety, potem na studiach w Opolu wokół mnie nie było ludzi, którzy wierzą. Czułem się sam – wspomina. Zakolegował się z Pawłem, razem dojeżdżali autobusem na uczelnię, coraz więcej rozmawiali.

Po pewnym czasie Paweł przyprowadził go na spotkanie RCS-u. – Powiedział mi tylko tyle, że idę na spotkanie młodzieży, i że ma być fajnie. I było. Od pierwszego spotkania, a było to w październiku 2013 r., wiedziałem, że to jest miejsce dla mnie, że tu będę mógł uczyć się tego, czego pragnąłem, czyli jak rozwijać miłość. Kiedyś nie wyobrażałem sobie, że kiedykolwiek będę budował relacje przyjacielskie, byłem zbyt zamknięty w sobie, ale tu, we wspólnocie, powoli to się zmieniało. Rozpocząłem intensywną formację, zawiązałem przyjaźnie, odkryłem powołanie do małżeństwa – podkreśla Marcin.

Leczenie ran

– Studiowałam nauki o rodzinie, czyli Duszpasterstwo Akademickie „Resurrexit” miałam na wyciągnięcie ręki, ale przez pierwsze trzy lata tu nie przychodziłam. Uciekałam przed tym, bo żyłam w grzesznym związku i było mi wstyd przyznać się do tego przed osobami, z którymi studiuję. Ze swoimi problemami chciałam poradzić sobie sama – opowiada Patrycja Kazuch, animatorka Ruchu Czystych Serc. – Po rozstaniu z pierwszym narzeczonym miałam ogromny kryzys życiowy, wpadłam w depresję, straciłam troje przyjaciół. Na wyjeździe do Włoch przegadałam wiele godzin z animatorami RCS-u. Mówiliśmy o życiu w czystości, o Bogu, o Matce Bożej. To mnie zachęciło, by przyjść na spotkanie formacyjne i zobaczyć, co z tego będzie.

Pierwsze dwa spotkania były dla mnie traumatyczne. Bardzo źle się czułam wśród osób, których nie znałam. Nie wiedziałam, do kogo mogę podejść, co mam zrobić. Targał mną szatan. W głowie słyszałam głos: „Idź do kuchni i przebij się nożem” – Patrycja zawiesza głos, bo te wspomnienia wciąż budzą emocje. Po chwili dopowiada, że te myśli ustały jak ręką odjął, kiedy kilka osób ją zawołało, zaczęło z nią rozmawiać, ktoś zapytał, kim jest, ktoś inny, co robi...

– Przyszła radość, że ktoś mnie zauważył. Czułam się przyjęta. Uspokoiłam się. Wygrała życzliwość tych ludzi, ich serdeczność, bijąca od nich miłość. Wtedy odkryłam, że to jest miejsce, do którego chcę należeć – opowiada. Rozpoczęła się głęboka formacja. – To były trzy lata leczenia srogiego bólu z mojej przeszłości, spowodowanego życiem w nieczystości i doznanymi w młodości zranieniami. Pan Bóg powoli otwierał każdą moją ranę, leczył ją i goił. Czasem się buntowałam. Kiedy przychodził piątek i spotkanie RCS-u, czułam się tak źle, że zostawałam zamknięta w pokoju. Ale gdy tylko przychodził czas rozpoczęcia spotkania, objawy mijały bez śladu. Dlatego gdy kolejny raz powtórzyła się taka sytuacja, przeciwstawiłam się temu i wyszłam z domu, a na spotkaniu czułam ogromną radość i spokój – wspomina Patrycja.

Oni są tacy święci

– Dla osób, które wierzą, ale tak naprawdę są daleko od Pana Boga, bycie na spotkaniu RCS-u jest ciężkim doświadczeniem, bo „dostaje się w twarz” potężną dawką miłości. Ludzie są tak życzliwi, że pojawia się w człowieku panika. Ale z czasem można się przyzwyczaić i samemu zaczyna się takim być – mówi o swoim doświadczeniu Tomasz Kazuch, przyprowadzony na spotkanie przez Patrycję, dziś jego żonę. – Ja wstydziłam się przyjść i bałam się, że zostanę oceniona. Ale RCS okazał się kliniką, która leczy zranione serca. Z Tomkiem od początku budowaliśmy swój związek na Panu Bogu, w czystości. Bardzo dużo ze sobą rozmawialiśmy, razem modliliśmy się – dodaje Patrycja.

– Formacja dała mi bardzo dobre przygotowanie do małżeństwa. Naświetliła mi wiele cech egoistycznych, a także otworzyła mnie na ludzi. Jestem raczej introwertykiem po przejściach, a zostałem tu niemal siłą zaciągnięty przez Patrycję. Dobrze zrobiła – mówi i uśmiecha się do żony. – Na początku czułem się wyrzutkiem. Uważałem, że tu nie pasuję, bo inni są tacy święci. Ale kiedy zacząłem ich poznawać, zacząłem się powoli angażować, chociażby ustawiając stoły, coraz bardziej się otwierałem. RCS uczy, jak walczyć z egoizmem i dostrzegać innych ludzi spoza ekranów komputerów, telewizorów czy smartfonów – podkreśla Tomek.

Jak złoto i srebro

– Czystość nie jest purytańskim przesądem, ale wartością, o którą warto zabiegać. Czystość zbliża mnie do Boga i do ludzi – mówi Adam Kasperski, student teologii, który rozpoczął już 3. rok formacji w RCS-ie. – Uczę się, jak wartościowa jest czystość, i chcę się tym dzielić. Nie jest to łatwe, bo niektórzy w ogóle nie chcą o tym słuchać, ale wiem, że warto próbować – dopowiada Adam. – To prawda, że życie w czystości okazuje się niezbyt modne. Dla wielu jest trudne, ale po to jest nasza wspólnota, by nawzajem się umacniać, budować i wspierać. Ja znalazłem tu wsparcie – mówi Marcin Szmul. I dodaje, że wszystko to, co czyste – ma dla świata wartość. Czyste złoto, czyste srebro, czyste ubranie, czyste mieszkanie. Tylko czystość serca okazuje się bezwartościowa.

– Jan Paweł II mówił, że czystość jest przejrzystością w relacjach. Nie kombinujemy. Tak to tak, nie to nie. Jeśli chcemy kochać, to idziemy w to i oddajemy drugiemu człowiekowi serce. Czystość spojrzenia, czystość myśli, czystość czynów ma wartość – podkreśla Marcin.

Odkrywanie powołania

– Kiedyś gościli na naszym spotkaniu Agnieszka i Andrzej, którzy przed ślubem byli animatorami w RCS-ie. Andrzej z tak wielką miłością patrzył na swoją żonę i synka, że zupełnie nie słuchałam, o czym mówił. Wtedy pomyślałam, że chcę, żeby kiedyś i na mnie ktoś tak patrzył, żebym i ja też potrafiła tak wyrażać swoją miłość – opowiada Patrycja. Przyznaje, że długo bała się zostania żoną. – Byłam przekonana, że się do tego nie nadaję, że to nie moja droga. Zdecydowanie więcej myślałam o zakonie niż o małżeństwie. Ale tu, we wspólnocie, powoli odkrywałam, czym jest seksualność, która mnie przerażała, uczyłam się, jak nad nią panować. Odkrywałam też, kim jestem, i uczyłam się, jak rozwijać relacje – mówi Patrycja. – Dziś chcę być świętą żoną i świętą matką – przyznaje. A jej świeżo poślubiony mąż dopowiada, że on z kolei, odkąd pamięta, myślał o życiu w samotności.

– Formacja w Ruchu Czystych Serc, poprzez leczenie zranień z przeszłości, poprzez poznawanie i kształtowanie samego siebie, poprzez wyzbywanie się egoizmu, pozwala odkryć, do czego jesteśmy stworzeni i powołani. Prowadzi nie tylko do małżeństwa, ale również pomaga odkryć powołanie do życia konsekrowanego lub kapłańskiego. Sam byłem jakby pół na pół. Wiele osób mówiło mi, żebym poszedł na księdza. A tu zrozumiałem, że moją drogą jest małżeństwo. Dzięki formacji, dzięki rekolekcjom, konferencjom odkryłem piękno małżeństwa – mówi Marcin, dziś już zaręczony.

To nie koniec gry

– Przyjaciel, składając mi życzenia po ślubie, powiedział: „No, stary, game over”. Ale małżeństwo to nie „koniec gry”, dlatego odpowiedziałem mu, że to „next level”, czyli kolejny poziom. W grze każdy kolejny poziom jest trudniejszy, ale im wyższy poziom, tym nagroda większa. Żeby wygrać, trzeba walczyć – mówi Tomek. – Miłość to świadoma i dobrowolna decyzja, że wybieram drugą osobę z całą jej przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Miłość to wierność podjętemu wyborowi – dopowiada Patrycja. W

 diecezji opolskiej są trzy wspólnoty Ruchu Czystych Serc: dwie w Opolu i jedna w Kędzierzynie-Koźlu. Powoli rodzą się też grupy w Głogówku i Krapkowicach. By wstąpić do ruchu, do którego należy już ponad 14 tysięcy młodych ludzi, wystarczą spowiedź, przyjęcie Komunii św. i odmówienie modlitwy zawierzenia. – Spotykam się z przekonaniem, że dopiero kiedy wypełni się wszystkie warunki, można wstąpić do RCS-u. Ale to nieprawda. Wystarczy mieć szczerą chęć wypełnienia zobowiązań. Wspólnota ma być pomocą w tym dążeniu – przekonuje Marcin Szmul.