Odkryłem Fatimę

ks. Włodzimierz Piętka

publikacja 17.10.2017 04:45

– Jechałem tam po coś i dla kogoś, wiozłem ze sobą intencje – mówi Paweł Górski o swojej rowerowej wyprawie przez Europę do Portugalii.

Paweł Górski i Dawid Romanowski u celu podróży. Archiwum Pawła Górskiego Paweł Górski i Dawid Romanowski u celu podróży.

Razem z Dawidem Romanowskim, kolegą ze Śląska, nasz bohater ze Starego Bulkowa (parafia Winnica) wyruszył 10 lipca z Tychów. W sakwach zabrali to, co było niezbędne do drogi i przeżycia niemal ośmiu tygodni w podróży: ubrania, namiot, karimatę, wodę i witaminy, kuchenkę i serwis rowerowy. Jechali przez Czechy, Austrię, Włochy, Francję, Monako, Hiszpanię i Portugalię. Swoją wyprawę zakończyli 31 sierpnia.

– Dwa lata temu pojechaliśmy rowerami do Rzymu. Wtedy wyprawa zajęła nam 26 dni. Teraz jechaliśmy dwa razy dłużej, ale było naszym marzeniem, aby dotrzeć do Fatimy w roku 100. rocznicy objawień Matki Bożej – opowiada Paweł. Przejechali łącznie 6035 km, dziennie pokonywali ich ok. 115. Każdy dzień, choć skrupulatnie zaplanowany, był też próbą zdania się na Opatrzność.

– Niewiadomą był nocleg. Najpierw szukaliśmy kościoła, najlepiej, jeśli był tam ksiądz z Polski. To właśnie w parafiach znajdowaliśmy najczęściej przystań na noc. Bardzo pomogła nam aplikacja na komórkę dla kolarzy. Dzięki niej znaleźliśmy dobrych ludzi i miejsca na odpoczynek. Ale było też kilka nocy, podczas których nie mieliśmy się gdzie podziać, i wtedy nocowaliśmy na plaży albo na parkingu przy cmentarzu. Mieliśmy też takie przypadki, gdy opatrznościowo wychodziliśmy z problemów, np. gdy zerwał mi się łańcuch. Akurat zatrzymał się przy mnie samochodem były kolarz i pomógł mi, albo gdy nie mogliśmy znaleźć noclegu w pewnej miejscowości, przyjął nas w domu mężczyzna, obok którego przejeżdżaliśmy, gdy siedział na ławce. Bardzo nam pomogło pismo przewodnie od proboszcza z Winnicy, ks. Zbigniewa Pawła Maciejewskiego, które przygotował w pięciu językach. Ono otwierało dla nas drzwi wielu parafii – wspomina Paweł.

– Naszym celem nie było sprawdzanie kondycji. Nie jesteśmy zapaleńcami jazdy na rowerze. Razem z kolegą chciałem podróżować przez Europę i dojechać do Fatimy. Dotarliśmy nawet do przylądka Cabo da Roca, który jest najdalej na zachód wysuniętym punktem lądu stałego Europy – dodaje Paweł Górski.

Chcieli zwiedzić wiele pięknych zakątków Europy. Nie jechali więc „na czas”, nie śpieszyli się aż tak, żeby nie widzieć i nie podziwiać niepowtarzalnych krajobrazów i słynnych zabytków. Doświadczyli wielkiej ludzkiej gościnności, ale widzieli też kościoły we Francji, które zamieniono na muzea. Zaś na Gibraltarze okradły ich z bułek... małpy.

Gdy dotarli do Fatimy, Paweł zapisał w dzienniku podróży na portalu społecznościowym: „Dojechaliśmy! To coś, w co ciężko uwierzyć, ale stało się rzeczywistością. Po czymś takim nie pojawi się puchar na półce, ale kosztowało to najwięcej i waży najwięcej. Dzięki takim wyprawom można się wiele nauczyć, mieć superwspomnienia. Dzięki temu, że przetrwaliśmy wszelkie trudności na pielgrzymce, będzie prościej zmierzyć się i przetrwać trudności, które przyniesie życie już w codzienności. Dziękuję całej rodzinie, znajomym i sponsorom za wielkie wsparcie!”.

Jak sam wyznaje, jest szczęśliwy, bo zrealizował swoje wielkie marzenie i widział tyle pięknych miejsc. – Wiozłem ze sobą intencje od osób, które słyszały, że jadę do Fatimy. Jechałem więc i dla nich. W drodze jest dużo czasu, aby myśleć, wręcz kontemplować. A trzy dni spędzone w Fatimie były ukoronowaniem tego trudu – stwierdza Paweł, który studiuje w Warszawie.

Wyprawa do Fatimy była możliwa dzięki sponsorom. Byli nimi: klub sportowy Lider Winnica, Fitness Club „Palladium” w Pułtusku, Grota Solna „Świat Solny” w Tychach, Regionalne Centrum Wolontariatu w Katowicach i ks. proboszcz Zbigniew Paweł Maciejewski.

TAGI: