Deportacja to dla nich śmierć

Andrzej Grajewski

publikacja 25.04.2017 07:20

Misjonarz przestrzega przed odsyłaniem uciekinierów do Korei Północnej.

Deportacja to dla nich śmierć John Pavelka / CC 2.0

Francuski misjonarz o. Philippe Blot ze Zgromadzenia Misji Zagranicznych, który pracował na pograniczu między Koreą Północną a Południową, a od 2008 r. jest w Chinach alarmuje, że władze chińskie mogą wkrótce odesłać do Korei Północnej blisko 200 tys. uchodźców, którzy nielegalnie przekroczyli granicę i wystąpili o azyl. - Wszyscy wiedzą, mówi o. Blot, że tych ludzi po odesłaniu do Korei Północnej czeka obóz koncentracyjny, a później śmierć.

O.Blot od wielu lat jest zaangażowany w pomoc dla uciekinierów z Korei Północnej. Działał w Korei Południowej, a obecnie w Chinach. Wcześniej granicę koreańsko-chińską można było przekraczać stosunkowo łatwo, gdyż udawało się przekupywać pilnujących jej żołnierzy. Także władze nie reagowały na ucieczki do Chin tak gwałtownie, jak w przypadku ucieczek do Korei Południowej. Jednak po dojściu do władzy w 2011 r. Kim Dzong-una sytuacja się zmieniła. Granica została wzmocniona, a oddziały jej pilnujące są często zmieniane, aby nie dochodziło do korumpowania żołnierzy.

W ostatnim czasie pojawiły się informacje, że reżim Kim Dzong-una prowadzi rozmowy z Pekinem w sprawie deportacji uchodźców. Stosowane są także okrutne represje wobec rodzin uciekinierów, gdyż najczęściej udaje się zorganizować jedynie ucieczki indywidualne. Reżim w Pjongjangu traktuje członków rodzin uciekinierów za zdrajców i wysyła ich do obozów "reedukacyjnych", z których najczęściej nie ma już powrotu.

Zdaniem o. Blota w Korei Północnej w więzieniach i obozach zamkniętych jest 120 tys. więźniów politycznych, o których nikt na świecie się nie upomina. Według zakonnika w Korei Północnej przed ustanowieniem reżimu komunistycznego żyło 100 tys. katolików oraz 200 tys. protestantów. Po rozejmie podpisanym w Panmundżom w 1953 r., który zakończył wojnę koreańską i podzielił Półwysep Koreański, wszyscy chrześcijanie w Korei Północnej zostali poddani okrutnym represjom. Zamordowano lub wygnano kapłanów, a wiernych zamknięto w obozach koncentracyjnych. Pomimo tych represji chrześcijanie nadal trwają tam w podziemiu.

W tej chwili w stolicy Pjongjang oficjalnie działa jeden kościół katolicki, przeznaczony dla cudzoziemców, głównie korpusu dyplomatycznego. Liturgię sprawuje w nim ojciec Kim Kwon-soon, franciszkanin z Korei Południowej, który wizę otrzymał w 2008 r. kiedy wydawało się, że reżim pod przywództwem Kim Dzong Ila zaczyna prowadzić bardziej liberalną politykę. Poza tym w Pjongjang czynne są dwa kościoły ewangelickie i jeden prawosławny. Jednak zdaniem o. Blota, otwarte świątynie chrześcijańskie mają jedynie pozorować swobodę religijną, której w komunistycznej Korei Północnej nigdy nie było.