Jestem zakochany w Ziemi Świętej

Krzysztof Król

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 26/2017 |

publikacja 18.07.2017 06:00

Ks. Piotr Żelazko opowiada, jak trafił do Izraela.

	Ks. Piotr Żelazko urodził się w 1976 roku w Lubsku. Obecnie jest proboszczem w małej katolickiej parafii pw. św. Abrahama w Beer Szewie. archiwum ks. piotra żelazko Ks. Piotr Żelazko urodził się w 1976 roku w Lubsku. Obecnie jest proboszczem w małej katolickiej parafii pw. św. Abrahama w Beer Szewie.

Krzysztof Król: Jak Ksiądz z Lubska trafił na pustynię Negew?

Ks. Piotr Żelazko: Ukończyłem Arcybiskupie Wyższe Seminarium Duchowne w Szczecinie. Po święceniach kapłańskich przez rok byłem wikariuszem w parafii w Kamieniu Pomorskim, a później abp Zygmunt Kamiński wysłał mnie na Papieski Instytut Biblijny w Rzymie. W trakcie studiów, w ramach współpracy uczelni, pojechałem na jeden semestr na Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie. Kiedy tam dotarłem, pomyślałem od razu: „To jest moje miejsce”. Po skończeniu studiów zapytałem arcybiskupa, czy mogę kontynuować naukę w Jerozolimie. Dostałem pozwolenie, wróciłem do Izraela i tam zrobiłem doktorat.

W tym czasie poznałem katolików języka hebrajskiego, którzy poprosili mnie o odprawianie Mszy św. To członkowie Kościoła rzymskokatolickiego, którzy używają w liturgii języka hebrajskiego. Później dostałem propozycję przyjazdu na stałe do Ziemi Świętej. Oczywiście najpierw zapytałem arcybiskupa. Zgodził się na czteroletni kontrakt w ramach dzieła Fidei Donum (Dar Wiary), a teraz jego następca abp Antoni Dzięga przedłużył mi ten kontrakt na następne pięć lat.

Gdzie posługuje Ksiądz teraz i co robi na co dzień?

Byłem długi czas w Jerozolimie, a od trzech lat jestem Beer Szewie na południu Izraela. To największe miasto na pustyni Negew, które liczy 200 tys. mieszkańców, ale katolików jest tam tylko 120, czyli zupełnie inna specyfika pracy niż ta w Polsce. Na pewno plusem jest tu brak anonimowości. Znam każdego parafianina po imieniu, od najmłodszego do najstarszego. Jak kogoś nie ma na Mszy św., od razu dzwonię i pytam, co się dzieje. Pod tym względem praca duszpasterska jest kapitalna, bo bardzo indywidualna. To działa w obie strony, tutaj każdy traktuje parafię jako wspólnotę, jako rodzinę, za którą jest odpowiedzialny. I to wcale nie jest żaden frazes.

A są minusy?

Na pewno minusem jest to, że wielu projektów nie możemy zrealizować ze względu na małe fundusze, ale oczywiście nie rozkładamy rąk i robimy, co możemy. Chociaż jest nas niewielu, to jestem dumny z moich parafian. Od niedawna pomagamy dwóm kobietom, które przyjechały z Afryki. Jedna jest niewidoma i pochodzi z Beninu; ta druga jest z Erytrei, ma małą córeczkę. To duży wydatek dla tak małej parafii, ale zapewniliśmy im mieszkanie, opłacamy im czynsz, prąd i wodę. Jestem z tego dumny, bo skoro taka mała parafia może to zrobić, to podejrzewam, że większe wspólnoty również.

A jak wyglądają relacje z wyznawcami innych religii?

Ze znajomym rabinem i szejkiem z jednego z meczetów prawie dwa lata temu założyliśmy stowarzyszenie międzyreligijne i regularnie co miesiąc się spotykamy. Zaprosiliśmy też innych rabinów i szejków. Jestem jedynym katolikiem, bo nie ma w naszym regionie innych księży katolickich. Najpierw jest wykład, a potem pytania – dzięki temu poznajemy się nawzajem. Wcześniej myślałem, że to tylko w filmach się zdarza, że ksiądz i rabin razem idą coś zjeść do baru, a do tego mają wiele wspólnych tematów. A tu okazuje się, że rabin i ksiądz z Beer Szewy mogą być nawet przyjaciółmi. Mało tego, on przychodzi na duże święta do naszego kościoła, a ja idę do synagogi. Wiele razy byłem zapraszany, aby powiedzieć „kazanie” w czasie szabatowych modlitw. Myślę, że to ważne świadectwo dla naszych wiernych, bo przecież nauczamy, że niezależnie od poglądów możemy się przyjaźnić i żyć obok siebie. Tak jest w Beer Szewie, tu nie ma problemów na tle religijnym. I nawet konflikt palestyńsko-izraelski nas omija.

Mówi się o Ziemi Świętej, że to Piąta Ewangelia. To tylko slogan reklamowy?

Takie zdanie to rzeczywiście częsty chwyt marketingowy biur podróży. Kiedy tu przyjechałem, zrozumiałem, że to nie jest frazes, ale prawda. Jeśli ktoś pozna geografię Ziemi Świętej, lektura Biblii nigdy nie będzie dla niego taka sama. Wiele osób, które tu przyjeżdżają, mówi, że dostaje nowy impuls do odkrywania wiary i poszukiwania Pana Boga. Ja sam jestem zakochany w Ziemi Świętej.

A można Księdza odwiedzić?

Można zostać wolontariuszem na trzy miesiące. Już kilkanaście osób się przewinęło i działa to fantastycznie. Wolontariusze już zarezerwowali u mnie miejsca do kwietnia 2018 roku. Przez te trzy miesiące zapewniamy jedzenie, zakwaterowanie i kieszonkowe. Wolontariusz musi opłacić sobie bilet i ubezpieczenie zdrowotne. Pięć dni pracy w domu i przy domu oraz dwa dni na zwiedzanie Ziemi Świętej. Nie można przyjechać na krócej ani dłużej, bo wiza turystyczna w Izraelu jest wydawana na 90 dni. Oczywiście warunkiem podstawowym jest znajomość języka angielskiego i dyspozycyjność. Można się ze mną skontaktować przez internet. Zapraszam!

Szczegóły o wolontariacie w Beer Szewie: zelazko.p@gmail.com

Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.