Franciszkowe pole

ks. Włodzimierz Lewandowski

Wypisz wymaluj Ksiądz Franciszek Blachnicki to papież Franciszek z kilkudziesięcioletnim wyprzedzeniem.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Czytając wczorajszą, rozpoczynającą Wielki Post homilię Franciszka miałem nieodparte wrażenie, że gdzieś już to słyszałem. Chodzi oczywiście o asfiksję (lubi papież nawiązywać do języka medycyny), czyli niedotlenienie (aż musiałem sprawdzić w słowniku). Identyfikacja owego „gdzieś” nie zajęła mi dużo czasu. Choćby dlatego że pewne spotkania, osoby, pozostawiają w człowieku trwały ślad.

„Gdzieś” czyli w Krościenku nad Dunajcem. Dygresja mała. O jednym i drugim Franciszku mówi się prorok. Wrócę do tego za chwilę w związku z nową rzymską publikacją. Tymczasem Krościenko. Zaimprowizowana konferencja na szczycie Kopiej Górki, czyli w obecnym Centrum Światło-Życie. Odtwarzam a właściwie streszczam z pamięci.

Chrześcijanie – mówił wówczas Sługa Boży – często podobni są do żaby. Siedzi to większą część życia w błocie. Od czasu do czasu wyskoczy, by zaczerpnąć świeżego powietrza i szybko do błota wraca. Przekładając to na język Kościoła większą część roku siedzimy w błocie, czyli w stanie grzechu ciężkiego, od czasu do czasu wyskakując zeń, by zaczerpnąć świeżego powietrza. W ten prosty sposób to, co nie jest naturalne stało się naturalne (czyli przywykliśmy do życia w stanie grzechu). To zaś, co naturalne – stan łaski – stało się kilkudniowym świątecznym wyjątkiem. Ten stan niedotlenienia sprawia, że dziecko Boże żyje jak zdechlątko Boże.

Młody byłem, w siódmej klasie szkoły podstawowej, ale swoje już wiedziałem i rozumiałem. Większość moich koleżanek i kolegów zrezygnowała z systematycznej spowiedzi po Komunii świętej rocznicowej. Wielu przestało spowiadać się po bierzmowaniu. Podobnie jest dziś tu, gdzie pracuję. Mimo kilkunastu lat głoszenia Słowa, systematycznej pracy. Coś nie działa…

Wypisz wymaluj Blachnicki to papież Franciszek z kilkudziesięcioletnim wyprzedzeniem. Cóż za podobieństwo do wczorajszej homilii. „Wielki Post to czas, aby powiedzieć „nie”: nie dla asfiksji modlitwy, która uspokajałaby sumienie, jałmużny, która sprawiałaby samozadowolenie, postu, który powodowałby poczucie, że jesteśmy w porządku.”

Nie dziwi zatem tytuł kolejnej książki, jaka w ostatnich dniach ukazała się we Włoszech. „Franciszek Podpalacz”. Autorem jest znany watykanista i zarazem wielki przyjaciel Polski i Polaków Gian Franco Svidercoschi.

W nocie wydawcy padają mocne słowa o papieżu rozpalającym stos plew uniemożliwiających siew i wzrost dobrego ziarna, dekonstruującym skostniały, duszący ogień Ewangelii system urzędniczy. Co oczywiście w praktyce nie jest takie łatwe. Jeden przykład.

Do polskich parafii dotarła ankieta, mająca być pomocą w przygotowaniu jesiennego Synodu o młodych. Wraz z nią stosowna instrukcja dla duszpasterzy. W puncie 2.2 tejże instrukcji czytamy: „Do pracy/dyskusji nad ankietą należy zaprosić duszpasterzy i młodych świeckich zaangażowanych w duszpasterstwo młodzieżowe.” Ale w samej ankiecie jest też inne wskazanie. „Pytania te odnoszą się zarówno do młodych ludzi obecnych w kręgach kościelnych, jak i którzy są od nich bardziej oddaleni lub są im obcy.”

Rodzi się oczywista wątpliwość. Na ile sugestie „młodych świeckich zaangażowanych w duszpasterstwo młodzieżowe” wyrażą stanowisko i oczekiwania tych, „którzy są od nich bardziej oddaleni lub są im obcy.” Widzę w praktyce – to są dwa odległe światy. O tym drugim, odległym, śpiewano na oazach: „Idźcie już stąd na ulice. Na place waszych miast! Idźcie do moich przyjaciół, przywróćcie im światło gwiazd. Do wszystkich dzieci światłości, którym zagraża zła moc. Do dzieci Bożej miłości, ogarniętych przez noc. Idźcie już stąd na ulice, by rozdawać mą miłość co dzień!” Więc jak iść, by później nie pisać w synodalnej ankiecie „oni”…? Ksiądz Blachnicki na rekolekcjach pierwszego stopnia przewidział ewangelizację. Idź, rozmawiaj i słuchaj. Może zatem najpierw dekanalne zespoły pójdą z ankietą i posłuchają, pozwolą wypowiedzieć się tym, którzy sami nie przyjdą i nie powiedzą o swoich oczekiwaniach, pragnieniach. A niewątpliwie je mają. Ich bunt często skrywa marzenia o gwiazdach… Albo jakaś interaktywna strona…?

Pozostawiam te pytania bez odpowiedzi przekonany, że trzeba je zadać, jeżeli dyskusja o młodych ma mieć ręce i nogi, jeżeli ma nie być akademickim gdybaniem nad suchymi danymi socjologii religii. Bo chrześcijaństwo to nie liczby. To konkretny człowiek. Z imieniem, nazwiskiem, swoją własną historią. Tego również – bez czekania na papieża Franciszka – nauczył mnie ksiądz Franciszek Blachnicki i zafascynowani jego charyzmą.

Pozostając w klimacie Wielkiego Postu, w klimacie dwóch Franciszków. Założyciel wspólnoty w Bose, Enzo Bianchi, na ten piękny czas paschalnej wędrówki: