Januszewski: O. Prusak broni manipulacji "Tygodnika Powszechnego". Dlaczego się myli?

Jacek Januszewski /Fundacja Życie i Rodzina

publikacja 27.01.2017 11:38

Ciąg dalszy sporu o film o. Szustaka na temat homoseksualizmu.

Januszewski: O. Prusak broni manipulacji "Tygodnika Powszechnego". Dlaczego się myli? Marek Piekara /Foto Gość O. Jacek Prusak

W swoim tekście opublikowanym na portalu Deon.pl jezuita o. Jacek Prusak stwierdził: „w psychologii obowiązuje zasada, że nie powinno się nigdy wyciągać dalekosiężnych wniosków na podstawie jednego badania.” W zasadzie w tym miejscu powinienem uścisnąć rękę o. Prusaka i podziękować mu za poparcie głównej tezy mojego artykułu.

Atak Tygodnika Powszechnego i dr. Iniewicza na o. Szustaka opierał się właśnie na przytoczeniu jednego, skrajnie nierzetelnego badania Evelyn Hooker z 1957 roku. Nie wdając się w szczegóły, przypomnę tylko, że eksperyment ten został przeprowadzony tak, aby osiągnąć zakładany rezultat – stwierdzenie, że homoseksualiści są normalni i nie różnią się psychicznie od heteroseksualistów. Co więcej, badanie Hooker posłużyło później za główną przesłankę skreślenia homoseksualizmu z listy zaburzeń DSM w 1973 roku.

Gdyby o. Prusak faktycznie stosował się do przytoczonej przez siebie zasady, powinien stwierdzić, że wypowiedź dr. Iniewicza nie była rzetelnym naukowym opisem problemu, ale stanowiła czysto ideologiczne „zakrzykiwanie homofoba”. Idąc dalej, powinien stwierdzić, że samo skreślenie homoseksualizmu z listy zaburzeń psychicznych w 1973 roku również zostało przeprowadzone wbrew tej zasadzie. Oczywiście, jezuita stosuje swoją „złotą regułę” wyłącznie wtedy, kiedy służy ona poparciu postawionej a priori tezy.

Następnie, o. Prusak przystępuje do udowodnienia, że homoseksualizm jest cechą przyrodzoną.  Jakby całkowicie wbrew własnym poglądom, podpiera się przy tym wyłącznie jednym badaniem naukowym przeprowadzonym we wrześniu 2016 roku. Pomija jednocześnie wiele wcześniejszych badań, jak np. badanie Kinga i McDonalda, którzy ustalili, że jedynie jedna czwarta badanych bliźniąt jednojajowych wykazywała orientację homoseksualną. Nie wspomina również o badaniach Instytutu Kinseya prowadzonych już od lat 40-tych, w których większość ankietowanych homoseksualistów wielokrotnie przyznawała, że ich orientacja nie ma podłoża biologicznego. Kolejnym przemilczanym przez ks. Prusaka zjawiskiem jest, zaobserwowany przez federalne Centrum ds. Kontroli Chorób, wzrost liczby homoseksualnych uczniów w Stanach Zjednoczonych na przestrzeni ostatnich 15 lat. O ile w latach 2001-2009 stanowili oni jedynie 5% populacji uczniów, to w roku 2015 było to już 8-9,2%. Jednocześnie nastąpił spadek liczby uczniów heteroseksualnych o 4,5-7,5%.

Warto również zastanowić się, na ile kwestia pochodzenia skłonności homoseksualnych jest istotna dla oceny samego homoseksualizmu. Po kilkudziesięciu latach obserwowania tego zjawiska, wiemy, że aktywni homoseksualiści między innymi znacznie częściej chorują na choroby przenoszone drogą płciową, żyją krócej, wykazują zwiększoną skłonność do zachowań aspołecznych, w tym molestowania dzieci. Przytoczone powyżej statystyki pokazujące wzrost liczby uczniów określających się jako homoseksualiści jasno wyraźnie wskazują na jego społeczną przyczynę. Wspomniany wzrost bierze się z aktywnej promocji homoseksualnego „stylu” życia jako równoważnego do heteroseksualizmu.

Prawdziwą troskę o osoby homoseksualne o. Prusak mógłby wykazać, gdyby z równie wielką uwagą pochylił się np. nad problemem dziwacznych zachowań seksualnych obecnych w homoseksualnej populacji, wiodących do poważnych problemów zdrowotnych. Zamiast tego jezuita woli ubolewać nad brakiem wykształcenia psychologicznego o. Szustaka. Zapominając, że nie trzeba być psychologiem lub psychiatrą, aby odróżnić normę od dewiacji.