Akwileja - langusta na palmie

Tomasz Teluk

Foto Gość |

publikacja 05.06.2017 05:00

Bazylika Matki Bożej Wniebowziętej w Akwilei to jeden z najważniejszych na świecie zabytków pierwotnego chrześcijaństwa, w dodatku położony najbliżej Polski.

Walka koguta z żółwiem to starochrześcijańskie wyobrażenie radykalizmu wiary. ks. Tomasz Jaklewicz Walka koguta z żółwiem to starochrześcijańskie wyobrażenie radykalizmu wiary.

Akwileja to architektoniczna perła ukazująca urok początków chrześcijaństwa. Znajduje się tu nie tylko jedna z pierwszych chrześcijańskich świątyń, ale także największa na świecie wczesnochrześcijańska mozaika z IV w., powstała tuż po uchwaleniu edyktu mediolańskiego cesarza Konstantyna w 313 roku.

Miasto świętych

Miasto leży w północnych Włoszech, dokładnie w prowincji Friuli-Wenecja Julijska, tuż przy głównej drodze prowadzącej do położonej najbliżej naszego kraju włoskiej plaży Morza Śródziemnego w Grado. Grado dzieli od Katowic 915 km, można więc do niego dojechać w około 10 godzin. Warto tam się wybrać np. w przedłużony weekend. Ci, którzy szukają atrakcyjnych plaż, powinni jednak udać się nieco dalej – do laguny Bibione czy Lignano Sabbadoro. Wybrzeże Grado jest mało ciekawe i przypomina węgierski Balaton albo trawiasto-piaskowe okolice jezior Lozanny czy Genewy.

Do Akwilei trafia niewielu turystów, bo miasto leży trochę na uboczu głównych szlaków wiodących do Wenecji, Padwy czy dalszych miast Toskanii. W ostatnich latach poczyniono tam wiele inwestycji, odsłaniając kanały dawnych dróg handlowych, a także liczne archeologiczne wykopaliska. Mieścina jest piękna i przytulna. Wolna od zagonionych wycieczek, ciesząca się powolnym rytmem dnia, gdzie w spokoju można zjeść lody i napić się dobrej kawy. Do niedawna do odwiedzania tego miejsca zachęcali polscy kaznodzieje w miejscowościach turystycznych, gdzie w wakacje odprawiano Msze św. w języku polskim.

Kto interesuje się początkami chrześcijaństwa, znajdzie w Akwilei skarby nieustępujące rzymskim katakumbom. W podziemiach bazyliki znajdują się nie tylko relikwie pierwszych męczenników, ale także malowidła i mozaiki ukazujące bogactwo symboliki pierwotnych wyznawców Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego.

Miasto zawdzięcza powstanie kościoła bp. Teodorowi, który już rok po legalizacji nowej religii rozpoczął budowę świątyni od zera. Było to nietypowe działanie, gdyż np. w Rzymie kościoły powstawały na bazie istniejących obiektów pogańskich, do których dodawano chrześcijańskie symbole. Wkrótce Akwileja, obok Rzymu, Mediolanu i Kapui, znalazła się w gronie najważniejszych ośrodków cesarstwa. Ale zacznijmy od początku…

Starożytna część miasta powstała już w II w. przed Chrystusem. Widać to wyraźnie w wykopaliskach, gdy wjeżdża się drogą do centrum. Już osiem wieków wcześniej przebiegała tamtędy droga handlowa, gdyż w tym miejscu krzyżowały się dwa szlaki: północny – bursztynowy i bałkański. Ośrodek miał dobrą lokalizację, leżąc zaledwie 10 km od morza, z którym łączył go kanał, służący do transportu towarów. Handlowano tu także złotem wydobywanym u podnóża Alp.

Według tradycji mieszkańcy Akwilei zawdzięczają wiarę chrześcijańską działalności św. Marka Ewangelisty oraz jego uczniów: Hermagorasa i diakona Fortunata. Mimo prześladowań, wspólnota była synonimem wierności Chrystusowi, wnosząc do Kościoła wielu męczenników. W 381 r. w Akwilei odbył się synod, który zgromadził 35 biskupów, przynosząc ostateczną rozprawę z resztkami arianizmu. Brali w nim też udział św. Ambroży i św. Hieronim. Inny uczestnik tego synodu – św. Chromacjusz przyczynił się do łacińskiego przekładu Biblii i znany był z wielu dzieł teologicznych, szczególnie tych uwypuklających ludzką naturę Chrystusa, oraz pięknej mariologii, określającej Maryję jako „niepokalaną i dziewiczą owieczkę”.

Przez baptysterium do Kościoła

Droga do bazyliki wiodła przez baptysterium, bo dopiero przyjęcie chrztu dawało prawo do uczestniczenia w Eucharystii.   ks. Tomasz Jaklewicz Droga do bazyliki wiodła przez baptysterium, bo dopiero przyjęcie chrztu dawało prawo do uczestniczenia w Eucharystii.
Architektura pierwotnej świątyni odpowiadała potrzebom rodzącej się wspólnoty. W początkach chrześcijaństwa przyjęcie Dobrej Nowiny wiązało się z konkretnymi i fundamentalnymi wyborami życiowymi. Przyjęcie sakramentu chrztu świętego oznaczało dla katechumena dwa zdarzenia, których prawdopodobieństwo zaistnienia graniczyło z pewnością. Pierwszym była całkowita degradacja społeczna i konfiskata majątku, drugim – śmierć męczeńska. Mimo to chętnych nie brakowało, a krew męczenników rodziła kolejnych chrześcijan. Poganie byli zdziwieni, że ci ludzie prowadzeni na śmierć nie złorzeczą, lecz radują się i modlą za swoich prześladowców.

Gdy do Kościoła wchodzili Żydzi – sprawa była uproszczona. Posiadającym dobre podstawy religijne wyznawcom judaizmu pozostawało wyznać, że Chrystus jest Mesjaszem, Bogiem. Gorzej było z poganami. Oni musieli przejść bardzo wymagającą formację. Dopiero po intensywnym okresie katechumenatu, gdy wspólnota Kościoła uznała, że bracia porzucili już starego człowieka i rodzi się w ich sercach Duch Jezusa Chrystusa, byli godni przyjąć chrzest. Warto przy tym zauważyć, że z równą powagą traktowano grzech. Gdy brat zgrzeszył – popełniając jeden z grzechów ciężkich: apostazję, bałwochwalstwo, zabójstwo, cudzołóstwo – zostawał wykluczony ze zgromadzenia i musiał pokutować. Duchowni i pełniący ważne funkcje publiczne byli degradowani. Penitent zajmował specjalne miejsce na zgromadzeniach liturgicznych i nie mógł uczestniczyć w Eucharystii. Wspólnota modliła się za niego, a gdy po okresie pokutnym dawał znaki nawrócenia – mógł w specjalnym rycie w Wielki Czwartek zostać ponownie w pełni włączony do Kościoła.

Właśnie dla takich potrzeb została wybudowana świątynia w Akwilei. Obecny dolny kościół składał się z dwóch auli oddzielonych dwoma pomieszczeniami, które służyły do obrzędów inicjacyjnych. W pierwszej auli – catechumenum – neofici byli przygotowywani do chrztu i przez trzy lata katechizowani. Druga aula – ecclesia – wykorzystywana była do sprawowania Eucharystii. Można było tam wejść jednak tylko tym, którzy przyjęli chrzest święty w baptisterium oraz sakrament bierzmowania w consignatorium. Wówczas obydwu sakramentów udzielano jednocześnie.

W połowie IV w. bp Fortunacjan rozbudował najstarszą świątynię. Postawił trzy nawy, wybudował kolumny, ołtarz, podłużny narteks, czworoboczne atrium. Przez dalsze wielki kościół był stale rozbudowywany – do wspólnoty wchodziły przecież rzesze neofitów. Powiększono chrzcielnicę, która stała się basenem chrzcielnym. Wchodził do niego katechumen, by przyjąć sakrament przez zanurzenie w święconej wodzie.

Jak kogut z żółwiem

Baptysterium zachowało się przez kolejne wieki, mimo radykalnych zmian architektonicznych. W IX w. patriarcha Maksencjusz wzniósł nowy budynek na miejscu bazyliki południowej. Dwa wieki później przebudował ją patriarcha Poppon. Na placu wybudowano dzwonnicę – campanillę. Właśnie taki układ możemy podziwiać obecnie.

Dziś największe wrażenie robią bazylika patriarchalna z kamiennym tronem biskupim, stara krypta wschodnia z freskami i przede wszystkim odkrywane wciąż relikty świątyni wczesnochrześcijańskiej. Tam na pierwszy plan wybijają się teodoriańskie mozaiki, których symbolika stała się tematem wielu prac naukowych. Odnajdujemy w nich nie tyko symbole Dobrego Pasterza czy Baranka, ale także ikonograficzne sceny – walkę koguta z żółwiem czy langustę na palmie.

Walka koguta z żółwiem to starochrześcijańskie wyobrażenie radykalizmu wiary. Kogut – symbol witalności, budzący siebie i innych o poranku. Żółw zaś jest powolny, zamknięty w skorupie. Przed takim dylematem staje człowiek. Co wybrać? Życie, zrywanie się o świcie i głoszenie Ewangelii, czy bezpieczne trwanie w swoich czterech ścianach, zamknięcie w skorupie przyzwyczajeń i grzechu?

A co symbolizuje langusta na palmie? Czy widział ktoś langustę, która żyje na dnie morza, w ciemności, usadowioną na palmie, gdzie mogą się dostać wyłącznie owady czy ptaki? Nie, to niemożliwe, aby o własnych siłach weszła tak wysoko. Ale może to sprawić Bóg! Dzięki łasce poganin, żyjący w cieniu własnego lęku i duszący się w wodach śmierci, może rozkwitnąć jak palma i zwrócić się ku słońcu, którym jest Chrystus. On nie tylko przejrzy na oczy, ale już nie umiera, bo przestaje być niewolnikiem grzechu. Zostaje wyniesiony ku górze, ku szczęściu, ku Bogu. Takie cuda przewidział dla nas Jezus – Zbawiciel.

Jest coś wyjątkowego w Akwilei, mieście, do którego chce się powracać. Czuje się tam wyjątkowy pokój, może także dlatego, że nawet w sezonie miasto wydaje się niespieszne i puste. Można się zatrzymać i zastanowić nad tą gorliwością, która sprawiała, że ludzie przybywali tu, wchodzili do symbolicznych wód śmierci i zostawiali swoje dotychczasowe życie, bez względu na konsekwencje.

TAGI: