Boży Chlebek dla Bożych dzieci

Agata Puścikowska

publikacja 05.09.2017 05:30

Niepełnosprawne intelektualnie dzieci rozumieją, kochają i przychodzą do Chrystusa. Jeśli się im pozwoli.

Kasia z rodzicami i panią katechetką po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej. archiwum rodzinne Kasia z rodzicami i panią katechetką po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej.

Czy dzieci z niepełnosprawnościami intelektualnymi potrzebują lekcji religii, rozmów o Bogu, a w końcu sakramentów? W jaki sposób przygotowywać do Pierwszej Komunii Świętej czy bierzmowania osoby, które nie zawsze umieją czytać, pisać, mówić? I dlaczego leżący Kamil, gdy przychodzi do niego ksiądz z kroplą Krwi Pańskiej, uśmiecha się i rozkwita?

Dziękuję, Panie Jezu!

Kasia ma 10 lat. Razem z rodzicami i starszymi braćmi mieszka w Sochaczewie. Sześć lat temu zdiagnozowano u niej autyzm. – Kasia potrafi mówić, choć mowa… nie jest jej do końca potrzebna. Potrafi komunikować swoje potrzeby. I bardzo się rozwinęła, od kiedy zaczęła chodzić najpierw do przedszkola, a potem do szkoły specjalnej w Erminowie – mówi mama Kasi, Małgorzata Prokop. – Przy szkole jest też kaplica, w której dzieci uczą się przebywać, modlić. To miejsce jest im znane i czują się tam bezpiecznie – dodaje. Bo z dziećmi autystycznymi już tak jest, że jeśli przestrzeń jest znana i bezpieczna, czują się pewnie i są spokojne. Gdy natomiast wchodzą w nową, nieznaną przestrzeń, ilość nowych bodźców utrudnia skupienie i wywołuje lęk. Więc i czasem krzyk, czasem agresję…

W szkole Kasi prowadzona jest też katecheza, a dzieci przygotowywane są do sakramentów. Kiedy przystępują do Pierwszej Komunii Świętej? Gdy są gotowe. – Gdy patrzyłam na moją Kasię, myślałam sobie: to nieprędko. Wydawało mi się, że jej zachowania, dość trudne i dla niej samej, i dla otoczenia, nie pozwolą na przygotowanie do sakramentu. Kasia nie chce na przykład nigdzie poza dom i szkołę wyjeżdżać, często wpada w płacz i szloch. Jak większość autystów jest bardzo uparta. Jak przygotować ją do przyjęcia Pana Jezusa? – opowiada mama. Tym bardziej że wcześniej nawet podczas Mszy św. dziewczynka nie potrafiła grzecznie wysiedzieć, więc rodzice rzadko zabierali ją do kościoła. – Dlatego mocno się zdziwiłam, gdy katechetka Kasi, osoba z ogromnym doświadczeniem w uczeniu religii niepełnosprawnych intelektualnie dzieci, zaproponowała, by Kasia w tym roku przystąpiła do Komunii. Zgodziliśmy się, choć – nie ukrywam – miałam spore obawy.

Rozpoczęły się przygotowania, również organizacyjne: trzeba zaprosić gości, przygotować dom. I co tu zrobić, by Kasię odświętnie ubrać? Przecież ją boli nawet dotyk metki czy szwy w bluzce. Mądra pani katechetka powiedziała, że Kasia może przyjść nawet w legginsach, jeśli ułatwi jej to przystąpienie do sakramentu. Bo przymierzoną „prawdziwą” sukienkę komunijną Kasia odrzuciła ze wstrętem. – Dwie krawcowe dumały, jak i co uszyć, by było ślicznie, ale… żeby nie drażniło Kasi. Wymyśliły spódniczkę i bluzkę z atłasu na lewą stronę, by było jak najdelikatniej.

Kasia cały czas przygotowywała się też duchowo. Uczyła się, czym jest „Boży Chlebek” i że różni się od tego ludzkiego, bo ofiarowuje go nam sam Pan Jezus. – Bywało, że Kasia uszy zatykała i krzyczała „nie” – co mnie bardzo stresowało – opowiada pani Małgorzata. – Zaczęłam modlić się do Ducha Świętego za córkę. Szczególnie przed jej pierwszą spowiedzią. Spowiedzią u doświadczonego, mądrego, taktownego kapłana, który doskonale wiedział, jak rozmawiać z dziećmi autystycznymi.

I zdarzył się pierwszy mały cud: Kasia wróciła ze spowiedzi… inna. Wyciszona, spokojna. Po prostu wróciła i poszła się bawić do swojego pokoju. A następnego dnia miał być ten wielki dzień. – Bałam się, czy Kasia będzie chciała wstać, ubrać się, wyjechać do kościoła. Goście się już zjechali, więc był harmider, którego dzieci autystyczne nie lubią…

A Kasia obudziła się… spokojna. I poważnym tonem powiedziała bratu: „Wstawaj, ubieraj się”. A potem, zapytana, czy założy odświętny strój, odpowiedziała tylko: „Tak, ubiorę się”.

W kaplicy były już dzieci: czterech chłopców, były ich rodziny i goście. Nauczyciele Kasi śpiewali, nauczyciel muzyki grał, jedna z pań przystroiła kwiatami kaplicę. A do Mszy służyli rodzice.

W pewnej chwili Kasia, mocno zaniepokojona, głośno powiedziała do księdza: „Poproszę Boży Chlebek!”, a ksiądz na to, bardzo spokojnie: „Dostaniesz, dostaniesz, ale chwilkę jeszcze poczekaj”.

W końcu wszystkie dzieci dostały Boży Chlebek, na który czekały i o którym marzyły.

– Kasia przyjęła Pana Jezusa. Wróciła do ławki i… nagle w tył zwrot – biegnie z powrotem do księdza. Zamarłam, bo nie wiedziałam, o co jej chodzi. A moja Kasia podeszła i powiedziała: „Dziękuję, Panie Jezu”…

Inne czasy

Błażej Cycling ma już 27 lat. I autyzm. – Komunię przyjął, bierzmowanie też. Tylko kapłaństwo i małżeństwo nie dla niego – żartuje jego mama, Monika. – Błażej Pierwszą Komunię Świętą przyjmował wiele lat temu, w nieco innych realiach. Musiałam stoczyć walkę, by został do niej dopuszczony. Na szczęście Bóg postawił na naszej drodze mądrego kapłana, który pomógł.

Błażej przystąpił do Komunii wraz z dziećmi zdrowymi. – Miał wtedy gigantyczne problemy z nadwrażliwością, z bodźcami, bałam się, że nie da rady wytrzymać do końca Mszy św. Wytrzymał! Przy bierzmowaniu było łatwiej. Bo Błażej był starszy, a my – bardziej doświadczeni – wspomina pani Monika. – No i dużo zmieniło się w postrzeganiu niepełnosprawnych intelektualnie w Kościele.

Agnieszka Dudzińska, mama 13-letniego Stefana, która działa społecznie na rzecz osób z niepełnosprawnością, potwierdza, że dzieci z niepełnosprawnością intelektualną jeszcze 20, 30 lat temu nie zawsze były przyjmowane w Kościele ze zrozumieniem dla ich „inności”. Bywało, że księża odmawiali przygotowania do sakramentów. Obecnie takie sytuacje – jeśli w ogóle gdzieś istnieją – są marginalne i piętnowane przez innych księży. – Pamiętam, że gdy przygotowywaliśmy Stefana do Pierwszej Komunii Świętej, jego starszy brat powiedział: „Mamo, jakie rozumienie, jakie władze poznawcze… Przecież my też nie wszystko rozumiemy. A może Stefan więcej rozumie, bo więcej czuje?”. Miał rację, bo przecież przyjęcie Boga pod postacią chleba jest niepojęte i nie zależy od rozumu, lecz od wiary i łaski.

Dziś Stefan regularnie chodzi do kościoła i przyjmuje Komunię Świętą. – Musieliśmy go nauczyć na przykład, jak przełykać Hostię, by nie przykleiła się do podniebienia. Musiał się nauczyć, że nie wolno jej wyjmować. To wydaje się takie zwyczajne, jednak wymagało przygotowania na niekonsekrowanych hostiach – wspomina pani Agnieszka.

Stefan, przed przystąpieniem do Komunii, znał podstawowe prawdy wiary, wiedział, że przyjmując Jezusa, trzeba mieć czyste serce. Wtedy jeszcze nie znał wszystkich modlitw. – Tych uczył się stopniowo w domu. Obecnie, gdy mówi już wyraźnie, nawet słowo „winowajca” nie sprawia mu problemu – uśmiecha się pani Agnieszka.

A jak jest z winą i grzechami dzieci z zespołem Downa? Mają ich świadomość? – Doskonale czuje, jeśli zrobił coś nieodpowiedniego. Wie, że np. nie powinien dokuczać koleżance. Więc chodzi do spowiedzi, otrzymuje pokutę i odmawiamy ją razem. Ważne jedynie, by nie była zbyt trudna. Bo dziecko z ZD nie odmówi długiej i skomplikowanej litanii.

Pani Agnieszka najpierw bała się, czy w kościołach poza miejscem zamieszkania syn nie dozna jakiejś przykrości. – Bałam się na wyrost. Gdy podchodzimy do Komunii ze Stefanem, księża nie tylko udzielają sakramentu, ale i uśmiechają się, błogosławią. Spotykamy się wyłącznie z życzliwością.

Mistycy?

Pani Kazimiera od blisko 30 lat przygotowuje niepełnosprawne intelektualnie dzieci do sakramentów. Uczy religii w jednej ze szkół specjalnych. – Trudna to praca na początku, bo trzeba nauczyć się postępować i pracować z wymagającymi dziećmi. Ale ja nie wyobrażam sobie innej – opowiada. – Uczę dzieci upośledzone w stopniu lekkim, średnim i głębokim. I do każdego muszę znaleźć osobny klucz, traktować każde dziecko indywidualnie. Trafiam też na mądrych, dobrych księży, którzy są otwarci i pomagają. A przede wszystkim czuję, że zawsze nade mną i moimi uczniami czuwa Duch Święty. I dlatego wszystko się udaje.

Konieczna jest też współpraca z rodzicami. Jeśli pani Kazimiera widzi, że dziecko przygotowane jest na tyle, na ile może – proponuje rodzicom np. przygotowanie do Pierwszej Komunii Świętej. – Większość się zgadza i wtedy działamy już razem. Niektórzy rodzice najpierw boją się reakcji dziecka, nie wyobrażają sobie tak ważnej uroczystości. Jednak zawsze potem są szczęśliwi. Dziecko również.

Bywa też, że rodzice odmawiają współpracy. Kiedyś rodzice dorosłej już Ani stwierdzili z przekąsem, żeby sama zdecydowała. Więc… zdecydowała. Niewiele mówiąca Ania pewnego dnia po prostu wparowała do spowiadającego księdza i poprosiła o spowiedź. Wyspowiadała się i tego samego dnia, przeszczęśliwa, przyjęła Komunię Świętą. Miała pięknie złożone ręce i rozanieloną twarz. – Gdy to obserwowałam, po prostu nie mogłam uwierzyć. To było niemal… doświadczenie mistyczne – wspomina katechetka.

W ośrodku dla niepełnosprawnych chłopców w Broniszewicach do sakramentów przygotowywani są wszyscy podopieczni. Siostry dominikanki, ich „mamy” i ukochane opiekunki oraz katechetki, do każdego podopiecznego podchodzą inaczej. – Przygotowanie musi być dostosowane do niepełnosprawności każdego z nich. Nawet do dziecka leżącego, niemówiącego, o którym niektórzy by powiedzieli: „roślinka” – opowiada s. Eliza Myk. Siostra przychodzi do podopiecznego przez rok, przynosi hostię, tłumaczy, Kim staje się ta hostia podczas Mszy św. Dziecko uczy się przyjmowania, poznawania smaku chleba bądź wina. Przy tym jest przytulane, otaczane ciepłem, żeby mogło doświadczyć, że to Jezus je przytula za każdym razem, kiedy przyjmuje Komunię Świętą.

– To oczywiste, że wszystkie dzieci przystępują do sakramentów. Chyba że rodzice są innego wyznania albo sobie tego nie życzą – mówi s. Eliza. – Jeśli dziecko ma nawet porażony przełyk i nie może przyjąć Jezusa w hostii, prosimy kapłanów, aby podali mu choćby kropelkę Krwi Jezusa. Niesamowite, jak często wówczas pojawia się uśmiech na twarzach tych niby „roślinek”. Te dzieci żyją bez grzechu, więc… widzą Boga. Widzę to na buziach Andrzeja, Leszka czy Kamila zawsze, gdy przychodzi do nich Jezus w sakramencie. Wtedy wewnętrznie rozkwitają.

Do ośrodka w Broniszewicach coraz częściej przyjeżdżają młodzi kapłani i klerycy, by poznawać potrzeby duchowe osób z niepełnosprawnością intelektualną. – Przekazujemy klerykom prawdę, że to nie dziecko ma problem, ale to my mamy problem z dotarciem do nich. I po to otrzymaliśmy dar pełnosprawności intelektualnej, aby pomóc tym dzieciom zbliżać się do Boga.

TAGI: