Czy wstaliśmy już z kanapy?

Agnieszka Otłowska

publikacja 07.08.2017 06:00

Minął rok od spotkania młodego Kościoła w Polsce. Co zmieniło się po Światowych Dniach Młodzieży?

Grupa młodzieży z dekanatu pułtuskiego wraz ze swoim opiekunem ks. Adamem Brzezińskim i klerykami płockiego seminarium. Agnieszka Otłowska /Foto Gość Grupa młodzieży z dekanatu pułtuskiego wraz ze swoim opiekunem ks. Adamem Brzezińskim i klerykami płockiego seminarium.

Doświadczyłem żywego Kościoła; zrozumiałem, że wiara to nie coś powierzchownego; odkryłem, że Bóg ma swoje miejsce w każdym człowieku – tak mówią młodzi ludzie, także z naszej diecezji, którzy przed rokiem w Krakowie słuchali papieża Franciszka.

Jakby to było dobrze...

Ania Marciniak z Płocka zapamiętała słowa papieża Franciszka: „Niedobrze jest przejść przez życie, nie zostawiając śladu”. – Z tymi słowami wracałam do domu. Dla mnie to było wielkie wyznawanie wiary: zapełnione ulice, rozśpiewane autobusy i tramwaje sprawiały, że święto młodzieży było czuć wszędzie, gdzie stąpał młody człowiek. Chciałabym, aby ten czas był nie tylko chwilowym zrywem, ale przyniósł trwałe owoce zarówno w moim życiu, jak i życiu moich rówieśników. Myślę, że doskonałym śladem i owocem, który wszyscy możemy dać, jest miłosierdzie. Wyjście ze swojej strefy komfortu po to, aby nieść wiarę wątpiącym, nadzieję zrezygnowanym, radość smutnym, przebaczenie winnym i miłość oziębłym – mówiła z przekonaniem Ania.

Dla Agnieszki z parafii Dąbrowa k. Mławy Światowe Dni Młodzieży nie były łatwym doświadczeniem. – Wyciągnęłam z nich wiele duchowych lekcji, bardzo ważnych wskazówek, pouczeń. Czułam, że Bóg głęboko mnie doświadcza w tym czasie poprzez różne zdarzenia i sytuacje. Otrzymałam łaskę spotkania żywego Boga. Zrozumiałam, że On naprawdę jest wszędzie: w drugim człowieku, tańcu, śpiewie, uśmiechu, a także we łzach, trudnościach, ale przede wszystkim we wspólnocie tego spotkania – podkreśla.

– Doświadczyłam wielkiej wspólnoty młodych ludzi, bez względu na bariery językowe, kolor skóry czy różnicę wieku. Jakby to było dobrze, gdyby można było przenieść do naszej parafii taką wspólnotę, takie zjednoczenie w Bogu. Byśmy wszyscy dążyli do jednego celu i byli miłosierni, nie zamykając się w małych grupkach, ale szli w głąb i byli otwarci – wymienia Marta z Dobrzynia n. Drwęcą.

– Światowe Dni Młodzieży uświadomiły mi nieskończone Boże miłosierdzie, ogrom miłości Boga do człowieka – dzieli się Katarzyna Pakuszewska. – W Krakowie nabrałam energii. Uwierzyłam, że życie nie musi być próżne i monotonne. Życie z Chrystusem jest o wiele ciekawsze, piękniejsze i radośniejsze. Miłosierdzie Boga jest wciąż żywe i ono nigdy się nie kończy, bo Bóg kibicuje każdemu i na każdego swojego grzesznika rozlewa swoją miłość i łaskę.

Potrzebna jest chęć

Gdy mija rok od tamtych wydarzeń, śladów ŚDM szukamy przede wszystkim w ludziach, a nie w wielkich, spektakularnych i może rewolucyjnych znakach. – Dla mnie był to rok pełen nowych doświadczeń i ciągłego poprawiania relacji z Bogiem. Czas w Krakowie nauczył mnie otwartości na ludzi, co bardzo przydało mi się podczas studiów, które rozpoczęłam niedługo po ŚDM. Gdyby nie udział w tym wydarzeniu, z pewnością nie byłabym takim człowiekiem, jakim jestem teraz. To właśnie ten czas nauczył mnie, że warto walczyć o każdego i w każdym dostrzegać dobroć Boga – przyznaje Magdalena Karpińska z parafii św. Stanisława Kostki w Pułtusku. W swojej rodzinnej parafii po raz kolejny włączyła się w tym roku w organizację wczasorekolekcji dla osób chorych i niepełnosprawnych diecezji płockiej oraz wolontariat podczas nich. – Ten czas zawsze pokazuje mi, że w każdym człowieku tkwi wiele piękna i dobra, nieważne, jaką niepełnosprawność posiada. Dla nas, osób sprawnych, to możliwość podjęcia wysiłku oraz poznanie życia z zupełnie innej strony – dodaje. Jak przyznaje, wcześniej omijała ludzi, zajmowała się nimi, jednak nie czuła potrzeby poznawania ich bardziej. Dopiero tegoroczne wczasorekolecje otworzyły ją na nowe kontakty i chęć poznania dogłębniej człowieka.

– Myślę, że to ŚDM dały mi niezliczoną liczbę wspomnień, ale także pchnęły do ludzi, by ich poznawać i doszukiwać się w nich Bożego piękna. Dodatkowo włączyłam się w organizację warszawskiego Jerycha, którego celem jest tygodniowa, całodobowa modlitwa za życie poczęte. Dziś mam siłę, bez żadnego oporu czy sprzeciwu, aby przyznawać się i bronić swojej wiary, gdy jest taka potrzeba. Nawet mimo problemów staram się być uśmiechnięta i zawsze powtarzać innym, że to nie moja zasługa. Ponieważ nie żyję tylko dla siebie, ale staram się, żeby odbijała się we mnie twarz Jezusa i abym dostrzegała Ją w innych – stwierdza Magda.

Na tle diecezji wyróżniają się młodzieżowe inicjatywy w parafii św. Katarzyny w Dobrzyniu n. Drwęcą, zwłaszcza wolontariat i projekt „Młodzi dla młodych”. – To wolontariusze przygotowywali w tym roku swoich rówieśników do przyjęcia sakramentu bierzmowania. Odbyliśmy rekolekcje ewangelizacyjne – wyjaśnia ks. wikariusz Paweł Solecki. Z kolei ks. Kamil Kowalski z parafii św. Marcina w Gostyninie dodaje, że wielu młodych zaangażowało się w ruch oazowy, zespół muzyczny i pracę w kole charytatywnym. – Widzę, jak nasi młodzi odkrywają potrzebę bycia we wspólnocie parafialnej i wyrażają pragnienie zaangażowania się w wolontariat – stwierdza ks. Kowalski.

Wiara z importu

Trudno sobie wyobrazić ŚDM bez udziału młodzieży z innych krajów. W naszej diecezji gościliśmy młodzież z: Armenii, Białorusi, Brazylii, Francji, Gruzji, Hiszpanii, Irlandii, Libanu, Peru, Rosji, Singapuru, Ukrainy, Wenezueli i Włoch. – Kiedy Ormianie zawitali do naszego dekanatu, wiedziałam, że to będzie to dobrze spędzony czas. Patrzyłam na tych radosnych ludzi i nie dowierzałam, że tkwi w nich taki entuzjazm i pełnia wiary – wspomina Agnieszka Majorkiewicz z Sierpca.

– Kiedy widziałam ich, modlących się na Mszy w rycie ormiańskim, zobaczyłam, jak wiele znaczy dla nich wiara. Uważnie przyglądałam się ich skupieniu, które towarzyszyło im podczas modlitwy. Niektóre kobiety nakładały nawet nakrycia głowy. Bardzo mi ta postawa zaimponowała. Zobaczyłam, jak w inny sposób można wielbić Boga. Wtedy nie przeszła mi nawet przez głowę myśl, że zżyję się z nimi, a co więcej, że staną się oni dla mnie przykładem dawania świadectwa wiary w środowisku, które jest nam obce i nieznane – dodaje młoda sierpczanka.

Jak przyznaje Agnieszka, po roku znajomości i wymiany doświadczeń cieszy się, że mogła skorzystać z zaproszenia i udać się z rewizytą do Armenii. – Cieszę się z czasu spędzonego z moimi ormiańskimi przyjaciółmi, z tego, że mogłam poznać ich kraj, ich rodziny, a także wziąć udział w festiwalu młodych – wydarzeniu podobnym do Światowych Dni Młodych, które odbywają się w Giumri. Mogliśmy tam razem podziękować za pobyt w Armenii i dzielić się wiarą, podobnie jak w Krakowie – zapewnia Agnieszka.

Jak mówi ks. Krzysztof Załęski, wikariusz w parafii świętych Wita, Modesta i Krescencji w Sierpcu, wyjazd do Armenii miał dwa cele: poznawczy i duchowy. Grupa sierpczan nie była jedyną grupą, która wyjechała z rewizytą do gości. Podobnie silne więzy i przyjaźnie pozostały w Przasnyszu, o którym już pisaliśmy, i w Płocku. – Oprócz spotkania z papieżem nasza młodzież najbardziej zapamiętała ogromną życzliwość i otwartość mieszkańców Płocka – przyznaje ks. Tomasz Krzemiński, saletyn z Ukrainy, który towarzyszył młodym w czasie pobytu w Polsce, i na kilka dni zatrzymał się ze swą grupą w stolicy diecezji.

– Pamiętam, jak jedna z uczestniczek, Ania, pochodząca z Zaporoża, starała się wytłumaczyć gospodarzom, że u nich w parafii kościół znajduje się w zwykłym mieszkaniu, w bloku. Z punktu widzenia duszpasterskiego wiem, że ci młodzi chcieli się podzielić sytuacją swojego Kościoła. Dlatego teraz chcieliśmy pokazać przybywającym młodym z Płocka nasz Kościół na Ukrainie, bo trudno czasem być katolikiem w prawosławnym kraju, gdzie parafia liczy zaledwie kilkanaście osób. Chcemy uświadomić Polakom, jak wielki mają skarb i że czasem go nie doceniają – dodaje ks. Krzemiński. – Rewizyta płocczan miała utrwalić w sercach Ukraińców doświadczenie zdobyte w Krakowie – wyjaśnia ks. Krzemiński.

– Ten wyjazd na Ukrainę był kontynuacją ŚDM, spotkaniem z przyjaciółmi sprzed roku i poznaniem nowej wrażliwości, nowego Kościoła – mówi Karolina Ners z parafii św. Jana Chrzciciela w Płocku. Jak sama przyznała, po ŚDM kontynuuje swoje zaangażowanie w wolontariat. – Zawsze, kiedy tylko mogę, angażuję się w dzieła na rzecz potrzebujących, zwłaszcza niepełnosprawnych. Mogę śmiało powiedzieć, że Światowe Dni Młodzieży ukształtowały mnie, rozpaliły na nowo moją wiarę i pokazały, że bez względu na okoliczności i środowisko mogę głosić Jezusa – dodaje Karolina.

TAGI: