Niezliczone ślady

publikacja 21.10.2017 04:00

O św. Jadwidze, która dopełniła chrystianizacji Śląska, przekładając religię na język serca, mówi dr Dariusz Galewski, wrocławski historyk sztuki.

▲	Dr Dariusz Galewski pod figurą św. Jadwigi w katedralnym portyku. Agata Combik /Foto Gość ▲ Dr Dariusz Galewski pod figurą św. Jadwigi w katedralnym portyku.

Agata Combik: Gdy patrzymy na nasze kościoły, małżonka Henryka Brodatego wydaje się… wszechobecna.

Dr Dariusz Galewski: W pejzażu kulturowo-artystycznym całego Śląska, nie tylko Dolnego, jej postać pojawia się rzeczywiście często – choć bezkonkurencyjny co do liczby pomników jest jednak św. Jan Nepomucen. Św. Jadwiga stoi prawdopodobnie na drugim stopniu podium. Jak ją rozpoznać? Ma kilka atrybutów: strój książęcy z mitrą na głowie, trzymany w dłoniach model kościoła, różaniec, figurkę Matki Bożej i buty. Te ostatnie są oczywiście związane ze sposobem, w jaki poradziła sobie z poleceniem danym przez spowiednika. Zgodnie z jego nakazem nosiła buty – tyle że nie na nogach, ale na sznurku, pozostając bosa. Wierna surowej ascezie.

Na samym tylko Ostrowie Tumskim możemy wielokrotnie ją napotkać – począwszy od mostu Tumskiego.

Jako patronka Śląska stoi tam w parze ze św. Janem Chrzcicielem – głównym patronem archidiecezji, katedry, Wrocławia. Rzeźby te, dzieło Gustawa Grunenberga, pochodzą z końca XIX w. Niedaleko obok tego najbardziej chyba znanego we Wrocławiu przedstawienia św. Jadwigi znajduje się inne, niewielkie, ale jedno z najpiękniejszych: płaskorzeźba umieszczona na zworniku sklepienia w kruchcie dolnej części kościoła Świętego Krzyża i św. Bartłomieja. Jadwiga jest na nim niezwykle wytworna, subtelna, przypomina tzw. piękne Madonny z początków XV w. Jeszcze inaczej prezentuje się na dziedzińcu klasztoru Sióstr Szkolnych Notre Dame przy ul. św. Marcina 12. Jej figura trafiła tu po wojnie, prawdopodobnie ze zlikwidowanego domu zakonnego tego zgromadzenia w Bytomiu.

U sióstr Notre Dame odsłonięto relikty książęcego zamku, a na parterze znajduje się tzw. Komnata św. Jadwigi – z okienkiem, z którego miała pomagać ubogim.

Wspomniane pomieszczenie pochodzi z późniejszego okresu niż czasy św. Jadwigi, ale nie ulega wątpliwości, że księżna przebywała we Wrocławiu. Musiała zamieszkiwać na zamku, który wznosił się w północno-zachodniej części Ostrowa Tumskiego, a którego relikty dziś możemy oglądać przy ul. św. Marcina. To była przecież główna rezydencja książęca. Księżna prowadziła – pewnie także w tym miejscu – działalność charytatywną, którą podbiła serca mieszkańców Wrocławia i Dolnego Śląska.

Jeśli udamy się dalej, Jadwiga przywita nas przy drzwiach katedry.

Stoi w jej portyku zachodnim, i to w dwóch miejscach. Raz ukazana jest ze wspomnianymi butami (rzeźba z przełomu wieków XIV i XV), drugi raz na narożniku południowo-zachodnim – jest to rekonstrukcja rzeźby, która zaginęła po II wojnie światowej. W samej katedrze mamy kaplicę poświęconą św. Jadwidze – zaraz przy wejściu od strony południowej, drugą po prawej. Zdobi ją późnobarokowy ołtarz fundacji dziekana kapituły katedralnej Z.L. Frankenberga z początku XVIII w. W miejscu oryginalnego obrazu umieszczono w nim współczesną kompozycję autorstwa Ireny i Zygmunta Acedańskich (1952). Patronka Śląska ukazana jest tu w towarzystwie św. Jacka i bł. Czesława, patrona Wrocławia.

Jest obecna także poprzez swoje relikwie.

A są one umieszczone w kunsztownych relikwiarzach. Najważniejsze znajdują się w bazylice w Trzebnicy, gdzie w gotyckiej kaplicy św. Jadwigi mieści się wykonany z czarnego marmuru barokowy grobowiec księżnej. Przechowywane są w nim m.in. relikwie czaszki – w relikwiarzu w formie cyborium zwieńczonego mitrą książęcą. W katedrze wrocławskiej znajduje się z kolei piękny relikwiarz w kształcie hermy, czyli popiersia św. Jadwigi. Jest to dzieło A. Heideckera z 1512 r. – jeszcze niedawno pokazywane na wystawie w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, podobnie jak relikwiarz w kształcie ręki, wykonany przez F. Nitscha (1607). Umieszczono w nim fragment kości przedramienia księżnej. Na wspomnianej wystawie widzieliśmy także srebrne figury z okazałego ołtarza bp. Andrzeja Jerina (1591) – przechowywane od 1945 r. w skarbcu katedralnym. Wśród nich jest także przedstawienie księżnej. Miejmy nadzieję, że dawny ołtarz główny powróci niebawem na swoje pierwotne miejsce, a wraz z nim patronka Śląska!

Przebywając we Wrocławiu, Jadwiga nie ograniczała swej działalności do Ostrowa Tumskiego.

Prowadziła wszelkiego rodzaju działalność charytatywną, zakładała szpitale, leprozoria dla chorych na trąd, przytułki. Możemy przypuszczać, że w stolicy Dolnego Śląska doprowadziła wraz z mężem do powstania w 1212 r. Szpitala Świętego Ducha w okolicach dzisiejszej Hali Targowej. Kilkanaście lat temu, gdy prowadzono przebudowę ulicy, natrafiono na pozostałości jego fundamentów. Znając zamiłowanie księżnej do osobistego kontaktu z chorymi, ubogimi, można przyjąć, że mogła tam przebywać. Wiadomo, że szpital założyła także w Środzie Śl.

Czy wędrowała też kawałek dalej, do dominikańskiego klasztoru, gdzie wówczas żył bł. Czesław?

Zapewne znali się. W tylnej części sarkofagu bł. Czesława w poświęconej mu kaplicy przy dominikańskim kościele św. Wojciecha dostrzeżemy charakterystyczną płaskorzeźbę. Ukazuje ona spotkanie św. Jadwigi z bł. Czesławem, podczas którego dominikanin miał przepowiedzieć tragiczne skutki najazdu Mongołów. Jak wiemy, w bitwie pod Legnicą w 1241 r., co ukazuje prawa część kompozycji, zginął syn Jadwigi, Henryk II, zwany później Pobożnym.

Henryk Pobożny wraz ze swoją żoną Anną Przemyślidówną, a potem ona sama jako wdowa, wpłynęli z kolei na kształt okolic dzisiejszego pl. Nankiera. Pewnie i tam zaglądała Jadwiga?

Być może. To był teren tzw. kurii książęcych, należący do dworu. Z tego obszaru wydzielane były z czasem parcele dla sprowadzanych tu, najczęściej z Pragi, nowych zakonów. Najpierw byli to w 1236 r. franciszkanie (fundacja Henryka II i Anny, jeszcze za życia Jadwigi), w późniejszym okresie krzyżowcy z Czerwoną Gwiazdą (1248) i klaryski (1257). Na Annę wpływ miała jej siostra św. Agnieszka Czeska – wychowywana przez pewien czas w trzebnickim klasztorze, niejako pod opieką św. Jadwigi. To był czas wielu świętych, często spokrewnionych, skoligaconych z „naszą” księżną. Choć trzeba dodać, że nie wszyscy jej bliscy byli wzorem cnót. Przeciwieństwem Jadwigi była jej rodzona siostra Gertruda, żona króla węgierskiego Andrzeja II. Podobno nie była zbyt lubiana, mówiono, że jest wyniosła i nie chce się zbliżyć do poddanych. Została ostatecznie skrytobójczo zamordowana. Za to jej córka, św. Elżbieta, wdała się w swoją ciotkę, św. Jadwigę. We Wrocławiu rozwinął się również kult św. Elżbiety – której piękna kaplica wzniesiona pod koniec XVII w. znajduje się przy katedrze wrocławskiej.

Śledząc „geografię” działalności Jadwigi we Wrocławiu, należałoby chyba zajrzeć do Leśnicy?

Henryk Brodaty miał tu swój zamek, zapewne bywała w nim św. Jadwiga. W Leśnicy znajduje się jeden z kilku poświęconych jej kościołów. Pozostałe wrocławskie świątynie pod jej wezwaniem stoją w Jerzmanowie, Świniarach i na Kozanowie. Co ciekawe, choć kanonizowana została w 1267 r., to pierwszy dedykowany jej kościół w stolicy Śląska powstał dopiero w 1671 r. wraz z klasztorem kapucynów. Nie przetrwał – w 1817 r. został rozebrany. Stał mniej więcej w miejscu obecnej ulicy Zamkowej – biegnącej od ul. Kazimierza Wielkiego do pl. Wolności. Dodajmy, że we Wrocławiu powstało w 1859 r. zgromadzenie jej poświęcone – siostry jadwiżanki.

Podążając śladami św. Jadwigi poza Wrocław, pewnie udalibyśmy się najpierw do Trzebnicy, do jej sanktuarium. Mamy tu liczne wizerunki księżnej, jej zrekonstruowaną twarz w muzeum przy trzebnickiej bazylice...

Święta Jadwiga wraz z mężem ufundowała klasztor trzebnicki w 1202 r. Była to pierwsza placówka cysterek na ziemiach polskich i pierwszy żeński klasztor na Śląsku. Ksienią została tu jej córka Gertruda. Tam święta spędziła ostatnie lata swego życia, oddając się ascezie i pracy charytatywnej. Śledząc jej ścieżki, trzeba by wymienić wiele innych miejscowości – choćby zamek we Wleniu. Przypomnijmy także wyprawę do Płocka w 1229 r., gdy Henryk Brodaty został podstępnie pojmany i uwięziony przez Konrada Mazowieckiego. Odbyła wtedy swoistą pielgrzymkę na dwór księcia mazowieckiego, by uprosić uwolnienie męża – co, jak wiemy, zakończyło się sukcesem. Z dramatycznymi chwilami wiąże się jej wizyta w Legnickim Polu. Tu odnalazła zwłoki syna, który zginął w 1241 r. Bardzo często w sztuce przedstawiano tę scenę: Jadwiga i jej synowa Anna odnajdują ciało Henryka pozbawione głowy. Rozpoznają je dzięki temu, że u jednej ze stóp miał 6 palców. W 1. poł. XVIII w. benedyktyni wznieśli w Legnickim Polu kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego i św. Jadwigi. To jedna z najwspanialszych świątyń późnobarokowych w Polsce, zaprojektowana przez K.I. Dientzenhofera, z freskami Kosmy Damiana Asama i rzeźbami Józefa Hiernle. Wielki obraz ołtarzowy, ze wspomnianą sceną odnalezienia zwłok, namalował J.F. de Backer.

Co rusz napotykamy jakąś jadwiżańską fundację – choćby w Oleśnicy Małej, Rokitnicy, a dalej w Nowogrodzie Bobrzańskim; kościół, kaplicę, szkołę, której patronuje, miejsce, gdzie jest szczególnie pamiętana (jak zamek Piastów Śl. w Brzegu).

Trudno wymienić wszystkie miejsca, które naznaczyła swoim wpływem. Można zaryzykować tezę, że Śląsk w XIII w. został tak naprawdę do końca schrystianizowany właśnie dzięki działalności św. Jadwigi i jej najbliższych. Przełożyła poniekąd chrześcijaństwo z oficjalnej religii, „dworskiej”, na konkretne działania skierowane do najbiedniejszych. Wspierał ją mąż, który równocześnie zajmował się wielką polityką i dbaniem o pozycję domu książęcego. Ona natomiast troszczyła się o ludzi potrzebujących pomocy. Niewątpliwie była osobą o silnej osobowości – co wykorzystywała w szlachetnych celach.

Najdawniejszy żywot św. Jadwigi

Proces kanonizacyjny śląskiej księżnej rozpoczął się 18 lat po jej śmierci, w 1243 roku. Po kolejnych 6 latach, w 1267 r., została ogłoszona świętą Kościoła, „patronką Polaków i orędowniczką wszystkich chrześcijan”.

Jak zaznacza historyk prof. Stanisław Rosik z Uniwersytetu Wrocławskiego, do jej grobu od samego początku przybywały rzesze pątników. – Były to inicjatywy oddolne i wynikały nie tylko ze wspomnienia księżnej, ale również z doświadczenia pierwszych cudów – zauważa. To właśnie skuteczność jej wstawiennictwa sprawiła, że zmarła w opinii świętości Jadwiga stała się jeszcze bardziej popularna.

Bulla kanonizacyjna, opieczętowana przez papieża Klemensa IV, ogłaszająca Jadwigę świętą, została upubliczniona w Viterbo 26 marca 1267 roku. Prof. Rosik podkreśla, że dokument jest niezwykły pod względem redakcyjnym. – Jesteśmy przyzwyczajeni, że tego typu publikacje potwierdzają jakiś stan prawny, w tym przypadku decyzję strony kościelnej. Rzadko kiedy zawierają, tak jak w tym przypadku, rozbudowaną opowieść historyczną, biograficzną i jeszcze interpretację teologiczną życia – zaznacza. Być może wynika to z faktu, że papieże Urban IV i Klemens IV, za pontyfikatów których przeprowadzany był proces kanonizacyjny, zetknęli się wcześniej z kultem św. Jadwigi. Średniowieczne przekazy mówią również, że ten drugi – do stanu duchownego włączony jako wdowiec – był czcicielem księżnej, bo za jej wstawiennictwem została uzdrowiona jego córka.

Co znajdujemy w dokumencie? Historyk UWr zaznacza, że oprócz ogólnej charakterystyki świętej, opisującej jej postawy, bulla zawiera opis reakcji Jadwigi na śmierć swojego syna księcia Henryka Pobożnego w bitwie pod Legnicą w 1241 roku. Wyłania się z niego idea „błogosławionego korzenia” (jakim jest św. Jadwiga), z którego wyrasta święty obrońca, przelewający krew za ludzi i wiarę. Aspektem ukazującym kontekst społeczny jest katalog cudów. Z jednej strony potwierdza świętość, ale z drugiej strony ukazuje obraz życia ówczesnych mieszkańców Śląska. Prof. S. Rosik podkreśla, że dla historyka jest to źródło wiedzy o epoce, o duchowości, o ideałach, które starała się realizować św. Jadwiga.

***

Droga na ołtarze

Doktor Anna Sutowicz opowiada o polskich staraniach o kanonizację śląskiej księżnej.

Historyczka zwraca uwagę, że od roku 1234 procedury kanonizacyjne i prerogatywy dotyczące uznania danej osoby za świętą zostały przeniesione do Stolicy Apostolskiej. – Od tego momentu nie było już możliwości ogłoszenia kogoś świętym ani przez biskupa miejsca, ani przez podniesienie relikwii – zaznacza. Ta decyzja spowodowała wydłużenie procesu kanonizacyjnego i podzielenie go na etapy.

Doktor Sutowicz podkreśla, że istnieje sporo materiałów źródłowych, które opisują przebieg procesu kanonizacyjnego św. Jadwigi, jednak większość z nich dotyczy ostatniego etapu podjętego w 1262 r. przez Stolicę Apostolską. To, co działo się od śmierci księżnej w 1243 r., opisuje przede wszystkim „Żywot większy św. Jadwigi”.

– Trzeba pamiętać, że źródła hagiograficzne pomijają porządek chronologiczny i często jesteśmy zdani na intuicyjne określenie ram czasowych – wyjaśnia. Niektóre fakty da się jednak uzupełnić źródłami dokumentowymi, których na ziemiach śląskich nie brakowało.

Oficjalne procedury kanonizacyjne na pewno zostały poprzedzone kultem ludowym, a świadkami wszystkich nadzwyczajnych wydarzeń były cysterskie mniszki z ksienią Gertrudą, córką św. Jadwigi, na czele. Pierwszym udokumentowanym cudem jest uzdrowienie wdowy Stronisławy w 1249 r.

– Wyraźnie, jeśli chodzi o promocję kultu św. Jadwigi, rysuje się postać bp. Tomasza, rządcy diecezji wrocławskiej, który bardzo silnie zaangażował się w popieranie klasztoru cysterek trzebnickich – opowiada historyczka.To właśnie w dokumencie wystawionym przez biskupa na dworze księżnej Anny Przmyślidówny dla klasztoru trzebnickiego występuje wdowa Stronisława. – Biskup Tomasz jest osobą poświadczającą zjawiska związane z kultem księżnej – dodaje.

Z dokumentów wynika, że w 1252 r. kult jest rozwinięty wśród kobiet reprezentujących szeroko rozumianą rodzinę piastowską. O sytuacji mówi ustawa kapituły cystersów, która upomina ksienię Gertrudę, że dopuszcza do osłabienia dyscypliny klasztornej, bo gromadzące się kobiety zakłócają spokój cysterek. Kiedy kult ludowy został oficjalnie zatwierdzony, niestety nie wiadomo. Wydaje się, że musiało to nastąpić między rokiem 1260 a 1262.

– W sierpniu 1261 r. papieżem został aktywny do tej pory na Śląsku legat, który przyjął imię Urbana IV, dobrze znający sprawy regionu i zapoznany z kultem św. Jadwigi. On mógł być katalizatorem decyzji o podjęciu oficjalnych kroków kanonizacyjnych. Możemy więc z całą pewnością określić, że koniec 1261 r. to czas, gdy bp Tomasz przejrzał i zatwierdził całą dokumentację, a także podjęto oficjalne kroki w kierunku przygotowania delegacji do podróży do ówczesnej siedziby papieża – Orvieto – wyjaśnia dr Sutowicz.

To był moment, gdy w sprawę bardzo mocno zaczęli angażować się śląscy Piastowie. Dlaczego? Bo wysłanie delegacji wymagało nakładów finansowych, zabiegów dyplomatycznych oraz znalezienia osób, które doskonale znałyby prawo kanoniczne. Wszystko to miało pomóc w bezproblemowym przeprowadzeniu procesu kanonizacyjnego.

– Wśród wybranych znaleźli się wnukowie św. Jadwigi, bracia: Władysław (późniejszy biskup Salzburga), Henryk III Biały i Konrad Głogowski oraz bp Tomasz, za którym stało poparcie całego episkopatu metropolii gnieźnieńskiej. W skład komisji weszli kanonicy: Salomon (z Krakowa), Erengerbert (Wyszehrad) i Scholastyk Mikołaj (późniejszy biskup poznański) – wymienia. Delegacja stawiła się u papieża prawdopodobnie w pierwszych miesiącach 1262 r. Prośba została przedstawiona Urbanowi IV, który natychmiast powołał komisję z legatem Anzelmem, biskupem warmińskim.

Już wiosną tego roku zaczął on swoją pracę na Śląsku. – Na tym etapie nastąpiło ponowne spisanie relacji świadków wszystkich cudów, zlecono spisanie pierwszej wersji „Żywotu św. Jadwigi” i prawdopodobnie uzupełniano zbiór Miracula w formie pisemnej. To wszystko po wysłaniu do papieża okazało się znów niewystarczającym dowodem procesowym i Urban IV nakazał uzupełnienie materiałów – mówi.

Historyczka podkreśla, że w tym czasie zaangażowane w czynności procesowe były nie tylko cysterki trzebnickie, ale również księżna Anna Przemyślidówna, której zeznania w „Żywocie św. Jadwigi” są bardzo częste i poświadczają najbardziej intymne dowody życia duchowego kandydatki na ołtarze. – Uzupełnione materiały trafiły do papieża w roku 1264, ale ten zmarł. Było to obiektywną przyczyną zatrzymania procedury – dodaje. Kolejny papież, Klemens IV, na początku 1265 r. znów nakazał uzupełnienie materiału procesowego.

A. Sutowicz zwraca uwagę, że Ojciec Święty w bulli kanonizacyjnej wyraźnie usprawiedliwia się, dlaczego proces trwał tak długo. Papież zaznaczył w niej, że stało się to w trosce o to, by nie doszło do oszustwa i nie wkradły się nieprawidłowości do tego, co wcześniej przedstawiono. – Wydaje się, że prace posuwały się bardzo wolno i dopiero cud uzdrowienia córki Klemensa IV ostatecznie przekonał papieża do wydania bulli w marcu 1267 r. Papież powołuje się nie tyle na cud, ile na radę znawców prawa kanonicznego. 

Więcej o bulli kanonizacyjnej i inne ciekawostki jadwiżańskie można znaleźć na stronie wrocławskiego GN.