Nie w habicie, za to z dredami

Agnieszka Napiórkowska

publikacja 20.06.2017 04:30

– Afrykańczycy są od nas o wiele radośniejsi. Żyją dniem dzisiejszym. Nie mają wiele – małą lepiankę, poletko fasoli, jedno ubranie, a mimo to potrafią być szczęśliwi i wdzięczni za wszystko: za deszcz, drugiego człowieka, miskę jedzenia. To mnie urzekło – mówi Dorota Zielińska.

Świecka misjonarka jeszcze w tym roku  po raz drugi wybiera się do Afryki. Tym razem  na miesiąc. Archiwum Doroty Zielińskiej Świecka misjonarka jeszcze w tym roku po raz drugi wybiera się do Afryki. Tym razem na miesiąc.

Aby zostać misjonarzem, wcale nie trzeba być księdzem czy siostrą zakonną. Jest wśród nich coraz więcej osób świeckich. Swoim oddaniem wspomagają duchownych i osoby konsekrowane w ich codziennej pracy. Jeżdżąc po szkołach i parafiach, opowiadają o tym, jak można zostać misjonarzem i przyjacielem misji. Na zaproszenie księży pallotynów w dwóch kutnowskich placówkach – Szkole Podstawowej nr 4 im. Mikołaja Kopernika i w Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Kasprowicza – o misjach i wolontariacie w Afryce opowiadała uczniom D. Zielińska. Aż trudno uwierzyć, że tryskająca energią kobieta z zawadiackim uśmiechem, w luzackim stroju, z dredami, ciągle nucąca sobie pod nosem radosne piosenki, była misjonarką w Rwandzie. Pracująca dziś w prowadzonym przez Pallotyńską Fundację Misyjną Salvatti.pl sklepie i misyjnej kawiarni „Amakuru” odwiedza szkoły, by swoją miłością do Afryki zarażać innych.

– Od kilku lat coraz więcej fundacji, w tym także ta, z którą jestem związana, wysyła świeckich do Afryki i do innych krajów, gdzie pracują misjonarze – mówi pani Dorota. – Wyjechać może każdy – na miesiąc, trzy, na rok. Po powrocie za jakiś czas znów można tam wrócić. I wiele osób tak robi, bo zakochać się w tamtym świecie nie jest trudno. Wiem, co mówię, bo sama tego doświadczyłam. Po 10 miesiącach spędzonych w Afryce nie mogę o niej przestać myśleć – przyznała.

Uczestniczący w spotkaniu uczniowie usłyszeli od misjonarki nie tylko o tym, jak żyją ludzie w Afryce, ale także jak można im pomóc. Mówiąc o misjach, pani Dorota zasypywała uczniów anegdotami i przykładami niecodziennego zachowania mieszkańców Afryki. Opowiadała o radości z deszczu, na który nie można narzekać, bo dzięki niemu jest co jeść i pić, o kościołach, w których można modlić się tak, jak serce podpowiada, czyli tańcem, śpiewem, a także o ubóstwie, które – choć ogromne – nie zabiera radości życia. – Napotkani ludzie mieli zawsze czas na rozmowę, uśmiech, spojrzenie w oczy. To było bardzo wzruszające. No i mało kiedy narzekali. Cieszyli się tym, co mają. Podczas rozmów często dotykali moich włosów i mnie wąchali. Oglądali moją jasną skórę, a zwłaszcza dzieci nieustannie się przytulały – opowiadała pani Dorota.

Misjonarka opowiadała o rosnących wszędzie bananowcach, czerwonej ziemi, ludziach z koszami na głowach, w których noszą owoce. Chętnie przytaczała także rozmowy, które dotyczyły nie tylko codziennego życia, ale także bolesnej przeszłości związanej na przykład z ludobójstwem z 1994 r. Przekonywała, że to, co dla nas jest czymś normalnym, dla Afrykanów jest wielkim rarytasem. Ot, choćby piłka czy kolorowe balony. Zachęcała do zbierania przedmiotów dla misjonarzy: długopisów, przyborów szkolnych, znaczków, a także zużytych telefonów komórkowych. Uczestnicy spotkania dowiedzieli się także, czym jest adopcja serca. Zwłaszcza w liceum słowa padały na podatny grunt. Misjonarka spotkała tam bowiem wolontariuszy z projektu „Leczymy z misją” z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, z którymi od razu nawiązała współpracę.

Wszędzie, gdzie gościła, spotykała się z dużą otwartością dyrektorów, nauczycieli i uczniów. Ci ostatni zasypywali ją pytaniami, gdzie i do kogo można udać się, chcąc wyjechać na misje, komu przekazać zebrane przedmioty, jakim językiem trzeba się posługiwać. Dopytywali też o możliwość kolejnych spotkań i o owoce wyjazdu. – Po powrocie do Polski zmieniło się moje patrzenie na wiele spraw. Częściej myślę o innych, zwłaszcza ubogich i mieszkających w dalekiej Afryce. Wybierając się na zakupy, zastanawiam się, czy kolejna para butów jest mi naprawdę potrzebna – odpowiadała misjonarka.

Szkoły czy parafie, które chciałyby włączyć się w akcje Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl, swoje zgłoszenia mogą kierować drogą mailową lub telefonicznie. Szczegóły na stronie internetowej: salvatti.pl.