No i się doczekałem

Tak, wszyscy musimy nauczyć się na nowo, jak okazywać Chrystusowi i krzyżowi cześć.

No i się doczekałem

Myślę, że ta informacja nie powinna przejść niezauważona. Bo na podobną wypowiedź czekałem już od dość dawna. I doczekałem się. Sam Prymas, abp Wojciech Polak, podczas jednej z uroczystości przypomniał: „Krzyż nie może być niesiony na czele takiej czy innej grupy – choćby sama miała poczucie, że jest wierząca czy do wiary się odwołuje – gdy podczas tego marszu czy pochodu padają słowa nienawiści, złości, agresji, podszyte chęcią poniżenia, zniszczenia czy zniesławienia innych”.

Nie wiem do jakich konkretnych wydarzeń abp Polak się odwołuje. Mnie przypomina się ich co najmniej kilka. Niekoniecznie z ostatnich miesięcy. Zresztą nie tylko krzyż, ale też inne symbole chrześcijańskie, ba, nawet sam Bóg bywał przez niektórych wierzących zawłaszczany i wyciągany na sztandary w walce przeciw innym. W walce, w której może i nie było nienawiści, ale na pewno była złość, agresja,chęć poniżania czy zniesławienia. A to nadużycie. I  –  czego wielu sobie nie uświadamia – grzech przeciwko drugiemu przykazaniu. Dlatego cieszę się, że takie słowa usłyszałem (co nie oznacza oczywiście, że wcześniej nigdy nie padały, tyle że ja tak wyraźnie usłyszałem je dopiero teraz). Był czas, gdy bardzo się dziwiłem, że niewielu takie wyciąganie Boga na sztandary przeszkadza i zaczynałem już wątpić, czy przypadkiem w tej kwestii nie błądzę.

Trochę się swego czasu na ten temat nadyskutowałem. I myślę, że problem w tym, iż nie zawsze jasno odróżniamy obronę od ataku; posługiwanie się krzyżem, by samemu sobie przypomnieć o swojej tożsamości, a używaniem go w charakterze narzędzia do walki. Tymczasem ta rzekoma obrona czy przypominanie o własnej tożsamości, niestety, bywają dość agresywne. I tę właśnie agresję, chęć poniżenia usprawiedliwia się cytatami z Pisma czy świętego Jana Pawła II.

Ot, takie odwołanie się do owego słynnego wezwania do obrony krzyża, skierowanego do nas przez Papieża – Polaka podczas spotkania w Zakopanem. „Nie wstydźcie się krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu społecznym czy rodzinnym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych, szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz”.

Tak, łatwo prześlizgnąć się nad stwierdzeniem o daniu odpowiedź na miłość dającego się ukrzyżować Chrystusa, łatwo nie zauważyć, że krzyż może być też znieważany w naszych, nie  tylko cudzych sercach. I to niekoniecznie przez jakieś różne grzechy, ale ten konkretny, jakim jest brak szacunku do tego znaku. A jest tak, gdy zamiast „krzyż mój całować, pod krzyżem uklękać” używamy go w charakterze maczugi czy miecza. Albo i tarczy czy parasola, gdy naszym wrogom, a niekoniecznie wrogom Chrystusa, chcącym ugodzić czy opluć nas, podstawiamy do znieważenia krzyż.

Tak, wszyscy musimy nauczyć się na nowo, jak okazywać Chrystusowi i krzyżowi cześć. Za łatwo umieszczamy religię na sztandarach, zbyt mało adorujemy Boga – który umarł za nas na krzyżu – w swoim sercu. Ale może kiedy zaczniemy „krzyż całować i pod nim klękać” zrozumiemy, że ten, którego uważaliśmy dotąd za wroga, tak naprawdę jest naszym bratem, za którego umarł Chrystus.