Inkubator 3M gotowy!

ks. Przemysław Pojasek

publikacja 20.03.2017 06:00

Kobiety z fundacji „Pistacja” próbowały konkursem na filmik ściągnąć młodzież z kanapy. Pomysł nie wypalił. I wtedy postanowiły zaprosić młodzież na kanapę przy kościele.

Autorki pomysłu w nowo powstałym „Inkubatorze 3M”. ks. Przemysław Pojasek /Foto Gość Autorki pomysłu w nowo powstałym „Inkubatorze 3M”.

W październiku 2015 r. dwie matki, nauczone doświadczeniem wychowania swoich dzieci, postanowiły zacząć działać społecznie, pomagając innym w tym trudnym zadaniu. Tak powstała fundacja „Pistacja”.

– Chcemy być pewnego rodzaju instytucją pomagającą tworzyć duszpasterstwa młodzieży tam, gdzie ich nie ma. Mamy zamiar organizować dla nich wyjazdy, atrakcyjne spotkania, miejsca, gdzie będą się mogli podziać. Pilotażowo objęliśmy swoją pomocą paulińską parafię pw. św. Józefa w Świdnicy, gdzie chcemy mocno zaangażować się w tworzenie projektu. Myślimy, że księżom potrzebna jest pomoc w organizowaniu zaplecza dla duszpasterstw młodzieży. Dzięki fundacji można postarać się o fundusze systemowe na ten cel, dotacje czy stałych sponsorów. Już teraz szukamy pomocy finansowej do rozkręcenia tego miejsca, tak by młodzi mogli atrakcyjnie i wartościowo spędzać tu czas – wyjaśnia Jolanta Marchwacka.

Inkubator 3M

Skąd pomysł na nazwę? Pomysłodawczynie chciały, by było to miejsce przytulne, wspierające właściwy rozwój, zapewniające podstawowe potrzeby. Tak właśnie działa inkubator dla niemowląt. Natomiast tajemnicze „3M” to skrót od tego, co ma się tu rozwijać, a więc młodość, miłość i mądrość. To zdaniem organizatorek fundamenty, na którym chcą oprzeć całą inicjatywę. Inkubator ma uczyć młodych ludzi prawdziwej miłości i mądrości, ma być dla nich nie tylko miejscem spotkań, ale także przestrzenią zainteresowania ich osobą, marzeniami czy planami na przyszłość.

Tak też sobie to miejsce wyobrażają młodzi, wśród których młode matki przeprowadziły ankietę. Odpowiedzi na przygotowane pytania pokazują, że adresaci chcą, by można tu było nie tylko napić się kawy, ale przede wszystkim porozmawiać na różne tematy, także te poważne. Nie zawsze to będą rozmowy z kapłanem czy między sobą. Na tych kanapach uczniowie pobliskiego Zespołu Szkół nr 1 widzą także znanych gości, specjalistów w różnych dziedzinach, od których będą się mogli czegoś dowiedzieć, może nawet nauczyć.

To miejsce ma być jednak przede wszystkim przyjazne młodym. Mile widziane są więc tu gry planszowe. Wśród wymienianych w ankietach przez nastolatków w inkubatorze powinny się znaleźć na przykład twister, chińczyk, monopol czy inne znane od wielu lat gry sprzyjające integracji. Sami też się zadeklarowali, że na spotkania mogą coś przynieść, żeby podzielić się z innymi i wspólnie spędzić czas.

Potrzebny kapłan

A gdzie tu charakter duszpasterski? Okazuje się, że spotkania w inkubatorze mają się wiązać z Kościołem nie tylko przez lokalizację, ale również przez charakter niektórych spotkań czy przedsięwzięć. Raz w miesiącu ma się tu bowiem odbywać czuwanie modlitewne. Postanowiono już, że będą to piątki, a pierwszy ustalony termin to 17 marca, godz. 20.00. Poza tym będzie czas na adorację Najświętszego Sakramentu, młodzieżowe Msze św. czy spotkania ze znanymi osobistościami, które są blisko Boga. Planowane są również integracyjne wyjazdy na Lednicę, Paulińskie Dni Młodzieży czy inne ogólnopolskie spotkania, koncerty chrześcijańskiej muzyki czy religijne przedstawienia. Wszystko to, co mniej lub bardziej kojarzy się z duszpasterstwem młodzieżowym.

– 13 czerwca przygotowujemy profilaktyczne przedstawienie „Działka” o uzależnieniach, na które chcemy zaprosić świdnicką młodzież. Planowane też są koncerty nawróconych raperów, takich jak promujący rozpoczęcie działalności „Inkubatora 3M” ks. Jakub Bartczak – mówi pani Jolanta.

Co ciekawe, dla młodzieży dużo ważniejszy jest inny aspekt nowej inicjatywy. – W ankietach wyszła jedna bardzo ciekawa rzecz. Okazuje się bowiem, że ci ludzie potrzebują księdza. Nie wyobrażają sobie istnienia tego miejsca bez kapłana. Nie może to być jednak nikt z doskoku. Chcą, by to był ktoś zaangażowany, kto będzie miał dla nich czas, kto porozmawia z nimi, gdy coś będzie się w ich życiu złego działo. Musi to być ktoś zaufany, komu będą mogli powierzyć swoje sekrety. I nie chodzi tu o obarczenie go sprawami organizacyjnymi, bo my się nimi zajmiemy. Chodzi o to, żeby on był dla nich, żeby miał czas – tłumaczy jedna z organizatorek.

Ważne bezpieczeństwo

Początkowo pełną odpowiedzialność za to miejsce wezmę pomysłodawczynie, z biegiem czasu chcą jednak, by naturalnie pojawiły się osoby miejscowe, które mocno się w dzieło zaangażują i wraz z ojcem Adrianem Urbankiem, który zgodził się pomóc w inicjatywie, będą je moderować.

– Już teraz powoli szukamy osób, które będą chciały przychodzić na spotkania. Nie chcemy na razie jakoś mocno poszerzać grona odpowiedzialnych, mamy jednak świadomość, że nie wszystko będziemy mogły nadzorować z Warszawy. Zresztą zawsze jest tak, że z grona zawiązanej grupy, wspólnoty, wyłania się jakaś osoba lub dwie, które wyróżniają się zaangażowaniem na tle innych. Chcemy by to działo się naturalnie, bez większej ingerencji czy jakiegoś specjalnego szukania opiekunów – tłumaczy pani Marchwacka.

Ważne dla inicjatorek jest również bezpieczeństwo zapraszanych po wyjściu z miejsca spotkań. – Poza kawą, herbatą i czasem, który możemy dać młodym ludziom, chcemy także, żeby był tu dostępny jakiś bus, ponieważ mamy świadomość, że bierzemy za tę grupę odpowiedzialność. Zależy nam na tym, by po spotkaniach, które niejednokrotnie będą się kończyć późnym wieczorem, uczestnicy mogli bezpiecznie wrócić do domów, odwiezieni przez ojca czy inną osobę dorosłą. Taki samochód przyda się także na wspólne wyjazdy czy przewiezienie czegoś z miejsca na miejsce – podkreśla Agnieszka Wesołowska.

Czy pomysł się sprawdzi?

Plany planami, ale przytulne miejsce z darmową kawą i możliwością spędzenia czasu w atrakcyjny sposób może kusić do lenistwa i ograniczania się jedynie do towarzyskich spotkań. Jaką receptę mają na to organizatorki? – Zawsze jest takie ryzyko, że ktoś przyjdzie i wcale nie będzie chciał się angażować, korzystając z dobrodziejstw tego miejsca. Jednak z naszego doświadczenia wiemy, że młodzi ludzie często wzajemnie się aktywizują. Kilka dni temu zrobiliśmy tu pewien eksperyment. Zaprosiliśmy do tego miejsca kilka młodych osób, które od razu same zaczęły zastanawiać się, jak najlepiej wykorzystać to pomieszczenie. I choć nie brakowało pomysłów na jego uatrakcyjnienie, to jednak wiele z sugestii sięgało dużo głębiej, pokazując nam zapotrzebowanie na spotkania o charakterze pogłębiającym wiarę. Ci młodzi mają potrzebę wspólnoty wokół czegoś wartościowego. Myślimy, że wiara doskonale się nadaje na taki trzon wspólnoty – mówi pani Jolanta.

– Ciekawe jest też to, że po kilku godzinach siedzenia tutaj i rozmawiania, ta młodzież nie bardzo chciała stąd wychodzić. Wszystko omówiliśmy, kilka razy zostało powiedziane, że to już koniec, a oni nawet nie drgnęli. To chyba znak, że im się tu podoba – dodaje autorka pomysłu.

Obie panie chcą, by to miejsce nie tylko było otwarte dla młodych, ale także przez nich tworzone. W Zespole Szkół nr 1 w Świdnicy ogłosiły konkurs na logo (informacje na http://www.zs1.pl), pomysły na zagospodarowanie czerpią z przeprowadzonych wśród ewentualnych zainteresowanych ankiet. Same też podpytują swoje dzieci i ich rówieśników o to, czego tu jeszcze brakuje. Mają jednak świadomość, że same wszystkiego nie zrobią, dlatego proszą, by każdy, kto może w jakiś sposób pomóc, skontaktował się z nimi (Jolanta Marchwacka – tel. 667 569 576).

TAGI: