Włochy na dywaniku

Beata Zajączkowska

Za dużo lekarzy odwołujących się do sprzeciwu sumienia i za mało aborcji, a ponadto opór społeczeństwa dla adopcji przez homoseksualistów. Ta postawa Włochów zdecydowanie nie przypadła do gustu oenzetowskiemu komitetowi praw człowieka.

Włochy na dywaniku

Włoski rząd otrzymał właśnie oficjalny dokument, w którym kraj ten został upomniany za niedostateczne respektowanie praw człowieka. Przede wszystkim chodzi o „prawo” do aborcji oraz „prawo” do adopcji dzieci przez pary homoseksualne i zapewnienie im dostępu do praktyki in vitro. Jednocześnie komitet pochwalił władze za działania podejmowane celem legalizacji związków partnerskich (już weszły w życie) i dążenia do legalizacji związków homoseksualnych (debata w tej sprawie trwa). Tęczowy lobbing nabiera na sile również w szkołach, które zamiast miejscem wychowania stają się prawdziwymi obozami re-edukacji seksualnej. Ideologia gender mocno atakuje, ale i jej Włosi dają zdecydowany odpór zdając sobie sprawę, że od ich obecnej postawy zależy przyszłość. Również za to ganieni są przez oenzetowski komitet praw człowieka.

W Italii coraz częściej wygrywa życie. Młode pokolenie ginekologów coraz częściej odmawia zabijania nienarodzonych. Na uczelniach brakuje wykładowców chcących uczyć tego, jak się zabija. Kolejne szpitale zamykają odziały aborcyjne z powodu braku personelu. W jednej trzeciej regionów Włoch (odpowiadających polskim województwom) w aż 80 proc. placówek zdrowia pracuje personel opowiadający się za życiem. 71 proc. ginekologów, 51 proc. anestezjologów i 48 proc. personelu paramedycznego wyraziło w tym kraju sprzeciw sumienia. Jest to m.in. wynik mrówczej pracy organizacji pro-life uwrażliwiających na forum społecznym na problemy etyczne, sprawnie działającej sieci ośrodków pomocy dla kobiet oczekujących potomstwa, a także, paradoksalnie, ustawy aborcyjnej pozwalającej na dokonywanie aż do końca 8 miesiąca ciąży tzw. aborcji terapeutycznych. Wielu lekarzy po udziale w tak drastycznej aborcji powiedziało – nigdy więcej. Kilka włoskich szpitali rozpisało ostatnio konkursy szukając ginekologów gotowych dokonywać aborcji. Nie udało się obsadzić wakujących stanowisk.

Przewodniczący watykańskiej Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka przypomniał, że „wobec poważnych wyzwań współczesności należy unikać rozwiązań tylko dla niektórych, być może nie do zaakceptowania z etycznego punktu widzenia”. Przykładem mogą tu być przyjęte przez ONZ w 2015 r. cele rozwoju. Pisze się tam o zdrowiu reprodukcyjnym, jako prawie (jest to pojęcie-wytrych obejmujące m.in. aborcję, antykoncepcję, gender), ale podobnej terminologii nie zastosowano już do kwestii dostępu do wody, ponieważ niektórzy się temu sprzeciwili. Jasno pokazuje to, nie tyle obronę praw człowieka, ale ideologiczne obiektywy oenzetowskich agend. Bo jakże inaczej można wytłumaczyć to, że nie walczą one o prawa aż 750 mln ludzi na świecie, którzy wciąż nie mają dostępu do wody. Tragicznym efektem tej wybiórczej obrony praw człowieka jest tysiąc dzieci umierających każdego dnia z powodów chorób związanych z wodą. Nic dodać, nic ująć.

TAGI: