Doczekali się!

Marcin Jakimowicz

publikacja 30.03.2017 05:00

W lutym 1967 r. dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, a do Dziejów Apostolskich dopisano kolejne rozdziały. W Pensylwanii narodziła się katolicka Odnowa Charyzmatyczna.

Ralph Martin był uczestnikiem wylania Ducha Świętego w lutym 1967 r. w Pittsburghu. To doświadczenie tak bardzo go odmieniło, że całe życie poświęcił ewangelizacji. Paul Haring /CNS photo Ralph Martin był uczestnikiem wylania Ducha Świętego w lutym 1967 r. w Pittsburghu. To doświadczenie tak bardzo go odmieniło, że całe życie poświęcił ewangelizacji.

Dziedziczymy niebo. Stajemy się dziedzicami obietnic „przez wiarę i cierpliwość”. Grupka pracowników naukowych i studentów z Pensylwanii przekonała się o tym na własnej skórze. Byli wierni i konsekwentni. Czytali o chwale Bożej, manifestującej się w Dziejach Apostolskich do tego stopnia, że nawet cień przechodzącego Piotra uzdrawiał chorych, o obiecanej przez Jezusa „mocy z wysoka”, regularnie spotykali się i wiernie modlili o „wylanie obietnicy Ojca”. Odmawiali dzień w dzień Sekwencję do Ducha Świętego, oczekując odpowiedzi. Doczekali się. W lutym 1967 r. narodziła się katolicka Odnowa Charyzmatyczna.

Puzzle zaczynają pasować

Dopiero z perspektywy czasu widać, jak rozsypane na stole puzzle zaczynają do siebie pasować. Przed trzema miesiącami pisaliśmy o dziwnym „zbiegu okoliczności”: o włoskiej mistyczce, błogosławionej siostrze Elenie Guerra z Zakonu Sióstr Oblatek Ducha Świętego, która wielokrotnie miewała wizje tego, że Kościół XX wieku będzie Wieczernikiem przygotowanym na nową Pięćdziesiątnicę, i uparcie słała listy do papieża Leona XIII. Ten 1 stycznia 1901 r. w imieniu całego Kościoła odmówił modlitwę: „Veni Creator Spiritus” i publicznie wyraził pragnienie, by nadchodzący wiek stał się szczególną przestrzenią działania Ducha Świętego. Tego samego dnia (sic!) Duch Święty objawił swą moc za oceanem – w mieście Topeka w stanie Kansas – i obdarował grupę protestanckich studentów charyzmatami opisanymi w Pierwszym Liście do Koryntian. Nic dziwnego, że 1 stycznia 1901 r. uważany jest za początek tzw. chrześcijaństwa charyzmatycznego.

11 października 1962 r., w czasie uroczystej modlitwy inaugurującej Sobór Watykański II, święty papież Jan XXIII wołał „o nową Pięćdziesiątnicę w Kościele”. W Konstytucji Dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium” ojcowie soborowi zapisali, że Duch Święty prowadzi i uświęca Kościół nie tylko przez sakramenty i posługi, ale również, udzielając wiernym szczególnych, szeroko rozpowszechnionych łask (charyzmatów) w celu odnowy i rozbudowy Kościoła.

Sam Bóg już wówczas przygotowywał teren pod ruch Kościoła, który po 20 latach zgromadził kilkadziesiąt milionów ludzi na całym świecie. Właśnie świętujemy 50-lecie Odnowy Charyzmatycznej, która wykiełkowała w 1967 r. na Uniwersytecie Ducha Świętego w Pittsburghu w Pensylwanii.

Wołanie o ogień

Wiosną 1966 r. dwaj wykładowcy Uniwersytetu Duquesne w Pittsburghu, widząc, że ich wiara zaczyna stawać się letnia i zamienia się w rutynę, zaczęli regularnie spotykać się, czytać Biblię i dyskutować o tym, w jaki sposób ożywić to doświadczenie. Latem wpadła w ich ręce głośna, nie tylko za oceanem, książka Dawida Wilkersona, pastora zielonoświątkowego, który odważnie wyszedł na nowojorskie ulice do dzielnic, które szanowani ludzie omijali szerokim łukiem, by w mocy Ducha członkom gangów nieść opowieść o Zmartwychwstałym. Katoliccy studenci „połykali” strona po stronie „Krzyż i sztylet” i dziwili się skuteczności ewangelizacji prowadzonej na terenie, gdzie powietrze było gęste od agresji. To nie była powieść z cyklu religious fiction, ale konkretny do bólu dziennik opisujący działanie Ducha Świętego wśród ludzi wyrzuconych na margines.

Jednocześnie do Pittsburgha trafiła książka Johna Sherilla „Oni mówią innymi językami” – podręcznik w stylu „Charyzmaty dla średnio zaawansowanych”, opowieść o nowym, zapowiadanym przez proroka Joela wylaniu Ducha Świętego. Te dwie lektury doprowadziły katolickich studentów do gorącej modlitwy o podobne doświadczenie. Od czasu do czasu spotykali się z przedstawicielami wspólnot zielonoświątkowych, w których obserwowali wielkie ożywienie wiary.

– W połowie lutego 1967 r. profesorowie Duquesne wraz z czterema osobami, które miały już za sobą doświadczenie charyzmatyczne, i grupą studentów postanowili odbyć rekolekcje prowadzące do ożywienia wiary – opowiada związany od lat z Odnową Charyzmatyczną ks. Andrzej Grefkowicz. – Rozważania były oparte na czterech pierwszych rozdziałach Dziejów Apostolskich. Wieczorem 18 lutego 1967 r. wielu z obecnych doświadczyło zjawiska, które wkrótce zostało uznane za centralne doświadczenie Odnowy, a które zaczęto nazywać chrztem w Duchu Świętym. Kevin i Dorothy Ranaghan tak opisują tamten wieczór: „Poul Grey i Vlarvanne Springle, para narzeczonych, słyszeli o chrzcie w Duchu i pragnęli go otrzymać. Weszli po cichu na wyższe piętro, z dala od tłumu, i tu, wśród modlitwy, zostali głęboko dotknięci Duchem Chrystusa. Duch ten przejawił się wkrótce przez dar języków, w jakich oboje młodzi zaczęli chwalić Boga. Po chwili postanowili wrócić na dół do swojej grupy, nic nie mówiąc o tym, co zaszło. Nie wiedzieli jednak, że równocześnie jedna z dziewczyn, studentka Duquesne, Patti Gallagher, jakby pociągnięta przez kogoś weszła do kaplicy i tam odczuła prawie namacalnie obecność Ducha Chrystusa. Przestraszona wyszła z kaplicy i w pośpiechu zawołała pozostałych, żeby razem z nią tam weszli.

Członkowie grupy pojedynczo lub parami udali się do kaplicy. I kiedy wszyscy zebrali się na modlitwę, zstąpił na nich Duch Święty. Nie było w tym kierunku żadnej sugestii, żadnych pouczeń, jak postępować. Jedni chwalili Boga w nieznanych językach, inni cicho płakali z radości, jeszcze inni modlili się i śpiewali. Modlili się tak od dziesiątej wieczór do piątej rano”.

Do białego rana

Zaraz, zaraz. Czy ta opowieść nie przypomina innej historii, która wydarzyła się po siedmiu latach? W 1975 r. ks. Franciszek Blachnicki zapisał: „Otwieramy się na Odnowę w Duchu Świętym”. – To, że ks. Blachnicki otworzył ruch oazowy na Odnowę w Duchu Świętym, było początkiem ogromnego łańcucha wydarzeń. Pierwsza konsekwencja tej decyzji? Tysiące członków ruchu zaczyna w 1975 r. gorąco przyzywać Ducha Świętego, wołać o Jego ogień. Ks. Franciszek wiosną zarządził Nowennę do Ducha Świętego, a całe nauczanie tego roku formacji oparł na tej rzeczywistości. I jak to zwykle bywa, gdy Duch Święty jest gorąco przyzywany, nie daje na siebie długo czekać – śmieje się Marek Nowicki, dziennikarz, współautor głośnej książki „Upili się młodym winem”.

Ze środy na czwartek, z 9 na 10 lipca 1975 r., na grupę oazowiczów w Murzasichlu zstąpił Duch Święty. Było to między I a II turnusem rekolekcji. Wszyscy odczuli, że namacalnie, realnie zstąpiła na nich moc Ducha. „Odczuwaliśmy zmęczenie – opowiadali później o tej chwili. – Warunki były spartańskie, nie dojadaliśmy, nie dosypialiśmy. I nagle pojawia się ożywczy podmuch, który dał nam radość. My się po prostu budzimy. Poczucie radości, że Bóg jest obecny”.

Oazowicze nie mogli już zasnąć. Nocą, w kompletnych ciemnościach (nie mieli latarek!) szli ulicą, trzymając się za ręce, a jeden z nich napisał na kartce: „Pragniemy Mszy Świętej”. O pierwszej w nocy stanęli przed kapłanem i opowiedzieli mu, co się stało. Ten, wyraźnie poruszony ich opowieścią, odprawił Mszę Świętą, która trwała do białego rana…

Jak grzyby po deszczu

Z czasem katolicka Odnowa w Stanach zaczęła się rozszerzać, obejmując kampus uniwersytecki w South Bend i uniwersytet państwowy stanu Michigan. Wśród studentów tego ostatniego w Ann Arbor powstała wspólnota Word of God. Jednym z animatorów tej dynamicznej grupy stał się Ralph Martin – uczestnik wylania Ducha Świętego w lutym 1967 r., doktor filozofii i późniejszy niestrudzony ewangelizator. Wkrótce powstał pierwszy miesięcznik Odnowy w Duchu Świętym „New Covenant”, a nowe wspólnoty wyrastały jak grzyby po deszczu. Już po kilku latach, w czerwcu 1974 r., międzynarodowa konferencja na temat Odnowy Charyzmatycznej w Kościele katolickim zgromadziła 30 tys. uczestników, a modlitwę prowadziło 19 biskupów (wśród nich kard. Leo Suenens) i 700 kapłanów.

Co charakterystyczne, i doświadczenie z 1901 r. w Topeka, i to z lutego 1967 r. z Pittsburgha, i oazowa historia z Murzasichla mają jeden wspólny mianownik. Nad ludźmi, którzy doświadczyli nowego duchowego poruszenia, nikt się nie modlił! To było suwerenne przyjście Ducha Bożego, Jego decyzja, odpowiedź na wielką tęsknotę.

Biskup Andrzej Siemieniewski, który ruszył do Pittsburgha na uroczystości świętowania 50. rocznicy narodzin katolickiej Odnowy, napisał w SMS-ie do animatorów wrocławskich wspólnot, że w lutym 1967 r. w Pensylwanii „otworzyły się upusty nieba”. Nic dodać, nic ująć. To był początek wielkiej ulewy.