Demonstracja siły słabej płci?

Jan Drzymała

Co roku dzień kobiet budzi dość spore emocje. Szczerze mówiąc dość trudno będzie wybrnąć z tej sytuacji.

Demonstracja siły słabej płci?

Dlaczego? Bo z jednej strony okazja ta kojarzy się jeszcze ze słusznie minioną przaśną epoką PRL-u, goździkami i rajstopami. Z drugiej strony zaś środowiska lewicowe dbają, żeby te skojarzenia wyparły akcje spod znaku "Manify", wojny płci i walki o "prawa kobiet" - czytaj - dostęp do aborcji na życzenie.

Byłoby dobrze, żeby ten dzień został w jakiś sensowny sposób zagospodarowany przez środowiska konserwatywne, w tym także katolickie. Organizowanie kontrmanifestacji jest tu oczywiście jakimś rozwiązaniem, ale szczerze przyznam, że dość słabym. Bo skoro przyznajemy, że czemuś należy dawać oficjalny odpór, to zgadzamy się, że argumentacja przeciwnika jest na tyle poważna, by z nią prowadzić debatę (w takiej czy innej formie).

Tymczasem muszę powiedzieć, że dla mnie przynajmniej część zachowań obserwowanych podczas "Manif" czy innych strajków nie do końca jest zrozumiała. Zastanawiam się, co dobrego ma wyniknąć z tego, że kobiety - chcąc wyjść z roli "słabej płci" - mają teraz pokazać swoje wojujące czy wręcz agresywne oblicza. Czy chodzi o to, żeby nastraszyć mężczyzn?

Jeśli tak, to obawiam się, że to nie jest żadna droga, a co najwyżej ślepy zaułek. Skoro już ktoś operuje stereotypami, to dobrze by było, żeby pamiętał, iż według stereotypu mężczyzna zastraszyć się nie da, a przynajmniej nie powinien. Trochę ta strategia jest bez sensu.

Lepiej byłoby dzisiaj przypomnieć zarówno przedstawicielom jednej jak i drugiej płci, że człowiekowi należy się szacunek, dlatego że jest człowiekiem. A to, że jest kobietą czy mężczyzną, ma drugorzędne znaczenie.

Widać to dobrze chociażby na takim przykładzie: jako chrześcijanie wszyscy mamy jeden cel, a jest nim świętość. Płeć może tu być co najwyżej wskazówką, jak ten cel osiągnąć. Jednak tradycyjne role, jakie się z płcią wiążą, nie determinują tego, czy człowiek ten cel osiągnie, czy nie.

Podobnie jest innych sferach życia. Ludzie są różni, mają różne poglądy, różne wizje świata, różne pomysły na siebie i swoje życie. Powinni się jednak w każdej kwestii kierować jednym: szacunkiem dla drugiego. Jeśli moje wybory w jakikolwiek sposób są pogwałceniem szacunku dla drugiego człowieka, są złe. Nie ma tu znaczenia, płeć, wiek, rasa czy cokolwiek innego.

Dobrze by było się zastanowić, czy dzisiejsze demonstracje są zgodne z tą zasadą. Czasem wydaje mi się, że daleko im od tego.